Jak zawsze - Zygmunt Miłoszewski

Jak zawsze - Zygmunt Miłoszewski

Od jakiegoś czasu, gdy kończę czytać kolejną książkę, po prostu piszę naszej Sylwii, że w swoich zbiorach może poszukać czegoś dla mnie. Ma tam niemałą prywatną bibliotekę i zawsze coś ciekawego znajduje, tak było i tym razem. Jak wiadomo, w bibliotekach na różne książki można natrafić.

Tym razem trafiłam na „Jak zawszeZygmunta Miłoszewskiego, oczywiście zanim zabrałam się za czytanie musiałam zerknąć na LC, by choć załapać, o czym będzie to powieść. 

 Za komediami zbytnio nie przepadam, sama mam dość ciężki humor i niewiele ludzi jest w stanie go zaakceptować (ale już do tego przywykłam) jednak jak już kiedyś Wam wspominałam, lubię książki, które są dla mnie małymi wyzwaniami, a ta taką była.

Autor urzeka nas historią miłości staruszków Ludwika i Grażyny, którzy przeżyli razem pół wieku. Większość par stwarza sobie swego rodzaju święta, w swoim życiu, ustalają wyjątkowe daty i celebrują je co roku. Nie ważne czy mają lat 30 czy 80.

Bohaterowie „Jak zawsze” postanowili co roku świętować swój pierwszy raz. Z racji na swój podeszły już wiek oboje skrupulatnie się do tego przygotowywali. Ludwik z rana postanowił wypróbować niebieską tabletkę, by upewnić się, że wieczorem stanie na wysokości zadania, natomiast Grażyna wybrała się do sex-shopu, by dobrać coś, co ukryje tę części ciała, które należy ukryć, a uwydatni jej atuty. Scenariusz tego wieczora mieli zaplanowany od 50 lat, zawsze przebiegał tak samo i aż do kulminacyjnego momentu wszystko szło idealnie, lepiej być nie mogło.

Chcąc nie chcąc po upojnej nocy przychodzi kolejny dzień i szara rzeczywistość ich życia, jednak tym razem jest inaczej. Budzą się w zupełnie innej realności, nie w swoim domu jednak w swoich ciałach tych sprzed półwiecza, tak jak po ich pierwszym zbliżeniu. Jednak nie jest to ta sama Warszawa ani ta sama Polska.
Oboje nie wiedzą co tak właściwie sie stało. Czy to sen, czy jawa? Czy za chwile nie powrócą do swoich "normalnych" ciał? Skoro i tak nie wiedzą co się dzieje i ile to potrwa, postanawiają nadrobić czas z ostatnich lat, a energię spożytkować celebrując swoją miłość.

Jednak wszystko, co piękne szybko się kończy i nie chodzi mi o to, że zaraz po wszystkim Ludwik i Grażyna wrócili do swojej rzeczywistości. Tylko o Iwonę, pierwszą żonę Ludwika. Pięćdziesiąt lat wcześniej nie wyglądało to dokładnie tak, jak przez ten cały czas opowiadał Grażynie.

Obojgu ciężko jest odnaleźć się w nowej sytuacji, urażona druga żona w nowej rzeczywistości powojennej Warszawy odnajduje swoje mieszkanie na Wilczej, a w nim najlepsze i długo niewidziane przyjaciółki. 
Wspólne życie tych dwojga zostaje wystawione na próbę. Oboje dostali kolejną szansę na przeżycie swojej młodości po raz drugi. I nikt im nie karze znów dokonać tego samego wyboru co w pierwotnym roku 1963. Jaką decyzje podejmą, czy po raz kolejny będą razem? Czy może wybiorą nową drogę życia? Tego Wam nie zdradzę, będziecie musieli sami się o tym przekonać.

Fabuła tej komedii prowadzona jest dwutorowo, co mnie bardzo przypadło do gustu. Jest to niezwykle ważne, szczególnie gdy odmłodzeni kochankowie się rozstają. Czytelnik w dalszym ciągu może na spokojnie poznawać losy obojga bohaterów, śledzić ich i patrzeć jak ich tory rozstają się i krzyżują na zmianę.

Jest to moja pierwsza książka autorstwa Zygmunta Miłoszewskiego jednak już teraz wiem, że kiedyś na pewno sięgnę po kolejne jego dzieła. Pisze on w bardzo przyjemny sposób, nawet bardzo rozbudowane opisy topografii miasta nie były w stanie mnie znudzić czy zirytować, a to nie często się zdarza. Jego kreacja surrealistycznej warszawy z lat 60. ubiegłego wieku została stworzona w bardzo ciekawy i niezwykle przemyślany sposób. Każde miejsce w nowej stolicy z 1963 roku byłam w stanie odtworzyć w głowie, a to tylko i wyłącznie zasługa pióra autora.

Czy mogę polecić Wam tę książkę? Tak, tylko chciałabym jeszcze zaznaczyć, iż sama nie żyje jeszcze ćwierć wieku. Rok 1963 i ustrój ówczesnej  Rzeczypospolitej Polskiej znam z lekcji historii (a wszyscy wiemy jak się one odbywają w szkołach) i opowiadań rodziców czy dziadków. Proszę Was, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po „Jak zawsze”, czytajcie ją z otwartą głową.



Za możliwość przeczytania dziękuje wydawnictwu W.A.B. 
Jeśli tylko... - Karolina Klimkiewicz

Jeśli tylko... - Karolina Klimkiewicz

„Jeśli tylko...” to debiut Karoliny Klimkiewicz i choć uwielbiam debiuty, to długi czas zastanawiałam się, czy wziąć tą powieść do recenzji. Jednak zachęciły mnie pochlebne recenzje, więc postanowiłam dać autorce szanse i na własnej skórze przekonać się, czy to rzeczywiście tak dobra książka. Zapraszam.

„Leo jest normalnym facetem – ma dobre stanowisko i perspektywy zawodowe, zewsząd otaczają go przyjaciele, a piękne kobiety ustawiają się do niego w kolejkach. Mimo wszystko Leo najlepiej czuje się w towarzystwie tajemniczej dziewczyny z plaży, która wydaje się go kochać. Nie wiedzieć jednak czemu, odrzuca kolejne zaproszenia na randki i imprezy, spotykając się z chłopakiem tylko nad brzegiem morza.
Z biegiem lat Leo odkrywa, że z dziewczyną z plaży łączy go więź silniejsza niż z kimkolwiek innym i kiedy czarnowłosa piękność na jakiś czas znika z jego życia, ono przestaje mieć jakikolwiek sens. Leo czuje, że dziewczyna skrywa wielki sekret, który w jakiś sposób dotyczy także i jego…”

Jeżeli maiłabym określić tą powieść kilkoma słowami, to na pewno byłoby to „dziwna”, „przejmująca” i „tajemnicza”. Na samym początku wydała się mi trochę mało rzeczywista, jednak to było tylko złudzenie, gdyż to powieść niezwykle prawdziwa ukazująca ludzkie słabości, problemy życia codziennego, czy niepewną przyszłość. Czyli to wszystko co nie jest nam obce. Autorka zawarła w książce pewną tajemnicę, mianowicie przez długi czas nie wiadomo było, kim jest tajemnicza dziewczyna z plaży. Podczas czytania wpada się na pewne tropy, ale myślę, że zakończenie i tak zdziwi niejednego z Was. 

„Jeśli tylko...” to powieść pełna uczuć i emocji, autorka naprawdę skupiła się na prawdziwym życiu, nie koloryzując go ani nie idealizując. Przedstawiła je takie, jakie jest naprawdę z kolorami i szarościami, ze wzlotami i upadkami, czy z tragediami i nadziejami. 

"Jeśli cuda zdarzają się tuż obok cierpienia, są jeszcze bardziej widoczne, jeszcze bardziej chcemy w nie wierzyć i nawet nie staramy się im zaprzeczyć. Mimo że zmienia się wszystko, każdy ma nadzieję, że w tym szaleństwie jest chociaż odrobina dobra."

Dużym atutem jest język, jakim została napisana. Jest on niezwykle piękny, wręcz poetyki, dzięki temu przez książkę po prostu się płynie nie odczuwając ubywających stron. Rozdziały krótkie, treściwe i na temat, czyli takie jak lubię najbardziej, a niestety rzadko się takie książki zdarzają. Tutaj autorka zastosowała duży minimalizm i wyszło to książce tylko i wyłącznie na plus.

To taka powieść, o której szybko się nie zapomina, sama skończyłam ją wczoraj i cały czas siedzi mi w głowie. To  powieść, która momentalnie wciąga w głąb fabuły, czyta się ją niesamowicie szybko, ale jednocześnie nie należy do najłatwiejszych. Trzeba ją czytać w dużym skupieniu, by nic nie umknęło i nie zostało pominięte. Zdecydowanie to powieść, która skłania do refleksji i zmusza, by spojrzeć zupełnie inaczej na otaczający nas świat. Ja ją Wam gorąco polecam. Uwielbiam takie debiuty i na pewno przeczytam wszystko, co wyjdzie spod pióra Karoliny Klimkiewicz.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Gwiazdor - Laurelin Paige, Sierra Simone

Gwiazdor - Laurelin Paige, Sierra Simone

Czy aktor porno może się zakochać? Czy miłość w pornobiznesie jest możliwa? Czy dla ukochanej kobiety można porzucić zajęcie, w które wkłada się całe serce i które przynosi ogromną przyjemność? Na wszystkie te pytania można odpowiedzieć… Tak, oczywiście! Jednak w przypadku „Gwiazdora” nic już takie oczywiste nie jest. Zapraszam na recenzję.

Devi i Logan poznali się podczas kręcenia filmu porno. Wtedy Logan miał dziewczynę, a Devi stawiała pierwsze kroczki w pornobiznesie. Po tym epizodzie ich drogi się rozeszły, choć oboje czuli, że coś zaiskrzyło. Spotkali się po trzech latach podczas jednego z biznesowych przyjęć i wtedy znów poczuli do siebie wzajemne przyciąganie. Wymiana numerów rozpoczęła mały wzajemny flirt, ale żadne z nich nie wiedziało, na czym stoi. Wspólny projekt kolejny raz zbliżył ich do siebie. Tylko czy jakiekolwiek uczucia mają szansę przetrwać w pornobiznesie? Przekonajcie się sami.

Bardzo rzadko zdarza się mi czytać recenzje książek, które dopiero mam zamiar przeczytać i zrecenzować, jednak w tym wypadku było inaczej. Jedna z moich koleżanek „po fachu” Kasia Olchowy z portalu Kulturantki wciągnęła mnie w dyskusję o tej książce i napomknęła mi, że ma sporo negatywnych recenzji, choć jej się podobała. Nigdy nie sugeruję się opiniami innych, ale postanowiłam poczytać recenzje innych blogerów. Byłam w szoku, że aż tak wielu osobom ta książka nie przypadła do gustu i nawet pomyślałam, że ze mną może być tak samo. Ale wiecie co ja naprawdę nie wiem, dlaczego ona wzbudziła tyle kontrowersji i są o niej tak sprzeczne opinie, a najbardziej śmieszy mnie zarzut dużej ilości seksu. Heloł, to książka o aktorach porno..., chociaż jak na mój gust, to tego seksu nie ma aż tak dużo i znalazłabym z kilkanaście książek, gdzie tego seksu jest dużo, dużo więcej. Wiec naprawdę dziwi mnie podejście blogerów, bo jeżeli ja nie lubię jakiegoś tematu, to nawet nie sięgam po taką książkę. Tutaj sam tytuł i opis zdradza, że nie będzie cukierkowo, nie będzie różowo, tylko tak jak ta branża wygląda.

Dla mnie ta książka jest dobra, naprawdę dobra i nie napiszę o niej wiele złego. Jedna rzecz mi się nie podobała, ale o tym dowiecie się na samym końcu. Autorka naprawdę bardzo fajnie przedstawiła bohaterów, którzy okazali się całkiem inni niż byli na pierwszy rzut oka. Pokazała ich emocje, ich rozterki, które rozgrywały się wewnątrz nich, bo tak naprawdę to aktor, czy aktorka porno to prawdziwy człowiek, który czuje, pragnie i chce być kochany.  Oczywiście nie każdy, bo w tej książce znajdziecie także prawdziwe oblicze pornobiznesu,  wykorzystywanie, gwałty i upokarzanie kobiet. To taka prawdziwa strona tej książki i profesji, o której autorki pisały.

Nie będę się rozpisywać, bo nie taki mój zamiar, ale uprzedzam, że nie jest to książka dla każdego, Jeżeli nie lubicie porno, jeżeli przeraża Was fizyczna zdrada, to nie sięgajcie po nią, bo się zawiedziecie. To książka dla ludzi otwartych, którzy nie boją się prawdziwego oblicza pornobiznesu. Na pewno jest to książka kontrowersyjna, ale i dobra. Ja świetnie spędziłam przy niej czas. Jedyna rzecz, która mnie trochę zawiodła to zakończenie, chciałam je przeżyć tylko z głównymi bohaterami, a nie z całym światem. No cóż, to tylko mały minus, mały niedosyt, który w ogóle nie zmienił mojej oceny książki, która jest naprawdę fajna. Ja polecam!

Komisarz - Paulina Świst

Komisarz - Paulina Świst

Tym razem nie będę bronić „Komisarza”, bo okazuje się, że to woda na młyn dla wszelkiej maści „wiedzących lepiej”, poza tym książka broni się sama, o czym świadczą rzesze fanów, jakich już zdobyła. Ja pozostanę przy swojej opinii o twórczości Pauliny Świst, którą miałam okazję się z Wami podzielić, pisząc recenzję „Prokuratora”. Ogólnie rzecz biorąc, „Komisarz”, to kolejna książka, przy której świetnie się bawiłam.

"Zuzanna Kadziewicz żyje jak pod kloszem. Kochający ojciec-biznesmen trzyma nad ukochaną jedynaczką parasol finansowy. Zuzanna pracuje jako pedagog z pasji, nie dla chleba. Uwielbia pomagać dzieciom. W jej odrealnionym świecie pewnego dnia pojawia się mężczyzna…
Radosław jest wykształcony, męski, przystojny, dobrze wychowany, zamożny. Potrafi się znaleźć w teatrze, cierpliwie doradzać w butikach. W dodatku, po pięciu tygodniach znajomości, wyjaśnia się, że jest gentelmanem w łóżku. Prawdziwy ideał.
Niestety, wyśniony mężczyzna okazuje się policjantem. Komisarz Radosław Wyrwa – fachowiec od działań „pod przykrywką”. Zuzanna to dla niego tylko figurantka, zaledwie narzędzie służące do rozpracowania ciemnych interesów ojca. Antoni Kadziewicz, na pozór szanowany biznesmen, w rzeczywistości zwabia z Ukrainy dziewczyny do domów publicznych. Zadłużony, szantażowany przez ukraińskich mafiosów, nie potrafi wydostać się z matni.
Szansą może być współpraca z prokuratorem Łukaszem Zimnickim. „Zimny” przedstawia plan. Kadziewicz w obawie przed dożywociem godzi się zostać „wtyką” i podejmuje grę na dwa fronty…"

Po raz kolejny Paulina Świst dostarczyła mi świetnej rozrywki i dokładnie tego, czego oczekiwałam. Wprawdzie „Komisarz” moim skromnym zdaniem jest trochę słabszy od „Prokuratora”, jednak to nie zmienia faktu, że książkę czyta się błyskawicznie, a fabuła trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Ponowne spotkanie z bohaterami z poprzedniej książki dodało szczególnego smaczku i dostarczyło wielu emocji.

Historia opowiadana jest z perspektywy obojga głównych bohaterów, czyli Radka i Zuzanny zachowując przy tym spójność powieści. Bohaterowie trochę przerysowani, ale właśnie tacy powinny być i takich oczekiwałam. :) Radek Wyrwa to typowy bad boy, podobnie jak prokurator Zimnicki, ale czy to właśnie nie w takich facetach najbardziej kochają się kobiety? ;) Natomiast główna żeńska postać, Zuzanna to delikatna i wrażliwa „panna dziedziczka”, która pod wpływem charyzmatycznego komisarza Wyrwy, przechodzi metamorfozę i przeistacza się w kobietę, która wie, czego chce i potrafi po to sięgnąć.
Autorka i tym razem fabułę książki skupia wokół zjawiska przestępczości zorganizowanej, jednym z poważniejszych problemów współczesnego świata i jakże wdzięcznym tematem dla wielu autorów i twórców filmowych.

Wartka akcja, cięty humor, swobodny język, erotyka w dobrym wydaniu i w odpowiedniej ilości, to pokrótce to, co charakteryzuje zarówno Komisarza, jak i sposób, w jaki pisze Paulina Świst. Z niecierpliwością będę wyczekiwała jej kolejnej książki, a Wam polecam najnowsze dzieło autorki i gwarantuję, że spędzicie przy nim niezapomniane chwile.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Bisness Culture.

Zranieni 2 - H.M. Ward

Zranieni 2 - H.M. Ward

„Sidney i Peter. Czy ich miłość przetrwa konfrontację z trudną przeszłością?”

Choroba matki zmusiła Sidney do powrotu do domu. Dziewczyna nie była z tego powodu zadowolona, bo powrót do rodzinnego domu, to dla niej konfrontacja z bolesną przeszłością, a i także z rodzicami, którzy zostawili ją samą w najtrudniejszym momencie jej życia. Teraz już Sidney nie jest sama, ma u swojego boku Petera, w którym się zakochała. Jednak i Peter nie do końca był z nią szczery, a prawda, którą jej wyjawił, kolejny raz zburzyła spokój dziewczyny. Na całe szczęście mężczyzna był nieustępliwy i postanowił towarzyszyć Sidney w tej trudnej podróży, by kolejny raz uratować ją przed obrzydliwą przeszłością. Peter także walczył ze swoimi demonami, a lekarstwem na nie była jego miłość do tej upartej kobiety. Czy wspólnie odnajdą szczęście? Czy powrót do domu będzie dla Sydney ostatecznym rozrachunkiem z przeszłością? O tym przekonajcie się sami.

„H.M. Ward ma na koncie prawie 13 milionów sprzedanych książek z serii opowiadającej o rodzinie Ferro. Jest wielokrotnie nagradzaną i niekwestionowaną liderką wśród pisarek według m.in. „New York Timesa”, „Forbesa”, „Wall Street Journal”, „Digital Book World”. Pracuje  niezależnie i samodzielnie publikuje swoje powieści.”

Jeżeli czytaliście recenzję poprzedniego tomu, to wiecie, że miałam do niego kilka zastrzeżeń i liczyłam na to, że w drugim tomie nie będę musiała wytykać tego samego. Na całe szczęście ta część okazała się dużo lepsza od swojej poprzedniczki i czytając nie musiałam, czasami zgrzytać zębami. Oczywiście to dalej romans napisany według utartych schematów, który miejscami był dość przewidywalny, ale na całe szczęście autorka potrafiła mnie także zaskoczyć. Naprawdę było kilka takich momentów, których w ogóle się nie spodziewałam i jest to dużym plusem.

Duża zmiana zaszła także w bohaterach i na całe szczęście Sidney już mnie nie irytowała. Nie raz potrafiła wziąć sprawy w swoje ręce, co ukazało ją w zupełnie innym świetle. Ogromna zmiana zaszła także w Peterze, który po odkryciu przed Sidney swoich tajemnic, pokazał zupełnie inną twarz. Teraz był z niego prawdziwy samiec alfa, dla którego najważniejsze było bezpieczeństwo ukochanej kobiety. Spodobała mi się ta jego nowa twarz i myślę, że postać Peter'a skradnie serce niejednej z Was.

W tej części autorka postawiła na dużą dozę humoru i uwierzcie mi na słowo, że słowne potyczki między bohaterami nie raz wywołają uśmiech na Waszych twarzach. Sama momentami śmiałam się jak głupia, ale ja już tak mam. 

Jest jedna rzecz, do której muszę się przyczepić, mianowicie chodzi o objętość książki. Według mnie powinna być ona dłuższa, bo czasami miałam wrażenie, że wszystko pędzi na łeb na szyję, a naprawdę były momenty, w których scena moim zdaniem powinna być dłuższa. Sto stron więcej i byłabym w pełni usatysfakcjonowana. Niemniej jednak oceniam książkę dobrze i świetnie spędziłam przy niej czas. Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu historia Sidney i Petera, bo to historia o prawdziwej miłości i przeznaczeniu, które dopada człowieka w najmniej oczekiwanym momencie. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Editio Red.
Sarah Pinborough - 13 minut

Sarah Pinborough - 13 minut

Cześć! Jako, że mamy rok 2018 postanowiłam powitać go naprawdę dobrą i mocną książką. Chciałam spróbować spełnić to postanowienie  dzięki wydawnictwu Pruszyński i S-ka od którego dostałam ebook książki o tytule "13 minut" autorstwa Sarah Pinborough. To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i byłam bardzo ciekawa czy się polubimy.

Sam opis książki zapowiadał thriller młodzieżowy (a już z doświadczenia wiem, że takie połączenie może dać czytelnikowi dużo frajdy), do tego sam tytuł intrygował. Książkę dostałam w ebooku, ale gdzieś mniej więcej po połowie lektury przełamałam się i kupiłam papierowe wydanie, by dokończyłam czytać. I muszę wam powiedzieć, że nie żałuje zakupu!

Zacznijmy może od stylu autorki. Moim zdaniem powieść jest pisana bardzo podobnie do powszechnych młodzieżówek, które możemy spotkać na każdym kroku, ale mamy tam również mieszankę krwiożerczego napięciem i rasowego kryminału. Książkę czytało mi się dzięki temu szybko, a takie pomieszanie gatunków, było interesującym dla mnie przeżyciem. Idealnie wyrysowana fabuła, która chyba każdego zrobi w konia, z dużą dawką niedopowiedzeń i wzajemnej nienawiści. Autorka świetnie zobrazowała zachowanie w szkołach oraz to, do czego takie sytuacje mogą doprowadzić. Moim zdaniem wątek psychologiczny to jeden z największych plusów w książce, tak jak niektóre rozdziały podporządkowane dowodami, które policjantka Bennett zgromadziła w ramach śledztwa. To daje odetchnąć nam w odpowiednich momentach od młodzieżowej atmosfery i wprowadza chłodne kalkulacje.

Jeśli chodzi o kreacje bohaterek, to na początku sądziłam, że postacie są spłycone, a szczególnie cała paczka Barbie. Bardzo mocno wyrysowaną postacią była Becca, która była opisywana jako kompletny ouisider i "wielka przeciwniczka świata". Tylko to miało w sobie coś, to było zamierzonym działaniem moim zdaniem, który wyszedł książce zdecydowanie na plus. "Barbie" były osobami aż do bólu dla siebie miłymi, ale dzięki temu nabierało to pewnego rodzaju komizmu i mój umysł sam szukał jakiś punktów zaczepienia, w których zobaczę prawdziwą twarz, a nie fałszywą maskę. Dzięki takim zachowaniom też w książce, autorka bardzo uśpiła moje czytelnicze oko i nie zauważyłam najważniejszego (nie chcę więcej mówić, inaczej walnę duży spoiler). Powiem tak, coś, co moim zdaniem zazwyczaj jest złe i nudne, tutaj nabrało wyrazu, a to "spłycenie" postaci, miało swoje drugie dno, które mocno mnie zszokowało. Postacie pierwszo i drugoplanowe były wypisane w bardzo przyjemny sposób i dzięki nim ta książka była tak dobra. Tutaj nie ma miejsca na postacie kompletnie nijakie.

Polecam Wam serdecznie tę powieść. Już teraz z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ta książka będzie w moim TOP 10 2018 roku. Nie ma co, jeśli lubicie thillery to sięgajcie po "13 minut" i napiszcie mi koniecznie Wasze odczucia!


Dziękuję za przeczytanie Wydawnictwu Prószyński i S-ka
Wszystko, czego pragniemy - Marybeth Mayhew Whalen (PATRONAT MEDIALNY)

Wszystko, czego pragniemy - Marybeth Mayhew Whalen (PATRONAT MEDIALNY)


„Czy zastanawiasz się czasem, czego tak naprawdę pragniesz? I jak dobrze znasz swoich bliskich?”

Dziś w swojej recenzji zapraszam Was do Jaworowej Doliny. Miejsca gdzie, każdy, każdego zna i gdzie wszyscy mają swoje tajemnice.

W urokliwiej podmiejskiej Jaworowej Dolinie życie toczy się niespiesznie, a mieszkańcy starają się żyć przyszłością, zapominając o przeszłości. Każdy zajmuje się własnym życiem, nie ingerując w życie sąsiadów i dba o zachowanie pozorów normalności. Jednak w dniu, w którym dochodzi do tragicznego wypadku na basenie, pogmatwane losy sąsiadów łączą się. Wtedy też okazuje się, że nic nie jest takie, jakie wydawało się na początku, a głęboko skrywane tajemnice zaczynają wychodzić na światło dzienne. W Jaworowej Dolinie nikt nie jest bez skazy i każdy ma coś do ukrycia. Czy wszystkim można ufać? Przekonajcie się sami.

„Marybeth Mayhew Whalen to założycielka popularnej strony dla kobiet She Reads i szczęśliwa mężatka. Mieszka z rodziną w Karolinie Północnej. I chociaż pracuje w sklepie, to pisanie jest jej największą pasją, na którą zawsze znajduje czas. Wszystko, czego pragniemy to szósta książka autorki i światowy bestseller doceniony m.in. przez „Library Journal” i „Booklist”. Pisarka wciąż pracuje nad kolejnymi powieściami.”

Takie książki jak „Wszystko, czego pragniemy” to ja mogę czytać cały czas. Autorka świetnie nakreśliła fabułę, która wciąga już od pierwszej strony i stworzyła także genialnych bohaterów, z którymi od razu można się zidentyfikować. To powieść, w której akcja nie pędzi na łeb na szyję, ale toczy się swoim własnym miarowym tempem, zaskakując czytelnika coraz to nowszymi faktami z życia bohaterów. Postaci jest sporo i każda z nich opowiada nam swoją historię. Historie, które pełne są tajemnic i sekretów i każdy z bohaterów chciałby, by nigdy nie ujrzały światła dziennego. Czy jest to możliwe? Zdecydowanie nie, ale czasami najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo. Czy prawda uratuje mieszkańców Jaworowej Doliny?

Autorka porusza w książce wiele trudnych tematów takich jak: zdrada, odrzucenie, czy nękanie. Jest tego naprawdę sporo, ale wszystko zostało świetnie wplecione w fabułę. Oczywiście nie tylko tak trudne tematy zostały w niej zawarte, tym się nie martwcie. To także opowieść o miłości przyjaźni, spełnianiu marzeń, która na samym końcu daje olbrzymią nadzieję. Mnie ta książka porwała w swoje szpony już od pierwszej strony i jestem przekonana, że z Wami będzie podobnie.

Jak możecie się domyślić, książka jest wielowątkowa, a rozdziały zostały napisane są z perspektywy wielu bohaterów. Przyznam się Wam szczerze, że na początku obawiałam się, że pogubię się w tym wszystkim, ale nic takie się nie stało. Wszystko opisane jest bardzo przejrzyście, a rozdziały są bardzo krótkie i zawierają najważniejsze informacje.

"Wszystko, czego pragniemy" to powieść bardzo życiowa i prawdziwa, a w bohaterach niejeden z Was odnajdzie samego siebie. Historia wciąga i trzyma w napięciu do ostatniej strony, a nieoczekiwane zwroty zaskakują i zadziwiają. Autorka w prawdziwy i emocjonujący sposób przedstawiła nam prawdziwe oblicze społeczeństwa, w którym każdy na dnie duszy przechowuje tajemnice i sekrety i gdzie tylko prawda może przynieść ukojenie.

Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Editio Blue.

Graffiti Moon - Cath Crowley (RECENZJA PREMIEROWA)

Graffiti Moon - Cath Crowley (RECENZJA PREMIEROWA)

„Graffiti Moon” to powieść, która kupiła moje czytelnicze serce swoją okładką i minimalistycznym opisem, który zdradza bardzo niewiele z fabuły. Poza tym do tej pory nie znałam twórczości tej autorki, więc postanowiłam to zmienić. Czy wnętrze okazało się równie dobre? Zapraszam na recenzję.

Lucy od jakiegoś czasu podkochuje się w tajemniczym grafficiarzu, który ukrywa się pod pseudonimem Shadow. Dziewczyna nie wie, jak chłopak wygląda, ale czuje, że to właśnie on mógłby być tym jedynym, ponieważ tak jak i ona kocha sztukę. Ed to niesamowicie wrażliwy nastolatek, który w życiu się trochę zagubił, z powodu problemów z nauką porzucił szkołę w dziesiątej klasie i zaczął pracować, by móc dokładać się mamie do czynszu. Gdy szef Eda umiera, chłopak kolejny raz czuje się nic niewart, bez perspektyw na dalszą przyszłość. Jednak wszystko się zmienia w dniu, gdy Lucy wraz z koleżankami świętuje zakończenie dwunastej klasy. Wtedy właśnie ta dwójka na siebie wpada i spędzają ze sobą prawie całą noc. Noc, która może odmienić ich życie Ale czy odmieni? Przekonajcie się sami.

"Żebym wreszcie spotkała Shadowa. Poetę też, ale przede wszystkim jego. Faceta, który maluje w ciemnościach. Maluje ptaki uwięzione na ceglanych murach i ludzi zagubionych w widmowych lasach. Maluje chłopaków, którym z serca wyrasta trawa i dziewczyny z kosiarkami. Artysta malujący takie rzeczy to ktoś, w kim mogłabym się zakochać. Tak naprawdę"

Przyznam się Wam szczerze, że mimo tego, iż bardzo spodobał mi się opis książki, to i tak podchodziłam do niej dość sceptycznie. Książek o nastolatkach powstało już wiele i naprawdę trudno napisać coś, co zaskoczy, zadziwi i przyniesie powiew literackiej świeżości. Cath Crowley się to udało, bo chyba jeszcze nigdy nie czytałam tak pięknej i tak pięknie napisanej historii o nastolatkach, o uczuciach, o miłości i o wkraczaniu w dorosłość. Mnie ta powieść porwała w głąb fabuły już od pierwszej strony i chłonęłam ją całą sobą. Jak dla mnie ta historia mogłaby się nigdy nie kończyć, no ale cóż wszystko, co dobre kiedyś ma swój koniec. Na pewno do tej książki jeszcze kiedyś powrócę, by kolejny raz spotkać się Lucy, Jazz, Daisy, Edem, Leo i Dylanem i od nowa poznać ich opowieść.

Muszę przyznać, że autorka perfekcyjnie stworzyła bohaterów i idealnie przedstawiła złożoność młodzieńczych charakterów. Bohaterem, który najbardziej przypadł mi do gustu był Ed, chłopak naprawdę niesamowicie wrażliwy i zagubiony w życiu. Oczywiście to wszystko było dobrze przez niego maskowane, bo z pozoru wydawał się całkiem inny, silny, twardy i przebojowy. Ed skrywał także pewien sekret, który mógł być przeszkodą w bliższych relacjach z Lucy. Jeżeli chodzi o Lucy to była z niej ogromna romantyczka, która zakochała się w nieznajomym i tajemniczym grafficiarzu. Niestety nigdy nie miała szczęścia, by go spotkać i cały czas żyła tylko jego wyobrażeniem. W książce znajduje się więcej bohaterów… Jazz, której podobał się Leo i Daisy, która właśnie zerwała z Dylanem. Przez niespodziewane spotkanie ta szóstka spędziła ze sobą noc pełną wrażeń, niebezpieczeństwa, radości i odkrywania własnych sekretów.

Książka została napisana z perspektywy Lucy i Eda, czyli tak jak lubię. Rozdziały krótkie, treściwe i na temat, nie znajdziecie w nich zbędnych zapychaczy. Jak dla mnie to powieść idealna i do niczego nie mogłabym się doczepić.

Autorka wplotła w fabułę dużą dawkę sztuki. Znajdziecie w niej wiersze, piękne opisy graffiti i obrazów wybitnych malarzy. Nie myślcie sobie tylko, że przez to książka stała się nudna, bo zdecydowanie tak się nie stało. Wszystko zostało wyważone, by nie przytłaczać najważniejszego wątku, który dotyczył Lucy i Eda.

Jestem pod ogromnym wrażeniem tej powieści, bo historia tej dwójki bohaterów cały czas siedzi mi w głowie. To dwadzieścia cztery godziny z życia nastolatków, którzy stoją u progu dorosłości i którzy uświadamiają sobie, co chcą robić i kim chcą być. To przepiękna i liryczna powieść o miłości do sztuki, która połączyła wiele serc.

To powieść, która uświadomiła mi także, że nie zawsze najważniejsza jest akcja, czy napięcie utrzymujące się do ostatniej strony, czasami wystarczy wczytać się w uczucia i odnaleźć w książce głębszy sens. Uwierzcie mi, to wystarczy, by przepaść.

Polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

„Eat Pretty Every Day. Rób codziennie jedną rzecz, która doda ci blasku” - Jolene Hart

„Eat Pretty Every Day. Rób codziennie jedną rzecz, która doda ci blasku” - Jolene Hart



Ostatnio coraz częściej zdarza się mi recenzować poradniki. Tym razem w moje ręce wpadł „Eat Pretty Every Day. Rób codziennie jedną rzecz, która doda ci blasku”, który napisała Jolene Hart. Czy skorzystałam z jej porad? O tym przekonacie się, czytając moją recenzję.

„Dbanie o piękno i zdrowie jeszcze nigdy nie było tak przyjemne!
Przekonaj się na własnej skórze, jak bazylia, mięta i pietruszka potrafią rozświetlić cerę. Jedz gruszki ze skórką, a pozbędziesz się toksyn i zyskasz talię osy. Na początku dnia zamiast espresso dodaj sobie energii, jedząc świeże awokado lub garść orzechów, a wieczorem zrelaksuj się, przegryzając pistacje i figi. 
Eat Pretty to nowy, rewolucyjny sposób na piękno, zdrowie i szczęście.
Nie szukaj daleko – wszystko, czego potrzebujesz, prawdopodobnie masz już w domu. Nie czekaj na specjalną okazję – zacznij już dzisiaj. Podaruj sobie kilka minut każdego dnia. I przekonaj się, jak bardzo „piękne jedzenie” może zmienić twoje życie.
Bądź najpiękniejszą wersją siebie.”

Jeszcze kilka lat temu nikt nie zmusiłby mnie, żebym przeczytała jakikolwiek poradnik. Taką literaturę omijałam szerokim łukiem, bo byłam przekonana, że i tak na nic czyjeś porady mi się nie przydadzą. Gdy zaczęłam prowadzić bloga, kilka razy w propozycjach recenzyjnych trafiłam właśnie na poradniki i w końcu postanowiłam spróbować, przecież mówi się, że „raz kozie śmierć”. Przyznam się Wam szczerze, że była to bardzo dobra decyzja, bo dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy dotyczących życia, żywienia itp. Oczywiście nie biorę wszystkiego, jak leci, zawsze musi mnie zainteresować tematyka książki i jej opis. I tak właśnie w moje ręce wpadł „Eat Pretty Every Day. Rób codziennie jedną rzecz, która doda ci blasku”, który wydało wydawnictwo Znak.

Lektura tego poradnika sprawiła mi ogromną przyjemność i nawet nie wiedziałam, kiedy dotarłam do ostatniej strony. I choć pewnie nie wdrożę do swojego życia większości przepisów i porad, to i tak twierdzę, że jest to bardzo fajny poradnik, który najbardziej przypadnie do gustu osobom, które chcą zmienić sposób odżywiania i zmienić swój styl życia. Myślę, że również osoby, które już od jakiegoś czasu siedzą w tym temacie, znajdą w tej książce wiele pożytecznych informacji.

Książka podzielona jest na cztery części, gdzie każda część odpowiada jednej z pór roku, co ułatwia nam zorientowanie się w tym, co kiedy i jak używać, bo przecież wiemy, że nie wszystkie warzywa i owoce dostępne są przez cały rok. Ta książka to naprawdę skarbnica porad, informacji, przepisów dotyczących zdrowego jedzenia oraz inspiracji do rozpoczęcia zdrowego stylu życia. Sama na pewno skorzystam z kilku przepisów, bo już podczas czytania ciekła mi po prostu ślinka. 

Szczególną uwagę zwróciłam także na informacje o każdym z produktów. Autorka bardzo dokładnie opisała jakie wartości odżywcze ma dany produkt, z czym go łączyć, jak działa i jakie korzyści może nam przynieść. 

To naprawdę pełnowartościowy poradnik, który niejednej osobie ułatwi drogę to zdrowego trybu życia, a dzięki temu do pokochania samego siebie.

Polecam!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak.

Na pokuszenie - Thomas Cullinan

Na pokuszenie - Thomas Cullinan


Osiem kobiet i jeden facet? To nie mogło się dobrze skończyć. Do czego zdolne są kobiety, pozbawione od dłuższego czasu męskiej adoracji? ;) Co spotyka mężczyznę, który chce się bawić uczuciami kobiet? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w thrillerze psychologicznym Thomasa Cullinana ” Na pokuszenie”

„Wirginia, wojna secesyjna. John Mc Burney, ciężko ranny kapral wojsk Unii, trafia przypadkowo do szkoły dla panien. Dzięki ich opiece dochodzi do siebie, a wtedy zaczyna manipulować przebywającymi tam kobietami i dziewczętami: obnaża ich lęki i rozpala w nich namiętność, kusi i zwodzi, w jednych wywołuje litość, w innych pożądanie. One same zaczynają budzić się z letargu, w ich ponury świat wsącza się życie. A wraz z nim – zawiść i zazdrość. Kiedy jednak kapral ujawnia swoje prawdziwe oblicze i spadają jego kolejne maski, on sam musi zmierzyć się z pytaniem: kto tu kogo wodzi na pokuszenie? I czy zdoła wyjść cało z burzy, którą rozpętał?
Historia opowiedziana jest z perspektywy ośmiu kobiet zamieszkujących w szkole. Wraz ze zmianą perspektywy okazuje się, że każda z bohaterek ma swoje powody, które przyciągają ją do Mc Burney’a; ale też każda z nich inaczej interpretuje fakty i nie umie przyjąć prawdy.
Odcięcie szkoły od świata na skutek wojny, duszna atmosfera namiętności i uczuć – wszystko to tworzy niepokojący klimat i eksponuje samotność bohaterek. Aż do momentu, gdy w końcu przyjdzie im się zjednoczyć, by spróbować wrócić do normalności. Tylko czy to w ogóle jest możliwe?

Korzystając z konwencji amerykańskiej powieści gotyckiej, Thomas Cullinan tworzy przejmujący thriller psychologiczny o pożądaniu, rywalizacji, zazdrości, a wreszcie – zemście.”

Po raz pierwszy powieść Thomasa Cullinana „Na pokuszenie” została zekranizowana w 1969 roku, ze znakomitą rolą Clinta Eastwooda. Okładka najnowszego wydania książki przedstawia kadr z ubiegłorocznej ekranizacji w reżyserii Sofii Copolii.


Akcja powieści rozgrywa się na południu Ameryki podczas wojny secesyjnej. I choć tło powieści to bardzo atrakcyjny i wielokrotnie opisany temat, w tej książce wojna jest tylko tak naprawdę niewiele znaczącą otoczką. O wiele ważniejszym miejscem, gdzie rozgrywa się akcja książki, jest pensja dla młodych dziewcząt. Pojawienie się w niej młodego mężczyzny, jankeskiego żołnierza, sprawia niemałe poruszenie wśród jej mieszkanek. Zaczyna się cicha rywalizacja między kobietami o względy mężczyzny.

Historia opowiadana jest z perspektywy ośmiu kobiet, co na początku przysporzyło mi nie lada trudności w zorientowaniu się kto, jest kim. Bohaterowie powieści, a właściwie bohaterki to postaci zarysowane dosyć wyraziście, choć przy bliższym poznaniu niektóre z nich okazały się po prostu głupie i naiwne. Akcja rozwija się raczej mało dynamicznie, co nie zmienia faktu, że książka od początku napisana jest w taki sposób, aby zaciekawić i zaintrygować czytelnika. Autor doskonale poradził dobie z budowaniem napięcia i ze skonstruowaniem całej intrygi. Momentami niektóre z opisów bardzo mi „ciążyły” i zastanawiałam się, czy powieść nie jest przypadkiem trochę przegadana. Mimo to podobał mi się mroczny, niepokojący, tajemniczy i gęsty od intryg klimat książki. Zakończenie, choć dosyć przewidywalne, to jednak na swój sposób bardzo ciekawe.

Teraz nie pozostało mi nic innego jak obejrzeć film i z opinii jakie wyczytałam, poszukam chyba jednak tej starszej wersji, wydaję się bliższa książce.
„Na pokuszenie” Thomasa Cullinana to książka, po której nie należy się spodziewać fajerwerków, jednak mimo wszystko to lektura na wysokim poziomie i warto się z nią zapoznać. Polecam. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję księgarni Tania Książka.
Góry umarłych - Tomasz Hildebrandt

Góry umarłych - Tomasz Hildebrandt

Twórczość Tomasza Hildebrandta nie jest mi obca, gdyż jakiś czas temu przeczytałam jego powieść „Dotyk”, która niesamowicie mnie wciągnęła w głąb fabuły. Więc gdy w propozycjach recenzyjnych znalazłam jego najnowszą książkę, wiedziałam, że muszę ją przeczytać? Czy było to dobry wybór? Zapraszam na recenzję „Gór umarłych”.

„Strach, zmowa zmilczenia, ponure echa mrożących krew w żyłach wydarzeń z przeszłości. W okolicach Cisnej w tajemniczych okolicznościach znika 10-letni chłopiec. Zadanie rozwiązania zagadki spoczywa na barkach nadkomisarza Andrzeja Bondara. Grono podejrzanych szybko się rozszerza: należą do niego także miejscowi notable i ukraińscy przedsiębiorcy, powszechnie kojarzeni z mafią. Okazuje się też, że to już kolejny przypadek zaginięcia dziecka w tej okolicy. Śledztwo zatacza coraz szersze kręgi, a Bondar, chcąc nie chcąc, daje się wciągnąć w bagno podejrzeń, pomówień i niechęci, w której miejscowa społeczność żyła od lat. Intruz z zewnątrz burzy układy i rozbija skorupę milczenia, skupiając na sobie nienawiść „tutejszych”. Do głosu dochodzi także jego własna, pogmatwana przeszłość. Obudzone upiory są żądne krwi, a czasu na rozwiązanie zagadki jest coraz mniej… „

„Góry umarłych” to powieść, która niestety mnie rozczarowała. Spodziewałam się świetnego kryminału, a dostałam tylko jego namiastkę. Wyszło to autorowi dwojako, bo niestety tak świetny temat zawarty w książce nie został całkiem wykorzystany. Przyznam szczerze, że początek książki miałam okropny, za długo wszystko się rozkręcało i niestety było po prostu nudno, za to środek był świetny, wreszcie zaczęło się coś dziać, akcja nabrała tempa i naprawdę czytałam z ogromną przyjemnością. Niestety po przyjemności kolejny raz przyszło rozczarowanie, bo zakończenie okazało się bardzo rozczarowujące. Wątpię, by był to celowy zabieg autora, myślę, że po prostu po drodze poszło coś nie tak.

Nie mogę napisać, że ta powieść jest dobra, bo jest tylko przeciętna. Zabrakło i w niej napięcia, wartkiej akcji, a opisy momentami niemiłosiernie mnie nudziły, były zbyt długie i spowalniały i tak dość wątłą akcję. Uważam, że były one tylko niepotrzebnymi zapychaczami, by zwiększyć objętość książki. Zabrakło mi także dialogów, które według mnie i myślę, że według wielu innych osób są nieodzowną częścią każdej powieści.

Na okładce jest napisane, że… Jeszcze żaden Polski autor nie pisał jak Jo Nesbo i myślę, że przez długi czas się to nie zmieni. Autor może chciał dobrze, ale niestety coś poszło nie tak. Nawet ciekawy środek nie jest w stanie obronić tej powieści. Oczywiście nie zapominajcie, że to moja subiektywna opinia i to, co nie przypadło do gustu mnie, dla Was może być ideałem. Mnie ta powieść pokonała, znużyła i chcę o niej zapomnieć. Nie zarzekam się jednak, że nie sięgnę po inne książki autora, bo "Dotyk" bardzo mi się podobał, więc może „Góry umarłych” to tylko wypadek przy pracy? 
Wy jednak swoją opinię musicie wyrobić sobie sami.

Data wydania: 22.11.2017


Rozalia - Magdalena Wala

Rozalia - Magdalena Wala

Uwielbiam książki Magdaleny Wali, potrafi ona pisać świetne komedie, ale chyba najbardziej odnajduje się w powieściach, w których może przekazać czytelnikowi historyczne ciekawostki.
Dziś zapraszam Was na recenzję drugiego tomu cyklu Damy i buntowniczki pt. „Rozalia”.

„Zakazane lektury, niebezpieczne tajemnice i grupy konspiratorów to niemalże codzienność dla młodziutkiej Rozalii.

Dziewczyna w tajemnicy przed ojcem wyjeżdża do majątku w Czarnowcu. We dworze dzieją się rzeczy dziwne. Rozalia widzi niepokojące światła, kogoś chodzącego w nocy po ogrodzie, a położone nieopodal ruin po zmroku podjeżdżają powozy. 

Jednak legendy pozostawić należy tym, którzy pragną w nie wierzyć. To co czeka Rozalię jest dużo bardziej przerażające, choć prawdziwe. Nie sposób w takiej atmosferze poświęcić się błogim rozmyślaniom o miłości.

XIX wiek jeszcze nigdy nie był tak pociągający! Zanurz się w dworskie intrygi, powstańcze rebelie i miłosne manipulacje.”

Rozalia to siostra Marianny, która była główną bohaterką w pierwszym tomie tego cyklu. Jeżeli czytaliście tamtą powieść, to wiecie, że Mariannie udało się opuścić Litwę. A jaki los czeka Rozalię? Ojciec ma wedle niej swoje plany i postanawia wydać córkę za mąż za obleśnego Wrońskiego. Jednak dziewczynie udaje się uciec i trafia do dobrego domu, gdzie zostaje damą do towarzystwa. Ale czy to koniec problemów dziewczyny z niedoszłym mężem? Czy ktoś inny zawita w jej sercu? Przekonajcie się sami.

Bardzo lubię twórczość Magdaleny Wali, a na mojej półce stoją prawie wszystkie jej książki. Nie wszystkie już przeczytałam, gdyż jeszcze jedna czeka na swoją kolej. Jeszcze żadna z jej powieści mnie nie zawiodła i mam nadzieję, że nigdy się to nie stanie.

„Rozalia” to powieść, która ujęła mnie swoim stylem, świetnie nakreślonymi postaciami oraz ciekawą i wciągającą fabułą. Nie zawsze odnajduję się w książkach historycznych, bo nie każdy autor potrafi mnie zaciekawić. Magdalenie Wali zawsze się to udaje i jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Książka w niezwykły sposób oddaje klimat XIX wieku i widać ile autorka włożyła w nią pracy. Wszystko jest dopieszczone, dopracowane i zapięte na ostatni guzik.

To świetna powieść historyczna, w którą subtelnie został wpleciony wątek romansowy. Dla mnie to świetne połączenie, które niesamowicie mnie pochłonęło. Akcja książki toczy się niespiesznie, ale nie ma w niej nudy. Wszystko jest przemyślane i takie jak powinno być, by zaciekawić czytelnika.

Polecam Wam tę powieść, jak i inne książki autorki. To idealna lektura na szare zimowe wieczory. Jestem przekonana, że się nie zawiedziecie.

Polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

Niczemu winne - Anna Krzyczkowska

Niczemu winne - Anna Krzyczkowska

„Szczęście nie zawsze można urodzić. Bywa, że trzeba je pochować.” 

Laura od lat jest mężatką. Jej życie na pozór wydaje się szczęśliwe, ale niestety z dnia na dzień kobieta coraz bardziej odczuwa emocjonalną pustkę, bo tak naprawdę Laura umarła pięć lat temu, w dniu. kiedy w piątym miesiącu ciąży straciła synka. Mimo to na co dzień Laura uśmiecha się, prowadzi normalne życie, a zawodowo doradza innym ludziom, jak podnieść się po tragedii. Jednak gdy jest sama, rozsypuje się na kawałki i tęskni za swoim małym skarbem.

„Nie chciałam żadnej pomocy. Nie zasługiwałam na nią. Ja mojemu dziecku nie pomogłam. Nie zrobiłam nic. Nie umiałam nawet wybłagać, by zostało przy mnie dłużej niż jeden dzień.”

Anna Krzyczkowska urodziła się dziewiątego lutego w Jarosławiu. To pasjonatka psychologii, która uwielbia zgłębiać najciemniejsze zakamarki ludzkiego umysłu. Miłośniczka zwierząt, która od 2012 roku jest związana z Fundacją SOS Bokserom. Sporą niespodzianką jest dla mnie to, że to także blogerka, a jej blog znajdziecie tutaj Wypisz - Wymaluj

Uwielbiam debiuty naszych rodzimych autorów, choć nie zawsze nadają się one do czytania. Ja jednak zawsze podchodzę do nich z nadzieję, że się nie zawiodę. Gdy w moje ręce wpadła debiutancka powieść Anny Krzyczkowskiej, długi czas nie mogłam się za nią zabrać, ponieważ temat, jaki poruszyła w niej autorka nie należy do lekkich i przyjemnych. Jednak moja ciekawość zwyciężyła i musiałam na własnej skórze przekonać się, jak sobie z nim poradziła. Podejrzewałam, że książka będzie dobra, bo zebrała wiele pozytywnych recenzji, ale nie byłam przygotowana na to, co w niej dostałam. A dostałam naprawdę dużo, bo aż 320 stron przepełnionych emocjami. W moim odczuciu to debiut doskonały i wiem, że przeczytam wszystko, co wyjdzie spod pióra Anny Krzyczkowskiej.

„Niczemu winne” to powieść, którą powinna przeczytać każda kobieta. To historia na pozór prosta, a jednak niosąca przesłanie i skłaniająca do refleksji. Autorka uświadamia nam czytelnikom, że cały czas trzeba cieszyć się życiem i łapać z niego garściami, bo nigdy nie wiemy, co nas spotka za dzień, tydzień, czy miesiąc.

To wspaniała opowieść o miłości, o macierzyństwie, o stracie dziecka i o traumie, która wtedy zostaje oraz o różnych odcieniach kobiecości. Ta książka to prawdziwe życie, które nie zawsze usłane jest różami. Każdego z nas spotykają mniejsze lub większe tragedie, a niejedna z nas została kiedyś zdradzona. Autorka pokazuje wiele barw miłości, nie zawsze tych kolorowych, ale tak to właśnie wygląda w rzeczywistości. To historia do bólu prawdziwa, która wycisnęła ze mnie niejedną łzę.

„Niczemu winne” to naprawdę przepiękna historia, która wzrusza, doprowadza do łez, ale daje także nadzieję. Ja w tej opowieści przepadłam i myślę, że z Wami będzie podobnie. Polecam, bo to debiut na najwyższym poziomie.

PS. Kupując książkę, przekazujecie 1 zł na rzecz Fundacji SOS Bokserom.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina.

Zakazane przyjemności - Elizabeth Hoyt

Zakazane przyjemności - Elizabeth Hoyt

Jak wiecie, lubię od czasu do czasu przeczytać dobry romans historyczny, więc gdy dostrzegłam, że jest już drugi tom cyklu Tajemnice Maiden Lane Elizabet Hoyt, wiedziałam, że muszę go przeczytać. Pierwsza część tego cyklu okazała się niezwykle ciekawa. A jak było teraz? Zapraszam na recenzję „Zakazanych przyjemności”.

Lady Hero Batten poznaliśmy już we wcześniejszym tomie. To piękna siostra księcia, która ma wszystko, czego może pragnąć młoda kobieta. Dzięki bratu ma nawet narzeczonego, którego nie kocha, ale w niczym jej to nie przeszkadza, bo małżeństwo to przecież najzwyklejszy kontrakt, a miłość może przyjdzie z czasem. Gdy poznaje brata swojego narzeczonego, Griffina, na samym początku czuje do niego antypatię, która z czasem przeradza się w sympatię. Zaprzyjaźniają się i spędzają dużo czasu ze sobą. To wszystko doprowadza do tego, że oboje czują względem siebie ogromne pożądanie, a namiętność między nimi staje się wręcz namacalna. Co zrobi Hero? Czy serce wygra z rozumem? Czy kobieta będzie w stanie sprzeciwić się woli brata? O tym wszystkim przekonajcie się sami.

Tak jak napisałam wyżej bardzo, ale to bardzo lubię czasami przeczytać fajny romans historyczny, który jest dla mnie zawsze niewątpliwą odskocznią od rzeczywistości. Te książki mają w sobie coś takiego, co mnie do nich przyciąga, bo lubię zatracać się w świecie książąt, markizów, pełnych przepychu bali i miłości, która często jest zakazana. Elizabeth Hoyt kupiła mnie pierwszym tomem tego cyku, a drugi okazał się tak samo fajny. Autorka mimo tego, że pisze romanse historyczne, których fabuła rozgrywa się wiele lat temu, przemyca do swoich książek wątki zaczerpnięte z teraźniejszych czasów. Bardzo mi się to podoba, bo to taki powiew literackiej świeżości i dzięki temu autorka zdobywa coraz więcej fanów.

„Zakazane przyjemności” to romans zawierający nutkę erotyki, w którym pojawia się także wątek kryminalny, który bardzo fajnie został wpleciony w fabułę. Akcja książki jest dynamiczna i cały czas coś się dzieje. Czyta się ją bardzo szybko, a przede wszystkim ciężko się z nią rozstać. Sama poświęciłam jej dzień, ale jak zaczęłam czytać, to już nie mogłam przestać, bo strasznie byłam ciekawa zakończenia. W powieści znajdziecie również kilka scen seksu, które na pewno są mniej ostre niż w części pierwszej, ale zapewniam Was, że tak samo pobudzają wyobraźnie.

Bardzo spodobała mi się kreacja głównych bohaterów. Są oni niesamowicie wyraziści i ludzcy. Hero, to kobieta zadziorna, pyskata, a do tego dobrze wychowana. Za to Griffin to taki bad boy naszych czasów. Rozpustny uwodziciel i namiętny kochanek. Wszyscy uważają go za tego złego, ale taki jest w rzeczywistości?

Jeżeli lubicie romanse historyczne, to cykl  Tajemnice Maiden Lane jest dla Was idealny. Ja teraz czekam za kolejną częścią i jestem przekonana, że kolejny raz się nie zawiodę .

Polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Bis.

Murder Park. Park morderców - Jonas Winner

Murder Park. Park morderców - Jonas Winner

Ostatnio na mojej czytelniczej drodze pojawia się dużo thrillerów psychologicznych, które za każdym razem okazują się wspaniałą czytelniczą ucztą. Gdy w zapowiedziach recenzyjnych dojrzałam „Murder Park. Park morderców” Jonasa Winnera, wiedziałam, że nie przejdę obok tej książki obojętnie, bo choć nie czytałam nic tego autora, to opis książki niesamowicie mnie zaintrygował. Czy to powieść, która dostarczyła mi wielu emocji i odczułam dreszczyk grozy? Zapraszam na recenzję.

„Zodiac Island − samotna wyspa u wybrzeży USA, smagana wiatrem i falami wzburzonego morza. A na niej park rozrywki: dwanaście tematycznych sektorów poświęconych znakom zodiaku. Cukrowa wata, rozbawione rodziny, diabelski młyn, kolejka górska, strzelnice. I maniakalny morderca, który szczególnie upodobał sobie młode kobiety.

Mija dwadzieścia lat. Park, zamknięty po serii brutalnych morderstw, ma zostać ponownie otwarty. Wesołe miasteczko ze znakami zodiaku zmienia się w upiorny skansen słynnych zabójców i zbrodni, które wstrząsnęły światem. Manager parku zaprasza na długi weekend starannie wyselekcjonowaną grupę: ludzi mediów i tych, którzy pamiętają to miejsce sprzed dwóch dekad. Dwunastka wybrańców przybywa na wyspę, na której straszą jeszcze zardzewiałe karuzele. Ostatni prom odpływa. Nadciąga sztorm. Urywa się łączność. Zaczynają się dziać dziwne rzeczy. A do tego te upiorne pogłoski, że prawdziwy morderca nie został skazany, że wciąż jest na wolności…”

Gdy zabrałam się za lekturę „Murder Park. Park morderców”, byłam przekonana, że mam deja vu i że w dłoniach trzymam książkę, którą już wcześniej czytałam. Wyspa, zaproszeni na nią ludzie, tajemnicze morderstwa… prawda, że z czymś się to kojarzy? Tak macie rację, to samo dawno temu napisała Agatha Christie w swojej powieści „I nie było już nikogo”. Przyznam się Wam szczerze, że to podobieństwo dość mocno zniechęciło mnie do tej książki, ale, jako że jestem typem czytelnika, który nie porzuca zaczętych książek, czytałam ją dalej. Zdecydowanie był to dobry wybór, bo w pewnym momencie zostałam niespodziewanie wciągnięta w wir wydarzeń i po prostu przepadłam z kretesem. To podobieństwo do Agathy Christie wyszło autorowi na plus, bo przecież jak czerpać inspirację, to tylko od najlepszych. Poza tym autor wprowadził od siebie kilka ciekawych elementów, które były dla mnie sporym zaskoczeniem i sprawiły mi niemałą niespodziankę.

„Murder Park. Park morderców” to powieść bardzo klimatyczna, momentami dość pogmatwana (może nawet za bardzo), a także przerażająca. Osobiście lubię takie książki, a Jonas Winner naprawdę zaserwował mi niezłą jazdę bez trzymanki. Autor umiejętnie manipulował moimi odczuciami, podejrzeniami i perfekcyjnie wodził mnie za nos. Do samego końca nie byłam pewna, jakie będzie zakończenie i na pewno nie byłam przygotowana na to, co autor zaserwował mi na sam koniec. Może ten koniec był trochę naciągany, ale to drobny szczegół, który w ogóle nie wpłynął na moją ocenę tej książki.

To, co najbardziej spodobało mi się w tej powiesci, to rozmowy lekarza psychiatry z uczestnikami weekendu, które perfekcyjnie zostały wplecione w fabułę. Każdy z tych wywiadów doprowadzał moje serce do galopu i wprowadzał w moim umyśle zamęt. Było to świetne i zapewne celowe posunięcie autora, który wprowadził nim do fabuły ogromny chaos i dezorientację .

Jonas Winner napisał dobrą i ciekawą powieść pełną napięcia, strachu i przerażenia. Myślę, że osoby, które lubią dreszczyk grozy i mocne wrażenia będą tą historią usatysfakcjonowane.

Misja Wywiad z Katarzyną Mak

Misja Wywiad z Katarzyną Mak



Zapraszamy na Misję Wywiad z Katarzyną Mak. Nagrodę za najciekawsze pytanie otrzymuje Joanna Wiewióra. Serdecznie gratulujemy i prosimy o kontakt na naszym fp.

Kinga Salamon
1.Co Pani by zrobiła dla siebie, gdyby byłaby Pani pewna, że zostało Pani 20 minut życia?

Zrobiłabym porządny makijaż, fryzurę. Ubrałabym super kieckę i szpilki... A tak poważnie? Napisałabym list do najbliższych...

Agnieszka Ewelina Rowka
1. Najbardziej szalona rzecz w Pani życiu to...?

Zakup konia na siedemnastą rocznicę ślubu. W tajemnicy przed mężem... Taka maaała niespodzianka :)

2. Walczyłaby Pani do końca o szczęście czy nie widząc rezultatów odpuściłaby Pani?

Ja całe życie o coś walczę, więc na pewno nie odpuściłabym własnemu szczęściu.

Elcia Bieniek
1. Czy w Michalinie , jest coś z Pani?

W zasadzie chyba tak, choć jak tworzyłam tę postać, to raczej tego nie dostrzegałam. Wydaje mi się, że w Michalinie są cechy niejednej czytelniczki, która miała już ją okazję poznać. Michalina to przecież typowa kobieta 😊

2. Czy Michalina, to osoba fikcyjna , czy może jest w Pani otoczeniu , bądź rodzinie taka Michalina?

Michalina to postać fikcyjna. Jedynie pewne jej cechy charakteru mogą być podobne do moich własnych.

Alicja Dudek
1.Czy kreując powieściowych bohaterów opiera się Pani na obserwacjach otoczenia?

Jak zaczęłam pisać, wydawało mi się, że moi bohaterowie są zupełnie fikcyjni, stworzeni dla mojego kaprysu, dla własnej, czasem niezrozumiałej dla wielu potrzeby. Jednak opinie blogerów na temat ich cech zaczęły mi uświadamiać, że moi bohaterowie mają wiele wspólnego z ludźmi, którzy mnie otaczają, jak i ze mną samą.

Joanna Wiewióra
1. Czy myśli Pani, że do szczęścia brakuje właśnie 20 minut?

Myślę, że tak, choć może nie tyle brakuje, co wystarczy. Dwadzieścia minut zapewne wystarczy, by je poszukać, przygarnąć, przytulić i już nigdy nie wypuszczać z rąk...

2. Jakie jest (jeżeli jest takie) Pani życiowe hobby, bez którego nie wyobraża sobie Pani życia?

Moje hobby to pisanie, bo zawodowo zajmuję sie czymś zupełnie innym. Odnalazłam tę pasję kilka lat temu i nie wyobrażam sobie życia bez tych wszystkich emocji, które mi towarzyszą podczas pisania.

Lucyna W-l
1. Czy lubi Pani Boże Narodzenie? Jeżeli tak, to za co najbardziej?

Uwielbiam Boże Narodzenie za magię, jaka roztacza się podczas tych niezwykłych dni w roku.

2. Czy ma Pani jakieś postanowienia noworoczne , czy może unika ich?

Och, chyba każdy je ma. Tylko czy udaje nam się je zrealizować, bądź w nich wytrwać?

Kinga Grabowska
1.Czy jest jakiś temat, którego nigdy Pani nie poruszy o którym nie napisze ? Jeśli tak to czego dotyczy?

Trudne pytanie. W zasadzie to powinnam powiedzieć, co napiszę, bo to wiem na pewno. Piszę o miłości, pełnej perypetii, zakrętów, ale czystej i najprawdziwszej. Nienawidzę uśmiercać swych bohaterów, choć zdarzyło mi się już w innych książkach, które jeszcze nie ukazały się na rynku poświęcić jakiegoś drugoplanowego bohatera dla dobra ogółu. A czego nie napiszę? Sama jeszcze nie wiem…

2. Co szalonego w życiu chciałaby Pani zrobić?

Nie wiem. Może przelecieć się balonem? Może udałoby mi się wyściubić nos z kosza na zewnątrz, by podziwiać krajobraz z lotu ptaka…

Ewelina Łukawska
1. Bez jakiego uczucia, emocji nie wyobraża sobie Pani życia?

Nie wyobrażam sobie życia bez miłości. Tam gdzie jest to fantastyczne uczucie, nie brakuje już niczego. Wszystkie inne uczucia, czy emocje, to moim zdaniem tylko jego pochodne.

2. Co lub kto daje Pani szczęście?

Miłość, a co za tym idzie moja rodzina. Kocham ich, a oni chyba mnie. Metoda krzyżowa :) Szczęście to tylko kolejna pochodna.
No i pisanie. Przecież ja piszę właśnie o miłości...

Justyna Glinka
1. Skąd pomysł na taki tytuł???

Pomysł na tytuł zrodził się niespodziewanie,  podczas pisania jednego z wątków, z resztą tytuł zrodził się w mojej głowie tak nagle, jak sama decyzja o pisaniu " Dwudziestu minut do szczęścia".

2. Czyżby osobiste doznania???

Trochę tak. Tę książkę napisałam w dwa tygodnie i te dwa... dzieścia, ta magiczna liczba chyba całkiem nieźle się wkomponowała ;)

Monika Katarzyna Weronika Kosmalska
1.Przepis na sukces?

Nie jestem kobietą sukcesu, więc nie mam pojęcia 😉

2.Pani największe marzenie z dzieciństwa?

Posiadanie własnego psa, na którego mama nigdy nie chciała się zgodzić☹

Monika Szklarzewska
1.Czy będąc małą dziewczynką marzyła Pani o pisaniu książek?

Och, nie aż tak małą. Miałam wtedy jakieś dwa…naście lat ;) Już wtedy podejmowałam pierwsze próby, a potem długo, długo nic :)

Marlena Łukasz Grochowiak
1. Co zainspirowało Panią do napisania książki?

Właściwie pytanie raczej powinno brzmieć: kto? Mój mąż, a może raczej przekora z jego i mojej strony. Mój ukochany zajrzał kiedyś, jak nanosiłam poprawki do mojej pierwszej książki i omylnie przeczytał słowo FIRMA. Zobaczyłam ten błysk w jego oczach, kiedy pomyślał wówczas, że pisałam o FARMIE. - Chcesz książkę o farmie? - zapytałam wtedy, a on się ze mną droczył, drań jeden ;) I tak powstało „ Dwadzieścia minut do szczęścia”…



Nie mój jedyny - Melissa Pimentel

Nie mój jedyny - Melissa Pimentel

Bardzo długi czas zabierałam się za lekturę powieści Melissy Pimentel „Nie mój jedyny”. Nie wiem, czemu tak wyszło, ale zawsze z tą książką było mi nie po drodze i ciągle wybierałam do czytania coś innego. Teraz żałuję, że tak zwlekałam, bo to bardzo fajne czytadło, które zapewniło mi kilka godzin świetnej rozrywki. Zapraszam na recenzję.

Ruby prowadzi życie singielki i od lat poświęca się swojej pracy, więc po prostu nie ma czasu na miłość. Jest tak zajęta, że nawet ciężko jej wygospodarować czas, by polecieć na do Anglii na ślub młodszej siostry. Poza tym na tym ślubie ma być obecny także, były chłopak Ruby, z którym kobieta rozstała się bez słowa wyjaśnienia. Podczas pierwszego spotkania oboje czują się niezręcznie, ale Ruby odkrywa, że cały czas czuje coś do swojego byłego chłopaka. Ethan teraz jest poważnym biznesmenem, dorobił się milionów i cały czas pozostał singlem. Czy i on czuje coś jeszcze do swojej byłej dziewczyny? Czy to spotkanie odmieni ich życie? Przekonajcie się sami.

„Melissa Pimentel dorastała w małym miasteczku w stanie Masachussets. Większość dzieciństwa spędziła na oglądaniu brytyjskich komedii z lat 70. w telewizji publicznej. W wieku dwudziestu dwóch lat przeprowadziła się do Londynu. Zanim poznała swojego męża, szukała partnera na portalach randkowych, co opisała na blogu, który stał się inspiracją dla jej pierwszej książki Jak znaleźć faceta w wielkim mieście. Pracuje w wydawnictwie.”

„Nie mój jedyny” to lekka komedia romantyczna, napisana według utartych schematów, w której bardzo łatwo przewidzieć zakończenie. Jednak nie jest to żadnym minusem, gdyż autorka tak poprowadziła fabułę, że mimo tego, iż wiemy co będzie dalej, to z i tak z dużym zainteresowaniem czytamy dalej. Ja przeczytałam tę powieść w kilka godzin, tak pochłonęła mi historia Ruby i Ethana.

Powieść napisana jest na dwóch płaszczyznach czasowych, więc poznajemy teraźniejszość, w której obserwujemy spotkanie po latach Ruby i Ethana oraz mamy wgląd w przeszłość bohaterów i widzimy jak stopniowo rodziła się pomiędzy nimi miłość oraz poznajemy prawdę o decyzji Ruby, która postanowiła zakończyć związek z Ethanem. Jeżeli mam być szczera, to dla mnie retrospekcje były dużo ciekawsze, dużo się  nich działo i dzięki nim mogłam dokładnie poznać bohaterów.

Jak głosi napis na okładce „Nie mój jedyny” to interpretacja „Perswazji” Jane Austen, niestety książki nie czytałam, więc na ten temat nie mogę się wypowiedzieć. 

Książkę oceniam dobrze i naprawdę fajnie spędziłam czas. Z chęcią zobaczyłabym ekranizację tej historii, bo w moim odczuciu idealnie nadaje się na duży ekran. 
Jeżeli lubicie komedie romantyczne, to ta powieść jest dla Was idealna.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Oddech Wschodu - Adelina Tulińska (PATRONAT MEDIALNY)

Oddech Wschodu - Adelina Tulińska (PATRONAT MEDIALNY)

Każdy z nas ma swoje ulubione książki i każdy z nas czeka niecierpliwie na kontynuacje swoich ulubionych cykli bądź serii. Ja przez ostatnich osiem miesięcy, wyczekiwałam kolejnego tomu serii Dotyk północy Adeliny Tulińskiej. Jeżeli czytaliście moją recenzję pierwszego tomu, to wiecie, że zakochałam się w tej historii (a może w Gabrielu?), któż to wie ;). Dziś zapraszam Was na recenzję części drugiej pt. „Oddech Wschodu”, którą mój blog objął patronatem medialnym. 

Po pełnej wrażeń wyprawie na wyspę Frisørd Laura wraca na chwilę do Łodzi. Wie, że jej życie zmieniło się na zawsze i z każdym dniem dopadają ją coraz większe wątpliwości dotyczące jej przyszłości. Poza tym kontakt z ukochanym jest niezwykle utrudniony i dziewczyna do końca nie jest pewna, na czym stoi. Laura nie zdaje sobie sprawy, że grozi jej niebezpieczeństwo i nie jest bezpieczna we własnym domu. Gdy robi się gorąco z opresji ratuje ją Zagiel, który po krótkim czasie znika z tajemniczy sposób. Opiekę nad dziewczyną przejmuje dwójka nieznajomych, którzy zabierają ją do górskiego domku i tam uczą samoobrony. Czas, jaki dziewczyna spędza z tajemniczymi mężczyznami zbliża ich do siebie. Tylko, czy to na pewno są jej sprzymierzeńcy? Dymitr i Anatolij skrywają wiele sekretów, a prawda może okazać się dla Laury bardzo bolesna. Poza tym nad wyspą Frisørd zbierają się czarne chmury, a jej mieszkańcom grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Kto stoi za spiskiem przeciw jej mieszkańcom? Czy Laura ma szansę wrócić do Gabriela i czy w ogóle będzie tego chciała? O tym wszystkim musicie przekonać się sami.

Adelina Tulińska jest absolwentką historii sztuki i informatyki. Zwyciężczyni turniejów szachowych, miłośniczka malarstwa, legend i sztuk wizualnych. Jako dziecko odbyła z rodzicami wielomiesięczną podróż po Norwegii. Zainteresowania, uzdolnienia i podróże stworzyły w wyobraźni autorki oryginalne światy. Pomysł na debiutancką powieść "Dotyk północy" zrodził się ze snu autorki. Ta specyficzna umiejętność obcowania ze snami i przywoływania ich do świata jawy jest cechą przewodnią całej twórczości Adeliny Tulińskiej. 

W recenzji poprzedniego tomu napisałam, że Adelinie Tulińskiej udała się rzecz prawie niemożliwa, bo jej książka mnie zaskoczyła nie jeden raz, zadziwiła i zaintrygowała. Teraz mogę napisać to samo, bo nic w tej kwestii się nie zmieniło. Naprawdę mam wiele książek za sobą, bo czytam od najmłodszych lat i trudno napisać coś tak zaskakującego, coś tak innego, coś tak pochłaniającego i intrygującego. Uwielbiam ten stan, kiedy nie mogę odłożyć książki na półkę i co chwila powtarzam sobie, że to już naprawdę ostatni rozdział i choć na chwilę zostawię ją, by zrobić cokolwiek w domu. Przy lekturze książek Adeliny musicie zapomnieć, że macie jakieś inne obowiązki, bo te książki są jak narkotyk i cały czas chce się więcej. Tak więc, jak się domyślacie, odłożyłam ją na półkę dopiero po dotarciu do samego końca i teraz niecierpliwie czekam na koleją część, bo tylko Adelina potrafi tak napisać zakończenie, żeby czytelnika trafiał najjaśniejszy szlag ;).

„Oddech Wschodu” to powieść niesamowicie tajemnicza, magiczna i niewątpliwie zaskakująca, bo nigdy nie wiadomo co znajdzie się na kolejnej stronie. W tej części dzieje się naprawdę wiele i akcja cały czas nabiera tempa, a nieoczekiwane zwroty akcji mącą w głowach. Pojawiają się także nowi bohaterowie, którzy sporo namieszają w życiu głównej bohaterki, a nasi starzy przyjaciele zadziwią Was niejeden raz.

Kreacja bohaterów wyszła autorce wręcz perfekcyjnie. Laura bardzo dojrzała, teraz to całkiem inna dziewczyna, która w ogóle nie przypomina siebie z poprzedniej części. Wszystkie złe doświadczenia ukształtowały ją na silną młodą dziewczynę, która wie, czego pragnie. Choć w sferze uczuć ma straszny mętlik w głowie, a to za sprawą Dymitra, do którego czuje ogromne przyciąganie. Na uwagę zasługuje także kreacja Dymitra i Anatolija, którzy szturmem wkroczyli do życia Laury i choć dziewczyna nie wie, czy w pełni może im ufać, to czas, jaki spędzają ze sobą, zbliża ich do siebie. W tej części niestety postać Gabriela pojawia się sporadycznie (zła autorka, zła), ale mam nadzieję, że w kolejnej części zostanie mi to zrekompensowane. 

"Oddech Wschodu" to powieść dzięki, której przeżyjecie niesamowitą przygodę pełną magii, tajemnic oraz wszechobecnego niebezpieczeństwa. Ta historia dostarczy Wam niezapomnianych wrażeń i na pewno pochłonie bez reszty. Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce.

Premiera: 12.01.2018

Pan Wyposażony - Lauren Blakely (PATRONAT MEDIALNY)

Pan Wyposażony - Lauren Blakely (PATRONAT MEDIALNY)

Czy przyjaźń między kobietą a mężczyzną naprawdę jest możliwa? Czy może to tylko preludium miłości?

Spencer Holiday to niesamowicie przystojny mężczyzna, który został dość hojnie obdarzony przez naturę ;). Z tego powodu nie narzeka na brak seksu, a kobiety zmienia jak rękawiczki. Niestety w jego życiu zapowiada się seksualna posucha, kiedy to przed potencjalnym nabywcą sklepu z biżuterią ojca, wyskakuje z informacją, że ma narzeczoną, a dokładniej, że jego narzeczoną jest jego wieloletnia przyjaciółka Charlotte. Czy Charlotte przystanie na ten szalony plan? Przekonajcie się sami.

„Lauren Blakely jest autorką bestsellerów wielokrotnie wyróżnianych przez „New York Timesa”, „USA Today” i „Wall Street Journal”. Pisze współczesne romanse, które zachwycają stylem pełnym emocji, namiętności i soczystego temperamentu. Uwielbia dobre żarty, chrupiące tosty i gorących mężczyzn. Najlepsze pomysły na kolejne powieści przychodzą jej do głowy podczas długich spacerów z psami. Mieszka w Kalifornii z mężem i dziećmi.”

Poskąpiłam Wam opisu fabuły, ale myślę, że wyjdzie Wam to na dobre. Mam także prośbę, żebyście nie zaglądali do opisu okładkowego, bo myślę, że zdradza on zbyt dużo i popsuje Wam tylko przyjemność z czytania. 

„Pan Wyposażony” to powieść, która nie jest literackim arcydziełem, ale to niewątpliwie dobry romans z nutką erotyki, który świetnie umila czas. To książka, która zapewniła mi świetną rozrywkę i umożliwiła mi oderwanie się od szarej rzeczywistości, bo wraz z bohaterami przeżywałam ich pełną pożądania historię. 

Głównym atutem tej powieści są bohaterowie, a w szczególności Spencer, który na samym początku, wydał mi się playboyem zapatrzonym tylko i wyłącznie w siebie. No ale co byście pomyśleli, czytając takie słowa?

„Ważnie nie jest falowanie oceanu, drogie panie. Bezwarunkowo liczy się też ROZMIAR statku.
A mój okręt płynie pełną parą. Co tu dużo mówić, mam wszystko, co należy. Wygląd, rozum, własne pieniądze i wielkiego fiuta.
Możecie pomyśleć, że kawał ze mnie palanta. Przecież tak właśnie się zachowuję, prawda? Jestem seksowny jak sam grzech, niebiańsko bogaty, piekielnie bystry i niezwykle hojnie obdarzony przez naturę.
Ale wiecie co? Nie znacie mojej historii. Pewnie może i jestem playboyem, jak to opisują w plotkarskich brukowcach z Nowego Jorku, ale oprócz tego świetny ze mnie facet. Co sprawia, że jestem jedyny w swoim rodzaju.”

I co Wy na to? Prawda, że niezłe z niego ziółko? Ale wiecie, co? Tak naprawdę, to był z niego świetny facet, który kochał swoich rodziców, siostrę i był dla nich w stanie zrobić wiele. To dla nich chciał być ideałem i wymyślił sobie narzeczoną. To także idealny przyjaciel, który dla Charlotte był opoką w niejednej sytuacji. Znali się jak łyse konie i wiedzieli o sobie prawie wszystko. Oczywiście Charlotte także była idealną przyjaciółką, bo i Spencer zawsze mógł liczyć na nią w  każdej sytuacji. Ale, czy dziewczyna zgodziła się dla niego kłamać i odgrywać szopkę dla jego najbliższych?

Bardzo spodobało mi się, jak autorka opisała relacje łączące Spencera i Charlotte, bo przyjaźń to ważny elementem życia każdego człowieka. Ich przyjaźń była taka, jaka powinna być, pełna szczerości, oddania i zaufania. Czy zmieniła się w coś więcej?

Powieść ta jest pełna humoru, który potrafi rozbawić do łez. Szczególnie zabawne są monologi głównego bohatera, które nie raz wywołają uśmiech na Waszych twarzach.

Jeżeli lubicie książki lekkie, zabawne i pełne pożądania, to myślę, że „Pan Wyposażony” będzie dla Was idealny. Ja fajnie spędziłam przy niej czas i teraz czekam na kolejną częścią o innych bohaterach, bo coś czuję, że tam dopiero będzie gorąco.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Editio Red.

Premiera: 11.01.2018
Copyright © 2014 Kobiece Recenzje , Blogger