Dance, sing, love. Miłosny układ - Layla Wheldon (NASZ PATRONAT MEDIALNY)
Znacie to uczucie, gdy zaczynacie czytać jakąś historię i od razu wiecie, że Wam się spodoba? Następnie dowiadujecie się, że zostanie ona wydana, widzicie okładkę i wszystko zaczyna grać jeszcze bardziej. Tak było w przypadku Dance. Sing. Love. Miłosny układ autorstwa Layli Wheldon. Ja tę historię czytałam już trzy razy. Najpierw na Wattpadzie, potem w wersji pdf, którą dostałam od autorki, a teraz w końcu mogłam wziąć w ręce wersje papierową i znowu zagłębiłam się w historii Livii i Jamesa. Co sprawiło, że debiutancka powieść młodej polskiej autorki jest takim hitem? Ponad dwa miliony wyświetleń na platformie Wattpad, status TOP Empiku na długo przed premierą, szaleństwo wśród blogerek i fanów... Ktoś pomyśli, ale jakim cudem? Przecież książek tego typu jest mnóstwo, więc dlaczego właśnie ta powieść święci takie tryumfy? Jeśli chcecie poznać moje zdanie na ten temat, to serdecznie zapraszam do zapoznania się z opinią na temat Dance. Sing. Love. Miłosny układ.
Livia kocha taniec od zawsze. To jej pasja bez której nie potrafi normalnie funkcjonować. Dziewczyna jest ambitna i zdecydowanym krokiem zmierza do wyznaczonego celu. Pewnego dnia jej grupa taneczna zostaje wynajęta do współpracy przy europejskiej tracie koncertowej piosenkarza Jamesa Sheridana. Chłopak okazuje się być aroganckim, zapatrzonym w siebie dupkiem. Gwiazdorzy i uważa się za kogoś lepszego niż inni. Livia nie rozumie zachwytów swoich koleżanek z zespołu nad piosenkarzem z wielkim ego i na początku między nimi nie ma nawet cieniutkiej nici porozumienia, ale z czasem... Jak to się mówi? Kto się czubi...? :) Niestety, nasz boski James nadal żywi uczucie do swojej byłej z którą łączy go bardzo toksyczna i destrukcyjna więź, ale gdy Livie orientuje się, że zdążyła się już w nim zakochać, jej serce nie chce słuchać i wszystko komplikuje się jeszcze bardziej.
Opisałam fabułę bardzo ogólnie i w wielkim skrócie, gdyż nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów i odbierać radości z czytania. A uwierzcie mi ta historia przenosi czytelnika w inny świat. Akcja dzieje się podczas trasy koncertowej po Europie, tak więc poznajemy Paryż, Rzym, Londyn, a to wszystko przeplatane jest tańcem, pasją, muzyką i problemami młodych zagubionych ludzi, którzy wydają się być kompletnie różni, a jednak ciągnie ich do siebie. I to wcale nie jest słodka i piękna miłość, bo czasami zakochujemy się w kimś, kto nie jest dla nas odpowiedni, ale rozum i serce nie chcą ze sobą współpracować. Wtedy podejmujemy złe decyzje, wybaczamy to czego normalnie byśmy nie wybaczyli, próbujemy zapomnieć o problemach i oderwać się od rzeczywistości sięgając po alkohol. Każdy kolejny dzień to walka z własnymi myślami, żal do samego siebie i tej drugiej osoby. Zazdrość, złość, nienawiść, namiętność to nie są składniki udanego i pięknego związku, dlatego w tej powieści nie znajdziecie słodkich kwiatków i serduszek.
Dance. Sing. Love. poruszyło we mnie wszystkie możliwe emocje. Śmiałam się i płakałam. Przeklinałam Livi i Jamesa, a za chwilę im kibicowałam. Próbowałam z nimi rozmawiać, ale mnie nie słuchali. Nic nie było tak, jak chciałam. NIC! I za to oddaję hołd Sandrze (autorce), bo potrafiła stworzyć taką historię, która totalnie mną zawładnęła. No i zakończenie... Mogę się nie wypowiadać na jego temat? I nie chodzi o to, że jest z nim coś nie tak, a o to, że... JAK TAK MOŻNA? JAK MOŻNA ZOSTAWIĆ NAS W TAKIEJ NIEPEWNOŚCI????!!!! Wiem, to czysta hipokryzja, bo sama często zostawiam swoje czytelniczki z taką niepewnością, ale takie prawo autora i tylko dlatego wybaczam Sandrze to, że złamała mi serce i zafundowała kilka stanów przedzawałowych :)
A tak na poważnie, jestem ogromnie dumna, że mamy w Polsce takie młode i zdolne pisarki, bo styl i warsztat Sandry są naprawdę dobre. Czyta się lekko i z przyjemnością. Sceny płyną, aż chce się więcej i więcej. I na to WIĘCEJ niecierpliwie czekam, a z dobrych źródeł wiem, że drugi tom już się tworzy i najprawdopodobniej będzie wydany w następnym roku.
Na okładce znajdziecie też moją rekomendację, którą napisałam z ogromną przyjemnością, a nasz blog objął tę powieść patronatem medialnym.
Za możliwość przeczytania dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Helion (Editio Red)
Livia kocha taniec od zawsze. To jej pasja bez której nie potrafi normalnie funkcjonować. Dziewczyna jest ambitna i zdecydowanym krokiem zmierza do wyznaczonego celu. Pewnego dnia jej grupa taneczna zostaje wynajęta do współpracy przy europejskiej tracie koncertowej piosenkarza Jamesa Sheridana. Chłopak okazuje się być aroganckim, zapatrzonym w siebie dupkiem. Gwiazdorzy i uważa się za kogoś lepszego niż inni. Livia nie rozumie zachwytów swoich koleżanek z zespołu nad piosenkarzem z wielkim ego i na początku między nimi nie ma nawet cieniutkiej nici porozumienia, ale z czasem... Jak to się mówi? Kto się czubi...? :) Niestety, nasz boski James nadal żywi uczucie do swojej byłej z którą łączy go bardzo toksyczna i destrukcyjna więź, ale gdy Livie orientuje się, że zdążyła się już w nim zakochać, jej serce nie chce słuchać i wszystko komplikuje się jeszcze bardziej.
Opisałam fabułę bardzo ogólnie i w wielkim skrócie, gdyż nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów i odbierać radości z czytania. A uwierzcie mi ta historia przenosi czytelnika w inny świat. Akcja dzieje się podczas trasy koncertowej po Europie, tak więc poznajemy Paryż, Rzym, Londyn, a to wszystko przeplatane jest tańcem, pasją, muzyką i problemami młodych zagubionych ludzi, którzy wydają się być kompletnie różni, a jednak ciągnie ich do siebie. I to wcale nie jest słodka i piękna miłość, bo czasami zakochujemy się w kimś, kto nie jest dla nas odpowiedni, ale rozum i serce nie chcą ze sobą współpracować. Wtedy podejmujemy złe decyzje, wybaczamy to czego normalnie byśmy nie wybaczyli, próbujemy zapomnieć o problemach i oderwać się od rzeczywistości sięgając po alkohol. Każdy kolejny dzień to walka z własnymi myślami, żal do samego siebie i tej drugiej osoby. Zazdrość, złość, nienawiść, namiętność to nie są składniki udanego i pięknego związku, dlatego w tej powieści nie znajdziecie słodkich kwiatków i serduszek.
Dance. Sing. Love. poruszyło we mnie wszystkie możliwe emocje. Śmiałam się i płakałam. Przeklinałam Livi i Jamesa, a za chwilę im kibicowałam. Próbowałam z nimi rozmawiać, ale mnie nie słuchali. Nic nie było tak, jak chciałam. NIC! I za to oddaję hołd Sandrze (autorce), bo potrafiła stworzyć taką historię, która totalnie mną zawładnęła. No i zakończenie... Mogę się nie wypowiadać na jego temat? I nie chodzi o to, że jest z nim coś nie tak, a o to, że... JAK TAK MOŻNA? JAK MOŻNA ZOSTAWIĆ NAS W TAKIEJ NIEPEWNOŚCI????!!!! Wiem, to czysta hipokryzja, bo sama często zostawiam swoje czytelniczki z taką niepewnością, ale takie prawo autora i tylko dlatego wybaczam Sandrze to, że złamała mi serce i zafundowała kilka stanów przedzawałowych :)
A tak na poważnie, jestem ogromnie dumna, że mamy w Polsce takie młode i zdolne pisarki, bo styl i warsztat Sandry są naprawdę dobre. Czyta się lekko i z przyjemnością. Sceny płyną, aż chce się więcej i więcej. I na to WIĘCEJ niecierpliwie czekam, a z dobrych źródeł wiem, że drugi tom już się tworzy i najprawdopodobniej będzie wydany w następnym roku.
Na okładce znajdziecie też moją rekomendację, którą napisałam z ogromną przyjemnością, a nasz blog objął tę powieść patronatem medialnym.
Za możliwość przeczytania dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Helion (Editio Red)
Zachecajaco. Musi sie znaleźć na mojej półce
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Naprawdę polecam! :)
UsuńJak po zakończeniu mam czuć niedosyt to chyba poczekam na kolejny tom zanim przeczytam ten. :p
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać książkę, tym bardziej, że taniec, to również moja pasja. :)
OdpowiedzUsuńJedni chwalą, inni ganią... i co ja mam zrobić?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Kasia
http://ebookowe-recenzje.blogspot.com
Ja już mam swój egzemplarz. Przeczytam bo ciągnie mnie bardzo do tej książki!! Ale boję się, że nie wytrzymam do kolejnej części bo tak nie lubię czekać na ciąg dalszy historii która mnie urzekła... a wiem że z tą tutaj tak będzie. Czuję to. :)
OdpowiedzUsuńDzięki Kasinka za recenzję <3