Misja Wywiad z Magdaleną Trubowicz
Dziś zapraszamy Was na Misję Wywiad z Magdaleną Trubowicz autorką "Drugiego życia Matyldy". Zwycięskie pytanie tym razem zadał mężczyzna Marcin Kannenberg. Prosimy o kontakt z naszym fan page w ciągu trzech dni. Gratulujemy!
Iza Wyszomirska
"Jeżeli kiedykolwiek
zastanawialiście się, co jest w stanie zrobić kobieta, by walczyć o rodzinę,
podpowiem wam – kobieta jest w stanie zrobić wszystko." Matylda zawalczy o
tę rodzinę, ale sposób jaki wybierze będzie katastrofalny. Tyle wiem z
recenzji. Ciekawi mnie natomiast czy Pani podobnie jak Matylda potrafiłaby
zrobić dosłownie wszystko, aby ratować swoją rodzinę, małżeństwo? Czy są w tym
wszystkim jakieś granice?
Zawsze kieruję się zasadą „znamy się na tyle, na ile nas
sprawdzono”.. Moja rodzina (w sensie mąż + dzieci) istnieje już niemal dekadę..
(no, najpierw był tylko mąż).. Nie jest to może długi staż, ale akurat tak się
zdarzyło, że po brzegi wypełniony różnymi sprawami, nie zawsze oczekiwanymi i
nie zawsze pozytywnymi. Wiele razy zostaliśmy wystawieni na poważną próbę, czy
ją zdaliśmy? Pewnie czas jeszcze pokaże.. Już dziś wiem jednak, że jestem sporo
w stanie zrobić, by o tę rodzinę walczyć.. I to nie dlatego, bo tak trzeba.. po
prostu bez nich nie ma mnie. Nie wiem
jak zachowałabym się gdyby w grę miały wejść jakieś sprawy nielegalne, żeby nie
powiedzieć „kryminalne”. Myślę, że broniłabym się rękami i nogami, by jednak znaleźć
inne rozwiązanie. Dodam jeszcze, że w stosunku do „rodziny” w rozumieniu
rodziców i rodzeństwa mam podobne odczucia – wszyscy są dla mnie niezwykle
ważni.
W "Drugim życiu
Matyldy" pokazuje Pani, że to przeznaczenie rządzi naszym życiem, że nic
nie zdarza się przez przypadek. Czy osobiście wierzy Pani w moc przeznaczenia,
a może jest Pani osobą twardo stąpająca po ziemi? :)
Odpowiem jeszcze inaczej – wierzę w Boga. Wierzę, że
wszystko co nam się przydarza jest jego wolą i przyjmuję to. Czasami jak każdy
denerwuję się, płaczę, żalę, tupię nogą.. daleko mi do ideału.. Staram się
myśleć o tym, że we wszystkim czego doświadczam jest jakiś cel.
Izunia Raszka
Jakie jest Pani ulubione danie? Jeśli już przy tym
jesteśmy, załóżmy, ze proces napisania i wydania książki to potrawa, jakie
powinna mieć składniki?
Myślę, że porównanie książki do
potrawy, a pisania do gotowania jest czymś fenomenalnym. Podoba mi się to
również dlatego, że gotowanie jest moją drugą, obok pisania, wielką pasją.
Książka nie jest potrawą.. Książka jest jak cały, uroczysty obiad. Najpierw
przystawka, takie rozbudzenie apetytu na ciąg dalszy.. Potem syty, dobrze
przyprawiony obiad, a na koniec wisienka na torcie – deser. Potrawy, które
przygotowuje i książki, które piszę muszą być wyraziste. Potrawy trochę
pieprzne, ostre.. trochę słodkie, a chwilami cierpkie. Książka zaś ma bawić,
wzruszać, ciekawić, zapadać w pamięć.
Jaka była mała Madzia? Lubiła Pani zdrobnienia swojego
imienia? Jakie nawyki zostały Pani do dziś?
To ciekawe pytanie, chociaż myślę, że lepiej byłoby zapytać
o to moich rodziców i siostry. Na pewno bardzo uparta i ogromna gaduła, w
dodatku często wypowiadająca się trochę za głośno (Mój tata ma problemy ze
słuchem i jak zaczęłam do niego mówić głośniej, to mi w krew weszło na stałe.
Zawsze podkreślam, by mnie upominać kiedy już przesadzam). Moim „nawykiem” od
zawsze jest wybujała fantazja, jeśli chodzi o marzenia. To nigdy nie są sprawy
przyziemne, tylko takie totalnie abstrakcyjne. Nigdy nie wyrosłam z tego, by
wyobrażać sobie, że np. lecę na Księżyc ;) Co do imienia.. Miałam być Tomasz
Wojciech.. jestem Magdalena. Nie przepadam, gdy ktoś zwraca się do mnie pełnym
imieniem, inne wersje „Magdy” są okej.
Agnieszka Kosińska
Gdyby miała Pani szansę na drugie życie, skorzystałaby Pani
z niej? Co by Pani wtedy chciała zmienić?
Ja w ogóle czasami sobie myślę, że
jestem kotem, który ma dziewięć żyć. Chociaż nie ukrywam, że za kotami akurat
nie przepadam. Było w moim życiu kilka sytuacji, które stanowiły takie poważne
punkty zwrotne, takie znaki „STOP” i powodowały wielkie zmiany – dla mnie były
to zdecydowanie rewolucje w stylu „zaczynam nowe życie”. Gdybym jednak miała dziś uczynić rachunek
sumienia i podjąć decyzję, czy cofam się, coś zmieniam, czegoś żałuję, idę inną
drogą.. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Jestem pewna, że nawet gdybym poszła
inna drogą, wcześniej czy później doświadczyłabym spraw, które dla mnie
przewidziano. Jeśli mi faktycznie doskwiera coś z przeszłości, staram się
rehabilitować teraz.
Matylda aby zyskać, musi stracić - czy jest coś czego nie
potrafiłaby Pani poświęcić dla spełnienia swoich marzeń?
Na pewno nie poświęciłabym rodziny i
przyjaciół. Nie umiałabym się cieszyć z osiągniętego celu w samotności, a poza
tym moja rodzina i przyjaciele, relacje z nimi – to też w pewnym sensie jakieś
marzenie, które cały czas spełniam. Są rzeczy, które sprawiają mi radość, dają
przyjemność, satysfakcję.. ale są też i priorytety. Dla spełnienia swoich
marzeń nie umiałabym też wyrzec się wartości, którymi kieruję się w życiu.
Gdyby ktoś zaproponował mi sposób nie do końca „legalny” lub opierający się na
zasadach, których nie pochwalam, nie zdecydowałabym się. Nie dążę po trupach do
celu.
Barbara Pawlik
Jak długo powstawała książka „Drugie życie Matyldy” i skąd
pomysł na taka książkę ?
„Drugie życie Matyldy”
powstawało przez pół roku. Pewnie nie będę oryginalna kiedy przyznam się, że
inspiracją do napisania tej książki było samo życie. Czytelnicy pewnie złapią się
za głowę po lekturze i zapytają „jak to możliwe?” Od razu dementuję nie jest to
niczyja biografia, ani tym bardziej autobiografia, natomiast prawdą jest, że kilka
wątków nie jest w stu procentach zmyślonych. Ze mną jest tak, że najpierw
odczuwam emocje jakie chciałabym przekazać, a potem ubieram je w konkretne
zdarzenia. Dlatego też być może kilka pomysłów siedzi jeszcze w szufladzie..
Grażyna Gutowska
Gdyby na podstawie książki
powstał film to która z polskich aktorek mogłaby zagrać rolę Matyldy ? Jaką
muzykę wybrałaby Pani jako podkład?
Takie pytania mocno
oddziałują na moją wyobraźnię J Co do aktorki bezapelacyjnie byłaby to Agnieszka
Grochowska, którą po prostu uwielbiam. Muzyka na pewno polska, bardzo
nastrojowa, mimo że prywatnie preferuję mocniejsze, cięższe granie. Wiadomo
trendy, moda, gusty się zmieniają, muzycy serwują nam wciąż to nowe hity. Kilka
dni temu usłyszałam w radiu najnowszą piosenkę Janka Borysewicza „Na drugi raz”
i doznałam olśnienia, że to byłaby idealna nuta przewodnia dla „Drugiego życia
Matyldy”. A może moja zaprzyjaźniona legnicka kapela Miasto Gniewu zgodziłaby
się napisać jakiś podkład. Chłopaki są fantastyczni w tym co robią.
Lidia Derdzińska
Co musi się zdarzyć by
Pani poczuła potrzebę przelania na papier danej historii, czy są to zasłyszane
rozmowy ,czy własne przeżycia.
To są sprawy, których nie potrafię do
końca zdefiniować. Prawdą jest, że największy zryw pisarki mam wtedy, kiedy
siedzą we mnie jakieś emocje. Po powrocie z urlopu rozpiera mnie energia,
radość, wolność, swoboda i wtedy piszę coś lekkiego, wesołego,
pokrzepiającego.. Potem przychodzi jesień, nostalgia i klimat w głowie się
zmienia. Czasem długo nie piszę, bo blokują mnie jakieś sprawy prywatne, a
potem te emocje nawarstwiają się i muszą znaleźć swoje ujście. Czy jeśli główny
bohater jest sfrustrowany to znaczy, że autor był sfrustrowany? Nie, ale na
pewno pokazuje to, że w jego życiu coś się działo, miał jakieś dylematy,
zawahania, lęki.. Ja nie umiałabym chyba pisać smutnej powiastki, w chwili gdy
w sercu maj i radość.. Pisanie to jest taka trochę autobiografia duszy..
Daria Przychodzeń
Jakich Pani uczyła się języków obcych?
W podstawówce, przez siedem lat
uczyłam się języka francuskiego. W liceum był niemiecki i angielski, z
angielskiego zdawałam pisemną maturę. Na studiach był angielski, a do pracy
przyjeżdżał lektor niemieckiego.
Gdzie Pani studiowała i na jakim kierunku?
Ukończyłam Państwową Wyższą Szkołę Zawodową w Legnicy
na kierunku Zarządzanie Inżynierskie, specjalność logistyka. Tam zdobyłam tytuł
inżyniera. Później kontynuowałam edukację na Politechnice Wrocławskiej na
kierunku Zarządzanie i Marketing, specjalność zarządzanie logistyką. Tym
sposobem uzupełniłam tytuł inżyniera przedrostkiem mgr.
Marcin Kannenberg
Poproszę o wskazanie jednej jedynej rzeczy, bez
której nie wyobraża sobie Pani dnia codziennego. Pytanie dotyczy czegoś w czym
odnajduje Pani moc sprawczą swojego działania i pracy twórczej. Nie może to być
jednostka ludzka. :)
Jakkolwiek to zabrzmi i zostanie zinterpretowane
powiem – modlitwa. Nie jestem żadnym wzorem cnót, do ideału chrześcijanina też
mi raczej daleko, ale modlitwa jest faktycznie takim elementem stałym dnia
codziennego, a wiara umacnia mnie i
prowadzi przez życie.
Czy zastanawiała się Pani kiedyś nad tym jak
znaczący wpływ Pani twórczość wywiera na jej odbiorców. Czyli inaczej mówiąc,
czy zdarzyło się Pani że książka Pani autorstwa stała się motorem do działania
dla drugiego człowieka? Być może ktoś za sprawą lektury którejś z książek Pani
autorstwa postanowił przewartościować swoje życie?
Do tej pory nie
spotkałam się z taką sytuacją, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
Doświadczyłam za to czegoś innego. Spotkałam na swojej drodze kilka osób, które
również mają swoje jakieś pasje artystyczne i które po spotkaniu ze mną i
przekonaniu się, jak same twierdzą, że jestem takim samym zwykłym człowiekiem
jak oni.. zdecydowali się te swoje pasje pokazać światu. Odważyli się zawalczyć
o swoje marzenia.
Jeżeli zaś chodzi
o oddziaływanie książki na życie ludzkie jestem w trakcie realizacji charytatywnego
projektu o nazwie NIE BÓJ SIĘ POMAGAĆ – dzieje się obok nas. Jest to książka
będąca zbiorem wywiadów z osobami działającymi społecznie w różnych
organizacjach pomocowych na terenie mojego miasta, miast sąsiadujących i
okolic. Zgodnie z zamierzeniami ma ona zostać bezpłatnie dostarczona do
placówek oświatowych, bibliotek, domów kultury, ognisk młodzieżowych i innych
miejsc. Celem jest właśnie pobudzenie ludzi do zmian, do przewartościowania
życia, do większej wrażliwości na drugiego człowieka.
Jagoda Gindera
Czy ma Pani swojego ulubionego pisarza/pisarkę? Jakie
książki królują na Pani regale? :)
Musiałabym
sięgnąć do początków mojej „kariery” czytelniczej. W młodości przeczytałam
chyba wszystkie książki Lucy Maud Mongomery, Krystyny Siesickiej i Małgorzaty
Musierowicz. Bardzo lubię też Joanne Chmielewską. Ostatnio zaczytuję się w
Remigiuszu Mrozie i Katarzynie Bondzie. Ogólnie jestem bardzo otwarta na
literaturę polską. Czytam około 3-4 książki w miesiącu. Lubię kryminały,
obyczajówki, ale też literaturę faktu czy biografie. Jeśli chodzi o regał to
ostatnimi czasy jest to głównie regał wirtualny. Sporo z moich książek w
momencie przeprowadzki podarowałam bibliotece. Często też przeczytane książki
przekazuję na różne licytacje charytatywne. W wersji papierowej na mojej półce
zdecydowanie królują książki kucharskie, wśród nich prym wiedzie „Kuchnia Polska” z
1988 roku, którą dostałam od mamy w posagu. Jedną z moich ulubionych książek
jest też „Księga rekordów Guinessa”, którą dostałam w prezencie. Niezwykle mnie
fascynuje.
Jakie cechy charakteru
przydają się w pracy pisarza? :)
Gadatliwość, umiejętność
nawiązywania kontaktów, otwartość, dociekliwość, rozbudowana wyobraźnia,
spostrzegawczość, umiejętność myślenia abstrakcyjnego, ale też determinacja i
anielska cierpliwość. Duże znaczenie ma też dystans, nie można dać się
zwariować.
Edyta Chmura
W książkach prawda miesza się z fikcją i to od autora
zależy, co osiągnie przewagę. Nawet jeśli nie opisuje się własnych doświadczeń,
wzorem bohatera nie jest ktoś nam znany, to i tak w pewnym stopniu przelewa się
na papier swoje przemyślenia, poglądy, obserwacje. Jak dużo siebie przekazuje
Pani czytelnikom w swoich powieściach?
Naprawdę bardzo dużo.
Szczerze, czasami zastanawiam się czy to nie podchodzi pod jakiś duchowy
ekshibicjonizm. Nie chciałabym żeby czytelnicy zaraz doszukiwali się analogii
pomiędzy treścią książek, a moim życiem osobistym, bo tak jak autorka pytania
słusznie zauważyła, i ja potwierdzam, nie są to żadne biografie czy
autobiografie. Emocje są jednak jak najbardziej prawdziwe. Jeżeli coś mnie w
życiu boli, uwiera to mój bohater w książce doświadczy takich sytuacji, które
wywołają u niego właśnie takie emocje. Czytelnicy muszą jednak wziąć pod uwagę,
że proces wydawniczy książki trwa pół roku, czasem dłużej.. dlatego w momencie
ukazania się książki autor może być już w zupełnie innym nastroju duchowym..
Czasami zarzuca mi się, że „kreuję się” na wesołą optymistkę, a w książce piszę
o ludzkich dramatach.. Prawda jest taka, że po wylaniu na papier odczuwa się po
prostu ulgę.. To jest jak wygadanie się przyjaciółce przy kawie.
Pani motto życiowe brzmi:
Piszę, więc jestem! Jak zatem wyobraża sobie Pani swój dzień bez myślenia o
fabule, spisywania ulotnych pomysłów czy wytrwałego klikania w klawiaturę?
Dni, kiedy piszę lub nie
piszę układają się mniej więcej proporcjonalnie. To jest naturalne, chociaż
moje reakcje są różne w zależności czy stan taki jest zaplanowany, czy nie i
czy jakaś historia uwiera mnie aktualnie w głowie i domaga się wylania na papier.
Zdecydowanie gorzej jest z tym nie myśleniem o historii, o fabule, o
bohaterach.. Bardzo często jest tak, że gotuję, sprzątam czy siedzę z dziećmi w
kolejce do lekarza, a tak naprawdę jestem nieobecna. Dużo czasu spędzam a
aucie, ponieważ mieszkam w miejscu, z którego niestety do większości miejsc
trzeba po prostu dojechać. Podczas jazdy obowiązkowo przygrywa mi radio, a im
bardziej nastrojowa muzyka, tym większą ochotę mam włączyć dyktafon w telefonie
i nagrać chociaż parę zdań do książki. To absolutnie nie jest tak, że gdy
spotykam się z koleżanką to przytakuje, kiedy ona mi coś opowiada, ale tak
naprawdę wcale jej nie słucham. Nie jest też tak, że słucham jej uważnie, a w
głowie mam niecny plan wykorzystania jej zwierzeń w książce. Ja myślę, że w wielu zawodach jest tak, że
nawet po wyjściu z pracy mamy gdzieś z tyłu głowy sprawy zawodowe. Zwłaszcza
jeśli zawodowo robimy to, co naprawdę lubimy, co daje nam satysfakcję. I z
pisaniem też tak jest. Kiedy piszę,
skupiam się na pisaniu, kiedy nie piszę – też zdarza mi się o tym myśleć.
Analogicznie w trakcie pisania też zdarza mi się, że na chwilę się rozpraszam,
bo nagle przypomni mi się np. „Ooo, syn jutro ma być w szkole na galowo. Muszę
wyprasować koszulę”.. Zapisuję sobie przypomnienie i wracam do pisania.
Dziękujemy za tyle ciekawych pytań, a Autorce za poświęcenie czasu, by odpowiedzieć na każde z nich.
Bardzo interesujący wywiad,gratuluję ☺
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wywiad,gratuluję ☺
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za zaproszenie i gratuluję Panu Marcinowi!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za zaproszenie i gratuluję Panu Marcinowi!
OdpowiedzUsuń