"Labirynt. Alicja w krainie schematów" Magdalena Walczak

"Labirynt. Alicja w krainie schematów" Magdalena Walczak

"LABIRYNT. ALICJA W KRAINIE SCHEMATÓW" MAGDALENA WALCZAK

Będąc dziewczynką uwielbiałam historię „Alicji w krainie czarów”. W podróż do tego magicznego świata wyruszałam setki razy. Do dziś znam na pamięć niektóre fragmenty. Dlatego też z wielkim zainteresowaniem sięgnęłam po podobnie brzmiący tytuł, który wyszedł spod pióra pani Magdaleny Walczak. Ileż w tym prawdy, że krainą dzieciństwa są czary, a w życiu dorosłym schematy. To one umiejscawiają nas w labiryncie, z którego często nie wiemy, jak wyjść. Czy książka ta pomaga odnaleźć światełko w tunelu życia? Zapraszam do dalszej lektury recenzji.

Opis wydawcy zapowiada następującą fabułę książki:
Wyjść z labiryntu jest łatwo, pod warunkiem podążania we właściwym kierunku. A co znajdziemy na jego końcu? Pełnię życia, radość, ale przede wszystkim relację ze sobą i bliską osobą na poziomie najbardziej satysfakcjonującym. Aby odnaleźć wyjście z labiryntu nie musisz stosować metody prób i błędów. Wystarczy zanurzyć się w opowieść, którą serwuje Magdalena Walczak. Wyrusz w duchowo-psychologiczną podróż po planszach, korytarzach i zakamarkach relacji z samym sobą. Spotkaj na swojej drodze Przewodników, Pomocników, Przeszłość, własne Emocje, Anioła Stróża i Ukochanego. Spójrz na wyrastające pod nogami szafy, talie kart, wieże własnych schematów i pola do gry. Czym jest wyjście z labiryntu i czy zawsze to, czego pragniesz, będzie dla ciebie faktycznie najlepsze? Przez właśnie te pytania przeprowadzi cię książka. A gdy ją przeczytasz, odmieni się twoje życie. Zdecydowanie na lepsze.

Powyższy opis sugeruje, że mamy do czynienia z poradnikiem, jakich niemało na księgarnianych półkach. Jednak nie dajcie się zwieść pozorom, bowiem pozycja Magdaleny Walczak to coś więcej. Stanowi ona innowacyjną formę książkowego przewodnika. Zamiast wypunktowanych rad mamy piękną opowieść o kobiecie, którą może być każda z nas. Podążając za bohaterką odkrywamy drogowskazy, które poprowadzą nas do wyjścia z życiowego labiryntu. Aby dotrzeć do mety, która gwarantuje nam szczęśliwą egzystencję, musimy wsłuchać się w siebie, stanąć przed licznymi pytaniami i udzielić szczerych odpowiedzi. Przemierzając strony powieści, wsłuchujemy się jednocześnie w siebie. Historia bohaterki mobilizuje nas, aby iść do przodu, ale jednocześnie zmusza niekiedy do robienia kroku w tył. Powracanie do tego, co było, ponowne spotykanie się we wspomnieniach z ludźmi z przeszłości. Podróży w głąb siebie towarzyszą emocje, chciane, ale i te wypierane. I choć droga przez labirynt życia wydaje się być wyboista, jej zakończenie zapewnia czytelnikowi mnóstwo satysfakcji i ukojenia.

Atutem książki jest również język, jakim posługuje się autorka. Metafory, porównania i barwność stylu czynią z tej lektury prawdziwą ucztę dla duszy miłującej się w słowie pisanym. Z tego też względu, uważam, że książka ta nie jest dla wszystkich. Jej walory docenią bardziej wymagający czytelnicy.

Jeśli masz wrażenie, że tkwisz w schematach, które utrudniają ci czerpanie satysfakcji z życia, jeśli chcesz coś zmienić i obrać inny kierunek, ta książka jest właśnie dla ciebie. Historia opisywana na jej stronach doda ci wewnętrznej siły i odwagi. Zmusi do refleksji nad składowymi życia takimi, jak: praca, codzienność, relacja z innymi ludźmi, ale i z samym sobą. Z serca polecam :-)


Błądząca we mgle - Magda Mila (PATRONAT MEDIALNY)

"Zawalił mi się świat. Tak po prostu, jednego dnia. Odkryłam, że całe moje siedemnastoletnie życie było jednym wielkim kłamstwem. Co mogłam zrobić? Zanegowała wszystkie zasady, wartości i inne shity, jakie mi przez całe życie wpajano. I jeszcze zaplanowałam zemstę na ojcu, który miał zginąć w wypadku, a zamiast tego szczęśliwie sobie żył w jakiejś pieprzonej Warszawie.
Pożegnałam Nowy Jork, powitałam całkowite szaleństwo i wolność od ograniczeń. Miałam wreszcie być taka, jaką nigdy mnie nie chcieli widzieć kłamcy, którzy mnie wychowali. Gdzie mnie to doprowadziło? Jaką cenę zapłaciłam za te poszukiwania? I przede wszystkim - czy było warto?"

Myślę, że Magdy nie trzeba nikomu przedstawiać, bo do autorka wyśmienitych erotyków, które po prostu uwielbiam. Cały czas wyczekuję jej kolejnych książek, bo wiem, że się nie zawiodę. Tym razem miałam przyjemność objąć patronatem medialnym Błądzącą we mgle, czyli trzeci tom cyklu Żywioły. Muszę przyznać, że Magda zaskoczyła mnie tym tomem, gdyż przyzwyczaiłam się już do tego, że w jej książkach poruszane są kontrowersyjne i perwersyjne tematy. Tym razem autorka pokazała się z tej grzeczniejszej strony, jednak nie obawiajcie się, bo historia Kate i tak pełna jest miłości, romantyzmu i erotyzmu. Magda z niebywałą lekkością pisze o seksie i o różnych odcieniach miłości, a moim zdaniem jest to bardzo ważne. To także książka o ludzkich dramatach, nadziejach, pragnieniach i tęsknotach. Autorka uświadamia, jak wiele krzywdy potrafi wyrządzić kłamstwo, jak trudno wybaczyć i jak ciężko zacząć wszystko od nowa. To historia młodej dziewczyny, która niejednokrotnie Was wzruszy i może nawet doprowadzi do łez. Tej książki nie można zaliczyć do cukierkowych opowiastek jakich wiele, to książka pełna emocji i uczuć, która zapada w pamięci na długi czas. Zakochałam się w tej historii,  w jej bohaterach i myślę, że z Wami będzie podobnie. Poza tym to książka, która została bardzo dobrze napisana i przemyślana, a to sobie niewyobrażalnie cenię.

Za duży plus zasługuje kreacja bohaterów, których autorka stworzyła według mnie idealnie. Każdy z nich jest charakterystyczny i niebywale wyrazisty. Myślę, że pokochacie Kate i jej pełną bólu historię.

Z całego serca polecam Wam Błądzącą we mgle, bo myślę, że warto poznać delikatniejsze pióro Magdy.
"Normalni ludzie" Sally Rooney

"Normalni ludzie" Sally Rooney


"NORMALNI LUDZIE" SALLY ROONEY

Obiektem dzisiejszej recenzji jest książka irlandzkiej autorki, która została okrzyknięta jedną z najgłośniejszych powieści 2018 roku. Otrzymała też liczne nominacje i nagrody. W bieżącym roku doczekała się również polskiego wydania. Zachęcona tak pozytywnymi ocenami niemal z wypiekami na twarzy sięgnęłam po tę pozycję. Czy otrzymałam to, co tak głośno zapowiadano? Zanim wyrażę swoją opinię, wspomnę kilka słów o samej fabule.


Marianne i Connell to bohaterowie tejże historii. Inteligentny i lubiany chłopak, który wychowywany jest przez samotną matkę. I bogata dziewczyna, której brakuje pewności siebie, sympatii i szacunku rówieśników. Pochodzą z dwóch tak różnych światów, a jednak los krzyżuje ich drogi. Chodzą do tej samej szkoły, ale na korytarzu mijają się bez słowa, unikają też swoich spojrzeń. Nie ma w tym nic trudnego dopóki nie uczucie, które zaczyna łączyć nastolatków. Czy młodzi ludzie będą w stanie pokonać bariery społeczne i ujawnić swoje prawdziwe relacje? A może ograniczenia wcale nie zostały narzucone przez świat zewnętrzny, a tkwią w młodzieńczej duszy?

Z oceną tej książki mam nie lada problem. Z jednej strony czuję, że w pewnym sensie mnie zawiodła, a jednocześnie jej lektura sprawiła mi przyjemność. Skąd ten dysonans?

Nastawiłam się, że mam przed sobą powieść wręcz rewolucyjną. Przecież nie bez powodu otrzymała tyle pozytywnych ocen. Jednak ja nie doznałam zapowiadanego osłupienia. A z drugiej strony, nie czułam się też rozczarowana i zniesmaczona. Fakt ten tłumaczę sobie tym, że są po prostu takie książki, które nawet bez porywającej akcji i napięcia, sprawiają, że nie można być wobec nich całkiem obojętnym. Tak jest właśnie z „Normalnymi ludźmi”. Tutaj urzeka sama tematyka. 

Powieść dotyka bardzo ważnych kwestii. Mamy tu miłość, tę pierwszą, tę która przyjemnie łechce nastoletnie wnętrze, ale i zawstydza, krępuje, a przede wszystkim zmienia się, jak w kalejdoskopie. W jednej chwili potrafi oczarować, by za chwilę wzbudzić ogrom złości. A wszystko to przez niedopowiedzenia i nieporozumienia, które wynikają z młodzieńczej rozbieżności między tym, co się mówi, a tym, co tak naprawdę się myśli.

Autorka pochyla się również nad innymi tematami. Wchodzenie w dorosłość, poszukiwanie tożsamości, relacje klasowe, pieniądze i seksualność. Wielkim atutem tej powieści jest wnikliwy portret psychologiczny bohaterów, który serwuje czytelnikowi cały wachlarz emocji. Wszystko to powoduje, że lektura jest naprawdę warta uwagi.

Przyznaję, że jedna kwestia utrudniała mi wejście w ten przyjemny rytm czytania. Początkowo nie mogłam przyzwyczaić się do sposobu, w jakim prezentowane są dialogi. Przez całą powieść nie są one w żaden sposób wyróżnione. Brak myślnika, cudzysłowu czy jakiekolwiek innej formy pauzy. Niby szczegół, a jednak ma duże znaczenie. Na szczęście już po kilku stronach przestaje to razić. Swoją drogą, ciekawi mnie cel takiego zabiegu.


Podsumowując, szczerze polecam Wam lekturę tej książki. Choć fabuła wydaje się być dedykowana młodzieży, jestem pewna, że ta historia przemówi do czytelnika w każdym wieku.
"Bibliotekarka z Auschwitz" Antonio G. Iturbe

"Bibliotekarka z Auschwitz" Antonio G. Iturbe


"BIBLIOTEKARKA Z AUSCHWITZ" ANTONIO G. ITURBE

W ostatnim czasie na rynku wydawniczym ukazuje się mnóstwo książek z „Auschwitz” w tytule. I nie ma w tym nic złego, bo o historii tego miejsca trzeba mówić głośno i dużo. Jednak po kilku lekturach o tematyce obozowej, zaczęłam się zastanawiać, czy pojawi się coś, co wyróżni taką pozycję na tle innych. I tak też się stało. Jednak czy wyjątkowość „Bibliotekarki z Auschwitz” nosi charakter pozytywny? O tym w dalszej części recenzji.
 
Opowieść została oparta na historii Dity Kraus, czeskiej więźniarki obozu, która jako nastolatka wykazywała się ogromną odwagą i siłą w piekle Holokaustu. Tak, jak inni ryzykowała życiem. A robiła to po to, aby ocalić literaturę.
 
Czternastoletnia Dita trafia do Auschwitz-Birkenau transportem z getta w Teresinie. Razem z matką i ojcem została umieszczona w tak zwanym obozie rodzinnym. To jedyny barak w miejscu śmierci, w którym dzieci i ich rodzice mogą mieszkać razem. To za jego ścianami działa też tajna szkoła, w której tablice i zeszyty znajdują się tylko w ludzkiej wyobraźni, a na lekcjach panuje wyjątkowa cisza. Koniec zajęć zwiastuje nie dzwonek, lecz nagła rewizja. Tym, co jest prawdziwe w tej szkole to książki. A ich mała liczebność (8 sztuk) czyni je jeszcze bardziej wyjątkowymi.  To właśnie na straży tej najmniejszej biblioteki świata stanęła Dita, która niejednokrotnie ryzykowała życiem w obronie cennego słowa pisanego.
 
„Bibliotekarka z Auschwitz” to książka, która zawiera prawdziwe wydarzenia z życia obozowych więźniów. Jednak mimo to nie należy ona do literatury faktu, bowiem autor pokusił się o wątki pochodzące z jego wyobraźni. I taką informację dobrze mieć na uwadze, oddając się lekturze tej pozycji.
 
Strony powieści zawierają wątki typowe dla tematyki obozowej, czyli niewyobrażalne cierpienie ludzi, ból i okrucieństwo zadawane ze strony oprawców. Jednak autor oddał tą książką również hołd literaturze. Ukazał, że książki stanowiły wartość bezcenną. Były swego rodzaju ucieczką od strachu i nadzieją w tych trudnych czasach. Pozwalały choć na chwilę zapomnieć o tym, co się dzieje na zewnątrz baraku. Podziw budzi postawa głównej bohaterki, która mimo młodego wieku wykazuje się wielkim oddaniem i poświęceniem. Determinacja dziewczynki to wzór dla innych.
 
 Tak, jak wspomniałam we wstępie, książka ta różni się nieco od innych pozycji, które poruszają podobną tematykę. Przede wszystkim język, jakim została napisana, jest odmienny. Wydaje się być bardziej suchy, surowy. Przekazuje fabułę pozbawiając ją poruszających opisów rzezi, selekcji i morderczej pracy. W ich miejsce przedstawiona zostaje namiastka normalnego życia więźniów. Mimo, że taki styl nie przemówił do mnie i sprawiał, że książkę czytało się momentami topornie, to ze względu na poruszaną tematykę nie potrafię wystawić tej książce negatywnej oceny. Nie potrzebuję obszernych opisów, aby współodczuwać ten ludzki ból. Choć nie wylewałam łez, jak w przypadku „Położnej z Auschwitz” Magdy Knedler, to i tak moje serce odczuło uderzenie w najczulszy jego punkt.
 
Dlatego wszystkim, a szczególnie tym, którzy lubią tematykę obozową, polecam tę książkę o odwadze, pokonywaniu własnych słabości i o nadziei, która była głównym kołem ratunkowym w tamtych czasach.  

"Piękne kłamstwa" Peter Swanson

"Piękne kłamstwa" Peter Swanson

"PIĘKNE KŁAMSTWA" PETER SWANSON


„Piękne kłamstwa” to kolejna książka w pisarskim dorobku Petera Swansona. Jednak jej lektura jest moim pierwszym spotkaniem z tym autorem. Czy udanym? I czy autor zachęcił mnie do sięgnięcia po pozostałe jego powieści? Poznajcie moją opinię.
 
Bohaterem książki jest Harry Ackerson. Po śmierci mamy, jego wychowaniem zajął się ojciec, który w niedługim czasie poślubił kolejną kobietę. Alice od początku była troskliwą i miłą macochą. Była też bardzo seksowna i piękna. Wiekiem absolutnie nie pasowała do roli opiekunki dorosłego już mężczyzny, który niejednokrotnie widział w niej obiekt pożądania. Pewnego dnia Harry dowiaduje się, że jego ojciec nie żyje. Według policjantów mężczyzna popełnił samobójstwo. Jednak rodzina nie wierzy w te przypuszczenia. Harry i Alice wspierają się w tych trudnych chwilach, próbując otrząsnąć się z rozpaczy. Chcą też odkryć, co tak naprawdę się stało tego straszliwego wieczoru. W międzyczasie trzeba zająć się też sprawami spadkowymi i antykwariatem, którego właścicielem był zmarły. Pewnego dnia do Harry’ego przychodzi piękna i tajemnicza kobieta, Grace McGowan. Okazuje się, że wie ona o jego rodzinie znacznie więcej niż uparcie twierdzi. Od tej pory młody mężczyzna otoczony jest przez dwie atrakcyjne kobiety. Obie wzbudzają zauroczenie, ale i strach. Pod tym kobiecym urokiem ewidentnie kryje się jakiś morderczy sekret. Harry staje zatem przed trudnym zadaniem. Musi poznać prawdę. W tym celu sięga do początku dramatycznych wydarzeń.

 „Piękne kłamstwa” to inteligentna opowieść o obsesji, zdradzie i morderstwie dokonanego z zimną krwią.  Akcję obserwujemy z dwóch perspektyw czasowych. Fragmenty z przeszłości zazębiają się z tym, co dzieje się teraz. Autor ciekawie stworzył historię, której atmosfera tajemniczości udzieliła mi się od pierwszych stron. Ze względu na liczne wątki, mniej więcej w połowie książki, straciłam rachubę i czułam, że historia robi się nieco przegadana. Na szczęście ten chwilowy spadek przyjemności minął bardzo szybko i moje zaciekawienie wróciło na odpowiednie tory. Liczne niewiadome, kilku podejrzanych i kolejne zbrodnie doprowadziły mnie do zaskakującego zakończenia. A tego właśnie oczekuję od dobrego kryminału. Dlatego, jeśli i Wy chcecie wejść w rolę czytelniczego detektywa i z przyjemnym napięciem odkrywać zaskakujące rozwiązania, polecam Wam lekturę tej książki :) 
"Zaufaj mi jeszcze raz" Magdalena Krauze (patronat medialny)

"Zaufaj mi jeszcze raz" Magdalena Krauze (patronat medialny)

"ZAUFAJ MI JESZCZE RAZ" MAGDALENA KRAUZE (PATRONAT MEDIALNY)


"Zaufaj mi jeszcze raz” to kontynuacja historii dwojga bohaterów – Pauliny i Igora. Po tym, gdy tajemnica Igora wyszła na jaw, związek z Pauliną został wystawiony na ciężką próbę. Poczucie zdrady powoduje u kobiety potrzebę ucieczki. Wyjeżdża, by z dala nabrać dystansu do tego, co ją spotkało ze strony ukochanego. To urokliwy Karpacz staje się miejscem, gdzie ma odzyskać siły, aby zmierzyć się z tym, co trapi jej serce. Podczas pobytu w górach poznaje mężczyznę, wobec którego życie też nie było łaskawe. Czy pobyt z dala od Igora pozwoli obrać inny punkt widzenia na sprawę? Jaki udział w odbudowie równowagi będzie miała nieoczekiwana przyjaźń z Adamem? To właśnie odpowiedzi na te pytanie i rozwiązanie wcześniejszych zagadek przynosi powieść „Zaufaj mi jeszcze raz”.

Tajemnicze zakończenie pierwszej części powieści Magdaleny Krauze sprawiło, że z niecierpliwością oczekiwałam kontynuacji losów bohaterów. I w końcu się doczekałam. Biorąc do ręki tę książkę otrzymujemy historię dwojga młodych ludzi. W pierwszej chwili może się ona wydawać banalna i przewidywalna. I poniekąd tak właśnie jest. Jednak całość fabuły sprawia, że książkę czyta się z wielką przyjemnością, a poszczególne jej fragmenty wprawiają w osłupienie. Podczas lektury czytelnik porusza się wokół kilka tematów: miłość, przyjaźń, wierność swoim ideałom, zazdrość i troski dnia codziennego. Nie brakuje również humoru.

Autorka posługuje się lekkim piórem. Dzięki temu książkę czyta się bardzo szybko. To jest ta odmiana literatury, którą czyta się „na raz”. Tematyka i styl sprawiają, że lektura umili wieczór niejednej kobiecie. Bowiem to właśnie do płci pięknej adresowana jest przede wszystkim ta pozycja.

Atutem w moich oczach była również konstrukcja rozdziałów, które zatytułowane są imionami głównych bohaterów. Lubię, gdy mam możliwość poznać historię z różnych punktów widzenia. Moja empatia czuję wtedy pełne zaspokojenie :-)

Zaufaj mi jeszcze raz” to kontynuacja ciepłej historii miłosnej dwojga ludzi, którzy na swojej życiowej drodze mierzą się z różnymi trudnościami. Tym wątkom towarzyszy dodatkowo piękny górski klimat.  Całą serię autorstwa Magdaleny Krauze polecam tym, którzy lubią sięgnąć po obyczajową powieść i spędzić z nią przyjemny czas delektując się przy tym gorącą herbatą :-) 

Kusząca pomyłka Vi Keeland

Kusząca pomyłka Vi Keeland




Co robi dziewczyna, która akurat spotkała byłego chłopaka swojej najlepszej przyjaciółki, który Ją oszukał?
Oczywiście wygarnia Mu co o nim myśli i jakim jest draniem. Tak właśnie zaczyna się nowa książka Vi Keeland pt. Kusząca pomyłka.
Rachel, która nie mogła przejść obojętnie cierpienia swojej przyjaciółki wygarnia facetowi jakim jest draniem, jakie jest jej zaskoczenie, kiedy na drugi dzień pokazuję się iż facet któremu się oberwało nie jest byłym jej kumpeli tylko nowym profesorem na uczelni a ona jest jego nową asystentka.
Pomimo nietypowego początku tej znajomości miedzy Raichel i Cainem zaczyna rodzic się uczucie ale czy związek profesora z asystentka ma możliwość przetrwać?
Kusząca pomyłka to kolejna pozycja Vi Keeland, która wciąga od samego początku i przy której możemy się trochę pośmiać jak i nie brakuje wzruszających momentów.
Początkowo możemy mieć wrażenie, że mamy w rękach typowy romans, gdzie spotyka się dwoje ludzi i próbują uporać się ze swoimi uczuciami.
Na szczęście autorka umie zaskakiwać swoimi historiami, dlatego tak bardzo lubię Jej twórczość.
Vi Keeland pokazuje jak w miarę przewidywalna opowieść może być bardzo ciekawa, wciągająca i wbrew pozorom nieprzewidywalna. Bardzo polecam osobom którzy szukają czegoś na spokojny wieczór na pewno się nie zawiodą.
"Rysunkowy chłopak" K. N. Haner (Patronat medialny)

"Rysunkowy chłopak" K. N. Haner (Patronat medialny)

"RYSUNKOWY CHŁOPAK" K. N. HANER (PATRONAT MEDIALNY)






Głowna bohaterka, Diana, przeżywa trudne chwile. Tragiczna śmierć brata pchnęła ją w kierunku nasilającej się depresji, która odbiera jej czerpanie radości z czegokolwiek. Jakby tego było mało, wypadek na uczelni powoduje, że jedyne na co ma teraz ochotę to rezygnacja ze wszystkiego, nawet ze studiów, które były jej marzeniem. Tkwi w niej silne przekonanie, że nie ma siły walczyć o swoją przyszłość. A o sobie i swoich potrzebach jest gotowa całkowicie zapomnieć. Będąc na tym życiowym zakręcie, poznaje mężczyznę. Ta znajomość to moment, od którego wszystko zaczyna wyglądać inaczej. Ryan wydaje się być inny niż wszyscy, a przede wszystkim służy Dianie pomocną dłonią. Jednak jak to w życiu bywa, nic nie jest takie, jak się wydaje. Chwile są ulotne, wydarzeń nie można cofnąć, a czasu nie da się zatrzymać.

„Rysunkowy chłopak” to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. I przyznaję, że należy ono do tych udanych. Jak to bywa z nowymi znajomościami, początki są różne. Tak było i w przypadku poznawania historii zawartej w tej książce. Przez kilka pierwszych stron nie mogłam dać się porwać fabule. Wydawała się zbyt prosta i przewidywalna. Jednak z czasem akcja wciągnęła mnie na tyle, że trudno było mi się od niej oderwać.

Książka porusza ważne tematy. Opowiada o żałobie, stracie, miłości i tęsknocie. Autorka dostarcza nam wielu emocji i doznań. Jest miłość, wzruszenie, ciepło, ale i strach, cierpienie, żal i ból.

Powieść napisana jest przystępnym językiem, który jest prosty w odbiorze. Dzięki temu czyta się ją bardzo szybko. Plusem jest też ciekawie stworzona narracja i dobrze skonstruowani bohaterowie. Jednak największą zaletą jest samo zakończenie. Wzbudziło we mnie ogromne zaskoczenie i dostarczyło wielu emocji, których i tak nie brakowało w trakcie całej lektury. Finał książki jest nieprzewidywalny i pozwala spojrzeć na poprzednie wydarzenia z innej perspektywy. Po odłożeniu książki na półkę, w głowie czytelnika kłębią się myśli, które skłaniają do głębszych refleksji.

„Rysunkowy chłopak” to książka godna polecenia. Myślę, że spodoba się szczególnie wielbicielom gatunku. Lektura w sam raz na długie i pochmurne wieczory, które towarzyszą nam o tej porze roku. Dzięki niej staną się przyjemniejsze i cieplejsze. 

"Sami sobie nigdy" Anna M. Brengos

"Sami sobie nigdy" Anna M. Brengos

"SAMI SOBIE NIGDY" ANNA M. BRENGOS


Książka „Sami sobie nigdy” to moje drugie spotkanie z panią Anną M. Brengos i kolejny raz jest ono udane. Z wielkim bólem odłożyłam skończoną książkę na półkę i zostałam z głową pełną myśli i emocji. Uwielbiam ten stan!

O czym jest powieść „Sami sobie nigdy”? Najogólniej można ująć, że o życiu, jego blaskach i cieniach. O anonimowości w blokowiskach, samotności w kłopotach i poszukiwaniu
bliskości, o chorobie i uzależnieniach. Brzmi znajomo? Zapewne, bo to są problemy, z którymi mamy do czynienia my i nasi sąsiedzi, choć zza ściany wydawać by się mogło, że ich życie jest lepsze od naszego.

Trzy historie. Troje ludzi, których los postawi na jednej drodze. On, Ona i Ono – tacy zwyczajni, niczym się niewyróżniający, anonimowi.

Bohaterami powieści są kobieta, mężczyzna i dziecko. Bezimienni. On – prawnik, który tym razem walczy w sądzie o swoje prawa, a mianowicie o możliwość opieki nad córką. Ona – samotna kobieta zmagająca się z problemami zdrowotnymi, które są skutkiem korporacyjnego pędu. Ono – ofiara nieudanego małżeństwa rodziców, która na swoich dziecięcych barkach niesie zbyt duży ciężar trudnych doświadczeń, starając się zrozumieć je dziecięcą logiką. Pewnego dnia bohaterów łączy los, w którym jest pełno dramatu i nie mniej nadziei na lepsze jutro…

Przedstawiony przeze mnie opis fabuły może jest zbyt ogólny, ale celowo nie chcę zdradzać więcej, żeby nie odebrać przyjemności z odkrywania historii. Z resztą, w tej książce wiele kwestii nie jest do końca sprecyzowanych, np. imiona bohaterów. Dzięki temu każdy z nas może interpretować fakty ze swojej perspektywy. A być może i podstawić pod danego bohatera znaną sobie osobę z najbliższego otoczenia.

Anna M. Brengos daje nam historię, którą czyta się z zapartym tchem. Ta książka mimo małej objętości to trafne studium psychologiczne trzech przypadków. I właśnie z tylu perspektyw czytelnik poznaje historię. Autorka doskonale oddaje rzeczywistość, obrazowo przedstawia tragedię każdej z osób. Rzetelnie opisuje drogę, którą pokonują  w celu pomyślnego zakończenia dramatu. A na koniec niemal wstrząsa finałem.

Język powieści nie jest może wysublimowany, ale mimo to jest urzekający. W prosty, ale wciągający sposób przedstawia punkt widzenia każdego z bohaterów. W książce brak jest rozdziałów, o czym już wspomniałam przy okazji recenzji wcześniejszej powieści pani Anny. Teraz widzę, że taki zabieg to znak rozpoznawczy twórczości tej autorki. Mimo to, czytelnik nie ma prawa zagubić się w narracji.

Z serca polecam Wam tę powieść.  Kolejny raz zachwyciło mnie pióro Anny M. Brengos i żałuję, że jej powieści liczą tak mało stron. Zaczytując się w nich, chce się więcej i więcej. Pozostaje życzyć autorce wielu inspiracji do kolejnych tak ciekawych powieści.


"Mało brakowało" Monika B. Janowska (patronat medialny)

"Mało brakowało" Monika B. Janowska (patronat medialny)

"MAŁO BRAKOWAŁO" MONIKA B. JANOWSKA (PATRONAT MEDIALNY)



Bohaterkami powieści są Magda i Blanka. Dwie młode kobiety, których życie obfitowało w liczne zakręty. Na szczęście na tej wyboistej drodze nie straciły chęci do życia i pogody ducha. Magda cierpi na nietypową przypadłość, która daje o sobie znać w stresujących momentach. Wtedy jej głos odmawia posłuszeństwa i nie jest w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Blanka zaś, posiada zdolność do wplątywania się w dziwne sytuacje. Pierwsza wpada w oko przystojnemu architektowi, druga właśnie kończy swój związek, bo jej mąż porzuca ją dla innego mężczyzny. Jedna z nich jest hydraulikiem, a druga sprawia wrażenie typowej blondynki z kawałów. Los sprawia, że te dwa tak odmienne charaktery i życiorysy spotykają się na jednej drodze życia. I połączy je nie tylko przyjaźń. Duży udział będzie w tym miała również genetyka. Sporo zamieszania wprowadza również tajemnica babki Władysławy, a wątek kryminalno-detektywistyczny dorzuci jeszcze więcej komplikacji.
W tej historii bowiem wszystko może się zdarzyć i nic nie jest takie oczywiste.

„Mało brakowało” to najnowsza powieść w dorobku Moniki B. Janowskiej. Autorka kolejny raz oddała w ręce czytelników historię, którą czyta się z przyjemnością i uśmiechem. Wszystko to za sprawą ciekawie skonstruowanych postaci, które potrafią bawić mimo, że ich doświadczenia wcale takie zabawne nie są. Bohaterki są przykładem na to, że problemy życiowe nie muszą kłaść cienia na całe życie. Warto zauważać i doceniać blask, jaki w nim pozostał. A z każdej trudnej sytuacji można wybrnąć. Wystarczy poszukać odpowiedniego wyjścia.

Obie bohaterki wzbudzają sympatię. Jednak ja bardziej polubiłam Blankę. I nie dlatego, że obie mamy blond włosy. Blanka dowodzi, że bycie blondynką to nie jest stan inteligencji. To styl życia, który wyróżnia się beztroską i nie ma w nim za dużo miejsca na jakikolwiek stres. Z kolei w Magdzie podziwiam to, że przeciwstawiła się niezadowoleniu matki i podjęła się zawodu, który kojarzy się jako typowo męski. Jak widać, obie bohaterki łamią tkwiące w ludzkich opiniach stereotypy.

Powieść napisana jest lekkim piórem. Styl autorki jest pogodny i wprowadza w optymistyczny nastrój. „Mało brakowało” to pozycja w sam raz na umilenie długich wieczorów jesienno-zimowych. Czas przy niej mija radośnie i szybko. Mimo wielowątkowości fabuła porywa już od początku i trudno oderwać się od zajrzenia na kolejne strony.

Szczerze polecam tę książkę tym, którzy chcą zatracić się w lekkiej i przyjemnej lekturze, która niejednokrotnie wywoła uśmiech na twarzy. A bogata fabuła sprawi, że czytelnik będzie biegać od wątku do wątku, od bohatera do bohatera. Jeśli jesteście gotowi na taki maraton to nie ma co zwlekać i trzeba sięgnąć po „Mało brakowało”. Tu naprawdę dużo się dzieje!

"Nasze własne piekło" Natalia Nowak-Lewandowska

"Nasze własne piekło" Natalia Nowak-Lewandowska


"NASZE WŁASNE PIEKŁO" NATALIA NOWAK-LEWANDOWSKA


Czy dzwoniąc po taksówkę spodziewamy się czegoś więcej niż tylko dotarcia do wyznaczonego miejsca? Czy przebyta nią droga może nas o coś wzbogacić, a nie tylko zubożyć o wskazaną opłatę? Bohaterka powieści miała okazję się o tym przekonać.

Pewnego dnia Nina zamawia taksówkę. Czyniąc to, nie jest świadoma, że ten jeden kurs zapoczątkuje ważne zmiany w jej życiu. Podobnie Artur, kierowca taksówki, nie spodziewa się, że kobieta, która wsiadła do jego samochodu, na długo zajmie również miejsce w jego myślach. Jego dorosłe życie nie jest proste, bo poprzedziło je bardzo trudne dzieciństwo.
Życie Niny też nie jest kolorowe, ale na pewno inne niż jego.
Wydawać by się mogło, że dwojga tak różnych ludzi nic nie jest w stanie połączyć. A jednak. Okazuje się, że przeciwieństwa naprawdę się przyciągają. Tylko czy są w stanie złączyć się na dłużej i wytrwać w kiełkującym uczuciu? Dużo zależy od tego, czy uda im się pokonać przeciwności losu, nieprzychylność ludzi i dającą o sobie znać przeszłość.

„Nasze własne piekło” przeczytałam bardzo szybko. Już od pierwszych stron trudno było mi się oderwać od tej książki. Ta z pozoru lekka i zabawna historia, zawiera w sobie wiele trudnych wątków, które dotykają ludzkich problemów. Mamy tu miłość, pożądanie i namiętność do drugiego człowieka. Opisana została również miłość bohaterki do muzyki, która jest jej życiową pasją. Na przedstawionym przykładzie widać, że pasja może być równocześnie pracą. Taka sytuacja to przecież marzenie dla wielu ludzi. Nawet jeśli nie idzie to w parze z dobrym zarobkiem. Paradoksalnie Nina kocha muzykę równie mocno, jak nienawidzi. Autorka doskonale oddała obraz życia twórców, którym trudno żyje się w środowisku bez zrozumienia.

W powieści poruszony został również wątek toksycznych relacji matki i córki. I to właśnie on wzbudził we mnie najwięcej emocji. Niejednokrotnie poczułam złość do matki, która przelała swoje niespełnione ambicje i kompleksy na córkę. Postawa zaborczej matki doprowadzała mnie do szału, ale również bierność córki nie pozostawała mi obojętna. Zadawałam sobie pytanie, jak można doprowadzić do tego, że dorosła i inteligentna kobieta jest tak uzależniona od swojej rodzicielki i pozwala sobie na taką kontrolę z jej strony? Zastanawiałam się, czy w końcu zbierze w sobie tyle odwagi, żeby przeciwstawić się temu wszystkiemu? 

Cenię w tej książce to, że jej fabuła została skonstruowana tak, by wzbudzać całą gamę emocji, a czytelnik staje wraz bohaterami przed trudnymi decyzjami. Podobała mi się również narracja, która była prowadzona z perspektywy kilku bohaterów. Dzięki temu, możemy poznać odczucia i myśli każdego z  nich.

Zastanawiające było dla mnie samo zakończenie, które sprawia wrażenie otwartego. Pozostawia czytelnika z pytaniami „Jak to?, „I co dalej?”. Być może powieść doczeka się swojej kontynuacji i stąd takie wrażenie. Jeśli tak, chętnie sięgnę po drugą część historii.

Podsumowując, szczere polecam Wam tę książką, która w swojej prostocie potrafi nieźle namieszać w głowie.

Copyright © 2014 Kobiece Recenzje , Blogger