Nieszczęścia chodzą stadami - Agata Przybyłek
Halinka, to matka Iwonki, którą
mieliśmy okazję poznać w „Nie zmienił się tylko blond”. Po
tym, jak Iwonka kolejny raz została trafiona strzałą amora i
wyprowadziła się od rodzicielki, pani Halina popada w odrętwienie,
a nawet depresję. Po głowie krążą jej niczym uciążliwy komar,
natrętne myśli „samobójcze”. Ani mąż, ani pani Michalina nie
wiedzą jak jej pomóc. Wszystko zmienia się, gdy pani Halina
dowiaduje się, że z zagranicznych wojaży wraca jej chrześnica
Martusia. Jej ekscytacja nie trwa niestety długo, gdyż Marta nie
przyjeżdża sama... Towarzyszy jej dwójka jej dzieci –
kilkuletnia Marysia oraz Krzyś, który ma dopiero trzy miesiące.
Niby nic dziwnego, ale... Okazuje się, że Krzyś jest czarnoskóry,
a na to pani Halina nie była przygotowana. Zaczyna żałować, że
zaproponowała chrześnicy pobyt w swoim domu, i wpada na szatański
plan uprzykrzenia jej życia. Z domu znikają wszelkie „luksusy”,
znika internet, a wieczorami wyłącza prąd. Czy pozbędzie się
Martusi? Czy może dziewczyna zniesie wszystkie fanaberie starszej
pani? Tego wszystkiego dowiecie się czytając „Nieszczęścia
chodzą stadami”.
Na samym początku muszę nadmienić,
że „Nieszczęścia chodzą stadami” to powieść z serii z
Babeczką, która dla mnie jest genialnym pomysłem wydawnictwa Czwarta Strona.
Książki z tej serii są od kobiet, dla kobiet i o kobietach. Czyli
coś idealnie dla nas drogie panie.
„Nieszczęścia chodzą stadami” to
bardzo dobra powieść obyczajowa z wątkiem romantycznym, i dużą
dawką humoru. I mimo że mogłoby się wydawać, że to lektura
lekka i przyjemna, to jednak zawiera ona drugie dno. Autorka pokazuje
nam jak ważny wpływ na nasze życie ma przeszłość i dramatyczne
wspomnienia. Widzimy jak Marta po powrocie do Sosenek próbuje uporać
się z przeszłością, lecz tragiczne wspomnienia wracają i nie
chcą odejść.
Agata Przybyłek w bardzo realistyczny
sposób pokazała nam także polską wieś, a może raczej
społeczność zamieszkującą małą wioskę. Ich mentalność,
strach przed tym co inne i obce, gdzie każdy wie o każdym wszystko.
Nie ułatwia to niestety życia naszej bohaterki, która po prostu
cały czas szuka swojego miejsca na ziemi.
Kreacja bohaterów jest rewelacyjna. Autorka pokazała nam tak charakterystyczne i wyraziste
postacie, że należą jej się za to ogromne brawa. A ja dla siebie
poproszę walerianę ;) Pani Halinka wykończyła mnie nerwowo,
naprawdę. Mordercze odruchy towarzyszyły mi prawie przez cały
czas. Starsza pani to taka prawdziwa kobieta ze wsi. Wszystko wie,
każdy musi jej słuchać, i choć Halinka strasznie mnie
denerwowała, to wiem, że gdzieś tam w głębi, w środku, to
kochana osoba, bojąca się samotności. Każdy bohater jest naprawdę
bardzo dobrze przedstawiony, ale pani Halinka to numer jeden na mojej
liście wykańczających bohaterów. Wykańczających, ale
pozytywnych.
Książkę oceniam bardzo dobrze,
świetnie się przy niej bawiłam i na pewno przeczytam każdą
kolejną jaką napisze pani Agata. Jednak jest jedna rzecz, która
już w „Nie zmienił się tylko blond” strasznie mi
przeszkadzała, mianowicie zdrabnianie imion przez autorkę - Martusia, Iwonka,
Jaruś. Ciężko mi sobie wyobrazić dorosłe osoby, do których
każdy zwraca się takim zdrobnieniem. Jest to jedyna rzecz, która
mi się nie podobała, a podczas czytania przerabiałam imiona po
swojemu.
Polecam Wam tę wciągającą powieść,
nawet jeżeli nie czytaliście wcześniejszej części o perypetiach
Iwony – córki pani Haliny. Ta historia to coś całkiem nowego, i
choć większość bohaterów jest ta sama, to w niczym Wam to nie
przeszkodzi. Będzie smutno, będzie zabawnie. Na pewno się nie
zawiedziecie.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Nie znam jeszcze twórczości tej autorki, ale każdej książce daje szansę i mimo, że ta pozycja nie bardzo mnie zainteresowała, to pewnie kiedyś ją przeczytam i tak :)
OdpowiedzUsuńJuż wiem, po co sięgnąć gdy będę miała gorszy dzień. :)
OdpowiedzUsuń"Nie zmienił się tylko blond" czytałam i ku mojemu zaskoczeniu książka bardzo mi się podobała. Panią Halinkę można by było porównać do nieznośnej, choć sympatycznej starszej pani z filmu "Starsza pani musi zniknąć". ;)
OdpowiedzUsuń"Nieszczęścia chodzą stadami"- to powieść, która jest zarówno zabawna, jak i realistyczna. Mam nadzieję, że uda mi się zapolować na nią. ;)
Tutaj Halinka, to się dopiero rozkręca ;)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać
OdpowiedzUsuńNa moje oko coś o życiu - może być interesująco
OdpowiedzUsuń