Misja Wywiad z Nina Reichter
Serdecznie zapraszamy na Misję Wywiad z Niną Reichter. Najciekawsze pytanie zadała Magdalena Faltyn.
Kinga Salamon
1) Jakie wspomnienie związane z Bożym Narodzeniem zostanie w Pani pamięci na zawsze?
W pamięci pozostanie mi pewien świąteczny rytuał, który pielęgnowaliśmy z tatą w każdą Wigilię. Otóż, gdy byłam dzieckiem wychodziliśmy jeszcze przed południem na wspólny świąteczny spacer, na tyle długi, że w ciągu kilku godzin obeszliśmy co ciekawsze zakątki miasta. Nieważne, śnieg czy mróz, opatuleni szalikami, szliśmy przed siebie i czasem przystawaliśmy, aby w zamkniętych już sklepach obejrzeć świąteczne wystawy. Na początku, gdy byłam kilkulatką, tata spacerował ze mną powolutku, a cała wyprawa oczywiście służyła temu, żebym nie wchodziła mamie pod nogi – no i żeby możliwie bezboleśnie zmitrężyć czas pozostały do chwili otwarcia prezentów. ;)
Ale rosłam, a my chodziliśmy coraz dalej, odbywając długie poważne rozmowy; i tak mijały lata, a potem, pewnej Wigilii, w zasadzie całkiem niedawno, okazało się, że mój tata, który choruje na serce nie może już dalej iść. Pierwszy raz wróciliśmy taksówką.
W kolejnym roku nie poszliśmy na nasz wigilijny spacer. Już nie.
Pamiętam jak na opustoszałych chodnikach ścigaliśmy się „do następnej latarni”. I pamiętam nasz śmiech.
Pamiętam dziecięcą radość pomimo mrozu na policzkach. I mądrość przekazywaną mi w późniejszych latach jakby przy okazji, aby mogła wsiąknąć spokojnie w umysł nastolatki nie zwracając na siebie uwagi.
Mam nadzieję za jakiś czas zapewnię swoim dzieciom takie wspominania. Chciałabym…
2) Czy śnią się Pani czasem bohaterowie Pani książek oraz ich przygody?
Śnią się, pewnie, ale harmonogram przyjęli nieprzewidywalny. Kiedy pisałam „Ostatnią spowiedź” bohaterowie śnili mi często, jednak na dobre zaczęli dopiero wtedy, kiedy skończyłam drugi tom.
Matthew z LOVE Line przyśnił mi się za to na samym początku powstawania serii, a potem kolejny raz dopiero po jej zakończeniu.
Z kolei Marek z antologii „Zakochane Trójmiasto” w okolicach sierpnia śnił mi się non-stop. Także nie ma w tym żadnej prawidłowości.
Magdalena Faltyn
Jak odkryła pani w sobie pasję pisania książek, może to marzenie z dzieciństwa ?
Smykałkę do pisania odkryłam w sobie czytając dziesięć lat temu tekst, który mnie oczarował. Zapragnęłam nauczyć się wpływać na ludzkie emocje w podobny sposób jak tamten autor, ponieważ czułam w tym jakąś magię, jakiś pociągający nieodparty czar. A potem, gdy dotarłam do finału czytanej historii zakończenie mnie zawiodło. Niemal natychmiast pojawiła się myśl, że ja napisałabym je lepiej. Że przecież można to poprawić.
Przez długi czas myślałam, że to moje osobiste doświadczenie „pierwszych sygnałów” jest bardzo… no cóż, prywatne, i nie ma nic wspólnego z refleksjami innych kandydatów na pisarzy, gdy przychodzi moment, kiedy przekraczają ten magiczny próg.
A potem okazało się, że owe wspomnienie jest u pisarzy niemal powszechne. W ostatnich latach z zawodowej ciekawości czytałam wiele biografii i wywiadów z lubianymi pisarzami, i wspomnienia podobnych refleksji powracały w tych tekstach jak odbite przez kalkę.
Jest to po części rozczarowujące, że moje wnioski nie są, no cóż, tylko moje. Ale z drugiej strony pocieszające, że nie byłam osamotniona w arogancji ;)
Jeśli można by było cofnąć czas, zmieniła by pani coś w swoim życiu ?
Kiedyś dumnie mówiłam, że nie.
Ale im człowiek jest starszy tym więcej poważnych wyborów dokonuje i co za tym idzie więcej ma za sobą punktów zwrotnych, które czasem prowokują do błądzenia w stronę myśli: „co by było gdyby”.
A nikt tego nie wie. Ja także nie. Więc nie mogę obiektywnie ocenić, że czegoś żałuję.
O! Gdybym mogła cofnąć czas, szybciej przestałabym palić. Tego jestem pewna.
Małgorzata Skórka
1. Gdyby mogła Pani napisać książkę wspólnie z dowolnym autorem, kogo by Pani wybrała i dlaczego?
Uff. Podejrzewam, że przy okazji konfrontacji z niewątpliwym talentem pisarzy, których podziwiam od lat, mój wrodzony perfekcjonizm by mnie zjadł na przystawkę, zanim oddałabym wydawcy choćby kilka zdań.
Więc chyba nie podjęłabym się takiego zobowiązania, bo obawiam się, że owa książka nigdy by nie powstała.
Ale jeśli sobie gdybamy i mogę bezkarnie majaczyć, chętnie napisałabym coś z Rowling albo Moyes.
Myślę, że po długich debatach z współautorkami, przekonałabym je, aby mogli dołączyć do nas również Terry Hayes i Stephen King ;)
2. Który z bohaterów Pani książek, jest Pani najbliższy?
Bardzo długo powtarzałam: Ally Hanningan.
Ale teraz, z wiekiem, coraz bliższa jest mi Bethany z serii LOVE Line.
Urszula Słomińska
1) Czy nie tęsknisz za pisaniem na blogu?
Blog zapewniał specyficzną wolność, jaką daje posiadanie anonimowości. Oraz oczywiście należy pamiętać, że dekadę temu nikt nie słyszał o mediach społecznościowych, więc nawet pomimo ogromnej popularności bloga, nie istniało coś takiego, jak jego fanpage czy dzisiejsza marketingowa konieczność - Instagram. Osoba autora nie była powiązana z żadną twarzą, żadnym konkretnym wizerunkiem; nie istniało nic, co mogłoby mnie zidentyfikować, także dlatego, że dbałam o to, aby tak zostało. Z natury jestem umiarkowanie otwarta (na prywatnym koncie facebookowym od lat nie opublikowałam żadnego zdjęcia) dlatego tęsknię za tamtą blogową rzeczywistością, bo wtedy wystarczyło dzielić się swoją pracą. Istniała tam też specyficzna waluta – co prawda nikt nie płacił mi tantiem, ale po każdym opublikowanym rozdziale, czyli dość często, pojawiały się entuzjastyczne sygnały – słowa zachęty; emocjonalne wpisy pełne uznania. Bóg jeden wie, że w trwającej kilka miesięcy samotnej pracy nad książką zdarzają się chwile, kiedy żadne kwoty nie zastąpią takich słów.
2) Jaki jest dla Ciebie jako autorki najlepszy środek do promocji książek?
Najefektywniejszym środkiem promocji, zaraz po właściwej dystrybucji książki, są opinie czytelników przekazywane z ust do ust. Ten stan, kiedy Czytelnik skończy książkę i pragnąc podzielić się własnymi emocjami, mówi o niej znajomym. To na pewno najlepiej wpływa na sprzedaż. I jest najbardziej prawdziwe.
Bardzo wartościowa jest także stała grupa fanów zgromadzona wokół autora. Osoby te często angażują się w promocję niczym wierni przyjaciele, co daje niesamowity efekt. Tym osobom należy się medal.
Agnieszka Gniado
1) Czy jest Pani czasami zła na któregoś ze swoich bohaterów? Ze postąpił tak albo inaczej.
Nie.
Nawet jeśli bohaterowie postępują (w obiektywnej ocenie) niewłaściwie, czyli mówiąc po ludzku sami napytają sobie biedy, to ten fakt tylko zwiększa napięcie. A ja chcę to napięcie kreować, bo dzięki niemu dobrze się bawię pisząc, a Wy, mam nadzieję, bawicie się dobrze czytając.
2. Jak wygląda tworzenie bohatera od stop po głowę? Czy po kolei tworzysz w wyobraźni uśmiech bohatera, kolor oczu, włosów? Czy jednak „budzisz się” z docelowym wyglądem swojego bohatera? 🙂
To zależy. Z reguły wygląd nie pojawia się pierwszy; gdy wczuwam się w bohatera, najpierw pojawia się jego styl życia, nastawienie do świata; odzywki, cechy charakteru. Wygląd rodzi się niemal jako wypadkowa tych cech. Podobnie jak w prawdziwym życiu, wygląd jest często sumą naszych nawyków. Jeżeli więc tworzę silnego psychicznie mężczyznę, to prawdopodobnie nie będzie on na co dzień przesiadywał na kanapie pijąc piwo i narzekając, co naturalnie odbije się na jego fizjonomii i stylu bycia. Rodzaj uśmiechu, gestykulacja również zalezą od cech charakteru – czasem jedna mina wystarczy, aby być pewnym, że mamy do czynienia z buntownikiem, szaleńcem albo tchórzem.
Z bohaterkami jest podobnie – istnieje pewien typ kobiet, które nigdy nie będą fankami ogromnych dekoltów czy nadmuchanych ust. Wygląd nas określa.
Za jego sprawą łatwo sterować tym, jak odbierany jest dany bohater.
3) Czy teraz po czasie, kiedy Twoje książki stoją już w księgarniach coś byś w nich zmieniła? Bardziej rozpisała niektóre momenty? A może niektóre skróciła?
Po wydaniu Ostatniej spowiedzi nie miałam takich rozterek. Natomiast w pierwszej części LOVE Line zmieniłabym teraz jedną scenę, może dwie. Trochę skróciłabym tę książkę. Ale nie dlatego, że przestała mi się podobać, a dlatego, że prawdopodobnie z wiekiem mój perfekcjonizm robi się jeszcze bardziej upierdliwy ;)
Monika Dęst
1. Gdyby miała Pani moc zaczarowanego ołówka, to czy chciałaby Pani żeby kreowana przez Panią fikcja literacka stała się rzeczywistością?
Każda z wykreowanych przeze mnie postaci jest dla mnie wystarczająco rzeczywista żyjąc jedynie w mojej głowie. Zabrzmi to jak zawsze dziwacznie, ale dla mnie są oni tak samo realni, jak ludzie, których znam.
Gdyby fikcja literacka stała się rzeczywistością, nie miałabym już nad nią kontroli, a ja lubię być panią fikcyjnego świata. Więc nie.
2. Gdyby pojawiła się ekranizacja "Love Line", to których aktorów chciałaby Pani zobaczyć w rolach głównych bohaterów książki?
O matko.
W roli Bethany – postarzoną o jakieś pięć lat Zoey Deutch.
Matt – Hm. W trakcie pisania książki to się zmieniało, przyznaję. Ale obecnie musiałaby być to ludzka hybryda R.J. Kinga i Josiah Hawley’a, bez dwóch zdań.
Marta Cecelska
1. Czy wszystkie książki będą osadzone w realiach Nowego Jorku/Zachodu czy może któraś postać trafi do Polski?
Już trafiła. Akcja najnowszego opowiadania z antologii „Zakochane Trójmiasto” dzieje się w malowniczej miejscowości oddalonej o godzinę jazdy od Gdańska; idealnej aby osadził się w niej najpopularniejszy żyjący polski pisarz… Marek Król ;)
2. Czy łatwiej jest zebrać pierwsze myśli po polsku czy po angielsku?
Narrację piszę po polsku. Dialogi niemal wyłącznie po angielsku. A potem po prostu je tłumaczę. Z jakiegoś powodu tak jest mi wygodniej, kwestie są bardziej rytmiczne.
Ale mówimy cały czas o wstępnym szkicu książki. Kolejne wersje i szlify powstają oczywiście po polsku.
Henryka Bieranowska
Gdzieś przeczytałam, że jest Pani miłośniczką kuchni fusion. Jako, ze jestem strasznym łasuchem, a do tego lubię eksperymentować proszę o wskazówkę, jak z tradycyjnego dania polskiego zrobić kulinarną wariację?
Ponieważ od lat jestem wegetarianką raczej nie jadam dań tradycyjnej kuchni polskiej, trudno mi więc zasugerować przepis, który spełniałby podane kryteria. Jednak lubię eksperymentować z łączeniem smaków, które pozornie do siebie nie pasują, więc jeśli chodzi o kuchnię fusion w moim wydaniu (czyli szybką), polecam krewetki na maśle z rozmarynem i malinami ;) Wiem, brzmi okropnie ale smakuje wyśmienicie.
Katarzyna Kreft
1. Czy myślała kiedyś Pani nad współpraca z innym znanym autorem? (jeśli tak - kto by to był i dlaczego)
Podziwiam wielu polskich autorów, ale w dużej części są to osoby zajmujące się innym gatunkiem literackim niż mój, także trudno byłoby nam tworzyć coś razem. Przyznaję jednak, że kiedyś poważnie myślałam o zaproponowaniu współpracy jednej młodszej koleżance, której prace czytałam i dostrzegłam w nich spory potencjał. Ale akurat w tamtym czasie wzięłam na siebie kilka zobowiązań zawodowych i plan złożenia takiej propozycji się rozpłynął. Ale może kiedyś…
Nie mam nic przeciwko kolaboracjom, przeciwnie, byłyby to na pewno ciekawe doświadczenie.
Agnieszka Ewelina Rowka
Na jaki kolor w życiu się Pani nie przefarbuje i dlaczego?
Na blond. Dlaczego? Bo już mnie raz diabeł podkusił. Na szczęście fryzjerka była przewidująca i poleciła gęste pasemka zamiast jednolitego koloru. Dzięki temu, gdy miesiąc później oprzytomniałam i pognałam do niej z powrotem katastrofy nie było; nie musiałam obcinać włosów (mówimy oczywiście o erze przedpotopowej, gdy na rynku nie było cudów w stylu Olaplexu).
Chyba horror – nie przepadam za ich czytaniem ani oglądaniem, więc nie mam pojęcia o kliszach fabularnych ani o panujących trendach.
Jolanta Ostaszewska 1. Jakiego gatunku literatura przeważa na Pani półkach?
Kryminały. Ale literatura kobieca depce im po piętach.
2. Czy ma Pani ulubioną bajkę z dzieciństwa?
Jeżeli nazwiemy Harry’ ego Pottera bajką, to tak. W innym wypadku niestety nie.
Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku.
Po tak ciekawym wywiadzie, mam ochotę natychmiast sięgnąć po książkę autorki. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad. Czytałam jedną książkę tej autorki ale mam ochotę na więcej :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajny wywiad. Odpowiedzi wyczerpujące.
OdpowiedzUsuń