Rozstanie - Stylo Fantome - Fragment powieści

~Ciąg dalszy~

Głośny łomot wyrwał go z otumanienia. W pomieszczeniu panowała ciemność. Zmrużył oczy i wbił wzrok w sufit. Co to za miejsce, do chuja? Chwilę zajęło mu zorientowanie się, że jest w bibliotece. Zaczął sobie co nieco przypominać. Odpłynął na skórzanej sofie stojącej pod ścianą. Nie pamiętał, kiedy ostatnio z niej korzystał, a tym bardziej na niej spał. Wtedy w jego głowie pojawiła się myśl, że trochę ponad miesiąc temu znalazł dla niej świetne zastosowanie.
Tatum.
Jęknął, po czym usiadł. Łomot nie ustawał, przez co musiał złapać się za głowę. Nie potrafił określić, ile wypił, ale na pewno dużo. Spojrzał na barek, który okazał się szeroko otwarty oraz kompletnie pusty.
Jeszcze więcej łomotania.
– Sanders! – ryknął Jameson, pocierając twarz. Nie usłyszawszy odpowiedzi, wlepił wzrok w sufit. – Sanders! Otwórz te cholerne drzwi!
Nadal cisza, regularnie przerywana głośnym pukaniem.
Warknął i wstał, kierując kroki w stronę drzwi. Usłyszał dziwne trzeszczenie. Zanim zdał sobie sprawę, co się dzieje, coś wbiło mu się w piętę. Syknął, a następnie podniósł nogę. W jego skórze utkwił kawałek szkła. Wyrwał go i przyjrzał mu się uważnie. Gdy po chwili skierował wzrok na podłogę, totalnie zgłupiał.
Szkło leżało wszędzie. Nie, nie szkło. Kryształ. Potłuczony kryształ ścielący posadzkę, a dokładnie większą jej część, od barku po ścianę na drugim końcu pomieszczenia. Widział fragmenty potłuczonych kieliszków, szklanek oraz karafek. Do Jamesona powoli powracały wydarzenia minionej nocy. Zaczął tłuc wszystko, co szklane, po tym, jak Sanders odszedł.
Po tym, jak ona odeszła.
Ktoś nie przestawał dobijać się do drzwi, ale było już przynajmniej wiadomo, dlaczego Sanders ich nie otwierał – bo go tu nie było. Jameson chwycił więc za klamkę, szarpiąc za nią gwałtownie.
– Czego? – burknął.
Naprzeciwko niego stał policjant, co zaskoczyło Jamesona. Nie pokazał tego jednak po sobie. Nie spuścił wzroku. Policjant był młody i wysoki. Wyższy od Jamesona. Tyczkowaty oraz zdenerwowany, jakby to był jego pierwszy dzień na obozie sportowym. Jameson uniósł brwi, przenosząc wzrok z funkcjonariusza na radiowóz i z powrotem.
– Eee… czy to rezydencja pana… – policjant zajrzał do notesu – …Jamesona Kane’a? Albo Sandersa Dash… Dashke…
– Tak – przerwał mu Jameson.
– A pan to…
– Jameson. To mój dom. Czego pan chce? – zapytał oschle. 
Policjant przełknął nerwowo ślinę.
– Ech, chciałem pana poinformować, że odnaleźliśmy pański samochód – odpowiedział. 
Brwi Jamesona wystrzeliły w górę.
– Mój samochód? – Nie miał pojęcia, o co chodzi. 
Funkcjonariusz znowu spojrzał na notes, który trzymał w ręce.
– Eee, bentley zarejestrowany na pana Jamesona Kane’a oraz Sandersa Dashke… uch, właśnie tak. Numery rejestracyjne WX… C1… – zaczął się zacinać. 
Jameson uniósł rękę.
– Dobra, znam numer rejestracyjny własnego samochodu. Co z nim? – dopytywał. 
Teraz to policjant wyglądał na zaskoczonego.
– Hmm, dostaliśmy zawiadomienie o kradzieży – wyjaśnił.
– Kradzieży?
– Tak. Pan… pan Sanders zgłosił wczoraj kradzież auta. W tej chwili jest tu holowane. A ja chciałem po prostu zadać kilka pytań – powiedział policjant.
– Sanders zgłosił kradzież naszego samochodu? – upewnił się Jameson.
Ktoś ukradł bentleya? Nie miał pojęcia o jego zniknięciu, a nawet gdyby o tym wiedział, uznałby, że wziął go Sanders. Głównie on nim jeździł; należał bardziej do niego niż Jamesona.
Kto chciałby ukraść bentleya? Po tym, jak Sanders złożył „wypowiedzenie”, Jameson wyprosił wszystkich z domu. Wszedł do salonu i zaczął wrzeszczeć, żeby się wynosili. Petrushka Ivanovic, jego była, nalegała, by pozwolił jej zostać, ale on niemal dosłownie wyrzucił ją na dwór, po czym zatrzasnął drzwi.
Zamknął się w bibliotece, gdzie zaczął pić, przeklinając Tate oraz Sandersa. Później potłukł kryształowe naczynia. Czy to możliwe, że jeden z jego niezadowolonych gości ukradł samochód? Większość z nich posiadała własne fortuny, więc z pewnością stać ich było na bentleya.
– Tak, wczoraj wieczorem – kontynuował policjant. – Znaleźliśmy go niedługo po zgłoszeniu, nieznacznie uszkodzonego. Zrobiliśmy zdjęcia, ale zapewne będzie pan chciał zgłosić to ubezpieczycielowi.
Nagle na teren posesji wjechała ciężarówka. Jameson patrzył, zszokowany, jak pod werandę zostaje podprowadzony jego samochód. Drzwi od strony pasażera były porysowane, jakby kierowca o coś zahaczył. Brakowało też prawego lusterka.
– Co się stało, do cholery? Czy znaleźliście osobę, która go ukradła? – zapytał ostro Jameson, wychodząc na werandę. Policjant przekartkował notes.
– Tak. Właściwie dzięki temu znaleźliśmy samochód. Funkcjonariusz przyjmujący zgłoszenie zauważył go na poboczu. Wtedy wezwał posiłki – mężczyzna odczytał sporządzone notatki.
– Aresztowaliście złodzieja?
– Jeszcze nie. Z tego, co zrozumiałem, to była kobieta. Znaleziono ją nieprzytomną na basenie w klubie sportowym Beacon Hill.
Tatum.
– Nieprzytomną? – powtórzył cicho Jameson. 
Policjant znowu przewertował notes.
– Eee, w tym stanie została odnaleziona, a przynajmniej tak wynika ze słów funkcjonariusza, który był na miejscu. Sprawdźmy… okej. Z raportu wynika, że w chwili przybycia na miejsce karetki pogotowia, miała silne drgawki. Obecny tam mężczyzna powiedział, że wcześniej wymiotowała…
Jameson przestał słuchać. Odwrócił się, po czym bez słowa wszedł do domu. Poszedł prosto do kuchni, otworzył szafkę obok lodówki i wyciągnął z niej butelkę Jacka Danielsa. Pił, dopóki nie musiał zaczerpnąć powietrza. Wiedział, że policjant podążył za nim, bo słyszał za sobą kroki. Pociągnął jeszcze łyk trunku, a potem oparł się o blat.
– Czy wszystko z nią w porządku?
– Zna pan…
– Czy nic jej nie jest?
– Hmm… – Funkcjonariusz chrząknął, a Jameson usłyszał szelest kartek. – Nie… nie wiem. Z ostatniej otrzymanej przeze mnie informacji wynika, że kiedy została zabrana do szpitala, wciąż miała drgawki, a do tego nieregularny, bardzo słaby oddech oraz ledwo wyczuwalny puls. Nic więcej nie wiem, panie Kane.
Pan Kane. Ktoś powinien uzmysłowić mu, że tak naprawdę nazywam się Demon.
– Wyjdź – wyszeptał Jameson, wpatrując się w granitowy blat.
– Słucham?
– Powiedziałem: wyjdź. Wynoś się z mojego domu – warknął, odwracając się. 
– Muszę wypełnić niezbędne dokumenty, a pan… – Policjant wyglądał na zszokowanego. Głos mu się załamał. 
Jameson ruszył przed siebie, mijając stojącego w przejściu funkcjonariusza.
– Samochód należy do Sandersa, więc z nim się kontaktujcie – burknął.
– Ale pan… proszę pana! Zdaje pan sobie sprawę, że jest ranny? – krzyknął, pędząc za Jamesonem i wskazując na krwawe ślady, jakie za sobą zostawiał.
– Tak – warknął. 
W otwartych drzwiach stał potężny mężczyzna w kombinezonie. W ręku trzymał kartkę.
– Hej! Kto zapłaci za robotę? Muszę się z tego rozliczyć – mówił z twardym bostońskim akcentem. Jameson warknął raz jeszcze, a następnie podszedł do stolika naprzeciwko drzwi. Gwałtownie otworzył szufladę i wyciągnął z niej plik banknotów. Obaj, policjant oraz kierowca ciężarówki, patrzyli na niego, oniemiali.
– To dla pana, tylko proszę zniknąć z mojej posesji w ciągu pięciu minut – powiedział Jameson i wyprowadził ich na werandę, rzucając na podłogę studolarowe banknoty.
– Oj, to żaden problem, koleś – powiedział kierowca ciężarówki, pochylając się, żeby zebrać pieniądze. Musiało tam być z osiemset dolarów. Może był wielki, ale bardzo sprawnie odstawił bentleya, a chwilę później odjechał swoją ciężarówką. Zajęło mu to mniej niż wyznaczone pięć minut.
– Mimo wszystko musimy… – zaczął policjant. Jameson zmroził go spojrzeniem i zawrócił w stronę drzwi.
– Dzwońcie do Sandersa. On zgłosił kradzież, nie ja. Niech on ogarnie ten bajzel – warknął, zatrzaskując drzwi.
Policjant jeszcze przez jakiś czas się dobijał, ale Jameson był mistrzem w ignorowaniu różnych rzeczy. Wbiegł na górę, pokonując po dwa schody na raz, a serce łomotało mu w piersi. Odnosił wrażenie, że zaraz wybuchnie. Zupełnie, jakby serce próbowało wyrwać się z jego ciała. A raczej ten organ, który zajmował miejsce serca.
Tatum.
Nie miał pojęcia, dlaczego uważał, że to właśnie tam znajdzie odpowiedzi, ale skierował się prosto do pokoju Sandersa. Z wielkiej, teraz otwartej, szafy zniknęły wszystkie ubrania. Chłopak nie narobił bałaganu, jednak coś zostawił. Jameson westchnął i podszedł do łóżka. Na środku leżały równo ułożone pieniądze. Trzydzieści dwa tysiące dolarów. Wiedział dokładnie ile, bo zeszłej nocy osobiście wyjął je z sejfu i przyniósł do pokoju Sandersa. Przyniósł jej.
Na pieniądzach leżała karteczka, na której Sanders napisał jedno słowo:
Demon.
Chociaż on jeden wie, jak naprawdę się nazywam.
W łazience było włączone światło, więc Jameson tam poszedł. Niewiele rzeczy wyprowadzało go z równowagi, lecz to, co tam zastał, sprawiło, że poczuł mdłości. Nie dlatego, że było to coś obrzydliwego. Widok po prostu uzmysłowił mu, jakim potwornym jest człowiekiem. Potwornym aż do głębi.
Czasami o tym zapominał.
Wszystkie szuflady powysuwano, natomiast ich zawartość wyrzucono na podłogę. Prawą część lustra pokrywała sieć pęknięć. Jedno z nich ciągnęło się aż do umywalki, a na jego środku zauważył krew oraz kilka włosów. Długich, czarnych włosów. Smugi krwi ciągnęły się po blacie szafki, co wyglądało tak, jakby ktoś rozsmarował je rękami. Jameson zamknął oczy. Wziął głęboki oddech, a następnie cofnął się w czasie.
Petrushka dorwała go w kuchni. Mówiła okropne rzeczy na temat Tate, na którą Jameson był wściekły już od dwóch tygodni. Jednak po konfrontacji, jak zobaczył jej reakcję, złość zaczęła mijać. Zmieniać w coś innego. Coś nieznanego. Coś, czego nie czuł od bardzo dawna.
Poczucie winy.
Pet była straszną suką, która nawet nie znała Tate. Przyszła do Jamesona wyłącznie po to, by zobaczyć wielki finał. Była jeszcze gorszym socjopatą od niego. Tate na to nie zasługiwała. Nie ze strony Pet. Już sam Jameson traktował ją wystarczająco źle.
Była taka smutna. Może niewłaściwie ją ocenił? Istniało prawdopodobieństwo, że pomylił się co do jej relacji z baseballistą. Małe, ale jednak. To się czasami zdarzało. Nawet Jameson Kane mógł niekiedy popełnić błąd. Nie chciał czekać do końca wieczora, aby się dowiedzieć. Zaczął szukać Tate, gdy tylko spławił Pet.
Jameson nie zauważył, jak to się zaczęło, widział jedynie sam koniec. Kiedy wszedł do pokoju Sandersa, zobaczył pochylonego nad Tate mężczyznę w garniturze. W pierwszej chwili pomyślał, że to Sanders. Skoro mowa o smutnych rzeczach, chłopak był dla niego niczym syn, zatem nie chciał go zabijać ani być do tego zmuszonym.
Ale to nie był Sanders, lecz Wenseworth Dunn, partner biznesowy Jamesona. Mężczyzna, z którym chodził do szkoły, którego znał od dawna. Dunn wiedział, że Tate jest nieosiągalna, z kolei Tate wiedziała, że Jameson nie chce, żeby sypiała z jego znajomymi czy współpracownikami. Łamanie zasad stanowiło widocznie temat przewodni tego wieczoru. Jameson chciał zamordować ich oboje, ale zdołał zaspokoić się skopaniem Dunna oraz wyrzuceniem Tatum z domu. Nie zaprzątał sobie głowy wchodzeniem do łazienki. Zawsze, ale to zawsze patrzył tylko przed siebie. Nie musiał się niczego doszukiwać… nie obchodziło go to. Prawda? Prawda?
Krwawiła. Jakim cudem nie zauważyłem, że krwawi? Nawet ja nigdy nie sprawiłem, że krwawiła.
Jameson oparł się o drzwi i osunął na podłogę. Ukrył twarz w dłoniach. Ukończył Yale. Zarządzał wieloma interesami, w wielu krajach. Na giełdzie grał tak, jakby sam ją wymyślił. Jego majątek był wielki do tego stopnia, że interesował się nim sam Donald Trump. Wiele osób uważało go za bardzo inteligentnego, rozsądnego człowieka.
Ale nagle poczuł się bardzo głupi. Przez kobietę o czarnych włosach oraz ciemnych oczach. Seksowną mądralę z jeszcze seksowniejszym ciałem. Barmankę, zbieraczkę kuponów, pracownicę na zastępstwo. Kujonkę, która rzuciła college i zaczęła imprezować. Bezwstydnicę, która prawie nie składała nóg.
Lecz mimo wszystko lepszą od niego pod każdym możliwym względem.
Miała wyłącznie jedną słabość – myślała, że może wykorzystywać seks jako broń. Zawsze była zbyt naiwna, by zrozumieć, że czasami wystrzelony pocisk odbija się rykoszetem.
W tym przypadku trafił w niego.

***

Znalezienie jej zajęło mu więcej czasu, niż przypuszczał. Sanders nie odbierał telefonów, co było zaskakujące, mimo wszystkich tych wydarzeń. Jameson nagrał na poczcie głosowej kilka przepełnionych złością wiadomości. Pomijając kwestie „służbowe”, chłopak pozostawał jego rodziną, a sytuacja stała się naprawdę kryzysowa.
Angier Hollingsworth, najlepszy przyjaciel Tatum, również ignorował połączenia od niego, ale to akurat nie było zaskakujące, gdyż Ang nigdy go nie lubił. Jameson musiał jednak spróbować nawiązać z nim kontakt, bo gościu na pewno wiedział, co się stało. Pewnie był już w drodze, by pomścić Tate. Albo siedział przy niej.
Ostatecznie Jameson wybrał numer Tate, lecz zamiast sygnału, usłyszał nagranie na poczcie głosowej. Trochę go to przeraziło.
W szpitalach bardzo pilnowano informacji o pacjentach. Zanim ją znalazł, nastał wieczór, a i tak miał szczęście – szpital, w którym przebywała, należał bowiem do tych wspieranych przez Jamesona finansowo; jedno ze skrzydeł zostało nazwane jego imieniem. Dopiero, gdy o tym przypomniał, pielęgniarka powiedziała mu to, co chciał wiedzieć.
Jeszcze trudniejsze okazało się uzyskanie pozwolenia na wejście do sali dziewczyny, ponieważ nie był mężem ani krewnym. Technicznie rzecz biorąc, był dla Tate nikim. Nie chcieli powiedzieć, w której sali leży. Gdyby posiadał taką informację, i tak musiałby czekać na godziny odwiedzin, a nawet wtedy wszedłby tylko za zgodą pacjenta. Nie sądził, by to miało nastąpić.
W pewnej chwili zobaczył Anga. Trzymał się jednak z daleka, bo wiedział, że ich spotkanie źle by się skończyło. Poza tym obaj mieli większe zmartwienia niż stawanie w obronie jej honoru. Mężczyzna wyglądał na wykończonego. Miał na sobie pogniecione, brudne ubrania. Policjant wspomniał, że na miejscu zastali jakiegoś faceta, który znalazł ją, zanim dostała drgawek. Jameson myślał, że chodziło o Sandersa. Teraz zrozumiał, że to musiał być Ang.
Jak inaczej dowiedziałby się, że Tate przebywa w szpitalu?
Minęły wieki, zanim Jameson znalazł pielęgniarkę. Kobieta za odpowiednią opłatą zdradziła mu numer sali. Nigdzie nie widział Anga, ale było już grubo po godzinach odwiedzin, więc Jameson poprosił, żeby go tam zaprowadziła. Przez całą drogę paplała jak najęta, widocznie zachwycona jego osobą. Ignorował ją, skupiony wyłącznie na jednym.
Tatum.
– Czy nadal jest nieprzytomna? – zapytał, kiedy stanęli przed drzwiami.
– Och, nie. Rano odzyskała świadomość. Zasnęła po lekach przeciwbólowych. Czy chce pan, bym ją obudziła? – zapytała, po czym weszła do pomieszczenia.
– Nie, to nie będzie konieczne.
Jameson stanął w progu, podczas gdy pielęgniarka kręciła się koło łóżka. W środku było włączone jedynie małe światełko, zatem nie widział nic poza łóżkiem. Zauważył, że Tate od drugiego pacjenta dzieli tylko cienka zasłonka.
Zmarszczył brwi. Nie może tak być. Musi dostać prywatną salę.
– Nie miałam okazji rozmawiać z nią osobiście i nie powinnam tego mówić, ale lekarz powiedział, że dojdzie do siebie – zapewniła go pielęgniarka, sprawdzając aparaturę.
Jameson odchrząknął, ale wciąż nie wszedł do środka. Chodziło o te drzwi. Czuł się tak, jakby stał u wrót piekieł.
Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją.
– Myślałem, że znalazła się tu, ponieważ… przesadziła z xanaxem. Po co te leki przeciwbólowe? – zapytał, błądząc wzrokiem po okolicach nóg łóżka. Cały czas nie potrafił spojrzeć bezpośrednio na nią.
Na litość boską, bądź mężczyzną. Kiedy czegokolwiek się bałeś? Właź do środka.
– Musieli płukać jej żołądek. Zdarza się, że zabieg bywa bolesny, a z tego, co zrozumiałam, lekarze mieli problem z umieszczeniem rurki w gardle. Wszystko wróci do normy – głos pielęgniarki był pocieszający i uspokajający. 
W tym momencie Jamesona olśniło.
Myśli, że jestem zatroskanym chłopakiem. Jak słodko.
– Więc nie obudzi się, gdy obok niej usiądę albo jej dotknę? – zapytał Jameson. 
Pielęgniarka w końcu na niego spojrzała, widocznie zaskoczona, że nadal nie wszedł do pomieszczenia. 
– Nie sądzę. Jeśli nie chce jej pan przeszkadzać, odradzam krzyki, ale siedzenie przy niej i trzymanie za rękę nie zaszkodzi – powiedziała.
Pokiwał głową.
– Dziękuję. Może pani wyjść.
– Czy chciałby pan, żebym przyniosła…
– Nie. Proszę po prostu wyjść.
Nie wszedł dalej, dopóki pielęgniarka nie opuściła sali. Bardzo powoli zbliżał się do łóżka, krocząc prawie bezszelestnie. Zatrzymał się, patrząc na jej stopy. Powoli przesunął wzrok wzdłuż jej ciała. Pod kołdrą widział dobrze mu znaną sylwetkę. Ciało, które do niego należało. Ciało istoty, którą sam stworzył. 
Tatum.
Była chorobliwie blada. Jameson nie przyjrzał jej się wczoraj dokładnie, a poza tym nie widzieli się przez miesiąc, więc bardzo możliwe, że wraz z nadejściem jesieni opalenizna Tate zniknęła.
To niestety nie zmieniało faktu, że była prawie szara. Zaciskane mocno usta straciły soczystą barwę, zlewając się z resztą twarzy, a gałki pod powiekami drgały nerwowo. Zastanawiał się, o czym śniła. Czy był to stworzony przez niego koszmar? W obu rękach miała wenflony. Widział też, że założono jej szpitalną koszulę.
Wyglądała na taką malutką. Kruchą. Uszkodzoną. Usiłował sobie przypomnieć, jaki był na nią wściekły, zobaczywszy zdjęcia z tym baseballistą. Ale nie potrafił przywołać tego uczucia; wszystko zniknęło. Cała ta zazdrość, złośliwość. Tatum bywała głupia, temu nie dało się zaprzeczyć, ale Jameson był cholernym złem wcielonym.
Co czyniło go o wiele, wiele gorszym człowiekiem.
Przysunął sobie krzesło i usiadł na nim, przyglądając się twarzy dziewczyny. Nie lubił jej o tym mówić, bo nie należał do tego typu ludzi, ale Tate była naprawdę piękna. Nawet bez makijażu olśniewała swoją urodą. Siedem lat temu przywłaszczyła sobie jego fantazje. Teraz, po tylu latach, zajęła jego umysł.
Jego serce.
Nie chciałem polubić tej kobiety.
Chwycił ją delikatnie ze rękę, przyciągając do siebie. Poruszyła się nieznacznie, a on znieruchomiał. Kiedy miał pewność, że się nie obudzi, przysunął jej dłoń jeszcze bliżej. Musnął opuszkami palców grzbiet. Miała długie, delikatne palce. Pełne wdzięku.
Na tę myśl prawie się zaśmiał – normalnie nie użyłby tego określenia, żeby opisać Tate.
– Tak bardzo cię przepraszam, dziecinko – wyszeptał, całując jej dłoń.
– Nigdy nie sądziłem, że usłyszę, jak wypowiada pan te słowa.
Jameson zaśmiał się cicho i podniósł wzrok. Oczywiście, w drzwiach stał Sanders. Włosy miał nienagannie ułożone, jego garnitur zaś wyglądał jak świeżo wyprasowany. Jameson obstawiałby jednak, że chłopak od wczoraj się nie przebrał.
– Od jak dawna wiesz, że tu jest? – zapytał cicho Jameson. Splótł palce z palcami Tate, opierając ich dłonie o materac.
– Odkąd ją znaleźli. Usłyszałem przez radio o bentleyu oraz basenie. Wtedy zadzwoniłem do pana Hollingswortha – wyjaśnił, wchodząc do środka.
– Doprawdy?
– Tak. Na początku nie był zbyt miły. Powiedział, bym panu przekazał, że ma pan zgnić w piekle. Dopiero gdy poinformowałem go, że już dla pana nie pracuję, udzielił mi informacji, gdzie ją zawieźli. Od tamtego czasu tu jestem – odpowiedział Sanders.
Jameson pokiwał głową.
– Opowiesz mi, co się stało?
– A czy naprawdę mnie pan wysłucha?
– Ten jeden raz myślę, że tak.

***

Jameson żył dalej, jakby nie wydarzyło się nic złego. Najzwyczajniej w świecie wrócił do pracy – nikt nawet nie zapytał, dlaczego nazwisko Dunna zostaje zdjęte ze ściany budynku, a Jameson milczał na temat Tatum oraz Sandersa. Szedł do pracy na ósmą, a wychodził równo o osiemnastej, codziennie. Bardzo tego pilnował.
Noce należały do niej. Tate została na obserwacji w szpitalu. Około północy zjawiał się tam i spotykał w kawiarni z Sandersem, żeby napić się kawy i porozmawiać o jej stanie. Następnie obaj szli do sali, gdzie siedzieli w ciszy. Sanders czytał książki, natomiast Jameson trochę pracował. Bardzo dużo na nią patrzył. Nieustannie o niej myślał. Myślał o tym, co on tam robił, co to wszystko znaczyło.
To nie gra. Ona znaczy o wiele więcej. Może zawsze tak było…
Gdy przeniesiono ją do skrzydła psychiatrycznego, musiał zapłacić o wiele więcej, aby móc się do niej dostać, a potem drugie tyle, by dowiedzieć się, dlaczego ją przeniesiono. 
Uważali, że próbowała popełnić samobójstwo, więc muszą wydać opinię o jej stanie psychicznym.
Przynajmniej leży w prywatnej sali.
Jameson nie miał pewności, kto był bardziej zdołowany, Sanders, czy on. Ale nie siedział u niej w ciągu dnia, kiedy dookoła kręcili się lekarze. Sanders musiał być wściekły, a Jameson źle znosił złość. Gdyby tam był, nie pozwoliłby na jej przeniesienie. Nie miał żalu do Sandersa – chłopak zadręczał się jej stanem, martwił o nią. W tej sytuacji nie potrzebował pretensji ani żali.
Te wszystkie noce oraz popołudnia, które Sanders z nią spędził… Jameson zawsze sądził, że Tate po prostu gadała wtedy o wszystkim, co jej przyszło do głowy. Była bardzo inteligentna i potrafiła znaleźć wiele tematów do rozmów, a Sanders robił za słuchacza. Jameson nic na ten temat nie wiedział. Wtedy go to nie interesowało.
Okazało się jednak, że się sobie zwierzali. Sanders znał wszystkie brudne sekrety Tate, każdą jej podłą opinię o sobie, a nawet innych. Znał każdy najmniejszy szczegół wszystkich chwil, które dzieliła z Jamesonem. Sanders, będąc bardzo uczciwym człowiekiem, przyznał, że opowiedział Tate o wszystkim – o tym, jak się poznali, a także o jego życiu w Anglii oraz na Białorusi.
Jameson nie wiedział, co o tym sądzić. Dziewczyna nie otwierała się przed nim do tego stopnia, a w przeszłość Sandersa nie chciał wnikać. Stanowili dwie najbliższe mu osoby, ale nagle z bólem zdał sobie sprawę, że tak naprawdę w ogóle ich nie znał. Wcześniej się tym nie przejmował. A przynajmniej tak sobie wmawiał.
Teraz bardzo go to obchodziło.
Biorąc pod uwagę ich zażyłość, Sanders o wszystkim wiedział. Tate mu opowiedziała. O tym, że ona i Nick naprawdę są tylko przyjaciółmi, a jedyne, co zrobiła, to się z nim całowała. O tym, jak bardzo wyczekiwała powrotu Jamesona. Jak bardzo poczuła się zdradzona przez Sandersa, gdy ten powiedział jej, że Jameson przywiózł swoją byłą. Jak bardzo ją tym zranił. Dla niej to już nie była gra. Jej naprawdę na nim zależało. Była bliska tego, by się w nim zakochać.
Cóż, nie wątpię, że rozwiązałem ten mały problem.
Upiła się, żeby przetrwać przyjęcie. Wzięła xanax, żeby nie czuć bólu. Kiedy Dunn zaproponował jej seks, nie kontaktowała. Przyznała, że się zgodziła, ale on pchnął ją na ścianę i przytrzymał. Pożałowała tego, zanim cokolwiek się zaczęło. Ze wszystkich rzeczy, jakie się tamtej nocy wydarzyły, najbardziej chciałaby, żeby nie doszło właśnie do tego.
Potem Jameson zapłacił jej i wyrzucił ją z domu; przejechała po pijaku około trzydziestu kilometrów, a na koniec pływała w basenie, naćpana xanaxem. Istna wisienka na torcie.
Powinienem był go zabić. Zabić, wyrzucić wszystkich z domu, a później wziąć ją do łóżka.
Sanders zgłosił kradzież w nadziei, że to pomoże w odnalezieniu jej, może nawet powstrzymaniu, zanim dojdzie do jakiegoś nieszczęścia. Miał w pokoju stację radiową nastawioną na policyjną częstotliwość, więc nie musiał długo czekać na zgłoszenie dotyczące porzuconego bentleya. Ponadto w rozmowie przewinęło się nazwisko Anga. Bingo.
Tate nie była w stanie powiedzieć, dlaczego weszła do basenu. Nie pamiętała prawie niczego od chwili, gdy wsiadła za kierownicę. Kiedy Ang ją znalazł, dryfowała na wodzie z butelką jacka danielsa w dłoni i przestawała kontaktować. Ale zaznaczyła, że nie planowała popełnić samobójstwa. Nigdy nie wspomniała o tym, że chciałaby umrzeć. Nikomu. Przysięgała na wszystkie świętości, iż nie próbowała się zabić.
Jamesona nie musiała przekonywać. Tatum O’Shea, kobieta, którą znał, nigdy by się tak łatwo nie poddała. Stanowiłoby to największe oszustwo z możliwych, a ona zawsze grała uczciwie. Ich gra jeszcze się nie skończyła – w jego ręce pozostało wiele kart. Nie wymigałaby się w ten sposób. Była za silna. Poza tym nie mogłaby zostawić go na tym świecie samego. 
A przynajmniej do momentu, w którym by jej na to pozwolił.

***

– Kiedy wracasz do domu? – zapytał Jameson, idąc szpitalnym korytarzem prawie tydzień później.
– Nie będę już dla pana pracować – odpowiedział Sanders, dorównując mu kroku. 
Jameson prychnął.
– Nie pytam, czy wrócisz do pracy. Pytam, kiedy wrócisz do domu – powiedział z naciskiem, gdy weszli do windy. 
Sanders wyglądał, jakby czuł się niezręcznie.
– Nie mam w planach powrotu – odpowiedział.
– Zamierzasz do końca życia mieszkać w hotelu? – zapytał Jameson. Chłopak spojrzał na niego kątem oka. – Och, tak. Znam każdy ruch, jaki wykonałeś, odkąd odszedłeś. Myślisz, że kto spłaca debet na karcie, hmm?
– Poszukam nowej pracy po…
– Weź się nie wygłupiaj. Zostaniesz w hotelu, czy wrócisz do domu – obojętne mi to. Po prostu muszę wiedzieć jedno – zaczął, kiedy winda zatrzymała się na interesującym ich piętrze.
– Co takiego, proszę pana? 
Jameson wyszedł z windy i odwrócił się, aby popatrzeć na swojego towarzysza. To było takie dziwne, przez tak długi czas być częścią czyjegoś życia, a jednak nie znać go nawet w połowie tak dobrze jak ktoś, kto pojawił się w życiu tej osoby zaledwie parę miesięcy temu. Jamesonowi nie podobało się uczucie towarzyszące tym myślom.
– Między nami wszystko okej? – zapytał dziwnie oficjalnym tonem. 
Sanders zamrugał kilka razy. Było widać, że pytanie wprawiło go w jeszcze większe zakłopotanie.
– Nie jestem pewien. Pan… pan mnie zawiódł – odpowiedział.
Jameson pokiwał głową.
– Wiem. Powinienem był cię posłuchać.
– Ale pan tego nie zrobił. Ja tylko chciałem, żeby postąpił pan właściwie.
– Wiem. I naprawdę bardzo cię za to przepraszam.
Sanders wyglądał na kompletnie zszokowanego, a Jameson uznał, że najlepiej będzie wziąć go z zaskoczenia, póki ma na to szansę. Chwycił chłopaka za ramię, przyciągnął do siebie i przytulił. Przez chwilę było niezręcznie, ale Sanders w końcu się zrelaksował. Odwzajemnił uścisk. Zanim pojawiła się Tatum, Jameson był jedyną osobą, która przytulała Sandersa. Jak na dwóch oschłych mężczyzn, dobrze im to wychodziło. Jameson był przecież dla chłopaka kimś na wzór ojca.
Czasami o tym zapominał.
– Doceniam to, proszę pana – wymamrotał Sanders.
Jameson się zaśmiał.
– No dobra. A teraz pytanie: Myślisz, że ona przyjmie moje przeprosiny?
Odsunąwszy się, Sanders ostentacyjnie poprawił garnitur.
– Szczerze? Nie. Ona nie chce mieć z panem nic wspólnego – odpowiedział.
– To się jeszcze okaże. Nie ma za wiele możliwości, przebywając w murach szpitala. – Zaśmiał się.
Sanders pokręcił głową.
– Jutro ją wypisują.
– Co?
– Uznali, że jest stabilna psychicznie oraz nie ma już problemów z przełykiem. Nie mają powodu, by ją tu dalej trzymać, a ona chce wracać do domu – wyjaśnił Sanders.
Do domu? Ale nie posprzątałem jeszcze biblioteki.
– Myślałem, że…
– Jeśli zamierza ją pan przeprosić, sugeruję zrobić to dzisiaj – przerwał mu Sanders, po czym nacisnął guzik i drzwi windy się zamknęły.
Jameson stał na środku korytarza, oniemiały. Wiedział oczywiście, że ten dzień nadejdzie, ale myślał, że ma jeszcze trochę czasu.
Jameson Kane zawsze miał więcej czasu.
Idąc do jej sali, oswoił się z myślą, że ona zapewne wie o jego nadchodzącej wizycie. Może nawet na niego czeka. Sanders nie zaatakował Jamesona, lecz nie wątpił, że Tatum jest do tego zdolna. Wcześniej myślał, że jego nocne wizyty pozostały tajemnicą. Teraz nie miał pewności. Pewnie wiedziała o tym od samego początku.
– Mogę wejść? – zapytał, podchodząc do drzwi.
Leżała na łóżku na wznak, ale widział, że nie śpi. Wzięła głęboki oddech i głośno westchnęła. Stał nieruchomo, czekając na odpowiedź. Wydawało mu się, że nie słyszał głosu Tate o wiele dłużej niż przez tydzień.
Pewnie dlatego, że nigdy jej tak naprawdę nie słuchałem.
– Nigdy nie prosiłeś o pozwolenie, więc co cię teraz powstrzymuje?
Jameson wparował do pokoju i przysunął sobie krzesło. Zdjął marynarkę, przerzucił ją przez oparcie, a następnie usiadł. Dziewczyna wciąż nie odwróciła się w jego stronę.
Odchrząknął.
– Chcesz to zrobić teraz? – zapytał.
Pokiwała głową.
– Po prostu powiedz, co chcesz powiedzieć, i miejmy to z głowy – odpowiedziała.
– Przepraszam.
Wyglądała na zaskoczoną. Spojrzała na niego, a potem zaczęła szukać ręką pilota do łóżka. Gdy go znalazła, nacisnęła guzik, który podnosił zagłówek. Przyciskała, dopóki nie siedziała prosto. Na jej twarz wróciło trochę koloru, choć i tak była bledsza niż miesiąc temu. To uwydatniało ciemny kolor jej oczu oraz włosów.
Nie mógł przestać na nią patrzeć.
Czy ja kiedykolwiek tak naprawdę na nią patrzyłem?
– Za co? – zapytała. Nie był pewien, jak odpowiedzieć. Nie wiedział nawet, czy istnieją odpowiednie słowa ani czy ma wystarczająco miejsca, czasu oraz powietrza, żeby wyrazić, jak bardzo jest mu przykro.
– Za… wszystko – wydusił w końcu.
Zaśmiała się.
– Brzmisz, jakbyś chciał się wymigać od odpowiedzi. Nie musisz przepraszać tylko po to, bym poczuła się lepiej. Nic mi nie jest, nie… – zaczęła, ale zagotowało się w nim do tego stopnia, że wyładował to na niej.
– Przepraszam, że cię skrzywdziłem – warknął. – Przepraszam, że do ciebie nie zadzwoniłem. Byłem zbyt głupi i uparty. Przepraszam, że cię nie zatrzymałem. Naprawdę przepraszam, że chciałem dać ci te pieniądze. Naprawdę przepraszam, że za tobą nie wybiegłem. Ale przede wszystkim przepraszam za to, że nie zabiłem Dunna.
– Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy – powiedziała beznamiętnie. 
Zmrużył oczy.
– Ty mi nie wierzysz.
Tate wzruszyła ramionami.
– Nie wiem. Staram się o tym nie myśleć.
– A ja nie mogę przestać myśleć. Myśleć, że może… 
– Dlaczego tu jesteś, Jameson? Wyrzuciłeś mnie. Przywiozłeś ją, żeby mnie ośmieszyć… gratuluję, misja zakończona sukcesem. Mówiąc dosłownie, prawie umarłam ze wstydu – parsknęła.
Serce zaczęło bić mu szybciej.
Martwa? Nigdy. Nie możesz mnie zostawić.
– Nieśmieszne – burknął. – Byłem na ciebie wściekły. Myślałem, że wróciłaś do swojego świata. Zobaczyłem zdjęcia, na których byłaś z tym kolesiem, i po prostu się wściekłem. Byłem taki głupi. Jezu, najbardziej posrana noc mojego życia. Zszokowało mnie, jak strasznym bydlakiem byłem.
Jęknął, po czym ukrył twarz w dłoniach. Nie należał do typu ludzi, których dało się onieśmielić, ale nagle nie potrafił spojrzeć jej w oczy. Było mu niedobrze. Było mu wstyd.
Bo nie jestem jej godzien.
– Czy to jakaś gra? – wyszeptała Tate.
Jameson pokręcił głową.
– Nie, dziecinko. Żadnych gierek – powiedział równie cicho.
– Czym jesteśmy, nie pogrywając ze sobą?
– Czymś innym.
– Nienawidzę cię. – Zaszlochała, a Jameson poderwał głowę. Patrzyła w sufit, a po jej policzkach płynęły łzy. 
Zmarszczył brwi.
– Chcę, żebyś wiedziała, że…
– Nienawidzę cię, kurwa! Czy coś tu jest dla ciebie niezrozumiałe? – nagle zaczęła na niego wrzeszczeć. 
Usiadł prosto, oniemiały.
– Ja to rozumiem, bardzo dobrze. Po prostu pomyślałem…
– Nie! Nie musisz myśleć! Ja prawie, kurwa, umarłam, Jameson! Nie winię cię za to, ale ty nic z tym nie zrobiłeś! Więc CHUJ mnie obchodzi, co sobie pomyślałeś! Chcę, żebyś wyszedł. – Wybuchnęła płaczem, ukrywając twarz w dłoniach. 
Wstał, ale nie zamierzał wyjść. Podszedł bliżej łóżka i pochylił się nad nią.
– Mamy jeszcze pewne interesy do załatwienia, dziecinko – powiedział cicho.
Zamachnęła się. Jak na kogoś, kto „prawie umarł”, miała dużo siły. Trzasnęła go centralnie w ucho. Wrzasnęła, a następnie zaczęła wymachiwać rękami.
Jameson się nie odsunął. Zrobiwszy unik, chwycił ją za ramiona.
Rzucała się na łóżku, więc chwilę mu zajęło przyszpilenie jej nadgarstków do materaca.
– Nie mamy już żadnych interesów, Kane – syknęła, nie patrząc mu w oczy.
Przypomniał sobie tę noc, gdy kłócili się w kuchni. Potłukła wszystkie naczynia, a on trzymał nożyczki przy jej gardle. Nigdy więcej nie chciał widzieć tego, co zobaczył wtedy w jej oczach. Miał nadzieję, że już ani razu tak na niego nie spojrzy.
Teraz było gorzej. Znacznie gorzej.
To ja powinienem był znaleźć się w tym basenie.
– Między nami nigdy nie będzie końca, Tate. Jeszcze to do ciebie nie dotarło?
– Wynoś się.
– Nie. Nie wyjdę, dopóki mi nie powiesz, co mogę zrobić, by to naprawić – odpowiedział, ściskając jej nadgarstki.
Musiała mu powiedzieć. Musiał się dowiedzieć. Jameson Kane potrafił rozwiązać każdy problem – ona po prostu musiała mu powiedzieć jak.
Musiał to naprawić.
Wybuchnęła śmiechem, który po chwili przerodził się w szloch. 
– Chcesz wiedzieć, czego chcę? Czego naprawdę chcę? Chcę, żebyś zostawił mnie w spokoju. Chcę, żebyś wyszedł. Chcę cię nie znać. Żałuję, że cię poznałam. Żałuję, że obsługiwałam to głupie przyjęcie, a potem poszłam do twojego apartamentu. Chcę, żebyś przestał istnieć. Chcę, żebyś odszedł. – Cały czas płakała, próbując uwolnić ręce z jego uścisku.
Nie istnieć? Ale to ja ją stworzyłem. Jest moja. Nie możesz istnieć beze mnie, głupia dziewczyno.
– Dobrze, dobrze – powiedział uspokajająco, a następnie odsunął się, bo odniósł wrażenie, że Tate zaraz zacznie się dusić. Nigdy nie widział jej takiej załamanej. – Jeśli tego właśnie chcesz, pójdę.
Nie przestawała płakać, gdy zakładał marynarkę. Przycisnęła dłonie do oczu, walcząc z potokiem łez. Serce go bolało, kiedy widział ją w takim stanie. Cierpiała jego mroczna dusza.
Zdał sobie sprawę, że Tate ciągle coś mówiła, więc znowu podszedł do łóżka.
– Wyjdź, wyjdź, wyjdź – powtarzała.
Jameson westchnął. Odgarnął włosy z jej twarzy, po czym pocałował ją w czoło. Nie ruszała się, przestała mówić. Tylko płakała.
Odwrócił się i zmusił, żeby nie patrzeć za siebie. Gdyby się obejrzał, byłby zgubiony, a wtedy nie potrafiłby już do niej dotrzeć.
A tego właśnie potrzebowała Tatum.
– Do zobaczenia, dziecinko – pożegnał ją, kierując się w stronę drzwi.
– To ci się nie uda.
No proszę, historia się powtarza.
Nie mógł powstrzymać śmiechu. W końcu był Demonem, prawda?
– Uda. Wystarczy, że będę chciał.

3 komentarze:

  1. Patrycja Dyrda12 maja 2019 17:12

    W końcu zaczęłam czytać książki z własnych zbiorów. Wśród nich jest pierwsza część - wygląda na to, że będzie następna.

    OdpowiedzUsuń
  2. II cz ciekawa ale zakończenie nie koniecznie...czekam na III :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiadomo kiedy będzie 3 część??

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, będzie nam bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Copyright © 2014 Kobiece Recenzje , Blogger