Making faces - Amy Harmon
Amy Harmon, to kolejna autorka, która
szturmem podbiła moje serce. Jej powieści Prawo Mojżesza oraz
Pieśń Davida plasują się bardzo wysoko na mojej czytelniczej
liście, więc bez żadnych obaw sięgnęłam po Making faces,
powieść, która całkiem niedawno ukazała się na naszym
wydawniczym rynku. Czy kolejny raz zostałam usatysfakcjonowana? Czy
Amy Harmon wywołała we mnie lawinę emocji, które uwielbiam
podczas czytania? Zapraszam na recenzję.
W małym miasteczku, gdzie każdy,
każdego zna, mieszkała grupa przyjaciół. Wśród nich młody
zapaśnik, Ambrose Young, przed którym kariera stała otworem.
Przystojny, błyskotliwy i śmiały, nie zauważył, że nieśmiała
Fern Taylor obdarzyła go uczuciem szczerym i tak silnym, że nawet
czas oraz ogromna odległość nie była w stanie go zniszczyć. Fern
uważała, że jest brzydka i że nigdy taki chłopak jak Ambrose nie
zwróci na nią uwagi. Nie zdawała sobie jednak sprawy, jak piękne
było jej wnętrze.
Ambrose po zakończeniu szkoły
postanowił, że nie pójdzie na studia. Chciał od życia więcej,
więc postanowił zaciągnąć się do wojska i wyjechał na wojnę.
Wraz z nim pojechało czterech jego przyjaciół. Po jego wyjeździe
serce Fern krwawiło z bólu, lecz dziewczyna cierpiała w milczeniu
i kochała dalej, choć młody żołnierz nie wiedział nic o tym
uczuciu. Czy, ta historia ma szansę na happy end? Czy po powrocie z
okrutnej wojny Ambrose będzie taki sam jak wcześniej? Przekonajcie
się sami.
„Jeżeli Bóg wymyślił nam twarze,
to czy się śmiał, gdy stworzył mnie?
Czy stworzył nogi, które nie chodzą,
i oczy, które widzą źle?
Czy kręci loki na mojej głowie,
tworząc z nich dziką burzę?
Czy zatyka uszy głuchemu, robiąc to
wbrew ludzkiej naturze?
Czy mój wygląd to przypadek, czy
okrutne zrządzenie losu?
Czy mogę obwiniać Go za to, czego u
siebie nie znoszę?
Za wady, które mnie prześladują w
najgorszych snach,
Za brzydotę, której nie znoszę, za
nienawiść i za strach?
Czy czerpie z tego jakąś przyjemność,
że wyglądam aż tak źle?
Jeżeli Bóg wymyślił nam twarze, to
czy się śmiał, gdy stworzył mnie?”
„Making faces”, to przepiękna,
mądra i wartościowa powieść. Uwielbiam wszystkie książki Amy
Harmon, jednak „Making faces” od teraz jest moim numerem jeden.
Żałuję, że tak długo zwlekałam z przeczytaniem tej książki,
bo to powieść, którą naprawdę warto i trzeba przeczytać. To
historia, o której się nie zapomina, a bohaterowie wgryzają się w
serce oraz pamięć i zostają tam na wieki. To przepiękna opowieść
o poszukiwaniu miłości, prawdziwej przyjaźni, o akceptacji siebie
oraz innych, o bólu, odrzuceniu, stracie, wybaczaniu oraz śmierci,
która czeka każdego z nas. To książka, która ma duszę i niesie
bardzo ważne przesłanie, które dotyczy akceptacji drugiego
człowieka. Nieważny jest wygląd, najważniejsze jest wnętrze,
czyli dusza oraz serce, które jest prawdziwym obliczem każdego
człowieka. Tę powieść czyta się sercem, ona nie bawi, ona
porusza do głębi i zmusza do wielu refleksji nad kruchością
ludzkiej egzystencji oraz nad wyborami, które odmieniają życie.
„Gdy się komuś długo przyglądasz,
przestajesz widzieć doskonały nos albo proste zęby. Przestajesz
widzieć bliznę po trądziku i dołek na brodzie. Te cechy przestają
się zamazywać, ty nagle widzisz kolory i to, co kryje się w
środku, a piękno nabiera zupełnie nowego znaczenia.”
Ogromnym atutem tej powieści są
bohaterowie, którzy są niezwykle naturalni oraz prawdziwi. Autorka
poświęciła każdemu z nich wiele czasu oraz uwagi i mam tu na
myśli naprawdę wszystkich bohaterów, bez wyjątku. Oczywiście
prym wiedzie Fern oraz Ambrose. On jest miejscowym przystojniakiem,
który urodę odziedziczył po biologicznym ojcu, który był
Włochem. Zapaśnik przed którym kariera stoi otworem. Jednak
Ambrose postanowił iść inną drogą i zaciągnął się do armii.
Wraz z przyjaciółmi pojechał na wojnę, która zmieniła wszystko
w jego życiu. Po powrocie otoczył się murem i odizolował się od
ludzi oraz świata. Fern od zawsze uważała się za miejscową brzydulę
i w skrytości serca marzyła o przystojnym kapitanie szkolnej
drużyny zapaśniczej. Nie zdawała sobie sprawy, że jej piękno
jest w jej wnętrzu. Po powrocie Ambrose'a z wojny postanowiła, że
udowodni mu, że jego piękno też tam się znajduje. Nie mogę nie
wspomnieć także o Bailey'u, kuzynie i najlepszym przyjacielu Fern,
który urodził się z dystrofią mięśniową i całe życie żył z
wyrokiem. Jego marzeniem było zostać bohaterem, wtedy czułby się
spełniony i gotowy na to, co przyniesie mu los. Bailey, to chyba
najbardziej sympatyczna postać w całej tej historii. Jest także
Rita, piękna dziewczyna i przyjaciółka głównej bohaterki, która
dokonała w życiu kilku złych wyborów, które okazały się
tragiczne w skutkach. Są również przyjaciele Ambrose'a, waleczni
żołnierze, którzy postanowili walczyć za swój kraj. O bohaterach
mogłabym pisać i pisać, gdyż naprawdę każdy z nich jest godny
uwagi i zapamiętania.
„Prawdziwe piękno, takie, które
nie blaknie i nie umiera, wymaga czasu. Wymaga napięcia. Wymaga
niewiarygodnej wytrwałości. To krople, które jedna po drugiej
budują stalaktyt; to trzęsienia ziemi, które tworzą łańcuchy
górskie; to fale uderzające nieustannie o brzeg, które łamią
skały i wygładzają twarde krawędzie. A z tej gwałtowności,
wrzawy, wściekłego wycia wiatru i szumu wody rodzi się coś
lepszego, coś, co w innych okolicznościach nie mogłoby zaistnieć.”
„Making faces”, to naprawdę
przepiękna, mądra i wartościowa powieść, którą polecam Wam z
całego serca. Emocje dławią prawie na każdej stronie, a serce
rozpada się na kawałki ze smutku, żalu, bezradności i
niesprawiedliwości. To nie jest bajka ani tanie love story. To
historia, która mogłaby przydarzyć się w prawdziwym życiu... a
może już gdzieś się wydarzyła. Ta powieść uczy, że piękno
znajduje się we wnętrzu człowieka, jednak czasami musi wydarzyć
się coś bardzo złego, by można było je dostrzec. To zachwycająca
opowieść o życiu, prawdziwej miłości i o przyjaźni, która trwa
aż po grób.
Nieczęsto mam książkowego kaca,
jednak Amy Harmon mi go zafundowała.
Takiej książki jak ta się nie zapomina!
Gorąco polecam!
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Editio Red.
Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Kasia z Ebookowych recenzji
Gorąco polecam :)
UsuńNie słyszałam o niej a zapowiada się ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://justboooks.blogspot.com/
Piękna historia, pokochałam Fern i Ambrose :) i muszę wspomnieć że nie obyłam się bez chusteczek
OdpowiedzUsuńU mnie było podobnie :) Nie przypominam sobie żadnej książki przy której tak dużo bym płakała :)
Usuń