Renata Markowska - Do trzech razy sztuka
Dzisiaj w ten wiosenny, majowy dzień, chcę Wam przedstawić książkę, która z opisu i okładki zwiastuje naprawdę świetną, lekką powieść o problemach miłosnych nastolatków. Przedstawiam Wam "Do trzech razy sztuka" Renaty Markowskiej. Książkę dostałam do recenzji, i liczyłam na to, że będę mogła przeczytać coś lżejszego. Historię, która mimo problemów w niej zawartych, będzie miała też troszkę humoru.
Czy "Do trzech razy sztuka" Renaty Markowskiej, spełniło moje oczekiwania? Tego dowiecie się w dalszej części.
Książka opowiada historię siedemnastoletniej Marii, która jest wielką marzycielką (dziewczyna z głową w chmurach) oraz Marka, biednego chłopaka, którego los nie rozpieszczał. Pewnego dnia Maria zostaje uratowana przed pędzącym samochodem. W podzięce za ratunek, postanawia spotkać się z Markiem i tak oto rodzi się miłość. Niestety w szczęściu zakochanych, przeszkodzi bogata rodzina Marii, szczególnie mama, która nie akceptuje związku swojej córki. Maria i Marek stają do walki o swoje uczucie, nie wiedząc czy jest ono na tyle silne by przetrwać..
Sięgając po tę książkę, byłam naprawdę dobrej myśli, niestety jak już sam tytuł mówi "Do trzech razy sztuka", tyle razy po nią sięgałam, za każdym razem z nowym zapałem wmawiałam sobie: "zmieni się", "będzie dobrze!". Jednak dobrze nie było. Było coraz gorzej.
Zacznijmy od tego, że autorka nie zaskoczyła mnie niczym. Historię można było przewidzieć nawet do kilkunastu stron do przodu. Była źle napisana, bez żadnego drygu, po prostu ciężko się ją czytało.
Akcji w książce nie ma prawie w ogóle, oprócz tej na początku (scena z pędzącym samochodem, która jak dla mnie była toczka w toczkę jak scena z 50 Twarzy Greya).
Autorka pisze bardzo ociężale, zbyt poważnie jeśli opisuje taki cudowny okres jakim jest dorastanie, gdzie zabawa aż "wisi w powietrzu". Jedyne emocje jakie wzbudzała we mnie to znudzenie. Zastosowała w swojej powieści też coś co mogło być świetną odskocznią od irytującej bohaterki Marii, czyli przeskakiwanie z jednej postaci na drugą. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że granice między bohaterami były bardzo zatarte i sami do końca nie wiedzieliśmy o kim w danym momencie czytamy.
Bohaterowie są nijacy. Maria przez połowę książki użala się nad sobą, przez co staje się bardzo irytująca, a Marek, który przyznam szczerze, był najlepiej dopracowaną postacią, także nie podbił mojego serca.
Nie polecam tej książki, jeśli ktoś liczy po opisie na coś innego. Dostajemy bardzo źle napisaną powieść, po którą jak dla mnie nie warto sięgać.
Dziękuję za przeczytanie Wydawnictwu Novae Res.
Czy "Do trzech razy sztuka" Renaty Markowskiej, spełniło moje oczekiwania? Tego dowiecie się w dalszej części.
Książka opowiada historię siedemnastoletniej Marii, która jest wielką marzycielką (dziewczyna z głową w chmurach) oraz Marka, biednego chłopaka, którego los nie rozpieszczał. Pewnego dnia Maria zostaje uratowana przed pędzącym samochodem. W podzięce za ratunek, postanawia spotkać się z Markiem i tak oto rodzi się miłość. Niestety w szczęściu zakochanych, przeszkodzi bogata rodzina Marii, szczególnie mama, która nie akceptuje związku swojej córki. Maria i Marek stają do walki o swoje uczucie, nie wiedząc czy jest ono na tyle silne by przetrwać..
Sięgając po tę książkę, byłam naprawdę dobrej myśli, niestety jak już sam tytuł mówi "Do trzech razy sztuka", tyle razy po nią sięgałam, za każdym razem z nowym zapałem wmawiałam sobie: "zmieni się", "będzie dobrze!". Jednak dobrze nie było. Było coraz gorzej.
Zacznijmy od tego, że autorka nie zaskoczyła mnie niczym. Historię można było przewidzieć nawet do kilkunastu stron do przodu. Była źle napisana, bez żadnego drygu, po prostu ciężko się ją czytało.
Akcji w książce nie ma prawie w ogóle, oprócz tej na początku (scena z pędzącym samochodem, która jak dla mnie była toczka w toczkę jak scena z 50 Twarzy Greya).
Autorka pisze bardzo ociężale, zbyt poważnie jeśli opisuje taki cudowny okres jakim jest dorastanie, gdzie zabawa aż "wisi w powietrzu". Jedyne emocje jakie wzbudzała we mnie to znudzenie. Zastosowała w swojej powieści też coś co mogło być świetną odskocznią od irytującej bohaterki Marii, czyli przeskakiwanie z jednej postaci na drugą. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że granice między bohaterami były bardzo zatarte i sami do końca nie wiedzieliśmy o kim w danym momencie czytamy.
Bohaterowie są nijacy. Maria przez połowę książki użala się nad sobą, przez co staje się bardzo irytująca, a Marek, który przyznam szczerze, był najlepiej dopracowaną postacią, także nie podbił mojego serca.
Nie polecam tej książki, jeśli ktoś liczy po opisie na coś innego. Dostajemy bardzo źle napisaną powieść, po którą jak dla mnie nie warto sięgać.
Dziękuję za przeczytanie Wydawnictwu Novae Res.
Po przeczytaniu recenzji zerknęłam na opinie innych czytelników i widzę, że ta opinia nie jest oddalona od reszty. Książka nie dla mnie, ale okładka i temat rzeczywiście ciekawe. TZW self publishing i vanity kwitnie i nic na to nie poradzimy. Życzę powodzenia autorce. Myślę, że każdy ma szansę na poprawę.
OdpowiedzUsuń