Misja Wywiad z Beatą Worobiec
Zapraszamy na wywiad z Beatą Worobiec, autorką powieści "Nie dla Ciebie". Autorka zdecydowała, że egzemplarz jej powieści, wędruje do Edyty Chmury. Edycie serdecznie gratulujemy i prosimy o kontakt na naszym fp.
Kasia
Kowalska
1.Pani
Beato czy Dawid to postać
całkowicie
wymyślona
czy
zainspirowana kimś
z
rzeczywistości?
Dawid
jest sklejką kilku rzeczywistych postaci i moich wyobrażeń
na
temat osoby jego pokroju. Ma też na pewno coś ze mnie,
podobnie jak
każda postać, którą tworzę.
2.
Czy
fajnie było
wcielać
się
w
postać
mężczyzny
pisząc
książkę?
No
pewnie! Móc spojrzeć na świat jego oczami, zmierzyć się z
jego
problemami… poczuć jak to jest oberwać w krocze, albo
podrapać
się po jajkach – to są rzeczy, których żadna kobieta nie
doświadczy w normalnym życiu. Między innymi dlatego
uwielbiam
pisać. Pisanie to władza! Mwahahaha!
Justyna
Ernest
1.
Jak
wyglądał
ten
przełomowy
moment w Pani życiu
gdy
zdecydowała
Pani, że
chce napisać
książkę?
Zależy,
którą książkę. Jeśli chodzi o „Oko Kanaloa” impulsem był
komentarz pod jednym z moich opowiadań. Czytelnik uznał mój
tekst
za tak dobry, że mógłby zostać książką. Jeśli zaś chodzi o
„Nie dla Ciebie”, to żadnych przełomowych momentów nie było.
Zrodził się pomysł, zaczęłam pisać i od razu wiedziałam, że
to
będzie dobre. Co najciekawsze… wciąż myślę, że to był
dobry
pomysł. Historia, nad którą obecnie pracuję jest zupełnie
inna,
ale… też będzie dobra. Nawet lepsza.
2.
Komu pierwszemu przypadła
w udziale możliwość
przeczytania
Pani książki?
W
całości? Najprawdopodobniej mojemu najukochańszemu,
najcudowniejszemu przyjacielowi – Andrzejowi. Choć mogę się
mylić – moja pamięć jest dobra… ale krótka. Nie pamiętam już
dokładnie, ale na pewno on był właścicielem pierwszego
egzemplarza wydrukowanego na drukarce tekstu. On też puścił
gotowy
egzemplarz w świat, przez co „Nie dla Ciebie” jeszcze
przed premierą dotarło do wielu znajomych. Kilku z nich zaczęło
później jakoś dziwnie na mnie patrzeć…
Edyta
Chmura (ring, ding, ding! We have a winner!
)
1.
Podobno Pani umysł
jest
w 80 % męski.
Też
sprawdzałam
swoją
płeć
mózgu,
czytając
"Mężczyźni
są
z
Marsa,
kobiety
z Wenus" i pamiętam,
że
pytania dotyczyły
bardzo
życiowych
zachowań.
W jakich sytuacjach "męski"
umysł
najbardziej
się
Pani
przydaje?
Na
pewno przydaje się, kiedy trzeba chwycić za mapę. Jestem
całkiem
niezłym GPS-em i nie mam najmniejszego problemu z
orientacją w
terenie. Ciężko mnie przez to zgubić, kiedy robię się
infantylna. Ten zmysł przydaje się też, kiedy idę na zakupy.
Jestem
wtedy typowym mężczyzną – wchodzę, przemykam
bezszelestnie
między półkami, biorę to, po co przyszłam i
wychodzę. Czasami
nawet po drodze płacę!
2.
Dawid spotyka się
z
dwoma kobietami, które diametralnie się
od
siebie różnią,
co utrudnia mu podjęcie
decyzji, co do tego, w
którym związku
jest bardziej szczęśliwy.
Będąc
w analogicznej
sytuacji, czym pokierowałaby
się
Pani
przy wyborze "właściwego"
partnera?
Oczywiście
tym, kto ma seksowniejszy tyłek. Ogółem jestem fanką
tyłków.
Tyłki są fajne. Jednakże nie wokół tyłka świat się kręci.
Przypomniała mi się piosenka Domowych Melodii: „A
ja wolę
brzydala, co brzydki jest jak noc, byle mnie zadowalał w
tym
sensie mhm… no”.
Jak już niejednokrotnie powtarzałam: uroda
przemija, a charakter
pozostaje. Na miejscu Dawida brałabym
Dominikę. Kurczę, nawet
teraz brałabym Dominikę! Noc z nią na
pewno byłaby niezapomniana!
Alka
Pachut
1.Pani
książka
nosi tytuł
"Nie
dla Ciebie". A czy jest w życiu
coś,
co nie jest dla Pani?
Ta
druga czekolada w sumie była nie dla mnie… ale tak samotnie
leżała
i aż się prosiła o odrobinę zainteresowania. Niestety mam
niezdrową skłonność do sięgania po to, czego hipotetycznie nie
powinnam ruszać. Jestem przekorą. Jak ktoś mówi, że coś jest
nie
dla mnie, to od razu robię się bardziej zainteresowana. Nikt
nie
będzie mi dyktował, co mogę, a czego nie.
2.Czy
postacie w Pani książce
są
wzorowane
na Pani bliskich,
znajomych itd?
Różnie
to bywa. Zdarza się, że wzoruję postacie na znajomych
ludziach,
zdarza się, że biorę tylko jedną cechę danego człowieka
i wklejam ją w zmyślonego bohatera, zdarza się, że tworzę posta
od
podstaw pod konkretną rolę. Jak już kiedyś wspomniałam, nie
warto mi podpadać. Można skończyć jako epizod, z którego
wszyscy
będą się śmiali. Wiecie, jakie to pozostawia blizny na
psychice?
I ktoś taki będzie musiał z tym żyć. Wiem, jestem podła.
A do
tego złośliwa, wredna i w ogóle niedobra. Lepiej się trzymać
ode
mnie z daleka.
Grażyna
Wróbel
1.
Na
Pani stronie możemy
znaleźć
taki
oto tekst:
"To
właśnie
czytelnicy Onetu namówili ją
do
podjęcia
próby
współpracy
z wydawnictwem." Czy mamy przez to rozumie
,
że
gdyby nie czytelnicy portalu Onet, dziś
nie
mielibyśmy
okazji
trzymać
w
rękach
"To nie dla Ciebie"? Pani nie miała
ochoty
wydać
swojej
książki?
Zaczynałam
przygodę z pisaniem od opowiadań na Onecie i wtedy
pisanie było
dla mnie zabawą. Lubiłam to robić, ale nie miałam
wiary w siebie.
Nie sądziłam, że ktokolwiek będzie chciał mnie
czytać. Także…
tak, gdyby nie czytelnicy, nie wydałabym książki.
Opowieści
pewnie wciąż by powstawały, ale najprawdopodobniej
byłyby tylko
gdzieś w sieci. Właściwie myślałam o powrocie do
korzeni.
Publikowanie to fajne doświadczenie samo w sobie, a
mam dużo
pomysłów, które potrzebują kanału ujścia.
2.
Jak zrodził
się
pomysł,
by będąc
kobietą
napisać
powieść
z
perspektywy mężczyzny?
Czy to trudne zadanie?
Lubię
podejmować wyzwania, a pisanie z męskiej perspektywy
było dla mnie
pewnego rodzaju testem. Czy sprostałam, każdy
może ocenić,
sięgając po „Nie dla Ciebie”. Moim zdaniem wyszło
nieźle, ale
nie będę się zagłębiać w temat, bo narcystyczne popędy
już mi
się załączają. Jeśli zaś chodzi o poziom trudności, zadanie
nie jest bardziej skomplikowane niż ugotowanie zupy. Wystarczy
tylko
wiedzieć, jakie składniki są potrzebne i w jaki sposób mają
być
łączone.
Ania
Lebioda
1.
Jak wygląda
proces twórczy, ile trwa w Pani przypadku?
Proces
twórczy jest bardzo rozległy. Zaczyna się od pomysłu, który
następnie musi swoje odleżeć i nabrać kolorów. Zwykle po pięciu
minutach niecierpliwość bierze górę i zaczynam pracować nad
konspektem. Później zaczynam pisać (zakładając, że aktualnie
nie
jestem w trakcie pisania niczego innego). Jak już stukam w
klawisze, to zwykle po pierwszym rozdziale muszę wyrzucić
konspekt,
bo okazuje się, że historia gdzieś mi skręciła. Tak też
piszę,
kiedy tylko mogę, bo sama jestem ciekawa zakończenia. Są
emocje,
jest ekscytacja, jest ekstaza, kiedy postawię ostatnią
kropkę… a
później jest kręcenie nosem i zastanawiania się, czy
jednak nie
lepiej było pisać zgodnie z początkowym założeniem.
Następny
etap to szczere postanowienie poprawy. No i później
zostaje już
tylko moment, kiedy pojawia się kolejny pomysł i cały
proces
zaczyna się od nowa. Ile to wszystko trwa? Przeróżnie. Im
więcej
rzeczy mam na głowie, tym niestety czas się wydłuża. Był
miesiąc, w którym napisałam ponad 10 tys. słów, a był taki, w
którym napisałam dwa zdania, bo nie miałam nawet czasu usiąść
na spokojnie do tekstu.
2.
Czy pisanie jest dla Pani formą
oczyszczenia,
wyrzucenia
emocji?
Wiadomo,
że nie ma nic lepszego na poprawę humoru, niż kilka
fikcyjnych
morderstw – można więc uznać pisanie za formę
wyrzucania
emocji. Z tym, że różne są rodzaje tekstów. Są takie,
które
zachowuje się na powieści, są takie, które publikuje się w
sieci, a są też takie, które pisze się tylko dla siebie. Przez
dłuższy
czas pisałam namiętnie pamiętnik. To była baaardzo duża
kopalnia
moich emocji. Z kolei w książkach nie ma ich aż tyle. Tam
znajdziecie więcej przemyśleń, fantazji i wyobrażeń, niż
aktualnych wahań nastrojów.
Monika
Hetz
1.
W
jednej z recenzji Pani książek
przeczytałam,
że
główny
bohater Dawid staje przed wyborem, co jest dla niego ważne
uroda
czy charakter. W związku
z tym chciałabym
zapytać
co
Pani
uważa za ważniejsze
u mężczyzny
urodę
czy
charakter?
Patrząc
na moje poprzednie związki, ciężko uznać, że kierowałam
się
urodą. Jednocześnie patrząc na to, kto obecnie jest mi bliski…
ciężko uznać, że tylko charakter mnie uwiódł. Tak naprawdę to
wszystko są tylko szczegóły. Zakochany człowiek jest w stanie
przymknąć oko na niedoskonałości charakteru i urody. Liczy się
jakiś dziwny zwierzęcy magnetyzm, który sprawia, że nie możemy
przestać myśleć o tej osobie, chcemy ją mieć obok siebie. Liczy
się umiejętność dogadania się, podobne poczucie humoru i chęć
wzajemnego wspierania się. Liczy się to, kto rano wstanie i zrobi
nam śniadanie, żebyśmy mogli pospać 15 minut dłużej, kiedy
czeka nas ciężki dzień. Liczy się to, do kogo chcemy się
odezwać,
gdy mamy problem. Najważniejsze jest to, żeby móc komuś
zaufać i czuć się bezpiecznie z myślą, że jest ktoś, kto
zawsze
będzie dla nas.
Paulina
Nowak
1. Skąd
czerpie Pani inspirację
do
pisania?
Zewsząd.
Wszystko może być inspiracją. Czasami nawet brak
inspiracji może
być inspirujący. Wystarczy posłuchać
„Teksańskiego”, żeby
się o tym przekonać. Jako artystka,
wyobraźnię mam dość bujną.
W dodatku jestem trochę kobietą, co
w zestawieniu z władzą, jaką
daje pisanie, stanowi mieszankę
wybuchową. Czasami dla samej siebie
jestem zagrożeniem. Moim
zdaniem, całkiem niezłą opcją byłoby
wprowadzenie ograniczeń na
tę moją wyobraźnię, zanim sobie
krzywdę zrobię. Jakieś odgórne
normy eksploatacji, czy coś w tym
stylu. Mogłabym mieć licencję
na wyobrażanie. Prawie jak Bond na
zabijanie. On jest agentem
007, a ja mogłabym być agentem 006,9.
2. Długo
Pani myśli
nad książką
czy
pomysł
rodzi
się
niespodziewanie?
Zwykle
pierwszy impuls pojawia się sam z siebie. Jest iskra, jest
pomysł
na fabułę. Sęk w tym, że takich pomysłów przelatuje mi
przez
głowę kilka tygodniowo. Niestety nie jestem w stanie
wszystkich
wykorzystać, dlatego te, których się podejmuję, zwykle
najpierw
leżą dłuższą chwilę i czekają na swoją kolej, a co za tym
idzie, mam więcej czasu na przemyślenia i rozwinięcie fabuły. Z
tym, że… jak już wcześnie wspomniałam, później i tak cały
konspekt ląduje w koszu, bo historia idzie własnym torem. Nawet
jak
wiem, w jaki sposób się skończy, to nie mam pojęcia, w jaki
sposób dotrę do danego miejsca.
Magdalena
Robert
1. Jeśli
miałaby
Pani wybrać
motto
życiowe,
jak by ono brzmiało?
„Dum
spiro, spero” (łac. Dopóki oddycham, nie tracę nadziei) –
motto bractwa z „Oka Kanaloa”. Jestem za tym całym sercem,
płucem i wątrobą.
2. Jakie
cechy według
Pani powinien posiadać
pisarz?
Cierpliwość,
bystrość, humor, inteligencję, empatię, urok osobisty,
wyrazistą
osobowość, otwartość na nowe przeżycia i ludzi, których
spotka
po drodze, wrodzony geniusz i talent, sumienność,
pracowitość,
gorące serce bijące dla pióra, poświecenie, honor,
godność... I
skromność. Przede wszystkim skromność. Inaczej
mógłby zacząć
ganiać po mieście i chwalić się swoją
wspaniałością, zamiast
usiąść na tyłku i pisać.
Agnieszka
Kosińska
1. Jakie
emocje towarzyszyły
Pani, gdy po raz pierwszy trzymała
Pani egzemplarz swojej książki?
Ciężko
ubrać to w słowa. Uczucie porównywalne z trzymaniem w
rękach
swojego dziecka. Głaskasz, dotykasz tak delikatnie, jakby
każdy
ruch mógł zepsuć to maleństwo. Z tą tylko różnicą, że
później następuje wybuch i szaleńcze kartkowanie całości, czego
dzieciom raczej nie zaleca się robić.
2. Czy
dla dobra ukochanej osoby byłaby
Pani w stanie ukryć
coś
co
mogłoby
zniszczyć
szczęśliwy
związek?
Natura
była wredna dla ludzi, którzy mnie otaczają, bo stworzyła mnie
szczerą do bólu. Nie potrafię kłamać (zaraz zaczynam się śmiać,
jak tylko próbuję), a w ukrywaniu czegokolwiek jestem beznadziejna.
Jak zaczynam o czymś gadać, to jak na prawdziwą kobietę
przystało, potrafię przeskoczyć przez szereg przeróżnych tematów
pobocznych. Oczywiście najpierw mówię, a później myślę, więc
prędzej czy później wypaplałabym to, co powinnam ukryć. Inna
kwestia to samo moralne podejście do ukrywania czegoś. Czy związek
może być naprawdę szczęśliwy, jeśli partnerzy mają przed sobą
tajemnice? I to takie, które hipotetycznie mogłyby ten związek
zniszczyć? Jednocześnie zastanawia mnie podejście czytelników do
sytuacji Dawida. W książce chciałam przedstawić również aspekt
psychologiczny – owszem, Dawid zadaje się z kilkoma kobietami na
raz. Owszem, to jest złe. Sęk w tym, że świat się zmienia.
Kiedyś pojęcie monogamii oznaczało związanie się z jednym
człowiekiem na całe życie. Obecnie oznacza to, że jesteśmy z
jednym człowiekiem w danym przedziale czasu, po czym bez skrupułów
zamieniamy go na innego. Może za chwilę pojęcie zmieni się na to,
że będziemy z jednym człowiekiem na raz?
Ciekawy wywiad :) Pani Beata ma świetne poczucie humoru.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny wywiad ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie! Jeśli w książce będzie tyle humoru, ile w wywiadzie, to już mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńŻyczę miłej lektury i polecam się na przyszłość :)
Usuń