Nieoczekiwana hrabina - Jo Beverley

Nieoczekiwana hrabina - Jo Beverley

„Zmuszony do opuszczenia armii i skłócony z rodziną Catesby Burgoyne topi smutki w alkoholu, gdy pewnego wieczoru staje się świadkiem napaści rzezimieszków na kobietę. Z ochotą rzuca się jej na pomoc nieświadom, że dama, którą uratuje, odmieni jego życie. Prudence Youlgrave jest ofiarą nie tylko napaści. Jej życie legło w gruzach za sprawą samolubnego brata i narzeczonego brutala. Dziewczyna ma jednak odwagę i ducha walki, którym to cechom Catesby nie jest w stanie się oprzeć – i nim się zorientuje, ratuje damę po raz kolejny, żeniąc się z nią. A gdy niespodziewanie umiera starszy brat Catesby’ego, on zostaje nagle lordem Malzard, a Prudence hrabiną, która nie ma pojęcia o niczym, co wiąże się z tytułem.”

Już wiele razy pisałam Wam, że uwielbiam od czasu do czasu zatracić się w lekturze dobrego romansu historycznego. Moje zachcianki w pełni zaspokaja wydawnictwo Bis, które cały czas wydaje właśnie takie książki i dzięki temu, gdy tylko najdzie mnie ochota na taką powieść, to mam taką pod ręką. Tym razem zabrałam się za „Nieoczekiwaną hrabinę” Jo Beverley, może ktoś z Was słyszał o tej autorce, bo ma ona na swoim koncie mnóstwo właśnie takich książek. Osobiście lubię jej twórczość, ale jeszcze nie przeczytałam wszystkiego, co wyszło spod jej pióra, to nawet dobrze, bo mam zapas na lata ;). 

Tym razem autorka przenosi nas do roku 1756 i poznajemy krnąbrnego Catesby’ego, który nigdy nie dogadywał się z własną rodziną, a po utracie wojskowego patentu został bez grosza przy duszy. Jedynym wyjściem z niedoli jest małżeństwo z jakąś bogatą panną. Gdy mężczyzna poznaje biedną jak mysz kościelna Prudence nie wie jeszcze, że kobieta odmieni jego życie na zawsze… Nie będę opisywać Wam więcej fabuły, myślę, że sam opis książki zdradza i tak bardzo dużo, a po co ja swoimi wywodami mam jeszcze bardziej psuć Waszą przyjemność z czytania. Zapewniam Was, że to książka, którą warto przeczytać, oczywiście, jeżeli lubicie romanse historyczne, które ja zaliczam to niezobowiązujących lektur, które zawsze świetnie umilają mój czas. Lubię przenosić się w tak różne od naszych odległe czasy, w których wszystko było inne, tylko miłość i nienawiść pozostała taka sama, ale to chyba nie zmieni się nigdy, bo tak silne uczucia towarzyszyły ludziom od zarania dziejów.

 Romanse historyczne mają też to siebie, że bardzo często jest w nich sporo odważnych scen erotycznych, jednak w tej książce tego nie znajdziecie. Myślę, że jest to plusem, bo nie zawsze seks jest najważniejszy w książce. Poza tym autorka w niesamowity sposób przedstawiła uczucie pomiędzy bohaterami i bardzo wyraźnie czuć było pożądanie i namiętność, jaka się pomiędzy nimi pojawiała. Książka jest bardzo fajnie napisana, jest w niej dużo humoru, ale i pojawiają się sceny, które potrafią zjeżyć włos na głowie. 

Jeżeli lubicie takie książki, to „Nieoczekiwana hrabina” będzie dla Was idealna. Ja świetnie spędziłam przy niej czas. Polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Bis.
Lidia Liszewska, Robert Kornacki - Napisz do mnie

Lidia Liszewska, Robert Kornacki - Napisz do mnie

Kiedy przeczytałam ostatnie zdanie tej książki, a kolejne było nagłówkiem "Od autora", nie będę owijać w bawełnę i powiem Wam szczerze: szlag mnie jasny trafił!!! Dobrze, że nie było nikogo w pobliżu, bo obawiam się, że mogłabym zrobić krzywdę ;) Takie zakończenia powinny być karalne!!! Musiałam jakoś odreagować i wyrzucić to z siebie. Padło na Sylwię, moją czytelniczą bratnią duszę i właśnie dopiero ona uświadomiła mi, że to jeszcze nie koniec, że będzie druga część tej historii. Ufffff, ale tak nie do końca, bo obawiam się, że jeszcze wszystko się może zdarzyć.

„Jeden list może zmienić wszystko…

On – dziennikarz radiowy o zniewalającym głosie, którym uwodzi kolejne kobiety.

Ona – romantyczna i zmysłowa malarka, która chce od życia czegoś więcej.

Oboje mają po czterdzieści lat i zaczynają dostrzegać, że do ich dotychczasowych związków wdarły się rutyna i fałsz.

Ich znajomość zaczyna się od słów. Gdy On znajduje w kawiarni list zgubiony przez Nią, zaintrygowany postanawia Jej odpowiedzieć. Na kartach papeterii powoli rodzi się uczucie. Choć nie są już beztroskimi nastolatkami, jeszcze zdążą zmienić w swoim życiu wszystko.

Doskonała powieść iskrząca się ogniem namiętności i prawdziwymi emocjami.

Takich listów jak Oni nie pisze nikt. „

Często tak bywa, że kiedy akurat cierpię na kaca książkowego i w tym momencie dostaję od Sylwii kolejną książkę do recenzji, niestety, ale traktuję ją jak zło konieczne. Nie czytam nawet opisu i za wiele się po niej nie spodziewam. Tak było i w przypadku „Napisz do mnie”. Do tego jeszcze duet pisarski? Nieee, to nie może się udać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy z każdą kolejną stroną zatapiałam się coraz głębiej w fabule, aż do momentu, kiedy nie było już odwrotu. Przepadłam z kretesem. To jedna z tych książek, od których dosłownie nie można się oderwać, a po zakończeniu na długo pozostaje w pamięci.

"Napisz do mnie" to historia miłości dwojga dojrzałych już ludzi, która zaczęła się od listów. To nie była miłość, która wybucha nagle, a wraz z nią motyle w brzuchu, która iskrzy namiętnością i pożądaniem. Bohaterowie poznają się i uczą siebie wzajemnie, pisząc i czytając swoje listy. Romantyczne, subtelne z nutką nostalgii. I właśnie w ten sposób wygląda ponad połowa tej powieści, co jak dla mnie to taki powiew świeżości w napływie wszelkiego rodzaju romansów i powieści erotycznych. Od momentu, kiedy bohaterowie postanawiają przenieść swoją znajomość na szerszą płaszczyznę, akcja zaczyna nabierać tempa, dużo się dzieje, aż do punktu kulminacyjnego, który to, jak już napomknęłam, nadszarpnął moje i tak już skołatane nerwy. Nie chciałabym, abyście nieopatrznie odebrali to jako narzekanie, wręcz przeciwnie, kocham takie książki i znajduję wręcz masochistyczną przyjemność w takiej „emocjonalnej masakrze” ;)

Bohaterowie tej historii to bardzo ciekawe postacie, na wskroś prawdziwe i niesamowicie przekonujące. Matylda to artystyczna dusza, z jednej strony znająca swoją wartość z drugiej jednak posiadająca wiele wątpliwości, czy jej życie nie popadło, aby w rutynę, czy jest naprawdę szczęśliwa?
Kosma natomiast to bardzo pewny siebie, przystojny radiowiec i choć jego wierność pozostawia wiele do życzenia, to jednak nie da się go nie lubić, powiem więcej, uosabia w sobie najbardziej pożądane cechy u mężczyzny. Jest bardzo dobrym ojcem dla swojej córki Michaliny i oddanym przyjacielem.
Jak widać, bohaterowie charakteryzują się bardzo odmiennymi cechami, ale jedno mają wspólne, to na pewno ta szczególna wrażliwość, która zdecydowanie przyciąga ich do siebie.

Tak jak powątpiewałam w duety, tak teraz mogę powiedzieć, że autorzy książki Lidia Liszewska i Robert Kornacki to duet doskonały. Pani Lidia pisze w typowo kobiecym stylu, subtelnie, romantycznie z nutką melancholii, natomiast styl pana Kornackiego to mieszanka specyficznego poczucia humoru z elementami ironii, zadziorności, ale to również styl bardzo konkretny, śmiały i ożywczy. Dwa tak różne style uzupełniają się wyśmienicie i tworzą znakomitą całość.

„Napisz do mnie” to nietuzinkowa historia o miłości. Niebywale prawdziwa, wzruszająca, momentami dramatyczna, niepozbawiona refleksyjnego charakteru, ale i okraszona zabawnymi dialogami. To opowieść o poszukiwaniu samego siebie, o sile miłości, o poświęceniu.
To w końcu bardzo udany debiut nowego duetu na pisarskim firmamencie i śmiem twierdzić, że zapewne usłyszymy jeszcze nie raz o Lidii Liszewskiej i Robercie Kornackim. Tymczasem ja z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg losów Matyldy i Kosmy, a Wam z czystym sumieniem polecam tę książkę i gwarantuję prawdziwą ucztę czytelniczą.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.

Ostatni list od kochanka - Jojo Moyes

Ostatni list od kochanka - Jojo Moyes

„Ellie, młoda dziennikarka, natrafia na ślad romansu sprzed lat. Po wielkiej miłości, która połączyła młodą mężatkę Jennifer i Anthony’ego, szorstkiego w kontakcie, ale wrażliwego reportera, pozostały tylko listy. Przejmujące i wyjątkowe, fascynują Ellie na tyle, że postanawia poznać historię zakazanego związku i odkryć tajemnicę jego dramatycznego końca. Czy historia miłosnego skandalu z przeszłości może zupełnie odmienić życie samej Ellie i jej relację z żonatym mężczyzną?
To inspirująca historia o tym, że warto znaleźć odwagę do podjęcia decyzji, która pozwoli zyskać to, co w życiu najcenniejsze. Nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi i na przekór konwenansom.”

"Odwaga jest początkiem działania, a szczęście jego końcem."

Myślę, że większość z Was zna twórczość  Jojo Moyes, bo autorka ma na swoim naprawdę dużo powieści. Ja przygodę z jej twórczością rozpoczęłam stosunkowo niedawno, bo „Ostatni list od kochanka” to pierwsza książka, którą udało się mi przeczytać. Słyszałam wiele pochlebnych opinii o jej powieściach, więc postanowiłam iść za tłumem i dać autorce szansę. Muszę przyznać, że powieść pozytywnie mnie zaskoczyła i na pewno zapoznam się z innymi książkami autorki. Jako typowa kobieta lubię czytać romanse i zatracać się w pięknych historiach miłosnych, a ta książka jest właśnie taka. To zapadająca w pamięci opowieść o niespełnionej miłości, której na drodze do spełnienia stało wiele przeciwności losu. Historia zafascynowała mnie swoją fabułą na tyle, że nie potrafiłam się od niej oderwać i naprawdę z zapartym tchem i bijącym sercem śledziłam opowieść z przeszłości oraz tą teraźniejszą. Oczywiście obydwie historie mają ze sobą wspólny element, jakim jest zakazany związek i przez to tworzą spójną i bardzo wciągającą całość. Opowieść z przeszłości wpływa na życie trzydziestoletniej reporterki i uświadamia jej, co w życiu jest najważniejsze. 

Chciałabym mieć pewność, że postępuję właściwie. Że to będzie warte całego cierpienia, które spowoduję."

Jojo Moyes pisze lekko, pięknie i bardzo obrazowo i choć w książce  znajdziecie sporo opisów, to w żadnym wypadku nie są one nużące, one są potrzebne, by dobrze zrozumieć tę historię. To piszę ja, osoba, która naprawdę nie przepada za licznymi opisami, więc jeżeli mnie one nie przeszkadzały, to z Wami będzie tak samo, jestem o tym w stu procentach przekonana.

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to powieść to takie standardowe babskie czytadełko, ale to tylko pozory, bo książka przepełniona jest emocjami tymi dobrymi, ale także złymi. Podczas czytania sama odczuwałam ból i tęsknotę i bardzo łatwo było mi utożsamić się z Ellie, bo choć sama nie przeżyłam takiej historii, to takie sytuacje nie raz mają miejsce, bo przecież serce, to taki narząd, który nigdy nie współgra z rozumem. To powieść, która na pewno na długo zagości w mojej pamięci, bo dzięki niej kolejny raz uwierzyłam w siłę miłości.

"Jeżeli kochasz, to kochaj odważnie."

Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Znak.
Po drugiej stronie nieba - Łucja Wilewska (PATRONAT MEDIALNY)

Po drugiej stronie nieba - Łucja Wilewska (PATRONAT MEDIALNY)

„Dlaczego w życiu jest tak, że kiedy jedne sprawy rozwiązują się, na ich miejsce pojawia się dziesięć kolejnych? Uzyskane w końcu odpowiedzi nie tylko nie wyjaśniają sytuacji, ale powodują namnożenie się nowych pytań. Czy jeśli już wszystko wiem, to oznacza, że mogę spocząć na laurach i w końcu odpocząć? Czy przeciwnie: powinnam przygotować się na to, że mój poukładany w końcu świat zawali się na nowo, w jeszcze bardziej pokręcony sposób? Drugi tom "Sagi Czasu Przemiany" wrzuca nas w wir wydarzeń będących bezpośrednią kontynuacją historii opisanych w "Ósmym niebie". Czy związek Łucji z Adamem przetrwa próbę? Co zrobią, gdy na ich drodze ponownie pojawi się Mikael? Czy Róża i Gabriel namieszają tak bardzo, jak we wszystkich poprzednich życiach? Jaki sekret nosi w sobie Marcin i kim jest jego bliźniak z równoległego świata? W tym tomie dowiemy się prawdy o Łucji i Adamie, poznamy historię ich miłości, która nas zachwyci. Zapraszam Cię na najbardziej pasjonującą podróż twojego życia..."

Łucja Wilewska podbiła moje czytelnicze serce swoim debiutem, czyli pierwszym tomem Sagi czasu przemiany. Pamiętam, że pisząc recenzję tamtej książki, napisałam, że to genialna powieść, bo autorka w bardzo umiejętny sposób przeniosła mnie w głąb fabuły i z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów. Możecie więc sobie wyobrazić, jak niecierpliwie wyczekiwałam kolejnej części, by dowiedzieć się, jak dalej potoczyły się losy bohaterów. Czekałam długo, ale naprawdę było warto, bo tom drugi w stu procentach dorównuje części pierwszej i tylko i wyłącznie kolejny raz muszę napisać, że „Po drugiej stronie nieba” to genialna i rewelacyjna książka, która dostarcza wielu emocji. Jak już pewnie wiecie, uwielbiam książki o aniołach, więc chciałabym, żeby ta seria nigdy się nie skończyła. Pomarzyć fajna rzecz ;)

Autorka pisze lekko  i bardzo obrazowo, dzięki temu bardzo łatwo pobudzić wyobraźnię do pracy na najwyższych obrotach. Ja uwielbiam ten stan, kiedy podczas czytania przenoszę się całą sobą na karty powieści i razem z bohaterami przeżywam ich historię. 

O bohaterach nie będę się rozpisywać, bo wydaje mi się, że poznaliśmy ich dość dobrze już w poprzedniej części. Nadmienię tylko, że według mnie bardzo dojrzeli i ich spojrzenie na wiele spraw, zupełnie się zmieniło. Oczywiście nie zmieniłam swojego zdania na temat Adama i nadal bardzo go lubię, choć przyznam, że udało mu się zatrząść moją wiarą w niego. W książce pojawia się także kilku nowych bohaterów, ale nie będę ich Wam przybliżać, bo chyba wolę, żeby byli dla Was zaskoczeniem. Na pewno troszkę namieszają w życiu bohaterów, ale dzięki temu książka stała się jeszcze bardziej ciekawa i zaskakująca.

Łucja Wilewska kolejny raz mnie nie zawiodła i stworzyła genialną kontynuację losów Łucji i Adama. „Po drugiej stronie nieba” to powieść, która hipnotyzuje i wciąga w wir wydarzeń już od pierwszej strony. Jestem przekonana, że i tym razem zatracicie się i przepadniecie w tej niebanalnej historii o ludziach i aniołach, o miłości i nienawiści, a bohaterowie bez wątpienia skradną Wasze serca. Dla mnie to historia idealna i zdecydowanie chce więcej. Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Videograf.

Konkurs

Konkurs

Kochani, dziś mamy dla Was konkurs, w którym możecie wygrać trzecią i czwartą część cudownej serii Miłość w rytmie rocka K.N. Haner. Zasady konkursu jak zawsze są bardzo proste, wystarczy, że:

- w komentarzu zgłosicie się do zabawy
- dodacie nasz blog do obserwowanych
- polubicie fp Literatura Kobieca - co czytać?
- polubicie fp autorki K.N. Haner - strona autorska
- polubicie fp sponsora nagrody Wydawnictwo Innowacyjne Novae Res

Konkurs trwa do 6 maja, a wyniki pojawią się w ciągu trzech dni. Czas oczekiwania na nagrodę to trzydzieści dni. Powodzenia!
Anonimowe komentarze nie będą brane pod uwagę.



Zabić Sarai - J. A. Redmerski (PATRONAT MEDIALNY)

Zabić Sarai - J. A. Redmerski (PATRONAT MEDIALNY)

Twórczość J. A. Redmerski do tej pory była mi obca, wiedziałam, że autorka ma na swoim koncie ciepło przyjęty przez czytelników cykl „Na krawędzi nigdy”, ale mnie nigdy nie było dane zapoznać się z tymi książkami. Przygodę z twórczością autorki rozpoczęłam od nowości wydawnictwa Niezwykłego, czyli od „Zabić Sarai” pierwszego tomu serii W towarzystwie zabójców. Z dużą ostrożnością podchodziłam do tej książki, bo choć opis niesamowicie mnie zaintrygował, mogłabym nawet rzec, zahipnotyzował, to wiem, że czasami ciekawy opis nie gwarantuje wciągającej lektury. Oczywiście książka mnie nie zawiodła, a mój blog objął ją patronatem medialnym. Już teraz mogę Wam napisać, że powieść ta warta jest każdej ceny, bo tak dobrze przemyślanej i napisanej historii dawno nie czytałam. Zapraszam na recenzję.

Sarai w wieku czternastu lat została przez matkę wywieziona do Meksyku. Tam zamieszkały u narkotykowego barona, dla którego stała się seksualną zabawką, choć mężczyzna twierdził, że ją kocha. Dziewczyna nigdy nie przestała marzyć o ucieczce, więc gdy po dziewięciu latach, w progach domu Javiera pojawił się płatny zabójca Victor, Sarai postanowiła wykorzystać swoją jedyną szansę. Niestety dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że Victor jest bardzo niebezpiecznym człowiekiem, więc można powiedzieć, że spadła z deszczu pod rynnę. Jak można było się spodziewać mężczyzna nie odwiózł jej do domu w Tuscon, ale także jej nie zabił, tylko łamiąc swoje wszystkie zasady, postanowił jej pomóc. Na początku miał wobec niej swoje plany i postanowił ją wykorzystać, jednak z czasem pojawiła się między nimi dziwna więź i mężczyzna wbrew zdrowemu rozsądkowi wplątał ją we własne sprawy. Po czasie pojawiło się także zaufanie i uczucie, które nie miało prawa się pojawić i tylko jeszcze bardziej wszystko pokomplikowało. Mężczyzna wiedział, że najlepiej dla niego, jak i dla Sarai będzie, kiedy ich drogi się rozejdą, ale czy będzie na tyle twardy, by zostawić ją samą? Tego już musicie dowiedzieć się sami.

„Zabić Sarai” to powieść, po której nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Czułam w kościach, że będzie to historia, która mnie nie zawiedzie, która dostarczy mi mnóstwa emocji, przez którą będę mieć zarwaną noc, ale naprawdę nie nie spodziewałam się tego, że będzie to powieść, która mną zawładnie, która mnie zahipnotyzuje i przede wszystkim taka, która nie pozwoli mi o sobie zapomnieć. Uwierzcie mi, że przeczytałam ją już jakiś czas temu, ale ona cały czas we mnie siedzi, cały czas daje mi o sobie znać i niecierpliwie czekam na kolejną część, by dowiedzieć się, jak dalej potoczy się ta historia. Nieczęsto się zdarza, by jakaś książka zrobiła na mnie tak duże i dobre wrażenie, bo naprawdę ciężko mnie już czymkolwiek zaskoczyć. Jednak autorce udało się to nie raz i nie dwa, bo powieść ta, chyba prawie w całości, była dla mnie totalnym zaskoczeniem. Cenię sobie nieprzewidywalność w książkach, a tutaj naprawdę tego mi nie zabrakło, czasami z przerażeniem czytałam kolejne strony, bo nie byłam pewna, jak dalej potoczy się akcja, kto zginie, kto zostanie ranny, kto jest zdrajcą, a komu można zaufać. Według mnie autorka włożyła w tę książkę naprawdę wiele pracy, przemyślała ze szczegółami całą fabułę, stworzyła genialnych bohaterów, po prostu dopieściła swoje dzieło po całości. Dzięki temu dostałam świetną powieść, do której pewnie wrócę jeszcze nie raz, ale dopiero wtedy, gdy będę mieć już wszystkie tomy.

Ta książka to wulkan emocji, w którym miesza się strach, cierpienie, przerażenie ból, niepewność, ale i także namiętność i pożądanie. Nie jest to historia miła, lekka i przyjemna, nie znajdziecie w niej kwiatków i serduszek, ale na pewno znajdziecie w niej brutalność, nieplanowane i trudne uczucie i przede wszystkim wszechobecną śmierć. Naprawdę miło jest czytać tak dobre i dopracowane książki, które dostarczają niezapomnianych wrażeń, które chłonie się całym sobą i w których czytelnik staje się niemym bohaterem, który z boku spogląda na wszystkie wydarzenia i razem z głównymi postaciami przeżywa ich historię. Ogromne brawa dla autorki za napisanie tak niebanalnej i wyjątkowej powieści. Jestem pod wrażeniem!

Polecam Wam tę powieść za całego serca i jestem na sto procent przekonana, że się nie zawiedziecie. To genialna powieść obok, której nie można i nie warto przejść obojętnie. Historia Victora i Sarai dostarcza wielu wrażeń i tylko i wyłącznie chce się więcej. Sama, teraz gdy muszę czekać na kolejny tom, czuję się jak narkoman na głodzie, ale wiem, że warto czekać i moja cierpliwość zostanie niedługo, bo już w lipcu nagrodzona.

Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe.

Egomaniac - Vi Keeland

Egomaniac - Vi Keeland

„Zadziorny flirt zarozumiałego adwokata i niepoprawnej romantyczki”

Drew Jagger to ceniony prawnik, który specjalizuje się w rozwodach. Jest świetny w tym, co robi, więc klientów mu nie brakuje. Gdy wraca z krótkiego urlopu, zastaje w swoim biurze młodą kobietę, która twierdzi, że wynajęła pomieszczenie na własne biuro. Kobieta jak na ironię jest psychologiem i zajmuje się terapią małżeńską. Jak się okazuje Emerie została oszukana, przez co straciła wszystkie swoje oszczędności, więc nie ma za co wynająć kolejnego pomieszczenia na swój  gabinet. Na całe szczęście Drew proponuje kobiecie układ… w zamian za pomaganie mu w pracy, będzie mogła dalej korzystać z jednego pomieszczenia w jego biurze. Przebywanie w jednym miejscu zbliży ich do siebie, ale czy oboje będą gotowi na prawdziwy związek? O tym przekonajcie się sami.

Bardzo lubię książki Vi Keeland, więc na mojej czytelniczej liście nie mogło zabraknąć nowości od wydawnictwa Kobiecego, czyli „Egomaniaka”. Od znajomych blogerek słyszałam o tej książce wiele dobrego, więc byłam pewna, że i tym razem twórczość autorki mnie nie zawiedzie. No i oczywiście mnie nie zawiodła, śmiem nawet twierdzić, że to najlepsza książka Vi Keeland, oczywiście z tych, które ukazały się na naszym rynku wydawniczym. Takich historii powstało już wiele, jednak autorka przemyciła do swojej książki jakiś czar oraz urok, który mnie zahipnotyzował, zniewolił i nie mogłam się od niego uwolnić. Naprawdę według mnie to świetny romans ze sporą dawką erotyki, bo oczywiście sceny seksu się pojawiają, jednakże zostały opisane z wyczuciem oraz smakiem, przez co nie przytłaczają fabuły, dodają jej jedynie ognistego smaczku i pikanterii. 

Powieść ta została napisana lekko i mogę chyba napisać, że z delikatnym przymrużeniem oka, a humor w niej zawarty nie raz doprowadzał mnie do niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Uwielbiam takie książki, w których dobry romans i gorący seks miesza się ze świetnym poczuciem humoru, wtedy książka daje mi ogromne odprężenie i chwilę oddechu od codzienności.

W książce prym wiodą świetnie wykreowani bohaterowie, bo naprawdę autorka przedstawiła ich w genialny sposób. Drew to mężczyzna, do którego wzdychała niejedna kobieta, jednak jego nie interesowały trwałe związki. Mężczyzna nie wierzył w miłość na odległość, a przyczyny tego leżały w jego dość trudnej przeszłości. Mogłabym go nazwać takim kochanym i zadufanym w sobie dupkiem, który roztaczał cały czas wokół siebie ogromny urok. Polubiłam go już na samym początku i myślę, że niejedna z Was będzie do niego namiętnie wzdychać. Jeżeli chodzi o Emerie to myślę, że świetnie pasuje do niej określenie naiwna optymistka o złotym sercu, która źle ulokowała swoje uczucia i od lat żyła w sercowym zawieszeniu. Dopiero poznanie Drew obudziło w niej na nowo prawdziwą kobietę, która poznała swoją wartość i umiała walczyć o to, co było dla niej najważniejsze. Urzekły mnie dialogi między bohaterami, które momentami były bardzo prawdziwe i często łapałam się na tym, że sama rozmawiam w taki sposób ze swoim mężem. W książce pojawia się jeszcze jeden ważny bohater, ale o nim cicho sza.

Polecam Wam „Egomaniaka” z czystym sumieniem i jestem przekonana, że pokochacie tę historię tak jak ja. Poza tym to książka, która jest idealnym antydepresantem, który sprawdzi się w każdej sytuacji. Dla mnie to naprawdę najlepsza powieść Vi Keeland i teraz tylko niecierpliwie czekam na więcej takich historii.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Uwolnij mnie - Daria Skiba (PATRONAT MEDIALNY)

Uwolnij mnie - Daria Skiba (PATRONAT MEDIALNY)

„Jak bardzo miłość może zaślepić? 
Diana przekonała się o tym, wpadając w sidła bezwzględnego Patryka. Jak wiele musiała przejść dziewczyna, by w końcu podjąć decyzję o wyrwaniu się z objęć szaleńca i czy wymarzone wakacje będą pierwszym krokiem do uwolnienia? Diana będzie zmuszona do podjęcia egoistycznych decyzji, by po raz pierwszy od wielu lat postawić siebie na pierwszym miejscu. Czy rodzące się w jej sercu nowe uczucie przetrwa próbę czasu? Przeszłość nigdy nie odchodzi w niepamięć, czuwa, by uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie. Pewnego dnia demony upomną się o dziewczynę…
Daj się porwać w wir wydarzeń i emocji, by poczuć na własnej skórze to, co musiała przejść Diana. Myślisz, że jesteś w stanie tego dokonać?”

Daria Skiba urodziła się w 1991 roku, więc to jeszcze całkiem młoda dziewczyna, która pochodzi ze Stronia Śląskiego, a obecnie mieszka w Irlandii, Z wykształcenia jest technologiem żywności i żywienia człowieka, ukończyła Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu. Wielką pasją Darii jest blog Kraina książką zwana, który osobiście Wam polecam, bo znajdziecie tam wiele opinii o książkach naszych polskich autorów. Prywatnie uwielbia Within Temptation , taniec z ogniem i czekoladę. Kieruje się zasadą „wszystko jest możliwe, trzeba w to tylko mocno wierzyć”.

Jeżeli śledzicie naszego bloga, to wiecie, że uwielbiam debiuty literackie, przede wszystkim debiuty naszych rodzimych autorów. Darię poznałam już jakiś czas temu, ale nie zdawałam sobie sprawy, że oprócz prowadzenia książkowego bloga, pisze także książki. Zdziwiłam się, kiedy poprosiła mnie o patronowanie nad jej debiutem, ale czy mogłam odmówić? Oczywiście, że nie, tym bardziej kiedy zapoznałam się z fabułą, która wywarła na mnie ogromne wrażenie. Myślę, że wielu z Was będzie pod dużym wrażeniem tej powieści, tym bardziej że jest to pierwsza książka Darii, jej debiut, a napisana została tak, jakby Daria siedziała w literackim świecie od bardzo dawna. Mogę tylko chylić czoła nad jej talentem, nad jej dokładnością, nad dbałością o szczegóły, a przede wszystkim nad tym, w jaki sposób przelała na papier wszelkie emocje, które muskały mnie i oplatały podczas czytania. To nie jest lektura łatwa, lekka i przyjemna, ale takie właśnie bardzo często jest prawdziwe życie, które momentami ma gorzki smak i to tylko od nas zależy, od naszej odwagi, czy coś w nim zmienimy, by pozbyć się bólu, goryczy i czy pozwolimy sobie na nowy start.

Daria w swojej książce poruszyła temat, który w Polsce i pewnie w wielu innych krajach jest tematem tabu. Kobiety boją się, a przede wszystkim wstydzą się o tym mówić, przez co czasami przez wiele lat milczą, bojąc się o własne życie, ale także wstydzą się tego, co ludzie powiedzą. Niestety milczenie jest dla oprawcy i kata przyzwoleniem na wyrządzanie kobiecie coraz to większej krzywdy i nie piszę teraz tylko o przemocy fizycznej, bo przemoc psychiczna boli tak samo, a czasami nawet i bardziej. Najgorsze jest to, że każda kobieta myśli, że uda jej się zmienić swojego partnera, ale niestety tylko mały odsetek mężczyzn potrafi zrobić pierwszy krok ku zmianom i przy tych zmianach wytrwać. Taki los spotkał główną bohaterkę, ale czy jej udało się wyrwać z rąk szaleńca, tego już musicie dowiedzieć się sami.

Według mnie Daria stworzyła świetnych bohaterów. Każdy z nich jest inny, charakterystyczny, niezwykle wyrazisty, a ja takich bohaterów lubię najbardziej. Dzięki nim książka zyskała głębi i wiarygodności, a o to właśnie chodzi, by historia bohaterów w jakimś stopniu stała się i moją historią, bym mogła przeżywać ją razem z nimi i bym mogła czuć to, co czują w danej chwili. Emocji mnie nie zabrakło i jestem przekonana, że z Wami będzie podobnie.

Styl autorki jest lekki i dzięki temu przez książkę wręcz się płynie, nie odczuwając ubywających stron, sama była zdziwiona, jak szybko dotarłam do końca. A samo zakończenie zaskakuje i od razu ma się ochotę na więcej. 

Polecam Wam tę powieść z całego serca, bo to historia, którą mogłoby napisać prawdziwe życie (a może już gdzieś ją napisało), świat jest okrutny i myślę, że po tym świecie stąpa niejedna Diana, niejeden Patryk i na całe szczęście niejeden Alan. To powieść o życiu, która naprawdę zmusza do wielu refleksji, a także zmusza do wyciągnięcia wielu wniosków. Zawsze, gdy czytam książki, które dotykają tak trudnych tematów, uświadamiam sobie, ile zależy od nas ludzi, więc reagujmy, gdy widzimy, czy słyszymy, jak komuś dzieje się krzywda.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Darii oraz wydawnictwu Vectra.
Samobójstwo na raty - Anka Mrówczyńska

Samobójstwo na raty - Anka Mrówczyńska

"Samobójstwo na raty" to nowa powieść Anki Mrówczyńskiej. Poprzednie części tej serii były dla mnie bardzo mocne i emocjonalne, a po przeczytaniu ich stwierdzilam, że muszę przeczytać i tę część. Zapraszam Was na recenzję!

"Po dzienniku ze szpitala psychiatrycznego i wspomnieniach z pierwszej psychoterapii indywidualnej, nadszedł czas na pogłębienie wiedzy o przeszłości autorki. Anka Mrówczyńska powraca z trzecią częścią cyklu „Młody bóg z pętlą na szyi”, polecanego przez czołowe magazyny psychologiczne i psychiatryczne. Książka będzie szczególnie przydatna studentom studiów medycznych, klinicystom, początkującym terapeutom oraz innym specjalistom zajmującym się szeroko pojętą ochroną zdrowia psychicznego.

Ramy czasowe książki to początek związku Mrówczyńskiej z narzeczonym oraz pierwsze konsultacje u psychoterapeuty indywidualnego. Powieść stanowi cenne źródło wiedzy o sposobie myślenia, zachowaniu, impulsywnym podejmowaniu decyzji, zaburzeniach depresyjnych, przyczynach autoagresji i autodestrukcji u osób z pogranicznym zaburzeniem osobowości. Mrówczyńska wprost, bez ogródek i jakichkolwiek hamulców opisuje świat wewnętrzny oraz życie osoby cierpiącej na borderline."

Ta część jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się na samym początku, że Autorka w"Samobójstwie na raty" opisze ten konkretny okres czasu. Całość narracji jest prowadzona w stylu wpisów na blogu. Wraz z datami - mogliśmy zobaczyć walkę między autodestrukcją, a chęcią zdrowego trybu życia. Książka była istną karuzelą emocji, bardzo wczułam się w to, co Anka Mrówczyńska opisywała w swojej powieści szczególnie, że to nie jest lektura, która idzie w czytaniu gładko i lekko. Analizowałam każde zachowanie opisywane w tej książce, często po przeczytaniu paru stron, wgapiałam się po prostu w sufit i myślałam o  tym jakby to było postawić siebie w takiej sytuacji. I wiecie co? Po tej powieści jestem jeszcze bardziej pełna podziwu dla osób, które mają takie zaburzenia i chcą się leczyć. Zazwyczaj my jako społeczeństwo albo ignorujemy takie osoby, albo odcinamy się od problemu zamiast nieść pomoc i zrozumienie. Cała twórczość Anki Mrówczyńskiej to taka podróż wgłąb umysłu chorego. Jest ona pełna bólu, niezrozumienia, ale i niekiedy chwil radości, których właśnie zaznajemy w "Samobójstwie na raty".

Polecam Wam serdecznie tę książkę. Jest mocna - to fakt, ale zdecydowanie warta, aby poznać tę chorobę, aby wiedzieć, co czuje chory, aby można było postawić się w takiej sytuacji. Polecam wszystkim, których interesuje psychologia i psychiatria. Tę książkę zapamiętacie na długo.

Za możliwość przeczytania dziękuję Autorce. 

B.D.B - Numero Uno

B.D.B - Numero Uno



Uwaga! Jeśli nie jesteście tolerancyjni jeśli chodzi o osoby o odmiennej orientacji seksualnej,  to nie powinniście czytać tej recenzji.

Dzisiaj mam dla Was książkę autorki bloga Byle Do Brzegu, tytułowaną jako B.D.B "Numero Uno". Nie powiem, bo zaciekawiła mnie mocno ta pozycja i ten temat, a to dlatego gdyż uważam, że jest zdecydowanie za mało książek poruszających temat odmiennej orientacji seksualnej. Sama trafiłam tylko na jedną taką książkę w całym swoim "czytelniczym życiu", i jak dla mnie takiej literatury powinno być dużo więcej, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie coraz więcej mówi sie o tym i nagłaśnia powszechną tolerancję. Ale już nie będę przynudzać! Zapraszam Was na recenzję "Numero Uno" od B.D.B!

W książce mamy dwóch młodych, wkraczających w dorosłość chłopaków - Tymka oraz Unirada, którego nazywają po prostu Radkiem, albo "Uno". Spotykają się w ośrodku rehabilitacyjnym i po pewnym czasie zaczynają coś do siebie czuć. Obserwujemy ich związek, to jak się rozwija oraz to jakie przeszkody Autorka stawia im na drodze.

Bardzo podobała mi się historia opisana w tej książce, ale wykonanie moim zdaniem pozostawia troszkę dużo do życzenia. Pierwsze, co mnie bardzo mocno "zirytowało", było to to jak Tymek i Radek się poznali. Nie czułam tutaj jakiejś  chemii między bohaterami (dopiero potem w trakcie ta chemia się rozwija i można ją  wyczuć). Brakuje mi w tej powieści takiego prawdziwego zapoznania i tego jak chłopaki ukradkowo zaczynają coś tam do siebie czuć. Tutaj to jest dokładnie tak przedstawione -> "Ale z niego dupek!" -> kilka kartek dalej już się zaczynają całować i zachowują się jak stare małżeństwo. Trochę szkoda, że autorka nie rozwinęła tego wątku, bo moim zdaniem to byłoby po prostu ciekawe.

"Byliśmy chosem, który nitka po nitce zaczynał łączyć się i splatać w coś pięknego, czemu sami dopiero nadamy kształt. Nie od dziś wiadomo, że z wszechogarniającego chaosu powstaje coś idealnego. Byliśmy swoją własną miarą ideału"

Potem było już coraz lepiej. Książkę bardzo przyjemnie się czytało, Autorka ma bardzo dobry styl, umiała mnie zaciekawić swoją powieścią i fabułą, która potem bardzo się rozkręciła oraz nabrała tempa. Co muszę jeszcze dopowiedzieć, to bardzo podoba mi się to jak Autorka rozrysowała nam bohaterów i ich problemy. To było takie prawdziwe i nie przerysowane, nie to co niestety w romansach, które opisują związki heteroseksualne. Tutaj nie ma, jak to się mówi "wybuchów, pościgów i masy hollywoodzkich akcji" (no dobra, jedna scena jest bardzo dla mnie hollywoodzka), ale nadal ta książka ukazuje tak naprawdę najprawdziwszą miłość, bez otoczki takich mega "krzykliwych" akcji. To moim zdaniem najbardziej wyróżnia tę książkę na tle innych. Ta prawdziwość i brak tych przerysowanych dramatów.

Bardzo polecam! Tak jak mówiłam książka ma lekkie niedociągnięcia, ale nadal uważam ją za fajną lekturę, która pięknie opisuje miłość homoseksualnej pary. Z chęcią też będę doglądać bloga Autorki i patrzeć jak się rozwija 😊

Za możliwość przeczytania dziękuję Autorce.

Richard Paul Evans - Hotel pod jemiołą

Richard Paul Evans - Hotel pod jemiołą

Richard Paul Evans to bestsellerowy amerykański pisarz, laureat wielu nagród literackich, jego powieści wydawane są w milionowych nakładach.
Hmmm, chyba zaczęłam poznawanie jego twórczości od niewłaściwej książki. "Hotel pod jemiołą" bowiem ma się nijak do tak zachęcającej notatki biograficznej autora. Albo miałam to nieszczęście trafić na książkę, którą pan Evans "popełnił” w jakimś słabszym momencie swojego życia. Jest jeszcze jedna ewentualność: może to ja zabrałam się zaczytanie w nieodpowiednim momencie ;)

„Nawet w najbardziej szarym życiu może zdarzyć się historia jak z najpiękniejszej powieści.

Kimberly prawie się poddała. Śmierć matki, dwukrotnie zerwane zaręczyny i nieudane małżeństwo sprawiają, że nie wierzy już w szczęście. Pozwala sobie tylko na jedno marzenie – pragnie napisać, powieść o miłości.

W urokliwym hotelu "Pod Jemiołą" organizowany jest kurs dla początkujących pisarzy. Kim poznaje tam tajemniczego Zeke’a, z którym nawiązuje wyjątkową więź. Taką, jaka zdarza się tylko ludziom, którzy podobnie patrzą na świat.

Czy przypadkowe spotkanie będzie dla Kimberly początkiem wielkich zmian?
Czy do najważniejszej powieści – jej własnego życia – los dopisze szczęśliwe zakończenie?

„Hotel pod Jemiołą” to wyjątkowy prezent od Richarda Paula Evansa. Tym razem bestsellerowy autor przypomina, że jeśli nie tracimy wiary, najlepsze lata naszego życia są zawsze przed nami.”

Akcja powieści w większej części rozgrywa się na kursie dla początkujących pisarzy, mamy więc możliwość przyjrzeć się z bliska światkowi pisarskiemu. Sam pomysł moim zdaniem niegłupi, jest w nim spory potencjał, ale mam wątpliwości czy autor wykorzystał go do końca.
Historia początkującej pisarki Kim to typowy romans, z Bożym Narodzeniem w tle, co zapewne miało nas wprowadzić w klimat tego wyjątkowego święta. W moim wypadku nie zadziałało.:)
Główna bohaterka Kim to jak dla mnie dosyć irytująca postać, nie usprawiedliwia jej nawet fakt, że życie nie poskąpiło jej niepowodzeń. Z kolei Zack jest idealny pod każdym względem. Hmm, czy są w ogóle idealni faceci? Raczej nie. Jednak muszę przyznać, że bardzo poruszyła mnie jego historia z przeszłości, co było jedynym chyba plusem całej książki.
Szczerze mówiąc, nie wiem, co jeszcze mogłabym Wam napisać o tej powieści i nie wiem, czy nawet mam ochotę. Może tylko tyle, że jest po prostu  nudna i nijaka. Nie zachęcam Was wcale do jej przeczytania, bo uważam, że szkoda czasu, a jak wiecie, jest tyle świetnych książek, którym naprawdę warto poświęcić uwagę. Mam tylko nadzieję, że nie zraniłam uczuć fanów twórczości  Richarda Paula Evansa, bo jemu samemu na pewno nie zaszkodziłam ;)

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Znak Literanova

Tryjon - Melissa Darwood (PATRONAT MEDIALNY, RECENZJA PREMIEROWA)

Tryjon - Melissa Darwood (PATRONAT MEDIALNY, RECENZJA PREMIEROWA)

Kiedy od wydawnictwa SQN dostałam propozycję objęcia patronatem medialnym najnowszą powieść Melissy Darwood, od razu wiedziałam, że się zgodzę, bo każda książka, która wychodzi spod pióra Melissy jest po prostu genialna, więc nie miałam żadnych wątpliwości i wiedziałam, że i tym razem będzie tak samo. Czy miałam rację? Oczywiście, że tak! Zapraszam na recenzję „Tryjonu”, książki, która swą premierę ma właśnie dzisiaj.

Mila to nastolatka, która bardzo często ma zaniki pamięci. Czasami nie pamięta kilku godzin, innym razem tygodni, a nawet lat. Czemu tego nie pamięta? Bo jej życiem czasami kieruje ktoś inny, całkiem inna osobowość, wszystko zależy od tego, jakich uczuć w danej chwili doświadcza Mila. Oczywiście dziewczyna nie zdaje sobie z tego sprawy, ale całej prawdy dowiaduje się w momencie, gdy trafia do Tryjonu, czyli zaświatów. Jest oskarżona o morderstwo, którego w ogóle nie pamięta i musi dowieść swojej niewinności, by nie trafić do piekła. Na miejscu towarzyszy jej szok i niepokój, a na domiar tego wszystkiego każda z osobowości dziewczyny daje o sobie znać. Czy Mili uda się dowieść niewinności, skoro nie pamięta ostatnich pięciu lat? O tym musicie przekonać się sami.

Melissa Darwood to naprawdę jedna z nielicznych polskich autorek, której twórczość mogę brać w ciemno, bo wiem, że się nie zawiodę. Często zastanawiam się, jak bujna jest jej wyobraźnia, bo uwierzcie mi na słowo, że wymyśla takie historie, które są świeże, fascynujące i przede wszystkim zapadające w pamięci. Jej książki są inne, są niepowtarzalne, a pomysły na fabułę nowatorskie. Ja zatracam się w każdej z nich i oczywiście tak samo było i tym razem. Historia Mili jest po prostu genialna, hipnotyzująca i niesamowicie wciągająca, od książki nie potrafiłam oderwać się nawet na chwilę i z ogromną ciekawością wczytywałam się w fabułę. 

„Tryjon” to powieść, która wciąga w wir wydarzeń już od pierwszej strony, bo choć akcja książki nie pędzi na łeb na szyję, to i tak dużo się w niej dzieje, pojawia się mnóstwo tajemnic i pytań bez odpowiedzi. Im dalej czytałam, tym bardziej byłam zaintrygowana wszystkim tym, co wymyśliła autorka, nie raz moja buzia była otwarta z wrażenia, ale bardzo często tak mam, gdy czytam książki Melissy, która potrafi i chyba lubi zadziwiać czytelników. Wiecie co, jest najlepsze w jej książkach? Myślę, że wiecie, ale i tak Wam to napiszę. Każda z historii, które zawiera w swoich powieściach, wydaje się na pierwszy rzut oka błaha, ale to tylko pozory, bo każda z nich jest niewyobrażalnie mądra, każda z nich niesie jakieś przesłanie, zmusza do zadawania pytań, do przemyśleń, a przede wszystkim skłania do refleksji. Tym razem autorka pokłoniła się przed życiem oraz śmiercią, ja do tej pory mam mętlik w głowie i cały czas myślę o wielu kwestiach. O tym, jak wielki wpływ na życie mają nasze czyny, o tym, co czeka nas po śmierci, czy nasze wybory, decyzje i uczynki będą miały wpływ na to, gdzie trafimy po śmierci i czy przed kimś odpowiemy za każdy grzech. Przyznam szczerze, że nigdy nie prowadziłam sama ze sobą takich rozmyślań, ale ta książka zmusiła mnie do tego. To nie wszystko, czego możecie spodziewać się po „Tryjonie”, ale ja już milczę i nic więcej Wam nie zdradzę. Zapewniam Was, że to lektura, która dostarczy Wam wielu emocji oraz wrażeń i na pewno nie raz będziecie zaskoczeni tym, jak toczy się akcja.

"Skupmy się może na tym, co posiadamy obecnie, a nie martwmy się tym, że możemy to stracić. Nic nie trwa wiecznie, kiedyś doznamy strat, o których nawet nie chcemy myśleć. Wówczas będziemy musieli się pogodzić z tym, co nas spotkało. Ale to jest przyszłość, a my jesteśmy w teraźniejszości."

Ogromnym atutem tej powieści są bohaterowie, czyli Mila, każda jej twarz oraz Zachary, którego niesamowicie polubiłam. Bardzo, ale to bardzo podobało się mi jak Melissa ukazała jego postać, jego charakter oraz zmiany, które w nim zachodziły.

Polecam Wam tę powieść, jak i inne książki autorki z całego serca i z czystym sumieniem. Melissa Darwood pisze świetnie, potrafi zainteresować czytelnika, a jej książki są inne i wyjątkowe. Myślę, że każdy w nich znajdzie coś dla siebie. Ja w każdej jej historii przepadam z kretesem.

Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu SQN.

Strażnicy Ga'Hoole. Porwanie - Kathryn Laski

Strażnicy Ga'Hoole. Porwanie - Kathryn Laski

„Gdy świt przykryją skrzydła zła, nadejdą strażnicy, którzy pod osłoną nocy dokonają wspaniałych czynów”

Gdy Soren wypadł z gniazda, został skazany na pewną śmierć. Na całe szczęście lub może nieszczęście uratowali go członkowie Akademii Osieroconych Sów. Gdy mała sówka tam trafiła, od razu odebrano jej imię i nadano numer, co było dość dziwne. W Akademii Soren zaprzyjaźnia się ze sprytną i uszczypliwą Gylfie i razem z nią odkrywa prawdziwe przeznaczenie tej szkoły. Od tego dnia sówka ma tylko jeden cel… jak najszybciej opuścić to złe miejsce. Czy jej się to uda? Czym tak naprawdę jest Akademia? O tym przekonajcie się sami.

Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak świetnie spędzę czas przy tej książce, bo choć dedykowana jest ona dzieciom i młodzieży, to naprawdę i starszy czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie i na pewno pochłonie go ta historia. Ze mną tak było i z ciekawością śledziłam perypetie Sorena i jego przyjaciółki. Kiedyś uważałam, że książki, w których to zwierzęta grają pierwsze skrzypce, nie są ciekawe, ale przekonałam się, że jest zupełnie odwrotnie. Poza tym moim zdaniem bardzo trudno stworzyć zwierzęcego bohatera, który będzie potrafił, zaciekawić swoją historią. Kathryn Laski się to udało i wiem, że na pewno przeczytam kolejne tomy tej serii. Wiem także, że w 2010 roku powstała adaptacja trzech pierwszych tomów tej serii, więc na pewno film obejrzę.

Dużym atutem tej książki jest styl, jakim została napisana oraz czcionka, która naprawdę jest sporych rozmiarów, więc każde dziecko nie powinno mieć żadnego problemu podczas czytania. Dla mnie też było to dużym ułatwieniem, gdyż wzrok już nie ten, co dziesięć lat temu.

Gwarantuję Wam, że ta historia wciągnie Was w głąb fabuły tak jak mnie. W szczególności polecam ją miłośnikom fantasty tym mniejszym, ale także i dużym. To świetna i wciągająca historia  o bohaterskie, o walce dobra ze złem. W książce dużo się dzieje, fabuła zaskakuje i wywołuje w czytelniku niepewność. Nigdy nie spodziewałam się, że książka o sowach, tak mi się spodoba. Na pewno przeczytam kolejne tomy.

Polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Nowa Baśń.
Czwarta Małpa - J.D.Baker

Czwarta Małpa - J.D.Baker



Dzisiaj mam dla Was recenzję książki "Czwarta Małpa", thrillera z elementami kryminału, który wstrząsnął całym Instagramem.

Gdy wchodziłam na bookstagrama, to widoczna była tylko ta okładka, a ja już wtedy zaczytywałam się w jej historii, która jednocześnie niesamowicie mnie wciągnęła, ale i zmroziła krew w żyłach. Po prostu nie sądziłam, że ta książka może być tak dobra. Czytałam ją z wielkimi wypiekami na twarzy, ciekawa dalszej strony. Ale od początku. Zapraszam Was na recenzję!

Pięć lat tropienia zbrodniarza, który ciągle się wymykał. Sprawca tak sprytny, zawsze o krok przed policją. Czy kiedykolwiek powinie mu się noga? W wreszcie nadchodzi ten dzień. Łapią seryjnego morderce. Nieuchwytnego, działającego można powiedzieć w wyższym celu. Właśnie tak zaczyna się prawdziwe dochodzenie w sprawie najbardziej przerażających zbrodni...


Czwarta Małpa to kryminał troszkę nietypowy, bo zaczyna się tak, że mamy wrażenie, że właśnie poznaliśmy zakończenie. W miarę jak czytałam książkę pojawiało się jednak coraz więcej niewiadomych. Powstawały one poprzez sięgnięcie głównego bohatera po pamiętnik mordercy w którym opisywał bardzo nietypowe dzieciństwo. Niejednokrotnie zmroziło mi to krew żyłach, a ja łapałam się za włosy z wrażenia. Nie będę ukrywać, że w tej książce bardziej wyczekiwałam tych "pamiętnikowych" opowieści, niż głównej fabuły. Co było powiedzieć chwilami przytępiające, ponieważ dużo rzeczy mi umknęło przy czytaniu tej pierwszorzędnej historii. Bardzo podobało mi się to, że autor bawi się nami i naszym osądem jeśli chodzi o morderce. To taka psychologiczna przepychanka, gdzie na początku autor podsyca w nas nienawiść do #4MK, a potem wzbudza w nas litość i poczucie winy w stosunku do skrzywdzonego chłopca, którym w jakimś stopniu nadal ten morderca jest. Właśnie takim bardzo skrzywdzonym dzieckiem rządnym sprawiedliwości.

Bardzo podobało mi się nawiązanie autora do jednego obrazu/posążków wywodzących się z Japonii, które ukazują "Trzy mądre małpy". Cała książka postawiona na tej właśnie idei, była bardzo ciekawa i bardzo zadziwiająca. Świetnie wplątane morderstwo w japońskie przysłowie:

 "Nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego."

Polecam Wam  tę powieść z ręką na sercu! To jest bardzo dobry kryminał, który na pewno zagrzeje swoje miejsce w moim TOP tego roku. Możliwe, że na podium zestawienia!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca ❤️

Ułamek sekundy - Douglas E. Richards (PATRONAT MEDIALNY)

Ułamek sekundy - Douglas E. Richards (PATRONAT MEDIALNY)

„Co jeśli znalazłbyś sposób, by wysłać coś w przeszłość? Nie tę sprzed tygodni, dni, czy nawet minut. Co jeśli mógłbyś to przenieść zaledwie o mgnienie oka? Czy mogłoby się to w ogóle do czegoś przydać? Nie zdążyłbyś naprawić wyrządzonego zła, zmienić biegu wydarzeń, skreślić odpowiednich liczb na loterii.” 

Nathan Wexel to genialny fizyk, który sądził, że udało mu się znaleźć sposób na wysłanie materii w przeszłość. Niestety mężczyzna nie zdawał sobie sprawy, że jego teoria będzie niezwykle ważna dla wielu osób i przez to on i jego narzeczona Jenna Morison staną twarzą w twarz z niewyobrażalnym niebezpieczeństwem. Gdy mężczyzna zostaje zamordowany z rąk porywaczy, Jenna wie, że musi uciekać i zrobić wszystko, by dowiedzieć się, co tak ważnego wymyślił Nathan. Czy jej się to uda? Czy będzie, potrafiła stawić czoła wszelkim niebezpieczeństwom? Dlaczego teoria o przeskoczeniu w przeszłość o ułamek sekundy jest tak ważna? O tym przekonajcie się sami.

„Douglas E. Richards jest autorem bestsellerów z list New York Timesa oraz USA Today, takich jak WIRED i wiele innych. Zanim zaczął karierę jako pisarz, zajmował wysokie stanowisko w firmie biotechnologicznej. Ukończył mikrobiologię na Uniwersytecie Stanowym Ohio, a następnie zdobył tytuł magistra z inżynierii genetycznej na Uniwersytecie w Wisconsin (gdzie zaprojektował kilka zmutowanych wirusów, obecnie nazwanych jego imieniem). Uzyskał również dyplom MBA na Uniwersytecie w Chicago. 
W uznaniu dla jego twórczości, Richards został zaproszony jako „gość specjalny” na festiwal San Diego Comic-Con International, obok takich legend, jak Stan Lee i Ray Bradbury. Jego artykuły były publikowane w National Geographic, BBC, Australian Broadcasting Corporation, Earth & Sky, Today's Parent i wielu innych.
Pisarz mieszka obecnie w San Diego w Kalifornii, wraz z żoną i dwójką psów.”

Zabierając się za czytanie tej powieści, nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. Opis ogromnie mnie zafascynował, a cegiełkę do mojej ekscytacji dołożyła piękna i tajemnicza okładka, poza tym chyba nigdy wcześniej nie czytałam science fiction połączonego z thrillerem. Sama tym faktem jestem zaskoczona, bo wydawało się mi, że zaliczyłam już każdy gatunek literacki. No, ale skończę już pisać o tym co czytałam, a czego nie i przejdę do ważniejszych spraw, czyli do tego, jakie emocje i wrażenia wywołała we mnie ta książka.

Powieść ta wciąga już od pierwszej strony, ja przepadłam z kretesem w świecie fizyki, astronomii, czy biotechnologii i choć jakoś szczególnie nigdy nie uważałam na lekcjach fizyki (w sumie to był to dla mnie jeden z najgorszych przedmiotów), to lektura tej książki była dla mnie czymś świeżym i porywającym. Autor bardzo skrupulatnie przyłożył się, by przybliżyć czytelnikowi arkana tych dziedzin, więc książka obfituje w wiele pojęć oraz opisów, które może nie dla każdego będą zrozumiałe, ale o niektórych z nich na pewno każdy choć raz słyszał. Powieść tę zdecydowanie trzeba czytać bardzo uważnie, by nie przegapić pewnych ważnych i istotnych niuansów. Na końcu autor umieścił tekst, w którym opisał, co było prawdą, a co fikcją literacką i za to mu bardzo dziękuję, bo choć nie wszystko było dla mnie czarną magią, to nigdy jakoś szczególnie nie interesowałam się tematami dotyczącymi czasu i wszechświata, więc raczej na pewno nie połapałabym się w tym, co jest prawdą, a co nie. Muszę się Wam także przyznać do tego, że nigdy zbytnio nie zastanawiałam się nad konsekwencjami podróży w czasie, zawsze uważałam, to za coś fajnego i ekscytującego, co mogłoby przynieść wiele dobrego, ale autor uświadomił mi, że niestety także i wiele złego. 

Książka zaczyna się mocnym akcentem i w pierwszych rozdziałach naprawdę wiele się dzieje, później akcja przycicha, a wszystko zaczyna się toczyć miarowym i powolnym tempem. Ale nie myślcie, że robi się nudno, bo mimo tego, że między działaniami Jenny i prywatnego detektywa Aarona Blake’a pojawia się wiele technicznych opisów to książka i tak porywa i z zapartym tchem śledzi się poczynania bohaterów. W ogóle to chylę czoła przed autorem, za to ile pracy włożył w tę książkę i ile czasu musiał jej poświęcić, bo niełatwo jest przedstawić naukowe rzeczy w sposób interesujący i porywający, dokładając do tego ciekawą fabułę i świetnie wykreowanych bohaterów. 

„Ułamek sekundy” to kawał dobrej literatury i ja tę książkę z czystym sumieniem Wam polecam. Powieść wciąga w głąb fabuły, jest ciekawa, fascynująca, a przede wszystkim zaskakująca i nieprzewidywalna.

Polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe. 
Kiedy przyjdzie czas - Natalia Jagiełło-Dąbrowska

Kiedy przyjdzie czas - Natalia Jagiełło-Dąbrowska

Jakiś czas temu wpadła w moje ręce debiutancka powieść Natalii Jagiełło – Dąbrowskiej „Nasze kiedyś”. Książka mimo kilku mankamentów bardzo mi się podobała, więc gdy tylko dowiedziałam się, że wychodzi druga część historii Julii i Hektora, wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Czy książka mnie usatysfakcjonowała? Zapraszam na recenzję.

„Urlop na Majorce był najlepszym urlopem w życiu Julii. I zakończył się w najgorszy z możliwych sposobów. Julia wraca do Londynu przekonana, że Hektor, jej wielka miłość, oszukał ją, że była tylko jego zabawką. Pragnie o wszystkim zapomnieć, pogodzić się ze stratą i bólem. Tęsknota jest jednak silna, a Hektor nie ustępuje, nieustannie szukając z nią kontaktu. W nadziei na odnalezienie spokoju Julia wyjeżdża w swoje rodzinne strony. Tu będzie musiała się zmierzyć ze swoją przeszłością i podjąć decyzje, które zaważą na jej dalszym życiu…”

„Kiedy przyjdzie czas” to powieść, która w moim odczuciu jest dużo lepsza niż część pierwsza. Jest bardziej dopracowana, dopieszczona i na pewno bardziej emocjonująca. Myślę, że każdy, kto rozpoczął przygodę z historią Julii i Hektora, będzie w pełni usatysfakcjonowany jej zakończeniem. Książka jest sporych gabarytów, bo ma aż ponad 450 stron, ale czyta się ja naprawdę bardzo szybko, myślę, że dzieje się tak za sprawą stylu, jakim została napisana, który jest niezwykle lekki i przyjemny  w odbiorze. Dużym plusem jest także narracja poprowadzona w pierwszej osobie, dzięki której mogłam zagłębić się w przemyśleniach i uczuciach głównej bohaterki. Według mnie ta część jest dużo cięższa, na pewno bardziej wzruszająca i poruszająca trudne i bolesne tematy. Autorka skupiła się na wielu aspektach z życia bohaterki, z którymi kobieta będzie musiała sobie poradzić. Książka pełna jest realizmu, nic w niej nie zostało przekoloryzowane czy wyidealizowane, a takie historie lubię najbardziej, bo wtedy łatwiej jest mi się zidentyfikować z bohaterami.

Jeżeli jestem już przy bohaterach, to muszę napisać, że wreszcie udało mi się polubić Julię, w poprzedniej części miałam z tym problem i choć teraz nie raz denerwowała mnie swoim, można by rzec dziecinnym zachowaniem, to jednak udało się mi, obdarzyć ją sympatią. Za to jeżeli chodzi o Hektora, to teraz zdecydowanie go polubiłam i nie raz zaimponował mi swoją wytrwałością i dążeniem do celu.

Historia Julii nie należy łatwych, prostych i przyjemnych, ale takie właśnie jest prawdziwe życie, które często ma słodko-gorzki smak. To przepiękna opowieść o miłości, o przyjaźni, która nie raz Was wzruszy, rozbawi, ale przede wszystkim chwyci za serce. Polecam Wam z czystym sumieniem obydwie książki Natalii Jagiełło – Dąbrowskiej i jestem przekonana, że się nie zawiedziecie.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Oliwer Bowden - Origins. Pustynna Przysięga

Oliwer Bowden - Origins. Pustynna Przysięga


Można powiedzieć, że z serią Assassins Creed, że jestem od początku. W 2007 roku zagrałam w pierwszą część tej odsłony i od tamtej pory przyglądałam się, jak seria się rozszerza i ulega zmianom. Książek, co prawda nie czytałam wszystkich (więc jeszcze wszystko przede mną!), ale jak usłyszałam, że mam możliwość przeczytania "Origins", od razu wiedziałam, że to zrobię i tak też właśnie się stało!

Książka jest prequelem gry w której poznajemy już dużo starszego Bayeka - obrońce Siwy, medżaja, który broni Egiptu i starych wartości. Trawiony zemstą, powoli, ale sukcesywnie pozbywa sie wspólnych wrogów. W książce poznajemy Bayeka jako młodego żądnego przygód chłopaka, który dopiero wchodzi w świat dorosłych, którzy są skorumpowani, kierowani rządzą bogactwa i krwi. Ojciec Bayeka, dostaje tajemniczą wiadomość, która jest takim zapalnikiem przemiany Bayeka. Wyrusza on w podróż za swoim ojcem, aby poznać prawdę nie tylko o wiadomości, ale i o swoim dziedzictwie...

Zawsze ceniłam sobie w grach AC i w książkach Oliwera Bowdena taki realizm (jak na taką tematyke, to ubisoft idealnie umiał wpleść wątki historyczne w podłożoną przez siebie historie), niestety gdy porównuje Origins jako grę i jako książkę, to muszę przyznać, że tutaj książka trochę mnie zawiodła. Czułam, że mimo osadzenia akcji w Egipcie, nastroje i zachowania niektórych osób były nazbyt współczesne. W końcu Origins opowiada historie która dzieje się w czasach Kleopatry, a mimo wszystko kobiety w tej książce, zachowują się strasznie przerysowanie jak na tamte czasy. Wiecie, mogę się mylić, co prawda historie lubię, ale ten okres niespecjalnie mnie kręci. To tyle jeśli chodzi o takie złe wrażenie, teraz przechodzimy do plusów.

Podobało mi się bardzo wyjaśnienie tego jak Bayek zaczynał swoją drogę w byciu Medżajem i skupieniu tej fabuły na właśnie takich naukach. Moim zdaniem Oliwer Bowden świetnie wyrysował porywczy i idealistyczny charakter młodego Bayeka, targanego sprzecznościami i rodzącą się miłością do swojej towarzyszki Ayi, której co dziwne w ogóle nie polubiłam. Niby to była postać, którą powinnam polubić, ale przez to jakie wywarła na mnie wrażenie w grze, nawet książka nie umiała tego zamazać. 

Polecam, jako fajne dopełnienie do gry. Jest to super książka, którą z przyjemnością czytałam. Oczywiście polecam ją też osobom, które nie grały nigdy w Assassins Creed, ale chciałyby w ten świat wejść!

Dziękuję za przeczytaniu Wydawnictwu Insignis! 



Nie wszystko stracone - Danielle Steel (PRZEDPREMIEROWO)

Nie wszystko stracone - Danielle Steel (PRZEDPREMIEROWO)


Nie mam w zwyczaju sięgać po książki popularnych autorów. Zwykle w księgarniach staram się wyszukiwać jakiś perełek, by móc „odkryć” autora i jego dzieła nie czytając wcześniej o nich opinii. Jednak raz na jakiś czas, trafia się książka, która swą fabułą zaciekawia mnie tak bardzo, że chce ją mieć u siebie tu i teraz. Tak było z „Nie wszystko straconeDanielle Steel.

Danielle Steel to autorka, która napisała 120 książek, a ja żadnej z nich nie czytałam. Zdarzyło mi się kilka przekartkować i rzucić okiem co tam jest, jednak bez większego entuzjazmu i chęci zgłębienia fabuły. Jednak to zmieliło się dzięki tej książce.

Główną bohaterką jest Sydney Wells, 49-letnia wdowa, którą poznajemy osiem dni po tragicznej i niespodziewanej śmierci męża. Andrew, był zdrowym, niewiele starszym od niej mężczyzną w kwiecie wieku. Ich wspólne życie płynęło prawie bezproblemowo. On prowadził własną firmę, był w stanie zapewnić Sydney dostatnie życie u swojego boku. Dla niego zrezygnowała z pracy rozchwytywanej i cenionej projektantki. Oboje nosili jednak brzemiona wcześniejszych małżeństw.

Pierwszy mąż Sydney zginął tragicznie dawno temu, jednak ten związek zaowocował dwoma córkami. Sophie i Sabrina, to obecnie dorosłe kobiety sukcesu branży fashion. W życiu prywatnym niestety idzie im trochę gorzej.
Z poprzednią żoną Andrew rozstał się jeszcze zanim poznał Sydney. Jednak to właśnie ją, Marjorie winiła za rozpad swojego małżeństwa. Wszystko to wmawiałam swoim córką Kellie i Kyrze, dzięki czemu od początku nienawidziły one nowej żony swojego ojca.

Dzień po pogrzebie do domu, w którym mieszkała Sydney razem z Andrew zawitał prawnik. Poinformował ją, że mężczyzna, z którym spędziła szczęśliwe ostatnie 16 lat swojego życia, zaniedbał jedną, lecz bardzo istotną dla niej sprawę. Testament, który spisał przed poznaniem jej, nigdy nie został zmieniony… To oznaczało jedno. Cały majątek, piękny dom, w którym przez tyle lat byli szczęśliwi, wszystkie dobra oraz firmę odziedziczyły córki Andrew i jego była żona…

Dla Sydney nie zostało praktycznie nic… Małe mieszkanko w Paryżu zakupione na jej nazwisko, kilka sztuk biżuterii i pełno wspomnień, to wdowa dostał po śmierci mężczyzny, który dbał o jej dostatnie i bezproblemowe życie w ciągu ostatnich lat. Teraz to wszystko musiało się zmienić.
Córki Andrew dały jej miesiąc na wyprowadzkę z domu, który odziedziczyły, patrzyły na wszystko, co wynosiła z domu, by przypadkiem nie zabrała im czegoś zbyt wartościowego.

Musiała przenieść się do maleńkiego mieszkanka w kiepskiej dzielnicy, które wynajęła za ostatnie posiadane pieniędze. Wiedziała, że musi znaleźć prace, by mieć za co opłacić rachunki i co jeść i jakoś przetrwać. Była świadoma, że od czasu kiedy ostatnio pracowała, minęło już bardzo dużo czasu. Teraz projektanci nie pracowali już na papierze i z ołówkiem w ręku, wiedziała to, bo jej córki zajmowały się modą. Ona nie była w stanie nadążyć za tym, jak branża rozwinęła się przez te wszystkie lata. Jednak postanowiła spróbować, poszła na kilka rozmów kwalifikacyjnych. Usłyszała to, czego się spodziewała „minęło za dużo czasu odkąd Pani ostatnio pracowała”. Stało się to, czego bała się najbardziej, nie była w stanie znaleźć pracy i nic nie wskazywało na to, iż sytuacja ulegnie zmianie.

Jednakże podczas ostatniej podróży poznała Paula Zellera, właściciela formy odzieżowej. Gdy ich samolot musiał awaryjnie lądować. Paul zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen, wspierał ja i pocieszał. Powiedziałby skontaktowała się z nim, gdy będzie potrzebować pomocy.
Teraz potrzebowała pracy, a w jego firmie Lady Louise na pewno znalazłby, się dla niej jakiś etat. Córki odradzały matce kontakt z tym człowiekiem. W branży modowej jego firma znana była z kopiowania ubrań innych marek i sprzedawania ich za gorsze, wiedziały, że praca tam może zniszczyć dobre imię ich matki oraz ich samych.

Jednak Sydney nie miała wyjścia. Potrzebowała pracy i to prędko. Wtedy nie wiedziała jak duży błąd popełniła zadając się z Paulem Zellerem i jakim pionkiem stanie się w grze o duże pieniądze.

Muszę Wam przyznać, iż dawno nie miałam w rękach książki, którą tak przyjemnie, spokojnie i szybko mi się czytało. Nawet nie jestem w stanie określić, jak długo z nią siedziałam. Bo to była po prostu chwila.

Tak mocno wciągnęła mnie fabuła tej historii, że czas, jaki poświęcam tej książce, nie miał dla mnie żadnego znaczenia. I to, że w tym czasie mogłabym robić coś innego. Nic oprócz książki nie było dla mnie wtedy ważne. Tak bardzo chciałam wiedzieć co będzie dalej, a dalej było tylko lepiej.

To jest tylko i wyłącznie zasługa kunsztu aktorki. Teraz już wiem skąd taki fenomen powieści Danielle Steel. Nie wiem też, dlaczego wcześniej jej książki do mnie nie przemawiały. Może po prostu musiałam do nich dojrzeć.

Premiera 18.04.2018r,

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu: Znak Literanova

Piołun na zapomnienie - Anna Trojanowska

Piołun na zapomnienie - Anna Trojanowska




„Rok 1895. Lea, młoda kobieta z prowincji, poślubia Józefa, statecznego aptekarza, i przenosi się do Warszawy. Swojego męża ledwie zna. Wydaje się, że nie pasują do siebie, ale Lea ufa, że postępując zgodnie z naukami swej ciotki, stworzy szczęśliwą rodzinę. Wkrótce przekonuje się, że wyniesione z domu umiejętności nie są przydatne, a jej znajomość leczniczych ziół to zdaniem Józefa przesądy. Na jej drodze pojawią się różne przeciwności i ludzie, którzy wykorzystają jej naiwność i poczucie zagubienia. Wiele musi się wydarzyć, aby poznała siebie i przekonała się, na czym naprawdę jej zależy, i zawalczyła o swoje miejsce w męskim świecie, jakim w owych czasach jest apteka. Niebezpieczna okazuje się również przeszłość, dawne sekrety męża, które Lea za wszelką cenę chce poznać…”

Przyznam się bez bicia, że „Piołun na zapomnienie” to powieść, której sama nie wybrałam sobie do recenzji. Dostałam ją znienacka od wydawnictwa w przesyłce niespodziance i naprawdę nie wiedziałam, czego mogę się po tej książce spodziewać. Nie ukrywam, że opis mnie zaintrygował, więc z zapałem zabrałam się za czytanie tej powieści. Czy mnie się spodobała? Oczywiście, że tak, ale mam też do niej jakieś małe „ale”. 

Na naszym rynku wydawniczym przeważają książki, których fabuła dzieje się współcześnie i naprawdę czasami ciężko trafić na dobrą książkę, która przenosi czytelnika do przeszłości i ukazuje ówczesny świat. Jednak Annie Trojanowskiej się to udało i zaserwowała mi naprawdę bardzo fajną podróż do dziewiętnastowiecznej Warszawy i jej mieszkańców. Ogromnie zaintrygowała mnie postać Lei, kobiety niepokornej, która próbowała żyć według przyjętych norm społecznych, niestety nie dla niej była taka droga. Kobieta nie chciała żyć w cieniu męża, chciała poznawać świat i robić to, co kocha, a muszę nadmienić, że Lea znała się na ziołach i umiała to wykorzystać. Jeżeli choć trochę znacie historię, to wiecie, że w tamtych czasach kobiety powinny siedzieć w domach, ładnie wyglądać i być wizytówką męża. Lea taka nie była, można by rzec, że była ewenementem, który dążył do spełniania własnych marzeń. Oczywiście możecie się domyślić ilu osobom nie odpowiadało to, czym zajmowała się kobieta i próbowali pomieszać jej szyki. Czy im się to udało? Tego już Wam nie zdradzę.

Wyżej pisałam, że mam jakieś „ale” do książki i teraz mam zamiar Wam o tym napisać. Powieść ta ma aż 638  stron, a ja uważam, że nic by się nie stało, gdyby tych stron było mniej, bo choć sama lubię długie książki, to tutaj momentami się męczyłam. Winę za to ponoszą zbyt długie opisy przemyśleń Lei, które w moim odczuciu czasami zbyt wiele nie wnosiły do fabuły. 

Jeżeli chodzi o bohaterów, to jestem bardzo zadowolona z ich kreacji. Autorka nie skupiła się tylko na głównej bohaterce i nie tylko jej poświęciła wiele uwagi. Wydaje mi się, że każdy z bohaterów ewolułował i zmieniał się, a jest to bardzo rzadkim zjawiskiem w książkach. Przeważnie autorzy skupiają się tylko na postaciach pierwszoplanowych, nie skupiając się na nikim innym. Tutaj było inaczej i naprawdę Anna Trojanowska pokazała potencjał każdego z bohaterów.

„Piołun za zapomnienie” to na pewno powieść napisana z niezwykłą pasją i sercem. To książka pełna emocji, świetnych bohaterów, trudnych wyborów oraz intryg. Jeżeli lubicie takie klimaty jest ona dla Was idealna.

Polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Kłopoty mnie kochają - Joanna Szarańska

Kłopoty mnie kochają - Joanna Szarańska

"Zojka jest początkującą dziennikarką i marzy o tym, żeby wreszcie zainteresowała się nią redakcja jakiejś popularnej gazety. Ale nie jako podejrzaną o zabójstwo!

Pędząc na pociąg, tylko na chwilę spuszcza z oka torebkę, a potem znajduje w niej osobliwy dowód zbrodni wciśnięty do ciasta z kremem. Zojka ląduje na pierwszym miejscu listy podejrzanych i musi czym prędzej wyplątać się z tej afery. Niestety, wyjątkowo irytujący redaktor lokalnej gazety już zwęszył sensację…

Jakby tego było mało, Zojka musi jeszcze zażegnać konflikt z przystojnym, choć gburowatym sołtysem i przekonać kuzynkę, że wcale nie zamierzała podrywać jej narzeczonego."

Na naszym blogu pojawiały się już recenzje książek Joanny Szarańskiej, ale to nie ja je pisałam, zawsze jakoś było mi z nimi nie po drodze i przekazywałam je dziewczynom, żeby czytały. Ostatnio w moje ręce wpadły dwie książki autorki, jedna z nich to „Kłopoty mnie kochają” i tym razem postanowiłam, że to ja je przeczytam, mimo tego, że naprawdę nie mam już gdzie wciskać nadprogramowych książek. Na całe szczęście nie żałuję swojego wyboru, bo lektura tej książki dostarczyła mi wspaniałej rozrywki i świetnie spędziłam przy niej czas. Teraz tylko mogę pluć sobie w brodę, że wcześniej nie zapoznałam się z jej twórczością.

„Kłopoty mnie kochają” to świetna komedia kryminalna przy lekturze, której uśmiech nie schodził mi z twarzy. Głównym atutem tej książki jest główna bohaterka Zojka, którą po prostu kłopoty kochają, bo naprawdę spotyka je na każdym kroku. Już na samym początku niesamowicie ją polubiłam, ale nie mogłam inaczej, bo to strasznie pozytywna bohaterka, której przygody wywoływały u mnie niekontrolowane wybuchy śmiechu. Muszę także wspomnieć o babci Zosi, która miała w sobie tyle energii, że nawet ja jej tego zazdrościłam, bo ja przy niej wypadam dość blado ;). Oczywiście ciekawych bohaterów w tej książce jest sporo, ale chyba wolę, żebyście sami ich poznali. Mogę Was tylko zapewnić, że każdy z nich jest idealnie dobrany do tej powieści i spotkanie z nimi będzie dla Was bardzo, ale to bardzo zabawnym doświadczeniem.

Nie będę rozpisywać się na temat tej książki, ale zapewniam Was, że warto po nią sięgnąć. To świetny antydepresant, bo humoru jest w nie co niemiara. To genialna komedia pomyłek, w której znajdziecie zaskakującą zagadkę kryminalną.

Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Copyright © 2014 Kobiece Recenzje , Blogger