Ósmy kolor tęczy - Martyna Senator (patronat medialny)
Rzadko zdarza
mi się, że oceniam książki po okładce, jednak w tym przypadku od samego
początku byłam przekonana, że najnowsza powieść Martyny Senator pt. „Ósmy kolor
tęczy”, na pewno mnie nie rozczaruje. Spójrzcie tylko… ta okładka jest po
prostu przepiękna, więc z ogromną przyjemnością zabrałam się za lekturę.
Wcześniej nie znałam twórczości Pani Martyny, ale to nic straconego, bo lubię
poznawać nowych polskich autorów.
Co mogę
napisać Wam o tej książce? Może to, że jestem oczarowana, zachwycona i totalnie
zauroczona. Czy to odpowiednia rekomendacja, by po nią sięgnąć? Jeśli nie, to
zaraz postaram się przekonać Was, że „Ósmy kolor tęczy”, to przecudowna powieść
o tym jakie życie potrafi być okrutne, by za chwilę totalnie nas zaskoczyć.
Lilka –
nasza bohaterka, jest niewidoma. Wzrok straciła kilka lat wcześniej na skutek
wypadku samochodowego w którym zginęła jej mama. Powiem szczerze, że do tej
pory nigdy nie czytałam powieści opisanej z perspektywy niewidomego i jestem
pod ogromnym wrażeniem. Lilka jest przecudną osobą, a świat postrzega zupełnie inaczej
niż my. Pamięta jak wygląda rzeczywistość, ale teraz może jedynie wyobrażać ją
sobie na „tablicy”, którą ma w głowie. Lilkę poznajemy w momencie, gdy podczas wakacji zaczyna
nadrabiać materiał i przygotowywać się do zdania matury. Indywidualny tok nauki
pozwala jej zamykać się w swoim świecie, a Lilka praktycznie nie wychodzi z
domu. Dziewczyna obwinia się o śmierć mamy, a ta trauma nie pozwala jej iść na
przód. Dziewczyna nie robi z siebie ofiary, moim zdaniem jest bardzo dzielna,
ale przez swoją wrażliwość staje się po prostu nerwowa, czasami wybuchowa i
emocjonalnie reaguje w różnych sytuacjach. Tak właśnie poznajemy Tomka – kolegę
ze studiów siostry Lilki - Patrycji, który niefortunnie wypowiada komentarz na
temat przyjaciela Lilki - Mikołaja, a Lilka od razu skreśla chłopaka, nic o nim
nie wiedząc.
Zrządzenie
losu sprawia, że to właśnie Tomek będzie nowym korepetytorem Lilki z fizyki i
chcąc nie chcąc Lilka będzie musiała spędzać z nim czas. Domyślacie się co
będzie dalej? Uwierzcie mi, że trudno tutaj przewidzieć co stanie się na
następnej stronie. W dodatku Tomek też skrywa pewien sekret, który jest ważnym
szczegółem tej powieści. Czyta się z ciekawością i wypiekami na twarzy, i
ciągle chce się więcej i więcej…
„Wcześniej patrzyłam na otaczającą
mnie rzeczywistość jak na barwny obraz. Teraz odbieram ją każdym ocalałym
zmysłem. Nie patrzę na ogień, tylko wygrzewam się w jego cieple. Nie upajam się
widokiem kwiatów, tylko rozkoszuję się ich zapachem. Na sycę oczu wypiekami
babci, tylko delektuję się ich smakiem. Każde doznanie jest mocniejsze i
bardziej wyraziste. Moja wyobraźnia dostała paletę barw, o jakiej mi się nie
śniło, a jednak nie ma dnia, abym nie tęskniła za tym dawnym życiem, w którym
niebo bywało szare, a wschód słońca nie zawsze zapierał dech w piersiach.
„Ósmy kolor
tęczy”, to powieść, która wzbudza w człowieku przeróżne uczucia. Raz śmiałam
się z zabawnych dialogów i prób Tomka, gdy próbował opisać Lilce, to co dzieje
się w koło. Chmury jak grube owce totalnie mnie rozbawiły. Innym razem
współczułam jej i Tomkowi, a moje serce ściskało się w ogromnym żalu i
niesprawiedliwości jaka dotknęła Lilkę i jej rodzinę, oraz tego cudownego
chłopaka. Może jestem wrażliwa, ale ta książka doprowadziła mnie do łez i to
niejednokrotnie. Zaczynając czytać nie spodziewałam się tego, co „zrobi” ze mną
najnowsza powieść Martyny Senator.
Autorka
posługuje się tak pięknym i lekkim językiem, że czyta się szybko i płynnie, a
jednocześnie masz ogromną satysfakcję, że możesz być malutką częścią tej
przepięknej historii. Świat opisywane przez Lilkę (a tym samym przez autorkę)
jest inny, ale jakże piękny, chociaż chwilami bardzo smutny. Ogromnie polubiłam
Tomka i siostrę Lilki oraz Klaudię, ale wszystkie postacie zostały wykreowane
naprawdę dobrze i można się z nimi zżyć. Empatia, to słowo, które pierwsze
nasuwa mi się, gdy myślę o tym co czułam czytając tę powieść. A zakończenie? Płakałam okrutnie i ledwo
mogłam skończyć czytać, a potem potrzebowałam dobrych kilku chwil, by się
uspokoić… i kolejnych dni na ułożenie sobie tego wszystkiego w głowie.
„Ósmy kolor
tęczy”, to nie jest kolejny romans, to nie new adult czy kolejna obyczajówka,
to… COŚ WIĘCEJ. To wyższy poziom, który wywołuje w czytelniku tyle emocji, że
trudno zapanować nad własnymi odczuciami. Autorka zaskakuje, wzrusza, skłania do
refleksji i daje nam odczuć tak szeroki wachlarz wrażeń, że z mojej strony składam
Pani Martynie ogromne gratulacje, bo dawno jakakolwiek książka nie wywarła na
mnie, aż tak ogromnego wrażenia. Jestem przeszczęśliwa, że mogłam przeczytać
„Ósmy kolor tęczy” jeszcze przed premierą, a nasz blog i fan page będą dumnym
patronatem medialnym tej cudownej powieści.
SERDECZNIE
POLECAM!
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Videograf.
Premiera: 15 luty 2016
O, muszę przeczytać, koniecznie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie powieści.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl