Mogę wszystko - Anita Scharmach
Bardzo często powtarzam i zrobię to po raz kolejny, że ogromnie cenię, wręcz hołubię polskich autorów. Niestety, czasami trafiają się takie książki, które do mnie za bardzo nie przemawiają. Taką książką jest "Mogę wszystko" debiutującej autorki Anity Scharmach. Żeby oddać sprawiedliwość autorce, to powiem od razu, że książkę czyta się szybko (jeśli to coś pomoże), uroniłam nawet kilka łez wzruszenia, mimo to nie jestem do końca przekonana.
"(...)Tatiana, zwariowana 40-latka posiadająca kochającą rodzinę, wiedzie ułożone i szczęśliwe życie. Odnosi sukcesy w pracy, wraz z najbliższymi przeprowadza się do wymarzonego domu. Wydaje się, że wszystko idzie po jej myśli. Do pewnego momentu… Kobieta będzie musiała stawić czoło przeciwnościom losu, pogodzić się z tym, co naszykowało dla niej życie. Wsparcie najbliższych pomoże jej przetrwać trudne chwile. (...)"
Po przeczytaniu ponad połowy książki nie umiałabym odpowiedzieć na pytanie o czym jest ta książka? Czterdziestoletnia kobieta, posiadająca trójkę rezolutnych dzieciaków i miłego męża, odnosząca mniejsze i większe sukcesy w pracy, kupuje dom i przeprowadza się do niego wraz z całą rodziną, przeżywa rozterki podobne do tych jakie przeżywa wiele innych kobiet i....i tyle. Na upartego można powiedzieć, że to historia o życiu. Jednak hipotetycznie rzecz biorąc, mnóstwo ludzi na świecie wiedzie właśnie takie życie, ale czy to jest powód, żeby pisać o tym książki?
W drugiej połowie, nasza bohaterka musi zmierzyć się z ciosami jakie zadaje los i osobistą tragedią, ale.... To znowu są sytuacje, które każdego dnia pod każdą szerokością geograficzną przytrafiają się wielu ludziom. Nie weźcie mnie za jakąś bezduszną zarazę, bo na serio jestem osobą o odpowiednim ilorazie empatii, a są sytuacje w życiu człowieka, nad którymi nie da się przejść obojętnie. I również moja reakcja na dramaty jakie przeżywała Tatiana była prawidłowa, czyli odpowiednia ilość wylanych łez wzruszenia. Bez dwóch zdań!
Jednak zabrakło mi w tej historii tego "czegoś", co czyni książkę na tyle interesującą i wyjątkową, żeby nie można było się od niej oderwać, a przede wszystkim, aby utkwiła na dłużej w pamięci. Poniekąd to również wina języka jakim książka została napisana. Odniosłam wrażenie, że autorka posługuje się takim dziennikarsko-informacyjnym stylem. Mało ekspresyjnym i bez emocji. Moje łzy wzruszenia wynikały raczej z nieszczęść jakie przytrafiły się Tatianie, a nie ze sposobu w jaki zostały opisane. Jednak muszę przyznać iż im dalej w głąb, tym bardziej język ewoluował i zmieniał się, z każdą kolejną kartką było coraz lepiej. Zapewne to kwestia wprawy i doświadczenia. Myślę, że każdy debiutujący autor, ma w tej kwestii spore pole manewru. Nie będę rozwodzić się nad innymi większymi czy mniejszymi błędami, które są typowe dla debiutu.
Szalę goryczy przelali, zbyt wyidealizowani bohaterowie, którzy byli przerysowani, praktycznie bez wad, co jest raczej nierealne. Ciężko się utożsamiać z takimi postaciami, kiedy samemu nie jest się idealnym. ;)
"Mogę wszystko" to książka, która nie wniosła wiele do mojego życia. Przeczytałam do końca, bo miałam nadzieję na jakieś nietypowe zakończenie i również dlatego, że nie lubię pozostawiać niedokończonych książek. Nie skreślam autorki, bo początki nie zawsze są łatwe i nie wykluczam, że kiedyś sięgnę po kolejną jej książkę. Oczywiscie nie bylo moim zamierzeniem kogokolwiek urazić lub zniechęcić do przeczytania, poza tym to moja subiektywna opinia, więc przeczytajcie i oceńcie sami.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce.
"(...)Tatiana, zwariowana 40-latka posiadająca kochającą rodzinę, wiedzie ułożone i szczęśliwe życie. Odnosi sukcesy w pracy, wraz z najbliższymi przeprowadza się do wymarzonego domu. Wydaje się, że wszystko idzie po jej myśli. Do pewnego momentu… Kobieta będzie musiała stawić czoło przeciwnościom losu, pogodzić się z tym, co naszykowało dla niej życie. Wsparcie najbliższych pomoże jej przetrwać trudne chwile. (...)"
Po przeczytaniu ponad połowy książki nie umiałabym odpowiedzieć na pytanie o czym jest ta książka? Czterdziestoletnia kobieta, posiadająca trójkę rezolutnych dzieciaków i miłego męża, odnosząca mniejsze i większe sukcesy w pracy, kupuje dom i przeprowadza się do niego wraz z całą rodziną, przeżywa rozterki podobne do tych jakie przeżywa wiele innych kobiet i....i tyle. Na upartego można powiedzieć, że to historia o życiu. Jednak hipotetycznie rzecz biorąc, mnóstwo ludzi na świecie wiedzie właśnie takie życie, ale czy to jest powód, żeby pisać o tym książki?
W drugiej połowie, nasza bohaterka musi zmierzyć się z ciosami jakie zadaje los i osobistą tragedią, ale.... To znowu są sytuacje, które każdego dnia pod każdą szerokością geograficzną przytrafiają się wielu ludziom. Nie weźcie mnie za jakąś bezduszną zarazę, bo na serio jestem osobą o odpowiednim ilorazie empatii, a są sytuacje w życiu człowieka, nad którymi nie da się przejść obojętnie. I również moja reakcja na dramaty jakie przeżywała Tatiana była prawidłowa, czyli odpowiednia ilość wylanych łez wzruszenia. Bez dwóch zdań!
Jednak zabrakło mi w tej historii tego "czegoś", co czyni książkę na tyle interesującą i wyjątkową, żeby nie można było się od niej oderwać, a przede wszystkim, aby utkwiła na dłużej w pamięci. Poniekąd to również wina języka jakim książka została napisana. Odniosłam wrażenie, że autorka posługuje się takim dziennikarsko-informacyjnym stylem. Mało ekspresyjnym i bez emocji. Moje łzy wzruszenia wynikały raczej z nieszczęść jakie przytrafiły się Tatianie, a nie ze sposobu w jaki zostały opisane. Jednak muszę przyznać iż im dalej w głąb, tym bardziej język ewoluował i zmieniał się, z każdą kolejną kartką było coraz lepiej. Zapewne to kwestia wprawy i doświadczenia. Myślę, że każdy debiutujący autor, ma w tej kwestii spore pole manewru. Nie będę rozwodzić się nad innymi większymi czy mniejszymi błędami, które są typowe dla debiutu.
Szalę goryczy przelali, zbyt wyidealizowani bohaterowie, którzy byli przerysowani, praktycznie bez wad, co jest raczej nierealne. Ciężko się utożsamiać z takimi postaciami, kiedy samemu nie jest się idealnym. ;)
"Mogę wszystko" to książka, która nie wniosła wiele do mojego życia. Przeczytałam do końca, bo miałam nadzieję na jakieś nietypowe zakończenie i również dlatego, że nie lubię pozostawiać niedokończonych książek. Nie skreślam autorki, bo początki nie zawsze są łatwe i nie wykluczam, że kiedyś sięgnę po kolejną jej książkę. Oczywiscie nie bylo moim zamierzeniem kogokolwiek urazić lub zniechęcić do przeczytania, poza tym to moja subiektywna opinia, więc przeczytajcie i oceńcie sami.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce.
Nie lubię książek o niczym;)
OdpowiedzUsuńhttp://justboooks.blogspot.com/
Mam ten sam problem ;)
UsuńŚwietna, piękna, życiowa! Zaczytalam się w tej książce i nie mogę doczekać się kolejnego dzieła Pani Anity:-)
OdpowiedzUsuń