Calder. Narodziny odwagi - Mia Sheridan
„Nie bój się spełniać marzeń!”
Kiedy dziesięcioletni Calder pierwszy raz ujrzał ośmioletnią
Eden, nie zdawał sobie sprawy, że ich losy splecie na zawsze niewidzialna nić.
Jednak wiedział, że nigdy nie będzie mógł okazać dziewczynie swoich uczuć. Eden
jest wybranką i gdy skończy osiemnaście ma poślubić Hectora, przywódcę
apokaliptycznej sekty, i wraz z nim poprowadzić społeczność na Pola Elizejskie,
gdzie powitają ich bogowie. Tylko czy można wygrać z uczuciem, które pojawiło
się między nimi wiele lat temu?
„Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Była urzekająca,
cudowna. I niech bogowie mi wybacza, ale ziarno miłości, które we mnie
zakiełkowało; ziarno, którego przyrzekałem nie pielęgnować, i tak rosło z każdą
chwilą. Mógłbym przysiąc, że czuję, jak jego aksamitne kosmyki poruszają się we
mnie, rosną i oplatają żywotne części tego kim byłem. Nie potrafiłem ich
powstrzymać. Usidliła mnie. Ja byłem polem, a ona powojem. Zawładnęła mną. Tak
po prostu. A może nie tak po prostu? Może rozkwitała we mnie od lat? Ale w owej
chwili nie potrafiłem nazwać tego inaczej.
Ona nie jest twoja – szepnąłem w myślach…”
Jednak oboje spróbują zawalczyć o swoje marzenia i
postanowią odnaleźć swe własne miejsce w świecie. Droga do wolności nie będzie
łatwa, będzie usłana cierniami, gdyż szalony Hector nigdy nie pozwoli odejść
swojej wybrance. Przecież przepowiednia musi się ziścić. Czy nasi bohaterowie
zapłacą najwyższą cenę za naruszenie najświętszych praw?
Nie będę Wam zdradzała nic więcej z fabuły książki. Musicie to wszystko przeczytać sami, a uwierzcie mi na słowo, że naprawdę warto.
Nie będę Wam zdradzała nic więcej z fabuły książki. Musicie to wszystko przeczytać sami, a uwierzcie mi na słowo, że naprawdę warto.
Mia Sheridan to jedna z niewielu autorek, której każda książka
mnie zachwyca oraz hipnotyzuje. To autorka, której książki zostają w sercu
czytelnika na zawsze. To autorka, która umiejętnie zastawia na nas
emocjonalne pułapki, w które co chwila wpadamy i ciężko nam się z nich wydostać.
Tak było również w przypadku Caldera. I mimo, że początek książki toczy się
niespiesznie, to im dalej czytamy, tym bardziej przepadamy i zatracamy się bez
reszty w miłosnej historii Caldera oraz Eden. Miłości trudnej, pełnej bólu, ale
także miłości, która jest piękna, niewinna oraz czysta jak łza.
Kolejny już raz muszę podkreślić, że styl jakim operuje Mia
Sheridan ma w sobie coś magicznego, coś co chwyta za serce i nie chce puścić
póki nie skończymy czytać. Zatracamy się w każdym słowie i przeżywamy całą
historię wraz z bohaterami. Historię prawdziwej miłości, pełną potajemnych
spotkań, ukradkowych spojrzeń i strachu, że ktoś odkryje ich sekret. A taka
miłość jak tej dwójki powinna ujrzeć światło dzienne i być celebrowana każdego
dnia. Czy im się to uda? Tego Wam nie zdradzę.
"Calder. Narodziny odwagi" to powieść o walce dobra ze złem. O
niesamowitej odwadze, o strachu, o niewinnej, pięknej miłości łączącej na
wieki. To po prostu przepiękna, cudowna historia, przy której wylejecie wiele
łez, a zakończenie pozbawi Was tchu. Ja po raz kolejny zostałam powalona na emocjonalne łopatki przez Mię Sheridan, i wiem, że każdą jej kolejną książkę mogę brać w
ciemno, bo na pewno się nie zawiodę.
Polecam!
„Wyrusz z nimi w tę podróż, zobacz jak próbują odnaleźć
własne miejsce w świecie i nadać życiu nowy sens.”
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Septem.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Septem.
Mia jest niezwykła! Jednak jak do tej pory, moim ulubieńcem jest Bez słów! ;)
OdpowiedzUsuńNo moim też :D Ale jednak każdy z jej bohaterów jest niezwykły w jakiś sposób :D
UsuńJedno jest pewne: taką historię miłości warto poznać i przeżyć ją wraz z głównymi bohaterami książki. :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :)
Usuń