Gorzej być (nie) może - Małgorzata Falkowska (PRZEDPREMIEROWO NASZ PATRONAT MEDIALNY)
I oto doczekałam się kontynuacji zabawnej komedii romantycznej Małgorzaty Falkowskiej o perypetiach sześciu zwariowanych przyjaciółek. W pierwszej części mieliśmy okazję kibicować Berce w zmaganiach ze znalezieniem męża, w drugiej zatytułowanej "Gorzej być (nie) może" poznajemy losy kolejnej z przyjaciółek, Zośki. Po raz drugi z ogromną przyjemnością nasz blog obejmuje tę powieść patronatem medialnym.
"Życie Zosi wydaje się wręcz idealne. Bogata dziedziczka nie ma w zwyczaju się niczym przejmować. Przyziemne problemy zdają się ją omijać szerokim łukiem, jednak los, a w zasadzie bliscy postanawiają to zmienić. Kiedy wydaje się, że gorzej być już nie może, Zosia uświadamia sobie, w jak wielkim jest błędzie. Czy zakochana w sobie bogaczka poradzi sobie z problemami, których nie są w stanie rozwiązać pieniądze jej ojca? Nadeszła pora, aby rozpocząć walkę egocentryzmu, pieczołowicie pielęgnowanego od urodzenia, z uśpionym głęboko ziarnem altruizmu, które chce wykiełkować."
Małgorzata Falkowska niewątpliwie trzyma poziom, a może nawet delikatnie podniosła poprzeczkę. Odniosłam wrażenie, że warsztat pisarski pani Małgorzaty cały czas rozwija się i ewoluuje, a to dobrze wróży.
Pamiętacie serial Brzydula i jedną z głównych bohaterek Wioletkę Kubasińską i jej "mądrości życiowe"? To właśnie z nią kojarzy mi się Zośka, główna bohaterka powieści "Gorzej być (nie) może". Zośka to egocentryczna, absolutnie zakochana w sobie, córeczka bogatego tatusia, stereotypowa blondynka, choć kolor jej włosów odbiega od stereotypu, ale sposób zachowania, a przede wszystkim sposób myślenia i wysławiania, jest typowy dla "blondynek". ;)
Skoncentrowana przede wszystkim na sobie "panna dziedziczka", najchętniej spędzałaby czas na zajmowaniu się własną osobą i nieograniczonym korzystaniu z dobrodziejstw ojcowskiej "kieszeni", co w jej mniemaniu absolutnie jej się należy. Jednak okazuje się, że Zośka ma również ambicje, a mianowicie chce studiować seksuologię kliniczną i uważa, że posiada wystarczającą wiedzę zarówno teoretyczną jaki i praktyczną, aby w przyszłości zostać terapeutą par z problemami intymnymi.
W wyniku intrygi w uknucie, której zamieszana jest nad wyraz inteligentna mała siostrzyczka naszej bohaterki, Zuzia, Zośka trafia jako wolontariuszka do domu dziecka. I tu okazuje się, że na swój pokrętny sposób, potrafi utożsamić się i wczuć w położenie dzieci przebywających w tym domu, a nawet okazać im empatię. O perypetiach Zośki związanych z synem sąsiadów, Sebastianem, który okaże się dla niej kimś wyjątkowym, przeczytajcie sobie sami, nie będę odbierać Wam tej przyjemności, a gwarantuję Wam, że będziecie się dobrze przy tym bawić.
Małgorzata Falkowska po raz kolejny stworzyła plejadę
wyrazistych, wielobarwnych, a zarazem bardzo charakterystycznych postaci. Posiada fajny styl i świetne poczucie humoru, które nie opuszcza jej i tym razem.
"– Dzwoń! – nakazał Sebastian, kiedy wróciliśmy do Warszawy.
– Najpierw muszę się przebrać! Śmierdzę końskim bagnem –
dodałam z przerażeniem.
– Gnojem.
– Sam jesteś gnojem, nie obrażaj mnie, bo nie zadzwonię –
zdenerwowałam się.
– Koński gnój, nie bagno.
– Wiesimieszek się znalazł!
– Kto?
– Wiesimieszek, mieszkaniec wsi, baranie – wytłumaczyłam."
"Gorzej być (nie) może" to kontynuacja debiutu i tak jak napisałam w recenzji pierwszej części, bardzo dobrego debiutu. To lekka, przyjemna i optymistyczna lektura, która nastroi Was pozytywnie na dłuższy czas. Polecam!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Videograf.
"Życie Zosi wydaje się wręcz idealne. Bogata dziedziczka nie ma w zwyczaju się niczym przejmować. Przyziemne problemy zdają się ją omijać szerokim łukiem, jednak los, a w zasadzie bliscy postanawiają to zmienić. Kiedy wydaje się, że gorzej być już nie może, Zosia uświadamia sobie, w jak wielkim jest błędzie. Czy zakochana w sobie bogaczka poradzi sobie z problemami, których nie są w stanie rozwiązać pieniądze jej ojca? Nadeszła pora, aby rozpocząć walkę egocentryzmu, pieczołowicie pielęgnowanego od urodzenia, z uśpionym głęboko ziarnem altruizmu, które chce wykiełkować."
Małgorzata Falkowska niewątpliwie trzyma poziom, a może nawet delikatnie podniosła poprzeczkę. Odniosłam wrażenie, że warsztat pisarski pani Małgorzaty cały czas rozwija się i ewoluuje, a to dobrze wróży.
Pamiętacie serial Brzydula i jedną z głównych bohaterek Wioletkę Kubasińską i jej "mądrości życiowe"? To właśnie z nią kojarzy mi się Zośka, główna bohaterka powieści "Gorzej być (nie) może". Zośka to egocentryczna, absolutnie zakochana w sobie, córeczka bogatego tatusia, stereotypowa blondynka, choć kolor jej włosów odbiega od stereotypu, ale sposób zachowania, a przede wszystkim sposób myślenia i wysławiania, jest typowy dla "blondynek". ;)
Skoncentrowana przede wszystkim na sobie "panna dziedziczka", najchętniej spędzałaby czas na zajmowaniu się własną osobą i nieograniczonym korzystaniu z dobrodziejstw ojcowskiej "kieszeni", co w jej mniemaniu absolutnie jej się należy. Jednak okazuje się, że Zośka ma również ambicje, a mianowicie chce studiować seksuologię kliniczną i uważa, że posiada wystarczającą wiedzę zarówno teoretyczną jaki i praktyczną, aby w przyszłości zostać terapeutą par z problemami intymnymi.
W wyniku intrygi w uknucie, której zamieszana jest nad wyraz inteligentna mała siostrzyczka naszej bohaterki, Zuzia, Zośka trafia jako wolontariuszka do domu dziecka. I tu okazuje się, że na swój pokrętny sposób, potrafi utożsamić się i wczuć w położenie dzieci przebywających w tym domu, a nawet okazać im empatię. O perypetiach Zośki związanych z synem sąsiadów, Sebastianem, który okaże się dla niej kimś wyjątkowym, przeczytajcie sobie sami, nie będę odbierać Wam tej przyjemności, a gwarantuję Wam, że będziecie się dobrze przy tym bawić.
Małgorzata Falkowska po raz kolejny stworzyła plejadę
wyrazistych, wielobarwnych, a zarazem bardzo charakterystycznych postaci. Posiada fajny styl i świetne poczucie humoru, które nie opuszcza jej i tym razem.
"– Dzwoń! – nakazał Sebastian, kiedy wróciliśmy do Warszawy.
– Najpierw muszę się przebrać! Śmierdzę końskim bagnem –
dodałam z przerażeniem.
– Gnojem.
– Sam jesteś gnojem, nie obrażaj mnie, bo nie zadzwonię –
zdenerwowałam się.
– Koński gnój, nie bagno.
– Wiesimieszek się znalazł!
– Kto?
– Wiesimieszek, mieszkaniec wsi, baranie – wytłumaczyłam."
"Gorzej być (nie) może" to kontynuacja debiutu i tak jak napisałam w recenzji pierwszej części, bardzo dobrego debiutu. To lekka, przyjemna i optymistyczna lektura, która nastroi Was pozytywnie na dłuższy czas. Polecam!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Videograf.
chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuń