Misja Wywiad z Niną Reichter
Zapraszamy na długo wyczekiwany wywiad z autorką wspaniałej trylogii pt. "Ostatnia spowiedź" Nagrodę za najciekawsze pytanie otrzymuje Lidka Rogozińska. Lidce serdecznie gratulujemy i prosimy o kontakt na naszym fan page. :)
Paulina Edyta Plewa
1. Dlaczego wybrała Pani akurat tytuł Ostatnia spowiedź/Letzte Beichte? Czy on oznacza dla Pani coś ważnego?
Tak, oznacza rozliczenie się z zadrami z przeszłości.
2. Czy zechciałaby Pani dać jakąś radę dla początkujących pisarzy?
Trudno to robić. Między innymi dlatego, że „złote prawdy o pisaniu” każdy odkrywa sam i dzieje się to powoli. Oczywiście pamiętam wnioski, które nasunęły mi się jako pierwsze, gdy postanowiłam pisać na poważnie, i nadal z nich korzystam. Lecz potem zaczęłam uczyć się warsztatu. Czytać książki o technicznej stronie pisania. I pamiętam, że przy niektórych uwagach śmiałam się w głos. Uznawałam je za głupie, płytkie, wręcz szkodliwe i pchające w niewłaściwą stronę. Byłam taka mądra… jak każdy, kto zaczyna. Gdy po paru latach otworzyłam te książki, również się śmiałam, ale z własnej głupoty. Musiałam się napocić by odkryć rzeczy, o których wcześniej czytałam, bo inaczej nie umiałam docenić tych rad. Dlatego uważam, że podawanie sugestii na tacy nie ma sensu. Ten kto mógłby z nich skorzystać, będzie na innym etapie swojej pisarskiej drogi. Ale gdyby chcieć zawrzeć to, co najbardziej uniwersalne, nasuwa mi się: pisz prawdę o własnych emocjach. I kop najgłębiej tam, gdzie cię boli.
Gosche Books
1. Czy od początku wiedziała Pani, że taki właśnie tytuł będzie nosiła książka. Czy może w pewnym momencie bądź na końcu stwierdziła Pani, że ''Ostatnia spowiedź'' to właśnie to?
Tytuł pojawił się na początku. Wiedziałam, co chcę powiedzieć i jak potoczą się losy bohaterów, więc taki tytuł był świetnym spoiwem dla całości. Jednak Ostatnia spowiedź była pisana w formie bloga i w więcej niż kilku scenach ukryłam elementy własnych przeżyć. Dlatego ten akurat tytuł był istotniejszy dla mnie jako autorki, niż dla samej historii.
2. Czy powieść to w całości fikcja, czy może pewne sytuacje pisała Pani z autopsji?
Każdy pisarz wplata do książek elementy z własnego życia. W zasadzie elementy te same się nasuwają. Czasami są inspiracją dla scen. A czasami scena jest formą sentymentalnego powrotu do przeszłości. Wiele emocji zawartych w Ostatniej spowiedzi znałam z własnego życia, więc może dlatego książka ta została tak dobrze odebrana.
Grażyna Wróbel
1. Czym jest dla Pani spowiedź? Czy zawsze jest ona szczera?
Spowiadałam się ostatnio cztery lata temu – ze ślubnej konieczności. Wcześniej – przy okazji komunii św. Nie wierzę w oczyszczającą moc zwierzania się z własnych przewin drugiemu człowiekowi, bo z zasady nie lubię pośredników. Jeżeli Bóg istnieje, to wie co robię i jakim jestem człowiekiem. Wie też, czego żałuję.
2. Załóżmy, że marzy Pani o nabyciu ukochanego kota persa. Ale w dniu planowanego zakupu, napotyka na drodze bezdomnego i bezbronnego zwykłego dachowca. Kogo Pani wybiera i dlaczego?
Zacznijmy od tego, że nie przepadam za persami;) Jeśli to pominąć, nie muszę zakładać hipotetycznie, bo miałam taką sytuację z dachowcem. Znalazłam biedne bezdomne kociątko na poboczu drogi. Wzięłam je do domu. Niestety z powodu bardzo przykrej sytuacji nie mogłam go zatrzymać i jest to coś, czego nie chcę pamiętać. Pokochałam tego kota. Wypłakałam potem mnóstwo łez.
Marta Daft
1.Czy wierzy Pani w moc marzeń?
Wierzę w moc konkretnych działań i w takie planowanie, aby nasze zamierzenia się ziściły. Wiara w marzenia nie doprowadzi do ich spełnienia, jeżeli zabraknie czegoś znacznie bardziej przyziemnego, czyli włożonego wysiłku.
2.Czego najbardziej się Pani obawia?
Bolesnej śmierci. I świadomości umierania – a raczej świadomości nieuchronności tej śmierci – np. podczas awarii lotniczej lub przy chorobie nowotworowej. Kiedyś bałam się zapomnienia. Tego, że nie dokonam niczego ważnego ani znaczącego. Wyrosłam z tego strachu, gdy uświadomiłam sobie, że obojętnie co w życiu osiągnę, najdalej za dwa pokolenia wszyscy już będą mieć to w nosie. Naprawdę – szczerze i głęboko. Będą mieć własny wyścig. Własny kołowrotek. Własne marzenia, demony do pokonania, własne problemy i aktualne autorytety. Więc dałam sobie spokój z tym irracjonalnym strachem. A niech o mnie zapomną;) To uwalniające.
Magdalena Szeszko-Lendzion
1. Na zdjęciu wygląda Pani na zamyśloną, o czym Pani myśli, co pisze, może nową książkę ?
Z reguły wyglądam na zamyśloną, bo dużo myślę Podobno powinnam więcej się uśmiechać, lecz nie lubię udawać emocji. A nowa książka, oczywiście – powstaje. I już teraz mam wrażenie, że będzie refleksyjna jak poprzednie.
2. Jaka jest Pani świąteczna wishlista, co chciałaby Pani znaleźć pod choinką a co z niematerialnych rzeczy otrzymać w Święta?
No tak, naczekałyście się na odpowiedzi, więc to przedawnione pytanie ;) Nie mam wygórowanych potrzeb w kwestiach materialnych, dlatego trudno kupić mi prezent. Z reguły mówię, że „wszystko mam” i rodzina ma problem musząc się obejść bez listy życzeń. Nie wynika to ze skromności, a z oszczędności, jeżeli niczego konkretnego nie potrzebuję, wolałabym, aby zaoszczędzili pieniądze. Nie słuchają. Z rzeczy niematerialnych lubię pozbawione konwenansu relacje i ciepło. Nie ma nic gorszego jak sztuczność i manieryczność przy wigilijnym stole.
Marta Pawlaczyk
1.Boże Narodzenie w dzieciństwie z czym się Pani kojarzy, jak Pani je wspomina?
Mama zawsze dbała o to, by święta były eleganckie i perfekcyjnie przygotowane. Jednak przez lata byliśmy tylko w trójkę, a atmosfera prawdziwie radosnych świąt wymaga obecności… ludzi. Najlepiej wspominam te święta, gdy byliśmy już w szóstkę - razem z moim mężem i jego rodziną (oraz naszym rozwydrzonym psem i kapryśnym kotem). Nieodłącznym elementem przez wszystkie te lata był „Kevin sam w domu.” To siła przyzwyczajenia, ale nie umiem spędzać świąt bez tego filmu.
2. Książka, która powinna przeczytać każda kobieta to...?
"Dlaczego mężczyźni kochają zołzy". Przeczytałam już po ślubie, ale ze wszystkim się zgadzam.
Marlena Romanowska
1. Gdyby mogła Pani zachęcić młodzież do czytania książek to w jaki sposób?
Młodych ludzi nie da się zachęcić do czegoś, co ich nie pociąga, nie ciekawi. Dlatego ubolewam nad tym, że mamy tak skostniałą listę lektur. Niestety tworzą ją ludzie, którzy są na innym niż młodzież etapie życia i chcą za wcześnie (i trochę na siłę) sprzedać „prawdy”, których młody człowiek nie rozumie oraz naświetlić problemy, które w głowach młodych jeszcze nie powstały. Lektury powinny być dostosowane do wieku – w Polsce nie są. Jednak uważam, że każdego, nawet najbardziej opornego nastolatka ze strachu przed książką wyleczy Harry Potter. A jeśli tak się nie stanie, nie ma co zawracać sobie głowy – to beznadziejny przypadek.
2. Przechodząc przez park spotyka Pani na ławce osoby które kłócą się o wydarzenia bądź o przekaz z Pani książki, czy Pani podejdzie i wytłumaczy tym osobom czy może pójdzie Pani dalej? A może będzie to inna reakcja?
Nie, nie podeszłabym. Zresztą niedawno spotkała mnie podobna przygoda. Ostatnio często jestem w Polsce, więc poszłam do Matrasa sprawdzić, gdzie leżą moje książki. Zapytałam pracownicę o OS dodając, że to młodzieżowa powieść. Było to przed świętami i tę wymianę zdań słyszała inna klientka stojąca niedaleko mnie. Gdy pracownica księgarni pokazała mi OS, a ja wzięłam książkę do ręki, tamta kobieta podeszła. Szukała prezentu dla córki i zasypała mnie pytaniami: „czy wiem, co to jest”, czy „dobre”, „jakie ma opinie” i „czy nadaje się dla czternastolatki”. Przyznam, że stałam sparaliżowana. Chociaż jestem dumna z Ostatniej spowiedzi i nie zmieniłabym tam nawet zdania, nie potrafiło mi przejść przez usta: „tak, to jest dobra książka, wartościowa. To świetny wybór dla pani córki.” Nie zniosłabym myśli, że ta kobieta może kiedyś wpisać w google Nina Reichter i zobaczyć moją twarz. Mamrocząc coś pod nosem wyszłam z księgarni z poczuciem, że była to jedna z najidiotyczniejszych sytuacji w moim życiu. I do dziś nie wiem, co wtedy zadziałało: ograniczające przekonanie, że nie należy chwalić własnej pracy, czy świadomość, jakie sceny napisałam w tomie drugim.
Lidka Rogozińska
1. Czy nawiązała Pani przyjaźnie z czytelniczkami "Letzte Beichte", które trwają do dzisiaj?
Tak, jest grupa osób, z którymi lubię rozmawiać i na których mogę polegać. Ponieważ czas tworzenia Ostatniej spowiedzi był wyjątkowym okresem w moim życiu, ludzi, którzy go za mną dzielili traktuje w specjalny sposób. Oczywiście to ograniczone grono – co nie znaczy, że zupełnie niedostępne dla nowych czytelników. Pojawiło się wiele nowych osób, które już po wydaniu OS zwróciły moją uwagę swoim oddaniem i zaangażowaniem. To ujmujące, gdy widzę, że ktoś naprawdę pokochał historię, która (w sporej części) była zapisem moich własnych, dopieszczanych w wyobraźni marzeń. To w pewien sposób zbliża i bardzo ciepło myślę o tych osobach. Gdy widzę emocje, z jakimi nowi czytelnicy podchodzą do OS, to granica pomiędzy „starymi przyjaciółmi” a nimi, w moim odbiorze się zaciera. A skoro o tym mowa, pozdrawiam Kingę Wasiuk ;)
2. Czy planuje Pani wydanie swoich książek w innych krajach?
Tak. Planuję również wspiąć się na Mount Everest, ale nie wszystko zależy ode mnie. Pytanie powinno brzmieć: czy zdecyduje się na sprzedanie licencji do przekładu, kiedy zagraniczne wydawnictwa zechcą kupić Ostatnią spowiedź. Byłabym zachwycona, gdyby tak się stało, ale to niełatwe. Poza tym, trochę na to za wcześnie. Nie lubię przysłów, bo to zbiór nieaktualnych stereotypów i uprzedzeń, ale w moim odczuciu „wszystko w swoim czasie” byłoby tu odpowiednie. A co do wspinaczki na Everest, to bzdura, ale jako porównanie wygląda nieźle ;)
Izunia Raszka
1. Powie Pani coś o swoim dzieciństwie? Najpiękniejsze wspomnienie, zapach, który się z nim kojarzy?
Zapach sosen, śpiew ptaków. Spokój, uwaga rodziców i pewność bycia kochaną – dopiero dziś odpowiednio doceniam, że miałam taki dom. A najpiękniejsze wspomnienia? Chyba momenty zdobywania tego, co wydawało mi się jako dziecku nieosiągalne. Mój Ojciec lubił w tym pomagać. Rozumiał, że to, co dorosłemu wydaje się dziecinnym wymysłem lub nieistotnym drobiazgiem w oczach dziecka ma zupełnie inny status – np. życiowego celu lub wielkiego problemu. Umiał postawić się w sytuacji dziecka, jest wyjątkowym rodzicem. Chciałabym kiedyś również móc tak o sobie powiedzieć.
2. Dopisze Pani do każdej litery imienia i nazwiska cechę, która Panią opisuje?
Nie lubię takich zabaw, bo uważam, że to kreowanie iluzji. Ilekroć widzę podobne opisy na facebooku, trącą dla mnie fałszem. Bo jakie to proste:
NINA REICHTER
N – niezłomna
I – intuicyjna
N – (…) wybierzcie sobie
A – i tak dalej.
A prawda jest taka, że każdy może znaleźć przykłady sytuacji, w jakich był niezłomny, ale też przykłady takich, gdy było inaczej. Czy to znaczy, że należy się jasno określić, a potem denerwować się za każdym razem, gdy ktoś podważy prawdziwość tej fasadowej wizji? Z tego właśnie bierze się brak odporności na krytykę. Ludzie kurczowo trzymają się obrazu, jaki wymyślili na swój temat – częściowo nieprawdziwego – ponieważ on nigdy nie będzie w 100% zgodny z rzeczywistością.
Podobnie z następnym – mam się za rozważną, słucham intuicji. Ale jak każdy czasami się mylę. Nikt nie jest zerojedynkowy i ten dualizm sprawia, że nie umiemy opisywać siebie bez swędzącego wrażenia, że to nieautentyczne. Ludzie tworzący na facebooku takie listy nie robią nic innego jak tylko malują własny wymyślony obraz, skrojony z cech, które chcieliby, aby dostrzegli w nich inni.
Dlatego mogłabym się ewentualnie zastanowić, jakie cechy, na podstawie moich własnych obserwacji, charakteryzują mnie przez większość czasu. Ale nie powiem „taka jestem”, bo to byłoby naiwne. I naprawdę nie potrzeba na to tylu słów, by „rozczłonkowywać” nazwisko. Wydaje mi się, że myślę analitycznie i nie lubię bezrefleksyjnego przyjmowania czyichś przekonań. Staram się żyć w zgodzie z własnym barometrem tego, co właściwe. Wydaje mi się, że nieźle wykrywam ludzki fałsz. Raczej nie odpuszczam. Tyle.
Patrycja Słodownik
1. Jakie trzy słowa najlepiej opisują Pani książkę?
W moim odczuciu: skłaniająca do myślenia, wzruszająca i zabawna.
2. Czy Pani zdaniem lepiej być szczęśliwym przez krótką chwilę, czy lepiej nie wiedzieć czym jest szczęście i gorycz rozpaczy po jego stracie?
Zdecydowanie lepiej być szczęśliwym przez krótką chwilę. Bo przychodząca później gorycz również niesie ze sobą silne emocje, a to one tworzą chwile, które potem wspominamy. Jeśli wyzbyć się szczęścia i goryczy, pozostaje miałka egzystencja – długie lata, które z perspektywy czasu przypominają jeden nudny dzień. Życie po to ma wzloty i upadki, byśmy mogli je lepiej zapamiętać. Nikt nie rozpamiętuje tego co powtarzalne i bezpłciowe.
Natalia Skrzypiec
Chciałabym dowiedzieć się o:
1. Cechę/cnotę, którą najbardziej Pani ceni w ludziach?
Lojalność. I bezkompromisowość.
2. Polskiego pisarza, którego książki najczęściej Pani pochłania.
Uwielbiam Miłoszewskiego.
Sylwia Król
1. A mnie zawsze gryzło: Czy Nina Reichter to pseudonim, czy prawdziwe imię i nazwisko?
Rozmawiałyśmy o tym na targach w Krakowie. Zadanie pytania po raz kolejny nie zmieni odpowiedzi.
Justyna Ernest
1. Kto jako pierwszy miał do tej pory zaszczyt przeczytać napisane przez Panią książki?
Ostatnią spowiedź – blogowi czytelnicy. Wszelkie kolejne teksty – mój mąż.
2. Którą gwiazdę ze świata show-biznesu chciałaby Pani poznać osobiście?
W takim razie musielibyśmy show-biznes pojąć bardzo szeroko. James Horner nie żyje. Richard Yates tak samo. Jackson był skryty, raczej nie wydobyłabym z niego więcej niż Oprah w pamiętnym wywiadzie, który oglądałam jako dziecko. Geniuszu Kinga nie umiałabym wpleść do własnej pracy, nawet przy założeniu, że maglowałabym biedaka godzinami. Uwielbiam Kate Winset – ale nie nauczyłaby mnie aktorstwa. Kochałam Whitney Houston – ale nawet ona nie potrafiłaby nauczyć mnie śpiewać. Chętnie zapytałabym Hannę Lis jak się czuje patrząc w lustro, ale co by to wniosło? J.K. Rowling nie pytałabym o nic. Powiedziałabym to, co ona słyszała wcześniej tysiąc razy, ale podobno jej to nie nudzi, więc mało odkrywczo powtórzyłabym: stworzyłaś moje dzieciństwo. Będę szczera – kilka dni myślałam nad odpowiedzią na to pytanie. Chciałam wybrać rozważnie, bo to nie sztuka rzucić nazwiskiem z pierwszych stron gazet. I nie widzę nikogo wartego wykorzystania takiej szansy – poza jedną osobą. Jeśli założyć, że rozmówca musiałby odpowiedzieć prawdę w rozmowie ze mną, chciałabym zapytać Papieża, czy w to wszystko wierzy. I tak - mnie również zaskoczył ten wybór.
Krystian Pawłowski
Jest taki film, na który mogłabyś chodzić do kina non-stop?
Wiem, jak to brzmi. Titanic.
2. Sylwester - tłum, znajomi & impreza czy dom, druga połowa i coś na ząb?
Powiedziałabym - bal. W ten wyjątkowy wieczór lubię się wystroić. Z drugiej strony rok temu spędziłam sylwestra na stoku i byłoby świetnie, gdyby nie to, że miejscowość była tak mała, że zabrakło taksówek. Kilkukilometrowy spacer w śniegu nad ranem może zepsuć każde wspomnienie. Podobnie w tym roku - byliśmy z mężem w domu, kocica słodko chrapała (naprawdę czasem to robią), obejrzeliśmy program sylwestrowy i bawiłam się super. Wszystko zależy od nastawienia. Ja staram się mieć pozytywne.
Dziękujemy Pani Ninie za poświęcony czas.
Paulina Edyta Plewa
1. Dlaczego wybrała Pani akurat tytuł Ostatnia spowiedź/Letzte Beichte? Czy on oznacza dla Pani coś ważnego?
Tak, oznacza rozliczenie się z zadrami z przeszłości.
2. Czy zechciałaby Pani dać jakąś radę dla początkujących pisarzy?
Trudno to robić. Między innymi dlatego, że „złote prawdy o pisaniu” każdy odkrywa sam i dzieje się to powoli. Oczywiście pamiętam wnioski, które nasunęły mi się jako pierwsze, gdy postanowiłam pisać na poważnie, i nadal z nich korzystam. Lecz potem zaczęłam uczyć się warsztatu. Czytać książki o technicznej stronie pisania. I pamiętam, że przy niektórych uwagach śmiałam się w głos. Uznawałam je za głupie, płytkie, wręcz szkodliwe i pchające w niewłaściwą stronę. Byłam taka mądra… jak każdy, kto zaczyna. Gdy po paru latach otworzyłam te książki, również się śmiałam, ale z własnej głupoty. Musiałam się napocić by odkryć rzeczy, o których wcześniej czytałam, bo inaczej nie umiałam docenić tych rad. Dlatego uważam, że podawanie sugestii na tacy nie ma sensu. Ten kto mógłby z nich skorzystać, będzie na innym etapie swojej pisarskiej drogi. Ale gdyby chcieć zawrzeć to, co najbardziej uniwersalne, nasuwa mi się: pisz prawdę o własnych emocjach. I kop najgłębiej tam, gdzie cię boli.
Gosche Books
1. Czy od początku wiedziała Pani, że taki właśnie tytuł będzie nosiła książka. Czy może w pewnym momencie bądź na końcu stwierdziła Pani, że ''Ostatnia spowiedź'' to właśnie to?
Tytuł pojawił się na początku. Wiedziałam, co chcę powiedzieć i jak potoczą się losy bohaterów, więc taki tytuł był świetnym spoiwem dla całości. Jednak Ostatnia spowiedź była pisana w formie bloga i w więcej niż kilku scenach ukryłam elementy własnych przeżyć. Dlatego ten akurat tytuł był istotniejszy dla mnie jako autorki, niż dla samej historii.
2. Czy powieść to w całości fikcja, czy może pewne sytuacje pisała Pani z autopsji?
Każdy pisarz wplata do książek elementy z własnego życia. W zasadzie elementy te same się nasuwają. Czasami są inspiracją dla scen. A czasami scena jest formą sentymentalnego powrotu do przeszłości. Wiele emocji zawartych w Ostatniej spowiedzi znałam z własnego życia, więc może dlatego książka ta została tak dobrze odebrana.
Grażyna Wróbel
1. Czym jest dla Pani spowiedź? Czy zawsze jest ona szczera?
Spowiadałam się ostatnio cztery lata temu – ze ślubnej konieczności. Wcześniej – przy okazji komunii św. Nie wierzę w oczyszczającą moc zwierzania się z własnych przewin drugiemu człowiekowi, bo z zasady nie lubię pośredników. Jeżeli Bóg istnieje, to wie co robię i jakim jestem człowiekiem. Wie też, czego żałuję.
2. Załóżmy, że marzy Pani o nabyciu ukochanego kota persa. Ale w dniu planowanego zakupu, napotyka na drodze bezdomnego i bezbronnego zwykłego dachowca. Kogo Pani wybiera i dlaczego?
Zacznijmy od tego, że nie przepadam za persami;) Jeśli to pominąć, nie muszę zakładać hipotetycznie, bo miałam taką sytuację z dachowcem. Znalazłam biedne bezdomne kociątko na poboczu drogi. Wzięłam je do domu. Niestety z powodu bardzo przykrej sytuacji nie mogłam go zatrzymać i jest to coś, czego nie chcę pamiętać. Pokochałam tego kota. Wypłakałam potem mnóstwo łez.
Marta Daft
1.Czy wierzy Pani w moc marzeń?
Wierzę w moc konkretnych działań i w takie planowanie, aby nasze zamierzenia się ziściły. Wiara w marzenia nie doprowadzi do ich spełnienia, jeżeli zabraknie czegoś znacznie bardziej przyziemnego, czyli włożonego wysiłku.
2.Czego najbardziej się Pani obawia?
Bolesnej śmierci. I świadomości umierania – a raczej świadomości nieuchronności tej śmierci – np. podczas awarii lotniczej lub przy chorobie nowotworowej. Kiedyś bałam się zapomnienia. Tego, że nie dokonam niczego ważnego ani znaczącego. Wyrosłam z tego strachu, gdy uświadomiłam sobie, że obojętnie co w życiu osiągnę, najdalej za dwa pokolenia wszyscy już będą mieć to w nosie. Naprawdę – szczerze i głęboko. Będą mieć własny wyścig. Własny kołowrotek. Własne marzenia, demony do pokonania, własne problemy i aktualne autorytety. Więc dałam sobie spokój z tym irracjonalnym strachem. A niech o mnie zapomną;) To uwalniające.
Magdalena Szeszko-Lendzion
1. Na zdjęciu wygląda Pani na zamyśloną, o czym Pani myśli, co pisze, może nową książkę ?
Z reguły wyglądam na zamyśloną, bo dużo myślę Podobno powinnam więcej się uśmiechać, lecz nie lubię udawać emocji. A nowa książka, oczywiście – powstaje. I już teraz mam wrażenie, że będzie refleksyjna jak poprzednie.
2. Jaka jest Pani świąteczna wishlista, co chciałaby Pani znaleźć pod choinką a co z niematerialnych rzeczy otrzymać w Święta?
No tak, naczekałyście się na odpowiedzi, więc to przedawnione pytanie ;) Nie mam wygórowanych potrzeb w kwestiach materialnych, dlatego trudno kupić mi prezent. Z reguły mówię, że „wszystko mam” i rodzina ma problem musząc się obejść bez listy życzeń. Nie wynika to ze skromności, a z oszczędności, jeżeli niczego konkretnego nie potrzebuję, wolałabym, aby zaoszczędzili pieniądze. Nie słuchają. Z rzeczy niematerialnych lubię pozbawione konwenansu relacje i ciepło. Nie ma nic gorszego jak sztuczność i manieryczność przy wigilijnym stole.
Marta Pawlaczyk
1.Boże Narodzenie w dzieciństwie z czym się Pani kojarzy, jak Pani je wspomina?
Mama zawsze dbała o to, by święta były eleganckie i perfekcyjnie przygotowane. Jednak przez lata byliśmy tylko w trójkę, a atmosfera prawdziwie radosnych świąt wymaga obecności… ludzi. Najlepiej wspominam te święta, gdy byliśmy już w szóstkę - razem z moim mężem i jego rodziną (oraz naszym rozwydrzonym psem i kapryśnym kotem). Nieodłącznym elementem przez wszystkie te lata był „Kevin sam w domu.” To siła przyzwyczajenia, ale nie umiem spędzać świąt bez tego filmu.
2. Książka, która powinna przeczytać każda kobieta to...?
"Dlaczego mężczyźni kochają zołzy". Przeczytałam już po ślubie, ale ze wszystkim się zgadzam.
Marlena Romanowska
1. Gdyby mogła Pani zachęcić młodzież do czytania książek to w jaki sposób?
Młodych ludzi nie da się zachęcić do czegoś, co ich nie pociąga, nie ciekawi. Dlatego ubolewam nad tym, że mamy tak skostniałą listę lektur. Niestety tworzą ją ludzie, którzy są na innym niż młodzież etapie życia i chcą za wcześnie (i trochę na siłę) sprzedać „prawdy”, których młody człowiek nie rozumie oraz naświetlić problemy, które w głowach młodych jeszcze nie powstały. Lektury powinny być dostosowane do wieku – w Polsce nie są. Jednak uważam, że każdego, nawet najbardziej opornego nastolatka ze strachu przed książką wyleczy Harry Potter. A jeśli tak się nie stanie, nie ma co zawracać sobie głowy – to beznadziejny przypadek.
2. Przechodząc przez park spotyka Pani na ławce osoby które kłócą się o wydarzenia bądź o przekaz z Pani książki, czy Pani podejdzie i wytłumaczy tym osobom czy może pójdzie Pani dalej? A może będzie to inna reakcja?
Nie, nie podeszłabym. Zresztą niedawno spotkała mnie podobna przygoda. Ostatnio często jestem w Polsce, więc poszłam do Matrasa sprawdzić, gdzie leżą moje książki. Zapytałam pracownicę o OS dodając, że to młodzieżowa powieść. Było to przed świętami i tę wymianę zdań słyszała inna klientka stojąca niedaleko mnie. Gdy pracownica księgarni pokazała mi OS, a ja wzięłam książkę do ręki, tamta kobieta podeszła. Szukała prezentu dla córki i zasypała mnie pytaniami: „czy wiem, co to jest”, czy „dobre”, „jakie ma opinie” i „czy nadaje się dla czternastolatki”. Przyznam, że stałam sparaliżowana. Chociaż jestem dumna z Ostatniej spowiedzi i nie zmieniłabym tam nawet zdania, nie potrafiło mi przejść przez usta: „tak, to jest dobra książka, wartościowa. To świetny wybór dla pani córki.” Nie zniosłabym myśli, że ta kobieta może kiedyś wpisać w google Nina Reichter i zobaczyć moją twarz. Mamrocząc coś pod nosem wyszłam z księgarni z poczuciem, że była to jedna z najidiotyczniejszych sytuacji w moim życiu. I do dziś nie wiem, co wtedy zadziałało: ograniczające przekonanie, że nie należy chwalić własnej pracy, czy świadomość, jakie sceny napisałam w tomie drugim.
Lidka Rogozińska
1. Czy nawiązała Pani przyjaźnie z czytelniczkami "Letzte Beichte", które trwają do dzisiaj?
Tak, jest grupa osób, z którymi lubię rozmawiać i na których mogę polegać. Ponieważ czas tworzenia Ostatniej spowiedzi był wyjątkowym okresem w moim życiu, ludzi, którzy go za mną dzielili traktuje w specjalny sposób. Oczywiście to ograniczone grono – co nie znaczy, że zupełnie niedostępne dla nowych czytelników. Pojawiło się wiele nowych osób, które już po wydaniu OS zwróciły moją uwagę swoim oddaniem i zaangażowaniem. To ujmujące, gdy widzę, że ktoś naprawdę pokochał historię, która (w sporej części) była zapisem moich własnych, dopieszczanych w wyobraźni marzeń. To w pewien sposób zbliża i bardzo ciepło myślę o tych osobach. Gdy widzę emocje, z jakimi nowi czytelnicy podchodzą do OS, to granica pomiędzy „starymi przyjaciółmi” a nimi, w moim odbiorze się zaciera. A skoro o tym mowa, pozdrawiam Kingę Wasiuk ;)
2. Czy planuje Pani wydanie swoich książek w innych krajach?
Tak. Planuję również wspiąć się na Mount Everest, ale nie wszystko zależy ode mnie. Pytanie powinno brzmieć: czy zdecyduje się na sprzedanie licencji do przekładu, kiedy zagraniczne wydawnictwa zechcą kupić Ostatnią spowiedź. Byłabym zachwycona, gdyby tak się stało, ale to niełatwe. Poza tym, trochę na to za wcześnie. Nie lubię przysłów, bo to zbiór nieaktualnych stereotypów i uprzedzeń, ale w moim odczuciu „wszystko w swoim czasie” byłoby tu odpowiednie. A co do wspinaczki na Everest, to bzdura, ale jako porównanie wygląda nieźle ;)
Izunia Raszka
1. Powie Pani coś o swoim dzieciństwie? Najpiękniejsze wspomnienie, zapach, który się z nim kojarzy?
Zapach sosen, śpiew ptaków. Spokój, uwaga rodziców i pewność bycia kochaną – dopiero dziś odpowiednio doceniam, że miałam taki dom. A najpiękniejsze wspomnienia? Chyba momenty zdobywania tego, co wydawało mi się jako dziecku nieosiągalne. Mój Ojciec lubił w tym pomagać. Rozumiał, że to, co dorosłemu wydaje się dziecinnym wymysłem lub nieistotnym drobiazgiem w oczach dziecka ma zupełnie inny status – np. życiowego celu lub wielkiego problemu. Umiał postawić się w sytuacji dziecka, jest wyjątkowym rodzicem. Chciałabym kiedyś również móc tak o sobie powiedzieć.
2. Dopisze Pani do każdej litery imienia i nazwiska cechę, która Panią opisuje?
Nie lubię takich zabaw, bo uważam, że to kreowanie iluzji. Ilekroć widzę podobne opisy na facebooku, trącą dla mnie fałszem. Bo jakie to proste:
NINA REICHTER
N – niezłomna
I – intuicyjna
N – (…) wybierzcie sobie
A – i tak dalej.
A prawda jest taka, że każdy może znaleźć przykłady sytuacji, w jakich był niezłomny, ale też przykłady takich, gdy było inaczej. Czy to znaczy, że należy się jasno określić, a potem denerwować się za każdym razem, gdy ktoś podważy prawdziwość tej fasadowej wizji? Z tego właśnie bierze się brak odporności na krytykę. Ludzie kurczowo trzymają się obrazu, jaki wymyślili na swój temat – częściowo nieprawdziwego – ponieważ on nigdy nie będzie w 100% zgodny z rzeczywistością.
Podobnie z następnym – mam się za rozważną, słucham intuicji. Ale jak każdy czasami się mylę. Nikt nie jest zerojedynkowy i ten dualizm sprawia, że nie umiemy opisywać siebie bez swędzącego wrażenia, że to nieautentyczne. Ludzie tworzący na facebooku takie listy nie robią nic innego jak tylko malują własny wymyślony obraz, skrojony z cech, które chcieliby, aby dostrzegli w nich inni.
Dlatego mogłabym się ewentualnie zastanowić, jakie cechy, na podstawie moich własnych obserwacji, charakteryzują mnie przez większość czasu. Ale nie powiem „taka jestem”, bo to byłoby naiwne. I naprawdę nie potrzeba na to tylu słów, by „rozczłonkowywać” nazwisko. Wydaje mi się, że myślę analitycznie i nie lubię bezrefleksyjnego przyjmowania czyichś przekonań. Staram się żyć w zgodzie z własnym barometrem tego, co właściwe. Wydaje mi się, że nieźle wykrywam ludzki fałsz. Raczej nie odpuszczam. Tyle.
Patrycja Słodownik
1. Jakie trzy słowa najlepiej opisują Pani książkę?
W moim odczuciu: skłaniająca do myślenia, wzruszająca i zabawna.
2. Czy Pani zdaniem lepiej być szczęśliwym przez krótką chwilę, czy lepiej nie wiedzieć czym jest szczęście i gorycz rozpaczy po jego stracie?
Zdecydowanie lepiej być szczęśliwym przez krótką chwilę. Bo przychodząca później gorycz również niesie ze sobą silne emocje, a to one tworzą chwile, które potem wspominamy. Jeśli wyzbyć się szczęścia i goryczy, pozostaje miałka egzystencja – długie lata, które z perspektywy czasu przypominają jeden nudny dzień. Życie po to ma wzloty i upadki, byśmy mogli je lepiej zapamiętać. Nikt nie rozpamiętuje tego co powtarzalne i bezpłciowe.
Natalia Skrzypiec
Chciałabym dowiedzieć się o:
1. Cechę/cnotę, którą najbardziej Pani ceni w ludziach?
Lojalność. I bezkompromisowość.
2. Polskiego pisarza, którego książki najczęściej Pani pochłania.
Uwielbiam Miłoszewskiego.
Sylwia Król
1. A mnie zawsze gryzło: Czy Nina Reichter to pseudonim, czy prawdziwe imię i nazwisko?
Rozmawiałyśmy o tym na targach w Krakowie. Zadanie pytania po raz kolejny nie zmieni odpowiedzi.
Justyna Ernest
1. Kto jako pierwszy miał do tej pory zaszczyt przeczytać napisane przez Panią książki?
Ostatnią spowiedź – blogowi czytelnicy. Wszelkie kolejne teksty – mój mąż.
2. Którą gwiazdę ze świata show-biznesu chciałaby Pani poznać osobiście?
W takim razie musielibyśmy show-biznes pojąć bardzo szeroko. James Horner nie żyje. Richard Yates tak samo. Jackson był skryty, raczej nie wydobyłabym z niego więcej niż Oprah w pamiętnym wywiadzie, który oglądałam jako dziecko. Geniuszu Kinga nie umiałabym wpleść do własnej pracy, nawet przy założeniu, że maglowałabym biedaka godzinami. Uwielbiam Kate Winset – ale nie nauczyłaby mnie aktorstwa. Kochałam Whitney Houston – ale nawet ona nie potrafiłaby nauczyć mnie śpiewać. Chętnie zapytałabym Hannę Lis jak się czuje patrząc w lustro, ale co by to wniosło? J.K. Rowling nie pytałabym o nic. Powiedziałabym to, co ona słyszała wcześniej tysiąc razy, ale podobno jej to nie nudzi, więc mało odkrywczo powtórzyłabym: stworzyłaś moje dzieciństwo. Będę szczera – kilka dni myślałam nad odpowiedzią na to pytanie. Chciałam wybrać rozważnie, bo to nie sztuka rzucić nazwiskiem z pierwszych stron gazet. I nie widzę nikogo wartego wykorzystania takiej szansy – poza jedną osobą. Jeśli założyć, że rozmówca musiałby odpowiedzieć prawdę w rozmowie ze mną, chciałabym zapytać Papieża, czy w to wszystko wierzy. I tak - mnie również zaskoczył ten wybór.
Krystian Pawłowski
Jest taki film, na który mogłabyś chodzić do kina non-stop?
Wiem, jak to brzmi. Titanic.
2. Sylwester - tłum, znajomi & impreza czy dom, druga połowa i coś na ząb?
Powiedziałabym - bal. W ten wyjątkowy wieczór lubię się wystroić. Z drugiej strony rok temu spędziłam sylwestra na stoku i byłoby świetnie, gdyby nie to, że miejscowość była tak mała, że zabrakło taksówek. Kilkukilometrowy spacer w śniegu nad ranem może zepsuć każde wspomnienie. Podobnie w tym roku - byliśmy z mężem w domu, kocica słodko chrapała (naprawdę czasem to robią), obejrzeliśmy program sylwestrowy i bawiłam się super. Wszystko zależy od nastawienia. Ja staram się mieć pozytywne.
Dziękujemy Pani Ninie za poświęcony czas.
Pani Nina wydaje się bardzo miłą osobą. Przyjemnie czytało się wywiad ;)
OdpowiedzUsuńOd kiedy tylko usłyszałam o pani Ninie, bardzo ją polubiłam. Co prawda nie przeczytałam jeszcze trylogii, być może dlatego, że za bardzo się boję, że za nią będę tęsknić. A widziałam na własne oczy trzy osoby czytające moje egzemplarze i łzy płynęły im jak z kranu. :)
OdpowiedzUsuńKocham serię książek autorki i liczyłam na pytanie, kiedy kolejne książki, jaka tematyka... Żałuję, ale mimo to wywiad ciekawy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Miło się czyta odpowiedzi na swoje pytania :) Naprawdę uwielbiam książki Pani Niny i szczerze powiem, nie mam ich w domu, ale któregoś pięknego dnia kupię wszystkie trzy tomy i inne wydane książki przez panią Ninę (jeżeli do tej pory wyda :)) i będę się rozkoszować nimi czytając na okrągło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam panią Ninę i dziękuję za odpowiedzi :)
Super wywiad, bardzo wyczerpujące odpowiedzi ;)
OdpowiedzUsuń