Nic oprócz milczenia - Magdalena Knedler




Dziś macie okazje przeczytać recenzje książki, na którą czekałam jak na szpilkach i która została wydana na początku października 2016r. Wiem, że przeczytałam ją jedynym tchem, w każdej wolnej chwili siadałam z tą właśnie książką i nie mogłam się od niej oderwać.


Niestety nie wiem jak doszło do tego, że opinia o niej po prostu gdzieś mi zaginęła i to na dwóch komputerach! To, że starałam się ją ukryć jak najgłębiej się dało w komputerze w pracy, by nikt nie zorientował się, że na nocnych zmianach pisze recenzje, zamiast pracować, w sumie mnie nie dziwi, ale w domowym laptopie trzymam wszystko w jednym folderze i nie mam pojęcia jak to się stało, że jej tam po prostu nie widziałam. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że jestem blondynką i to do tego ciemną ;)

Jedyne co teraz mogę zrobić to szczerze przeprosić Magdalę Knedler oraz Was że musieliście tyle na nią czekać.

Gdy skończyłam czytać pierwszą część serii Komisarz Anna Lindholm byłam nią zachwycona i nie mogłam się doczekać, kiedy po raz kolejny przeniosę się do mroźnej Szwecji, gdzie razem z Anną i Ingvarem będę szukać kolejnego mordercy. Jednak niestety się nie udało…

Wszystko dlatego, że Magdalena Knedler przeniosła akcję powieści „Nic oprócz milczenia” do Włoch, a dokładniej do romantycznej Wenecji.

Anna, chcąc zapomnieć o ostatnich trudnych miesiącach jej życia postanawia nagle zniknąć z własnego domu. Zostawiając przy tym w święta wszystkie bliskie jej osoby. Wybrała Wenecję, piękne i romantyczne miejsce pewnie właśnie dlatego to tu w domu Sofii Siatessi kwitł romans jej męża ze słynną śpiewaczką operową. Po to, by zobaczyć ten właśnie dom, w podróż wybrała się komisarz Lindholm, wtedy nie wiedziała jak wyprawa zmieni jej życie…

Jak już wspomniałam Anna wybrała się do Wenecji dość niespodziewanie i bez żadnego planu, zrozumiałe jest, więc że nie planując podróży z wyprzedzeniem nie planowała również gdzie się zatrzyma.  Przed szukaniem noclegu na ostatnią chwilę uratowała ją właścicielka małego antykwariatu Lucrezia Doldano. Pozwoliła u siebie zamieszkać jak długo szwedzka polka będzie tego potrzebować, w zamian za pomoc w prowadzeniu biznesu który, nie był jej ukochanym zajęciem. Nie wiedziała wtedy jak duży błąd popełniła pozwalając komisarz Lindholm wejść do swojego życia.


W pierwszy dzień karnawału miało odbyć się huczne przyjęcie w domu jubilera Luigiego Maccaroniego. Całe miasto wiedziało, że gospodarz przygotował wielką atrakcję dla swoich gości. Teatralne spalenie kobiety-kukły symbolizujące koniec karnawału było niegdyś tradycją we Włoszech. Macaronii pragnął ją przywrócić. Nie pytajcie mnie, dlaczego chciał symbolizować koniec zabawy w dniu jej rozpoczęcia w dalszym ciągu nie wiem co sobie myślał. Jednak każdy miejscowy chciał uczestniczyć w tym wydarzeniu i zrozumiałe jest to również panna Doldano chciała to zobaczyć. Oczywiście razem z Anną, Lucrezia jako miejscowa zna miasto jak własną kieszeń, więc postanowiła dostać się tam jak najkrótszą drogą ciągnąc za sobą komisarz Lindholm. W jednej z Weneckich uliczek natknęły się na zwłoki tajemniczego gondoliera. Anna poczuła znajomy dreszcze emocji i nie mogąc się pohamować zaczęła działać:

„(…) Anna zgarnęła falbany i zastygła nad szkarłatną kałużą. Powoli wodziła wzrokiem po twarzy mężczyzny, jego regularnych rysach, wysokim czole, kształtnym nosie i ostro zarysowanej żuchwie. Komiczny strój Poliszynela z wypchanym brzuchem i garbem nie do końca zdeformował atletyczną sylwetkę. (…)”

Oczywiście postępowanie Anny nie spodobało się tutejszej policji, a w szczególności Commissario Antonio Valliemu, który słysząc nazwisko Lucrezii jako zgłaszającej przestępstwo wiedział, że kryje się za tym coś więcej, postanowił to sprawdzić, zająć się tą sprawą i tymi dwiema kobietami…

W tym samym czasie w domu Maccaroniego odbywało się już przyjęcie, kukła została podpalona. Jednak Livia Foscari  po chwili zorientowała się, że coś jest jednak nie tak, zapach, który towarzyszył niszczeniu lalki był inny niż ten, którego się spodziewała, a to dlatego, że jej mąż nie podpalił stosu z kukłą tylko martwą kobietą…

Valli zabrał Annę do pałacu, w którym doszło do tragicznego zdarzenia, postanowił wykorzystać jej umiejętności obserwacji oraz doświadczenie, które zdobyła pracując w szwedzkiej policji. Nie musiał prosić jej o pomoc, gdyż sama chciała dowiedzieć się jak to się stało, że jednego wieczoru w tym pięknym mieście popełniono aż dwie straszne zbrodnie.

Czy coś je łączyło? Kim są zabici i czy mieli ze sobą coś wspólnego?  W jakich okolicznościach zginęli i dlaczego? Co wiedzieli? Kto i z jakich powódek chciał ich uciszyć?

Anna i Antonio starają się znaleźć odpowiedzi te i inne pytania współpracując, dzieląc się swoimi doświadczeniami zawodowymi. Czas, który razem spędzają wpływa również na ich relacje która niepostrzeżenie zmienia się w coś niespodziewanego dla nich samych, jak również dla czytelników. Tak różne osobowości łączą siły, by rozwiązać te skomplikowane sprawy oraz skomplikować swoje życie osobiste jeszcze bardziej.

Muszę przyznać, że jest mi z tego powodu bardzo smutno, bo ja w dalszym ciągu jestem w #TeamIngvar. Czeka nas jeszcze jedna część tej serii i głęboko wierze, że wszystko wróci na właściwe tory.

Jest jednak jeden plus tego, iż zagubiłam tę recenzje. Dziś siadając do jej edycji znów sięgnęłam po książkę, przekartkowałam ją, historia na nowo dla mnie odżyła. I to na kilka dni przed premierą ostatniej części serii zatytułowanej „Nic oprócz Śmierci”. Teraz wiem, że początek kwietnia spędzę jak na szpilkach czekając na tą właśnie pozycje.

Liczę, że znajdę tam odpowiedź na kilka pytań, które kotłują się w mojej głowie od dnia, gdy skończyłam czytać „Nic oprócz strachu” a w „Nic oprócz milczenia” ich nie znalazłam.

Za możliwość przeczytania dziękuje Wydawnictwu Czwarta Strona.

Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data premiery: 12.10.2016r.

6 komentarzy:

  1. Opis wydaje się ciekawy, ale chyba nie jest to literatura dla mnie. Chociaż kto wie, może kiedyś przeczytam pierwszą część i mi się spodoba. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdemu cos w życiu moze sie przydarzyć nie koniecznie ze jest ciemna blondynka super recenzja gratuluje

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka jest nie do końca w moim klimacie. Ale za to okładka jest naprawdę cudna! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nazwisko Magdy Knedler obija mi się już o uszy od jakiegoś czasu. Ciekawi mnie jej Pan Darcy i Nic prócz milczenia. Tylko muszę znaleźć czas na czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To że obija Ci się o uszy nazwisko Magdaleny Knedler wcale mnie nie dziwi :)
      Skoro ciekawi Cię jej Pan Darcy zapraszam do przeczytania recenzji tej książki która pojawiła się na naszym blogu już dawno :) http://kobiecerecenzje365.blogspot.com/2015/09/pan-darcy-nie-zyje-magdalena-knedler.html

      Usuń

Drogi Czytelniku, będzie nam bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Copyright © 2014 Kobiece Recenzje , Blogger