Nic do stracenia. Początek - Kirsty Moseley
Uwielbiam książki Kirsty Moseley,
więc gdy tylko w propozycjach recenzyjnych ujrzałam jej nową
powieść, wiedziałam, że muszę ją mieć. To autorka, która w
piękny i emocjonujący sposób pisze o miłości, o przyjaźni, a
jej książki niejednokrotnie doprowadzają mnie do łez? Jak było
tym razem? Czy dostałam to, czego oczekiwałam? Zapraszam na
recenzję „Nic do stracenia. Początek”
Anna razem ze swoim chłopakiem spędza
swoje szesnaste urodziny w klubie. To był jej wymarzony prezent, więc
Jack załatwił fałszywe dowody osobiste, bo przecież czego nie
robi się z miłości. Niestety wieczór, który miał być
wyjątkowy, zmienił się w koszmar przez przypadkowo spotkanego
Cartera Thomasa, handlarza broni i narkotyków. Dziewczyna zostaje przez niego porwana i więziona w jego mieszkaniu przez kilka miesięcy. Po odnalezieniu Anny i po złożeniu przez nią
zaznań mężczyzna trafia do więzienia, z którego wysyła
dziewczynie listy z pogróżkami. By zapewnić dziewczynie
bezpieczeństwo jej ojciec, wpływowy senator i kandydat na urząd
prezydenta postanawia zatrudnić dla nie ochronę. Nowym ochroniarzem
zostaje przystojny komandos SWAT , Ashton Taylor, który by nie
wzbudzać podejrzeń ma udawać jej chłopaka. Czy tak pokaleczona
przez los dziewczyna, zaufa mężczyźnie, który na pierwszym
miejscu ma jej bezpieczeństwo? Czy połączy ich coś więcej?
Zagrożenie pojawia się kolejny raz, gdy okazuje się, że wkrótce
ma się odbyć rozprawa apelacyjna i oprawca dziewczyny może wyjść
na wolność. Jeżeli tak się stanie to i Annie i Ashtonowi grozić
będzie niewyobrażalne niebezpieczeństwo. Jesteście ciekawi, co
będzie dalej? Jeżeli tak, to koniecznie przeczytajcie tę powieść.
„Kirsty Moseley to amerykańska
autorka powieści młodzieżowych. Odniosła ogromny sukces,
publikując początkowo swoje powieści w internecie. W ciągu kilku
lat jej książki sprzedały się w oszałamiającej liczbie 720 00
egzemplarzy. Jej powieść „Chłopak, który zakradał się do mnie
przez okno” stała się absolutnym hitem wśród polskich
nastolatek.”
Powieść ta zaczyna się bardzo
tragicznie, autorka uświadamia czytelnikowi jak kilka minut, może
wywrócić życie do góry nogami. Jak wspaniałe życie może
zamienić się w koszmar, który nawet po latach nie blaknie i ciągle
przywołuje koszmary. Jednak zawsze trzeba wierzyć i mieć nadzieję,
że lepsze jutro nadejdzie, u Anny pojawi się Ashton, który według
mnie był jej prywatnym „aniołem stróżem” który za wszelką
cenę próbował przywrócić w jej życiu słońce. Czy mu się to
udało? Ja Wam tego oczywiście nie zdradzę.
„Nic do stracenia. Początek” to
powieść niezwykle emocjonująca no ale każda z powieści Kirsty,
jest właśnie taka. I może choć troszkę napisana jest
schematycznie, to nie ma to wpływu na odbiór, gdyż książka
niesamowicie wciąga i pochłania bez reszty. Osobiście uwielbiam
takie młodzieńcze historie, choć sama już nastolatką nie jestem.
Jednak zapewniam Was, że książki tej autorki może czytać każdy,
bez względu na wiek.
Narracja poprowadzona jest
naprzemiennie, choć więcej rozdziałów jest z perspektywy Anny.
Bardzo lubię te zabieg stosowany przez autorów, gdyż męski punk
widzenia jest dla mnie fascynujący i z niesamowitą przyjemnością
zawsze zagłębiam się w ich przemyśleniach.
Kreacja bohaterów wyszła autorce
bardzo dobrze. Szczególną uwagę muszę zwrócić na Annę, która
była dla mnie bardzo wiarygodną postacią. Kirsty niezwykle
precyzyjnie pokazała walkę dziewczyny z przeszłością i ukazała, jaki wpływ ma ona na codzienność i jak może niszczyć życie.
Jeżeli chodzi o Ashtona to jest to dla mnie kolejny cudowny i
wspaniały bohater, który szturmem podbił moje serce.
Styl, jakim operuje autorka, jest
niezwykle prosty, a przede wszystkim przyjemny w odbiorze. Książkę
czyta się bardzo szybko, według mnie za szybko, a po zakończeniu
czuje się ogromny niedosyt. Na całe szczęście kolejna część
ukaże się już niebawem, więc bardzo szybko zaspokoję swój
czytelniczy apetyt.
Polecam tę powieść czytelnikom
młodszym oraz starszym. To piękna i wzruszająca historia, która
momentami potrafi doprowadzić do łez. To powieść o radzeniu sobie
dramatyczną przeszłością, o przyjaźni i miłości, ale także o
pokonywaniu własnych słabości oraz lęków.
Polecam!
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.
Całkowicie nie zgadzam się z Twoja recenzją. Moim zdaniem ta książka jest po prostu słaba. Czytałam wcześniejsze pozycje tej autorki i były ciekawe, może nie powalające, ale przynajmniej czytało się je lekko i przyjemnie. W tym przypadku mogę powiedzieć, że dawno nie przeczytałam takiej książki, książki w zasadzie o niczym. Poza pierwszymi stronami przedstawiającymi tragedie reszta jest strasznie płaska. Być może to moja subiektywna opinia, ale zastanawiam się skąd taka ocena, co Cię urzekło w tej historii?
OdpowiedzUsuńW recenzji napisałam co mi się w niej podobało. Każdy ma prawo do własnej opinii i nie zawsze musi się ona pokrywać z moją. Mnie również wiele książek się nie podoba, a inni piszą o nich dobrze. Tak to już jest.
UsuńKoniecznie muszę przeczytać;)
OdpowiedzUsuńDwie różne opinie, tym bardziej warto po nią sięgnąć, by samemu się przekonać jak to jest
OdpowiedzUsuńZawsze warto samemu się przekonać ;)
UsuńO kurczę. Moje myśli krzyczą tylko: moja, moja, moja. Musi być mojaaa! :D
OdpowiedzUsuńDo tej pory przeczytałam tylko jedną książkę Kirsty Moseley, ale muszę szybko nadgonić pozostałe. :)
OdpowiedzUsuń