Uwikłani. Hudson - Laurelin Paige
„Uwikłani. Hudson” Laurelin Paige
to powieść, po którą bałam się sięgnąć i cały czas
odkładałam ją na później. Chyba obawiałam się tego, co ma do
powiedzenia Hudson. Wiedziałam, że autorka obnaży jego wnętrze i
pozwoli nam zajrzeć w głąb jego duszy oraz serca. Jednak teraz
wiem, że moje obawy były na wyrost i cieszę się, że poznałam tę
historię z perspektywy samego Hudsona Pierce'a. Zapraszam na recenzję.
Chyba każdy kto poznał trylogię
„Uwikłani” zadawał sobie pytanie dlaczego Hudson jest jaki
jest. Dlaczego manipuluje ludźmi, prowadzi z nimi swoje gry i
dlaczego w jego życiu tak ważną rolę odgrywa Celia. W czwartej
części, która jest niewątpliwym smaczkiem dla fanów tej serii,
autorka odkrywa wszystkie karty i pokazuje prawdziwą twarz Hudsona
Pierce'a. Czy Wam się ona spodoba? Tego nie wiem, ale wiem, że
koniecznie musicie poznać jego punk widzenia.
Laurelin Paige podzieliła swoją
książkę na dwie części – PRZED i PO. Oczywiście PRZED to
wszystkie wydarzenia, które wydarzyły się zanim Hudson poznał
Alaynę. Jest to przeszłość, której do tej pory nie znaliśmy.
Hudson przedstawiony jest jako mężczyzna zimny, niedostępny,
którego serce zastępuje kawałek lodu. Nie interesują go bliższe
relacje z kobietami, wystarcza mu sam seks bez zobowiązań. W tej
części pojawia się także bardzo rozbudowany wątek z Celią, z
którego dowiadujemy się co tak naprawdę wydarzyło się między
nimi i jak rozpoczęła się ich gra.
Część PO, rozpoczyna się w momencie
kiedy Hudson po raz pierwszy widzi Alaynę i co wtedy czuje...
„[...]
-Ona się nazywa Alayna Withers.
Wzdycham, wkurzony tym, że Celia
zauważyła moje zainteresowanie. W tej samej chwili czuję uścisk w
piersi. Znam jej imię! To nic wielkiego, a poza tym wszyscy w tym
pomieszczeniu też na pewno to wiedzą. Ale mnie wystarcza ta jedna,
drobna informacja o niej. Wymawiam to imię cicho pod nosem.
Zaznajamiam się z nim. Czuję jego smak na języku.
Pomieszczenie nadal jest zaciemnione, a
scena stanowi jedyne oświetlone miejsce. Ja jednak mam wrażenie, że
otaczająca mnie ciemność się rozprasza.
I nagle widzę światło.”
Nie nastawiajcie się, że w tej części
dostaniecie same „odgrzane kotlety”, bo choć pojawia się wiele
sytuacji, które były w poprzednich częściach, to są one
okrojone, a za to pojawia się wiele nowych scen, które pokazują
Hudsona w zupełnie innym świetle. Oczywiście nie zabraknie też
Celi, która misternie uknuła całą intrygę przeciwko Alaynie.
Przyznam się Wam, że ta postać cały czas mnie irytowała, ale
teraz już wiem, że gdyby nie ona, to miłosna historia Hudsona i
Alayny nie byłaby tak intrygująca oraz fascynująca.
Laurelin Paige cały czas trzyma
poziom, a książka wciąga już od pierwszej strony. Teraz żałuję,
że tak długo czekałam, by poznać męski punkt widzenia tej całej
opowieści. Przykro mi także, że to już moje ostatnie spotkanie z
tymi bohaterami, ale jestem przekonana, że autorka jeszcze nieraz
mnie zaskoczy w swoich innych powieściach.
Jeżeli jesteście ciekawi jaki
naprawdę jest Hudson i chcecie poznać jego mroczną przeszłość,
to koniecznie musicie przeczytać tę część, która da Wam
odpowiedzi na wiele pytań.
Polecam!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
książka super-bardzo fajne podsumowanie całej serii-polecam
OdpowiedzUsuńObecnie czytam drugi tom Uwikłąnych i przyznam, że to właśnie na relacje Hudsona czekam najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój fanpage https://www.facebook.com/justboooks
bardzo fajny dodatek co całej serii :)
Usuń