Misja wywiad z Martyną Senator
Przyszedł czas na wyczekiwany wywiad z Martyną Senator, autorką książki pt. "Ósmy kolor tęczy"! Która przesłała nam również kilka dodatkowych słów do Was:
Bardzo Wam dziękuję za pytania J Cieszę się, że mogłam podzielić się z Wami kulisami powstawania „Ósmego koloru tęczy”. Wiele z pytań obudziło we mnie piękne wspomnienia – za co również Wam dziękuję.
Osobą do, której powędruje egzemplarz „Ósmego koloru tęczy” jest Edyta Chmura. Serdecznie gratuluję i życzę przyjemnej lektury JPozdrawiam Was gorąco!
Martyna Senator
My Edytę Chmurę prosimy o kontakt na naszym fp, gratulujemy!
Natalia Rzepka
Jest faktem powszechnie znanym,
że John Green bardzo długo przygotowywał się do stworzenia książki o raku.
Bycie niewidomym a bycie chorym na raka to niby dwie różne kwestie, ale
chciałabym zapytać, jak długo przygotowywała się Pani do stworzenia
"Ósmego koloru tęczy" i na czym owe przygotowania polegały.
Pomysł na napisanie tej książki pojawił się zaraz po tym,
jak skończyłam pracę nad „Kiedy wolność mówi szeptem”, czyli jakieś siedem,
osiem lat temu. Chłonęłam wówczas każdy artykuł i każdą informację związaną z
byciem niewidomym, ale czułam, że to nie wystarczy. Miałam wrażenie, że temat,
który sobie wybrałam zaczyna mnie przerastać. Dlatego odłożyłam go na bok i
zabrałam się za pisanie innej powieści. Jednak niewidoma Lilka nie dawała mi
spokoju. Nieustannie zastanawiałam się, co czuje człowiek niewidomy, jak
postrzega życie i wreszcie: jak sobie z nim radzi. Po dość długiej przerwie na
dobre powróciłam do „Ósmego koloru tęczy”. Zaczęłam od prostych rzeczy:
zamykałam oczy i godzinami słuchałam muzyki, grałam na gitarze i oglądałam
filmy. Potem zaczęłam „uczyć się na pamięć” swojego rodzinnego domu. Poruszałam
się po nim z zamkniętymi oczami: liczyłam kroki, sunęłam dłonią po ścianie i
szukałam charakterystycznych elementów, które mogłyby mi pomóc w sprawniejszym
przemieszczaniu się. Oczywiście
początkowo wchodziłam w meble i przewracałam się na schodach, ale z każdym
kolejnym podejściem szło mi coraz lepiej. Teraz, kiedy czasami w nocy idę do
kuchni po szklankę wody, nie musze nawet zapalać światła. Po prostu wiem, gdzie
co się znajduje. Ale to tylko dom, a świat jest przecież ogromny! Dlatego
poprosiłam męża, żeby wziął mnie na spacer po mieście. Przez cały czas miałam
zamknięte oczy. Mimo, że szliśmy trasą, którą przemierzałam niemal codziennie,
a mąż cały czas trzymał mnie za rękę czułam, że huk miasta mnie przytłacza.
Każdy dźwięk wydawał mi się spotęgowany i już po paru minutach pękała mi głowa.
Dopiero po kilku kolejnych spacerach, powoli zaczęłam się do tego
przyzwyczajać. Później przyszła pora na ćwiczenie pamięci i wyobraźni. W tej
dziedzinie robiłam wszystko to, co Lilka: pisałam w pamięci wiersze, oglądałam
wschody słońca z zamkniętymi oczami , piekłam babeczki z opaską na oczach, a
nawet leżałam na trawie i liczyłam pochodne. Oczywiście nie obyło się bez
rozmowy z ludźmi, którzy stracili wzrok albo byli niewidomi od urodzenia. Ich
niezwykła postawa i pogoda ducha przekonały mnie, że życie bez tak ważnego
zmysłu, jakim jest wzrok wciąż może być piękne i wartościowe.
W jaki sposób wpływa na Panią
pisanie książek? Uspokaja, pozwala oczyścić myśli, czy może pobudza do
działania?
Wszystko zależy od tego, co przeżywają moi bohaterowie.
Jeśli są smutni, ja również jestem smutna, jeśli płaczą, z moich oczu również
płyną łzy, jeśli są szczęśliwi , ja także się uśmiecham, no a jeśli akurat
wpadają w szał, to podobnie jak oni mam ochotę rzucać talerzami o podłogę
(czego oczywiście nie robię J
). Kiedy piszę, staję się konkretną postacią, żyję jej problemami i czuję to,
co ona, dlatego praca nad książką to dla mnie emocjonalny roller coaster J
Monika Hetz
Czym dla Pani jest szczęście?
Często powtarzam, że szczęście jest dla mnie taką dojrzałą
formą radości, podobnie zresztą jak miłość jest dojrzałą formą zakochania.
Wbrew pozorom nie kojarzy mi się ono z wybuchami euforii i chwilami uniesień,
bo one dość szybko przemijają, a prawdziwe szczęście trwa. Przypomina dom
wzniesiony na solidnym fundamencie, którego nie zniszczy byle podmuch. Każdego
dnia czuję się szczęśliwa, bo każdego dnia na nowo uświadamiam sobie, jak wiele
w życiu mam i za jak wiele rzeczy powinnam być wdzięczna.
Czy myśli Pani już o napisaniu
kolejnej książki. Jeśli tak, to jaką problematykę chciałaby Pani w niej
poruszyć?
Tak naprawdę myślenie o napisaniu kolejnej książki nigdy
mnie nie opuszcza. Nawet kiedy jestem w trakcie pisania jednej powieści i
znienacka przyjdzie mi do głowy pomysł na inną historię, to natychmiast go
spisuję, a później do niego wracam. Jeśli zaś chodzi o problematykę, to
wolałabym nie zdradzać zbyt wielu szczegółów. Mogę jedynie powiedzieć, że
zawsze kieruję się tą samą zasadą: piszę o rzeczach, które są dla mnie ważne i
dbam o to, aby z każdej mojej książki wypływało „coś dobrego”.
Iza Wyszomirska
Co było najtrudniejsze w
przedstawieniu postaci niewidomej Lilki z "Ósmego koloru tęczy"?
Najtrudniejszym aspektem było przedstawienie świata z
perspektywy Lilki. Wiele można sobie wyobrazić, ale nie da się z dnia na dzień
doświadczyć tego, co czuje niewidomy człowiek. Minęło dość dużo czasu, zanim
udało mi się postawić na miejscu Lilki. To był okres ciągłego szukania
informacji, wielu rozważań, eksperymentów i „patrzenia” na świat z zamkniętymi
oczami.
W jednej z recenzji "Ósmego
koloru tęczy" przeczytałam, że Lilka jest dziewczyną, która budzi w
czytelniku całą gamę emocji: od współczucia i litości aż do szacunku i podziwu.
Które z tych emocji było dla Pani największym wyzwaniem?
Najłatwiej było mi oddać podziw i szacunek, bo to są przede
wszystkim uczucia, które budzą we mnie ludzie niewidomi. Czasami patrząc na ich
zaradność, determinację i niesamowite podejście do życia zaczynam się
zastanawiać, czy oni rzeczywiście nie widzą więcej niż my – ludzie dysponujący
kompletnym pakietem zmysłów. Litość i
współczucie pojawiły się dopiero wtedy, gdy
całkowicie weszłam w postać Lilki. Patrzyłam na niepełnosprawność z jej
perspektywy i natychmiast zaczęłam dostrzegać te wszystkie ograniczenia, z
których zdrowy człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy. I chociaż mogłam malować
przed oczami najwspanialsze krajobrazy to i tak natychmiast rodziła się we mnie
tęsknota za tym, co zwyczajne: widokiem z okna, szarym niebem, twarzami
najbliższych… To pragnienie ściskało mi serce, dlatego w książce rzeczywiście pojawiają
się momenty, kiedy współczujemy Lilce.
Czy myśli Pani, że takie uczucie
jak empatia jest jeszcze w dzisiejszym świecie możliwe, zwłaszcza wśród ludzi
młodych?
Oczywiście, że tak! Jestem pewna, że pod tą lawiną
nieprzyjemnych informacji, jakie spływają na nas każdego dnia wciąż można
odnaleźć świat, w którym ludzie wiedzą czym jest miłość, dobroć i empatia.
Marta Korycka
Bardzo podoba mi się Pani imię.
Jaką jego wersję lubi Pani najbardziej i dlaczego?
Moja rodzina i znajomi wiedzą, że nie przepadam za
przesadnym zdrabnianiem imion, dlatego najczęstsze formy z jakimi się spotykam,
to „Martyna” i „Martynka”. Wyjątkiem jest moja babcia, która od zawsze mówi do
mnie „Martyniu”. I chociaż nie cierpię tego zdrobnienia, to muszę przyznać, że
w jej ustach brzmi to niezwykle uroczo i nie wyobrażam sobie, żeby mogła
nazywać mnie inaczej J
Nazwisko zobowiązuje. Kiedy
zasiądzie Pani w Senacie?
Mam nadzieję, że nigdy J
Alka Pachut
Co uważa Pani za swój ósmy kolor
tęczy?
Ósmy kolor tęczy to wszystko, czego nie widzą oczy, a
dostrzega serce.
Czy postacie z Pani książek
wzorowane są na bliskich Pani osobach?
Tworząc bohaterów w dużej mierze polegam tylko i wyłącznie
na swojej wyobraźni. Ale zdarza się, że niektórym z nich przypisuję cechy
bliskich mi osób. Przykładowo: kiedy pisałam o ojcu Lilki, wyobrażałam sobie
swojego tatę. Myślałam o tym, jak bardzo mnie kocha i jak wiele jest w stanie
dla mnie zrobić.
Agnieszka Kosińska
Czy był taki moment w trakcie pisania tej książki, gdy
zabrakło myśli i nie wiedziała Pani co dalej?
Myśli mi raczej nie brakowało, natomiast nie zawsze
wiedziałam, jak ubrać je w słowa. Uwielbiam dopieszczać zdania, sprawiać, żeby
jedno niemal niezauważalnie łączyło się z drugim, tak aby czytelnik mógł z
przyjemnością przepływać przez kolejne akapity. Podczas pracy nad „Ósmym
kolorem tęczy” niektóre fragmenty pisałam wielokrotnie: na kilka bądź
kilkanaście sposobów, tylko po to, żeby znaleźć ten właściwy J
Kto lub co jest Pani siłą i
motorem do działania?
Radość, jaką daje mi pisanie jest tak ogromna, że nie
potrzebuję dodatkowej zachęty J
To taki rodzaj pasji, która sprawia, że życie nabiera zupełnie innych barw,
staje się pełniejsze, a człowiek jest po prostu szczęśliwszy.
Maria De
Czym dla Pani jest tęcza? Czy
tak jak w przyrodzie jest oznaką nadziei ku lepszemu po burzy?
Tęcza jest dla mnie nie tylko symbolem nadziei, ale również
wyrazem siły i determinacji, bo jej widok oznacza, że udało nam się przetrwać
najgorsze. To coś w rodzaju nowego początku, punktu, w którym życie zmienia się
na lepsze.
Skąd pomysł na taki tytuł? Czy
właśnie rzeczony ósmy kolor tęczy to kolor jakim "patrzy" na świat
bohaterka?
Chciałam, aby tytuł w pewien sposób przypominał, że pewne
rzeczy i zjawiska pozostają niewidoczne dla oczu. Niektóre z nich możemy
zobaczyć tylko sercem, niektóre musimy sobie wyobrazić, a w niektóre po prostu
uwierzyć.
Daga Janik
Do jakiej postaci książkowej
porównałabym Pani swój charakter ?
Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy czytałam „Dumę i
uprzedzenie”, przemknęło mi przez myśl, że mam w sobie wiele cech głównej
bohaterki. Podobnie jak Lizzy stawiam na szczerość, podchodzę z uśmiechem do
życia, kocham piesze wędrówki i nigdy nie wyszłabym za mąż bez miłości.
Edyta Chmura
"Ósmy kolor tęczy"
opowiada m.in. o pokonywaniu własnych granic - lęków i ograniczeń. Myślę, że
dla każdego takie "przełamanie się" jest źródłem wielkiej
satysfakcji. Czy Pani również ma za sobą jakąś przekroczoną granicę, gdy
niemożliwe okazało się możliwe?
W moim przypadku dokonanie „niemożliwego” wiąże się z
pisarstwem. Jak to często bywa, moja droga do wydania debiutanckiej powieści
nie była usłana różami. Pojawiła się pierwsza odmowna odpowiedź, druga,
trzecia, potem kolejna… Aż w końcu zaczęłam odnosić wrażenie, że to wszystko
nie ma sensu, że nie jestem wystarczająco dobra… Ale mimo negatywnych myśli nie
zmieniałam kierunku. Uparcie stałam na tej samej drodze i nieustannie szukałam
w sobie siły, aby postawić kolejny krok naprzód. To była niezwykle trudna
wędrówka, pełna zwątpień i ciągłej walki o swoje marzenia. Wielokrotnie miałam ochotę się poddać, ale
tego nie zrobiłam. Aż w końcu się udało. Po dziesięciu latach w końcu dotarłam
do miejsca, w którym tak bardzo pragnęłam się znaleźć. Zrozumiałam wówczas, że
każdego dnia trzeba pokonywać przeszkody, jakie stawia nam los i konsekwentnie
iść w kierunku swoich marzeń. Bo one się same nie spełnią J
Czym jest dla Pani pisanie?
Wyobraża sobie Pani swój dzień bez myślenia o fabule, spisywania ulotnych
pomysłów czy wytrwałego klikania w klawiaturę?
Dla mnie pisanie to coś więcej niż zwykła pasja. To element,
bez którego moje życie nie byłoby kompletne. Nie wyobrażam sobie dnia bez
myślenia o fabule, bez żonglowania słowami i tworzenia kolejnych historii.
Izunia Raszka
Jakie niespodzianki szykuje Pani
dla nas w najbliższym czasie? Bez zdradzania fabuły oczywiście.
Już w maju ukaże się moja kolejna powieść: „Zanim zgasną
gwiazdy”. Nie ukrywam, że pisząc tę książkę całkowicie puściłam wodze fantazji,
dlatego jestem ogromnie ciekawa, co na taką historię powiedzą czytelnicy J
Natalia Kapela
Trudniej napisać pierwszą książkę
czy drugą?
W pełni zgadzam się z powiedzeniem, że praktyka czyni
mistrza, jednak w pisarstwie stopień trudności nie zależy tylko i wyłącznie od
tego, którą książkę z kolei się pisze. Bardzo ważnym (o ile nie decydującym)
elementem jest problematyka, którą się porusza. Ósmy kolor tęczy” jest trzecią
powieścią, jaką napisałam, ale wymagał ode mnie najwięcej pracy i wysiłku.
Ania Lebioda
Najpierw pisze Pani fabułę czy
wymyśla tytuł ?
Pierwsza zawsze jest fabuła. Tytuł pojawia się dopiero
później. Zależy mi, aby te trzy, cztery słowa nie tylko oddawały charakter
książki, ale również skrywały w sobie pewną magię i tajemnicę.
Pani książka drogowskaz ?
Biblia.
Grażyna Wróbel
Jak wypełnia Pani swój wolny
czas prócz pisania?
Jeśli akurat nie piszę, to najczęściej czytam, gram na
gitarze, maluję albo spotykam się ze znajomymi.
Karolina Chalcarz
Jak przebiega Pani proces
twórczy - czy jest jasno określony i wypunktowany, czy tez
twórczo-chaotyczno-bezsenno-nocny?
Zdecydowanie lepiej oddaje go drugi z opisów J Proces twórczy
przypomina żywy organizm. Wciąż się zmienia, ewoluuje, dojrzewa. Nie sposób
zamknąć go w sztywnej formie i z góry wszystko zaplanować. Bywają chwile, kiedy
wena ponosi mnie do tego stopnia, że zupełnie przestaję panować nad tym, co
piszę. Ale nieprzewidywalność, to chyba element, który kocham najbardziej.
Justyna Ernest
Jak wspomina Pani swoje
studenckie czasy?
Wspominam je niezwykle milo J
To chyba jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu. Poznałam wówczas
cudownych ludzi, przeżyłam z nimi mnóstwo niezapomnianych chwil i bardzo często
wracam do nich myślami.
Kto jako pierwszy czyta napisane
przez Panią książki?
MamaJ
To mój pierwszy czytelnik, recenzent, krytyk i doradca. Bardzo podoba mi się
to, że nigdy nie owija w bawełnę i zawsze dzieli się ze mną swoimi
przemyśleniami. To bardzo pomaga w dopracowywaniu książki zwłaszcza, że jako
autor patrzę na opisywaną historię z zupełnie innej perspektywy.
Agnieszka Średnicka
Gdyby mogła Pani przeżyć jeszcze
raz jeden dzień swojego życia to jaki byłby to dzień I dlaczego?
Pamiętam takie popołudnie, kiedy siedziałam z dziadkiem w
pokoju, a on grał kolędy na dziecięcych organach. Śpiewaliśmy na całe gardło, a
babcia złościła się, że słyszy nas całe osiedle J
Przeżyłabym ten dzień jeszcze raz, bo to jedno z piękniejszych wspomnień
związane z moim dziadkiem.
Ulubiona książka dzieciństwa
to....
Każda, którą czytał mi tata.
Iwona Walkiewicz
Skąd Pani czerpie pomysły do
napisania książki?
Inspiracją może stać się dosłownie wszystko: ludzie, których
mijam na ulicy, własne przeżycia, opowieści znajomych, film, zasłyszana
piosenka… Wszystko J
Bardzo intrygujący wywiad, daje do myślenia :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPani Martyno skladam hold :) Ludzie, ktorzy tak bardzo wgłebiaja sie w swiat innych żeby potem opisac ich zycie zasluguja na najwiekszy szacunek. Zycze wielu sprzedanych kopii, ja na pewno przeczytam Pani ksiazke!
OdpowiedzUsuń