Cena pocałunku - Linda Kage - Fragment powieści

Rozdział pierwszy

Dwa lata, trzy miesiące i dwanaście dni później

No dobrze, może i zaczynałam się odrobinę ślinić, gdy kuzynka dźgnęła mnie łokciem, żebym przestała gapić się na słodziaka po drugiej stronie dziedzińca, którego może i… okej, którego bezwstydnie rozbierałam wzrokiem.
– Dziewczyno, nawet o nim nie myśl. Nie byłoby cię na niego stać, nawet gdybyś rozbiła świnkę skarbonkę. 
Zamrugałam, odchrząknęłam, po czym wymamrotałam:
– Wybacz, co mówiłaś?
– Mówiłam „nie”. Mowy nie ma. Nie stać cię na niego.
Zmarszczyłam nos i gapiłam się na niego nadal, bo cóż, niby jak miałabym oderwać od niego wzrok? Był podręcznikowym przykładem przystojniaka. I właśnie tak miałam zamiar go nazywać: Przystojniak. 
– Że co? A on jest na sprzedaż czy jak? – Zaśmiałam się z własnego żartu.
Eva poklepała mnie po kolanie ze współczuciem.
– Tak. Rzecz w tym, że jest.
Mina mi zrzedła. 
– Jak to?
Siedziałyśmy z Evą na jednej z ławek przed głównym budynkiem Waterford County Community College i przyjmowałyśmy poranną dawkę kofeiny i cukru, kłócąc się, która ma ładniejsze buty, kiedy kątem oka dostrzegłam Przystojniaka. Odwróciłam się, by na niego spojrzeć i tak… buty? Jakie buty?
Ale poważnie. Był diabelsko piękny. Z paskiem torby przecinającym na ukos jego klatkę piersiowa opierał się o jedną z wielu kampusowych rzeźb z brązu przedstawiających zwierzęta, i rozmawiał z grupką innych facetów.
Miał na sobie dżinsy i prostą koszulkę, nie powinien się więc wyróżniać. Ale robił to. O rany, i to jak. Jego ciemne, falowane włosy zdawały się wołać: „Reese, Reese! Przeczesz palcami tę dziką, wspaniałą czuprynę”. Powaga. 
No dobrze, może i nie widziałam go z bliska. To znaczy ze swojego miejsca nie byłam w stanie dostrzec dokładnie jego twarzy – a to atrakcyjne rysy zwykle jako pierwsze przykuwały moją uwagę. Ale zapomniałam o tym, bo miałam mocne przeczucie, że jego uśmiech potrafił łamać serca. 
Łamał moje właśnie w tamtej chwili.
Było coś takiego w jego aurze, co zdradzało, że jest zmysłową, pewną siebie, czarującą bestią. Emanowało z niego falami, gdy stał w typowo męskiej, luzackiej pozie, z ręką niedbale przerzuconą przez grzbiet nieruchomego rumaka. Ten chłopak był dziełem sztuki, o wiele bardziej pociągającym od góry metalu, o którą się opierał. 
Nie mogłam oderwać od niego oczu.
– Powiedz mi tylko, że nie prześladował i nie zaatakował swojej byłej dziewczyny.
– Nie – zapewniła mnie Eva. – On nie ma nawet żadnych byłych dziewczyn. Bo jest żigolakiem. 
O tak, zrobiła to. Powiedziała coś takiego głośno. Pośrodku tętniącego życiem kampusu. Jakby to było coś normalnego. 
Oderwałam wzrok od Przystojniaka i zagapiłam się na kuzynkę, której – a jakże – zdarzało się czasem bredzić. Ale serio, tym razem przeszła samą siebie. 
– Słucham?
Eva uśmiechnęła się krzywo. 
– Uprawia seks za pieniądze.
Jakbym potrzebowała słownikowej definicji żigolaka. Bez jaj.
– O czym tu mówisz, do licha?
– Mówię o Masonie Lowe, tym facecie, którego obcinasz wzrokiem. – Przechyliła głowę w kierunku Przystojniaka, który ciągle opierał się o rzeźbę konia. – Wiem, nie możesz przestać na niego patrzeć. Jest wspaniały, muszę się zgodzić. W liceum był dwie klasy wyżej ode mnie i na drugim roku miałam z nim cztery godziny matmy w tygodniu, więc tak, sama raz czy dwa śliniłam się na jego widok. Ale wierz mi, skarbie, on jest poza twoim zasięgiem. Bo jest przeklętym żigolakiem. 
Gapiłam się na nią bez słowa, bo, eee, niby co miałam odpowiedzieć na coś podobnego. Eva dodała więc z naciskiem:
– Nie żartuję! 
– To przenośnia, tak?
– Nie, mam na myśli dokładnie to, co powiedziałam, dosłownie. 
Uniosłam brew.
– A wiesz o tym, bo…?
– Nie wiem. Po prostu… wiem. Wszyscy wiedzą. Oprócz glin oczywiście. W przeciwnym razie trafiłby do paki za nielegalną prostytucję czy coś. Każdy słyszał plotkę, że pracuje w klubie country, żeby zapewnić sobie przykrywkę na spotkania z klientkami, które, tak się jakoś składa, są najbogatszymi i najgorętszymi kobietami w hrabstwie, płacącymi fortunę za zadowolenie ich… w każdy sposób. Jestem pewna, że niektóre koleżanki mojej mamy go miały.
Szeroko otworzyłam usta. Przypatrywałam się jej bacznie całą minutę, nim parsknęłam śmiechem, trącając ją w ramię.
– O Boże. Ale z ciebie kłamczucha. Rany, E., przez chwilę ci uwierzyłam.
– Co? – Eva wyglądała na urażoną. – Przysięgam na Boga, nie kłamię. Chcesz iść go zapytać? – Złapała mnie za łokieć i usiłowała wstać, pociągając mnie za sobą.
Tak, jasne. Mowy nie ma. Hormony by mnie zabiły, gdyby znalazła się teraz w pobliżu Przystojniaka. Jego testosteronowe promieniowanie by mnie spopieliło, zupełnie jakbym za bardzo zbliżyła się do słońca. A nie miałam na sobie wystarczającej ilości filtra na taką akcję. 
Posadziłam nas z powrotem na ławce.
– Co ty wyprawiasz? Nie możesz tak po prostu podejść do kogoś i zapytać go, czy jest żigolakiem!
Eva zareagowała w typowy dla siebie sposób. Wzruszyła ramionami, po czym odgarnęła włosy.
– Dlaczego nie? Nie sądzę, żeby się wypierał. Z pewnością to żaden sekret. 
Odrzuciłam głowę do tyłu i wybuchnęłam śmiechem. Wow. Czasem nie mogłam wytrzymać z tą dziewczyną. Jej pomysły były… cóż, dziwaczne. W sumie uwielbiałam to w niej, ale i bardzo mnie to zawstydzało. Niestety sama nie byłam równie otwarta jak moja żywiołowa krewna. Bardziej niż do podobnej zuchwałości miałam raczej skłonność do oblewania się koszmarnym rumieńcem. Nie zrozumcie mnie źle, w żadnym razie nie byłam nieśmiała, ale daleko było mi do Evy Mercer. 
Przystojniak, czy też Mason Lowe, jak nazwała go Eva, zupełnie jakby wyczuł, że rumienię się teraz z jego powodu. Spojrzał w naszym kierunku i nawiązał kontakt wzrokowy. Ze mną. 
Przestałam się śmiać. Uśmiech zniknął mi z twarzy. Zdaje się, że przestałam też oddychać. Niech to licho, ten chłopak z pewnością wiedział, co znaczy gorące spojrzenie. 
– Panie, miej litość – wymamrotała Eva. 
Nie odpowiedziałam. Nie mogłabym, nawet gdybym chciała. Za bardzo skupiałam się na prądzie przebiegającym przez moje ciało. Palce u rąk mrowiły mnie, a te u nóg podwinęły się, jakby niewidzialna, kinetycznie naładowana wiązka energii połączyła mnie ze stojącym niecałe pięćdziesiąt metrów ode mnie ciachem, które zdawało się podtrzymywać naszą więź samym tylko spojrzeniem.

2 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie i mam nadzieję że się nie zawiodę

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem na tak, muszę ją przeczytać :)
    ~Pola
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, będzie nam bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Copyright © 2014 Kobiece Recenzje , Blogger