Promyk słońca - Katarzyna Michalak
„Zagubiona wśród mazurskich lasów wioska stała się dla Nataniela spokojną przystanią.
I nie tylko dla niego. To tutaj swój nowy dom znalazła mała Emilka,
tutaj walczą o swoje szczęście inni życiowi rozbitkowie.
Czy Senna stanie się miejscem, gdzie spełniają się marzenia?
Nataniel nie może przestać myśleć o tajemniczej dziewczynie, którą uratował w wigilijną noc. Marta pragnie odbudować relacje z córką, a Mateusz kocha kobietę, która niestety nie jest mu przeznaczona. Wszyscy spalają się w pogoni za tym, czego pragną ich serca, nie wiedząc, że marzenia często spełniają się nie w porę i nie tak, jak to sobie wyobrażamy.
Okazuje się, że szczęście to droga do celu, a nie sam cel.”
Z twórczością Katarzyny Michalak jest tak, że albo się ją lubi, albo nienawidzi, albo po prostu jest się wobec niej obojętnym. Ja należę do tej trzeciej grupy, po prostu jej twórczość ani mnie ziębi, ani parzy, choć nie ukrywam, że gdy byłam młodsza, z przyjemnością zatapiałam się w jej książkach. Teraz po prostu chyba dorosłam i oczekuję od powieści obyczajowych czegoś więcej niż tylko chwytającej za serca historii, przede wszystkim szukam w nich realizmu i autentyczności. Pewnie teraz się dziwicie, dlaczego w takim wypadku wzięłam książkę Kasi Michalak do recenzji, ale odpowiedź jest bardzo prosta, bo po prostu dostałam ją przez przypadek i choć jestem zawalona książkami, które już dawno powinny być przeczytane, to postanowiłam dać autorce szansę. Żeby móc przeczytać tę książkę, musiałam także nadrobić część pierwszą tej serii i o dziwo muszę przyznać, że książka mimo kilku małych minusów przypadła mi do gustu, była prawdziwa, nieprzerysowana, mogłabym rzec, że taka akurat, więc naprawdę miałam nadzieję, że w tomie drugim dostanę do samo. Niestety moja euforia opadła bardzo szybko, gdyż te dwie książki to niebo i ziemia, woda i ogień. Dawno nie czytałam książki, która tak strasznie by mnie irytowała, była tak mało wiarygodna, przerysowana, a momentami nawet absurdalna. Na dodatek napisana została dość kwiecistym językiem, który czasami wręcz mnie śmieszył. Miałam nawet zaznaczonych kilka takich „kwiatków” ale nie chcę do nich znów wracać, więc sobie to odpuszczę. Przez to wszystko z książki zrobiła się taka sentymentalna breja, która w ogóle nie trafiła w moje gusta.
Jeżeli chodzi o bohaterów, to moim zdaniem byli bez wyrazu, po prostu tacy bezpłciowi, nie polubiłam żadnego z nich, przez co niestety nikt nie stał mi się bliski i z nikim nie mogłam się utożsamić. Jest to dla mnie ogromnym minusem, gdyż bohaterowie są najważniejsi w każdej książce i to od nich zależy, jak odbiorę ich historię. Dzięki bohaterom nawet nudna, jak z flaki z olejem książka, może nabrać jakiegokolwiek wyrazu, niestety tutaj byli oni nudni, jak cała historia.
Moja recenzja nie ma na celu nikogo obrazić, są to tylko moje odczucia, które towarzyszyły mi podczas lektury tej książki. Wiem, że autorka ma ogromne grono fanów i szanuję każdego z nich, bo czytelnicze gusta są bardzo różne, a poza tym nie urodził się jeszcze nikt taki, który dogodziłby każdemu. Na pewno nie sięgnę już po żadną książkę autorki, bo nie chcę się męczyć i nie chcę pisać kolejnych złych recenzji. Uważam, że jeżeli lubicie książki autorki, to i ta przypadnie Wam do gustu, mnie niestety nie oczarowała.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.
I nie tylko dla niego. To tutaj swój nowy dom znalazła mała Emilka,
tutaj walczą o swoje szczęście inni życiowi rozbitkowie.
Czy Senna stanie się miejscem, gdzie spełniają się marzenia?
Nataniel nie może przestać myśleć o tajemniczej dziewczynie, którą uratował w wigilijną noc. Marta pragnie odbudować relacje z córką, a Mateusz kocha kobietę, która niestety nie jest mu przeznaczona. Wszyscy spalają się w pogoni za tym, czego pragną ich serca, nie wiedząc, że marzenia często spełniają się nie w porę i nie tak, jak to sobie wyobrażamy.
Okazuje się, że szczęście to droga do celu, a nie sam cel.”
Z twórczością Katarzyny Michalak jest tak, że albo się ją lubi, albo nienawidzi, albo po prostu jest się wobec niej obojętnym. Ja należę do tej trzeciej grupy, po prostu jej twórczość ani mnie ziębi, ani parzy, choć nie ukrywam, że gdy byłam młodsza, z przyjemnością zatapiałam się w jej książkach. Teraz po prostu chyba dorosłam i oczekuję od powieści obyczajowych czegoś więcej niż tylko chwytającej za serca historii, przede wszystkim szukam w nich realizmu i autentyczności. Pewnie teraz się dziwicie, dlaczego w takim wypadku wzięłam książkę Kasi Michalak do recenzji, ale odpowiedź jest bardzo prosta, bo po prostu dostałam ją przez przypadek i choć jestem zawalona książkami, które już dawno powinny być przeczytane, to postanowiłam dać autorce szansę. Żeby móc przeczytać tę książkę, musiałam także nadrobić część pierwszą tej serii i o dziwo muszę przyznać, że książka mimo kilku małych minusów przypadła mi do gustu, była prawdziwa, nieprzerysowana, mogłabym rzec, że taka akurat, więc naprawdę miałam nadzieję, że w tomie drugim dostanę do samo. Niestety moja euforia opadła bardzo szybko, gdyż te dwie książki to niebo i ziemia, woda i ogień. Dawno nie czytałam książki, która tak strasznie by mnie irytowała, była tak mało wiarygodna, przerysowana, a momentami nawet absurdalna. Na dodatek napisana została dość kwiecistym językiem, który czasami wręcz mnie śmieszył. Miałam nawet zaznaczonych kilka takich „kwiatków” ale nie chcę do nich znów wracać, więc sobie to odpuszczę. Przez to wszystko z książki zrobiła się taka sentymentalna breja, która w ogóle nie trafiła w moje gusta.
Jeżeli chodzi o bohaterów, to moim zdaniem byli bez wyrazu, po prostu tacy bezpłciowi, nie polubiłam żadnego z nich, przez co niestety nikt nie stał mi się bliski i z nikim nie mogłam się utożsamić. Jest to dla mnie ogromnym minusem, gdyż bohaterowie są najważniejsi w każdej książce i to od nich zależy, jak odbiorę ich historię. Dzięki bohaterom nawet nudna, jak z flaki z olejem książka, może nabrać jakiegokolwiek wyrazu, niestety tutaj byli oni nudni, jak cała historia.
Moja recenzja nie ma na celu nikogo obrazić, są to tylko moje odczucia, które towarzyszyły mi podczas lektury tej książki. Wiem, że autorka ma ogromne grono fanów i szanuję każdego z nich, bo czytelnicze gusta są bardzo różne, a poza tym nie urodził się jeszcze nikt taki, który dogodziłby każdemu. Na pewno nie sięgnę już po żadną książkę autorki, bo nie chcę się męczyć i nie chcę pisać kolejnych złych recenzji. Uważam, że jeżeli lubicie książki autorki, to i ta przypadnie Wam do gustu, mnie niestety nie oczarowała.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.
Szczera do bólu 😊i za to uwielbiam wasze recenzje nic na pokaz 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa 😆
Usuń