Hush - E.K. Blair - Fragment powieści

Rozdział pierwszy
(Elizabeth)

Dobrze się znam na złudzeniach. Kurczowo trzymam się swoich urojeń, ponieważ nie jestem gotowa, żeby stracić oparcie, które w nich znajduję. Większość z tego, co niesie mi ulgę i spokój, to jedynie duchy przeszłości, a mimo to ze wszystkich sił staram się zatrzymać je przy sobie z obawy, że bez nich ja również rozpłynę się w powietrzu jak zjawa.
Boję się zostać sama, chociaż w pewnym sensie byłam sama od zawsze.
Czuję, jak wyładowanie elektryczne przebiega mi przez żyły. Tylko w ten sposób jestem w stanie odróżnić rzeczywistość od złudzeń. Wstrząs wprowadza mój organizm w stan najwyższej gotowości, wybijając serce z rytmu. Otwieram szeroko oczy, gdy mój mózg zostaje zalany tysiącami pytań, za którymi nie jest w stanie nadążyć.
Na czworakach pełznę w róg łóżka, wpatrując się w zawieszony nad kominkiem telewizor. Declan siedzi za mną, ale ja nie czuję już jego dotyku. Z trudem łapię oddech. 
– On żyje. – Tylko tyle jestem w stanie wykrztusić, wpatrzona w zatrzymane ujęcie z telewizyjnych wiadomości.
– Kto? – Głos Declana zdaje się dobiegać z bardzo daleka, kiedy staczam się z łóżka i chwiejnym krokiem przechodzę przez pokój w stronę odbiornika. 
Wyciągam rękę, aby dotknąć obrazu, który nie może być prawdziwy – a jednak jest. Powoli zbliżam drżące palce do ekranu. W chwili, gdy przyciskam je do gładkiej powierzchni, serce mi pęka i wybucham płaczem. Krew zranionej duszy wylewa mi się z oczu i spływa po policzkach, a pokój wypełnia dźwięk mojego urywanego oddechu.
Silne dłonie zaciskają się na moich ramionach. Chciałabym osunąć się bezwładnie, ale nie mogę oderwać wzroku od tego, czego szukałam przez całe swoje życie.
– Powiedz coś. – W głosie Declana rozbrzmiewa panika.
Mocniej przyciskam dłoń do ekranu, błagając w duchu, żeby poczuć na skórze ciepło widniejącego na nim mężczyzny.
– Kto to jest?
– To się dzieje naprawdę, tak? – pytam. – Ty i ja, w tym pokoju, to wszystko prawda?
– Spójrz na mnie.
Ale nie mogę. Nie śmiem odwrócić wzroku z obawy, że go stracę, że w jakiś sposób zniknie z ekranu.
– Powiedz mi, że to prawda – łkam.
– To prawda, kochanie. Jestem tu z tobą.
Na te słowa z piersi wyrywa mi się żałosny szloch, ale dławię go prędko, kiedy Declan staje obok mnie. W głowie kłębią mi się wspomnienia, mgliste uczucia splatają się, walcząc ze sobą nawzajem, a gdy w końcu gniew zwycięża i wysuwa się na pierwszy plan, zwracam głowę w stronę Declana. W jego oczach widać zagubienie równie wielkie, jak to, które sama odczuwam.
– On nie żyje. – Słowa są jak żyletki przecinające moje struny głosowe, ale wyduszam je z siebie mimo bólu. Po policzkach spływają mi łzy. – Powiedzieli mi, że nie żyje. Dlaczego? Dlaczego?
– Kto?
– Widziałam jego grób. Dotykałam kamienia, na którym wyryto jego imię – ciągnę. – Dlaczego mnie okłamali? Dlaczego on mnie okłamał? Dlaczego nigdy po mnie nie wrócił?
Declan bierze mnie w ramiona, po czym przytula mocno do piersi. Płaczę, domagając się odpowiedzi, które nie nadchodzą. Krzyczę, szukając ulgi, próbując zrozumieć.
– Kto taki? – pyta znowu. Odwracam twarz, wtulając ją w jego nagi tors, i szlocham, opłakując zdruzgotane marzenia, złamane serce oraz utraconą duszę. 
– Mój tata.
Przyciskam zwinięte w pięści dłonie do jego klatki piersiowej, a on mocniej mnie obejmuje. Czuję, jak jego twarde mięśnie napierają na moje słabe ciało, oplatając je w niewzruszonym uścisku.
– Dlaczego tak łatwo jest mnie zostawić?
– Nie rób tego – beszta mnie. – Ani mi się waż obwiniać siebie.
– Dlaczego nie?! – krzyczę, wyrywając się z jego objęć, wściekła na cały świat i po raz pierwszy w życiu również na ojca. Odchodzę od Declana, po czym odwracam się i ze skargą w głosie wrzeszczę co sił w płucach: – Co takiego zrobiłam, żeby zasłużyć sobie na takie życie?!
– Elizabeth, proszę. Weź głęboki oddech.
– Nie.
Rusza w moją stronę.
– Kiedy ostatni raz widziałaś ojca, miałaś tylko pięć lat, zgadza się? Jak możesz być pewna, że to faktycznie on?
Zapłakana podchodzę do niego i rzucam ostro:
– Nie zapomina się twarzy człowieka, za którym rozpaczliwie tęskniłeś przez całe życie. Nie mam żadnych wątpliwości, że tamten mężczyzna to mój ojciec.
Wracam przed telewizor ze wzrokiem przykutym do błękitnych oczu, które tak doskonale pamiętam. Oczu człowieka, który, jak sądziłam, kochał mnie bardziej niż cokolwiek na świecie. Człowieka, który miał rzekomo spoczywać sześć stóp pod ziemią. Tymczasem jest tutaj, a ja nigdy nie czułam się bardziej samotna. 
– Elizabeth?
Zaciskam dłonie na gzymsie kominka z obawy, że ugną się pode mną nogi.
– Elizabeth, proszę. Spójrz na mnie.
– Elizabeth?
Głos, który mnie dobiega, jest jak trucizna zmieszana z winem; na jego dźwięk bezwładnie osuwam się na podłogę. Znajoma woń goździkowych papierosów jednocześnie koi mnie i dręczy.
– Czy to prawda? – pytam mojego brata, Pike’a, ale Declan odpowiada pierwszy.
– Zrobię, co w mojej mocy, żeby się tego dowiedzieć.
– Tak, to prawda.
Unoszę wzrok, przenosząc spojrzenie z Declana w róg pokoju, gdzie stoi Pike. Oboje wiemy, że nie powinnam na niego patrzeć, bo Declan sądzi, że zażywam tabletki, które leczą moje halucynacje, ale ja ich nie łykam. Nie jestem jeszcze gotowa pożegnać się w bratem. Być może nigdy nie będę.

1 komentarz:

Drogi Czytelniku, będzie nam bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Copyright © 2014 Kobiece Recenzje , Blogger