Wiedźma morska - Fragment powieści
Morze to kapryśna wiedźma.
Równie dobrze potrafi złożyć pocałunek na czyichś ustach, jak i pozbawić kogoś tchu. Jest piękna i okrutna, pokryta migoczącymi fałdami. Gdy hojna, napełnia nasze brzuchy i kieszenie po brzegi. Gdy nikczemna, jedynie patrzy chłodno, jak przywdziewamy czerń i wzbogacamy jej wody o słone łzy.
Tylko fale nadążają za jej nastrojami – przychodzą i odchodzą równie szybko co one.
Jednak wciąż jest ona dla nas kimś więcej niż wiedźmą – jest naszą królową.
Mimo swoich zaklęć i napadów szału nadal stanowi jedną z nas. Jest niczym klejnot w koronie Havnestadu, wtulona pomiędzy nasze brzegi – na dobre i na złe.
Dziś wieczorem, przystrojona w swoje najbardziej wyszukane ozdoby, emanuje spokojem, zdusiwszy gniew głęboko pod skrzącą się taflą. Wciąż jednak czuć unoszące się w powietrzu napięcie pod okiem gwiazd, które pobłyskują, zwiastując letnie przesilenie i koniec przyjęcia z okazji szesnastych urodzin Nika.
Oficjalnie: Książę Asger Niklas Bryniulf Øldenburg III, pierwszy w kolejce do tronu suwerennego królestwa Havnestad.
Nieoficjalnie: po prostu Nik.
Ale „po prostu Nik” też nie pasuje. Dla mnie nie jest po prostu kimś. Jest moim przyjacielem. Tak naprawdę moim jedynym przyjacielem.
Teraz tańczy z Malviną na pokładzie ogromnego parowca swojego ojca. O ile można nazwać jej miotanie się tańcem. Czuję
ucisk w żołądku, widząc jak Nik omal nie wypada za burtę przez jeden z jej rozentuzjazmowanych piruetów. Naprawdę powinna sobie odpuścić.
Malvina, oficjalnie Hrabina Malvina Christensen, jest królewską pretendentką. Razem z ojcem od lat walczą o uwagę króla Asgera, z nadzieją, że wyda ją za księcia. Jednak mimo cierpliwości Nika do jej umiejętności tanecznych, wątpię, by ta dwójka miała w przyszłości wziąć ślub.
Chcę odwrócić wzrok od różowego jedwabiu sukni Malviny, lecz oczy Nika błagają mnie o ratunek, cicho wołając moje imię przez dzielącą nas przestrzeń: Evvvvvvieee.
Tylko ja mogę go uratować. Zebrali się tu wszyscy młodzi ludzie z miasta, lecz nikt poza mną nie mógłby wejść w drogę ko-muś takiemu jak Malvina. Inni ponieśliby konsekwencje za takie zachowanie – brak zaproszeń na gale, najstarszy koń podczas weekendowych polowań, miejsce przy stole obok czyjejś zniedołężniałej ciotki zamiast samej baronowej. Ja nie muszę się o to martwić. Nie można zepsuć sobie reputacji, jeśli nie jest się nawet częścią społeczeństwa.
Po kolejnym agresywnym piruecie w końcu wchodzę na prowizoryczny parkiet, ignorując rzucane w moją stronę złośliwe uśmieszki – już widzieli tego typu scenę. Malvina zostanie ofiarą, ja czarnym charakterem, a Nik na to wszystko pozwoli. Bycie powiernicą księcia potrafi dać w kość; znoszenie drobnych upokorzeń stanowi jedynie część ceny. Ale nie mam zamiaru przepraszać go za to, że mu pomagam. Każda przyjaźń wymaga kompromisów, a wierność Nika, podczas gdy nikt inny nawet nie spojrzy mi w oczy, jest warta wszelkiej krytyki, z jaką muszę się zmierzyć.
Dotykam sztywnego ramienia dziewczyny i przybieram spanikowany wyraz twarzy, po czym wskazuję na ośmiowarstwowego, oblanego cukrową, niebieską mazią potwora, którego uparła się stworzyć.
– Och, na boga, Evie! O co chodzi? – warczy Malvina.
– Lukier na cieście…
– Pomada – poprawia mnie tonem, jakbym właśnie splunęła na grób jej babki.
– Pomada… zaczęła pęcznieć.
Na jej twarzy odmalowuje się czysta panika, lecz nie rusza się z miejsca. Jest rozdarta między tańcem z Nikiem a ratowaniem swojego arcydzieła przed straszliwym losem, a jej rozwścieczony wzrok ląduje chwilowo na mojej twarzy. Boi się, że umyślnie jej przerwałam. Właśnie o tego rodzaju rzeczy dziewczyny z Havnestadu mnie podejrzewają – te same dziewczyny, które szepczą o nas za naszymi plecami. Tyle że w tej sytuacji mają rację.
– Rób, co musisz, Malvino. Tańczenie z tobą było prawdziwą przyjemnością. – Nik kłania się nieznacznie, pokazując książęce maniery i nie okazując przy tym ani krzty niechęci.
Gdy Nik odwraca wzrok, Malvina posyła mi gniewne spojrzenie. Pogarda, jaką do mnie czuje, jest równie wyraźna co obawa, że mogłam powiedzieć prawdę. Nie musi mówić, co właśnie myśli i nie zrobi tego – nie, jeśli liczy na kolejny taniec z Nikiem. Dlatego gdy Nik kończy ukłon, zwyczajnie przywołuje na usta wyćwiczony uśmiech i dyga z gracją, po czym ucieka w pośpiechu, powiewając złotymi włosami.
W następnej chwili Nik, chowając głębokie, ciemne oczy za kruczoczarną grzywką, kłania mi się, jakbym była jego nową pretendentką.
– Czy zaszczycisz mnie tańcem, moja miła?
Kąciki moich ust wykrzywiają się w uśmiechu, a nogi automatycznie uginają w uprzejmym dygnięciu. Moja miła. Te słowa wzbudzają we mnie ciepłe uczucia, ale sprawiają również, że zalewa mnie fala gniewnych spojrzeń. Dla innych jestem zwykłą córką królewskiego rybaka, która wykorzystuje dobroć księcia, by ojciec mógł zatrzymać posadę. Nie uwierzyliby, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i że zostaliśmy nimi, gdy oboje byliśmy jeszcze w pieluchach – zanim dowiedziałam się, kim jestem i zanim on dowiedział się, kim ma być.
– Ależ oczywiście, książę Niklasie – odpowiadam.
Napotyka mój wzrok i oboje wybuchamy śmiechem. Formalności nigdy do nas nie pasowały – niezależnie od treningu, jaki przeszedł Nik.
Nie wiem czy wątek z syrenami/wiedźmami mórz by mnie zainteresować, a nie czytam, bo nie che sobie ewentualnie spoilerować, bo coś niecoś o tej książce już czytałam :) Pozdrawiam, Eli https://czytamytu.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalny pomysł na fabułę, świetna narracja i naprawdę ciekawie wykreowane postaci sprawiają, że "Wiedźmę Morską" czyta się świetnie. Dowodzi zresztą tego sam fragment. :)
OdpowiedzUsuńCiekawy fragment.
OdpowiedzUsuń